• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Prawdziwe MTB po piasty w błocie

Krzysztof Kochanowicz
8 sierpnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Ostatniego dnia lipca odbył się słynny maraton MTB w Głuszycy, organizowany przez G&G Promotion z Grzegorzem Golonko na czele. Trasa jednej z najciekawszych i najwyżej ocenionych przez uczestników imprez rowerowych minionych sezonów uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Polsce. Zawodnicy przejeżdżają przez znakomite szlaki tamtejszej Strefy MTB położone w Górach Sowich oraz Górach Suchych. Najwyższym punktem jest Wielka Sowa (1015m). Każdy z trzech dystansów: najdłuższy Giga, średni Mega i najmniejszy Mini rozgrywany jest trasie, która przejeżdżana jest tylko raz.



Wrażenia ze startu czołowego trójmiejskiego zawodnika z Naftokor Team

Maraton w Głuszycy planowałem już od początku sezonu, i nie nastawiałem się w tym wyścigu na jaką kolwiek walkę z innymi zawodnikami. Chciałem po prostu przejechać ten maraton na dobrym równym poziomie od startu do mety i cieszyć się jazda po górach, tym bardziej nie miałem w planie zarzynania się gdyż wyścig wypadł w trakcie mojej podróży poślubnej. W dzień wyścigu pogoda nie była najlepsza: dość chłodno i popadywał deszcz. Góry i tak ociekały już błotem, gdyż padało trzeci dzień z rzędu. Na starcie zostałem ustawiony w sektorze piątym, czyli ostatnim z racji tego, że jeszcze nie startowałem w tej edycji wyścigów. Całe szczęście dystans "giga" startuje osobno i nie było wielkich tłumów z przodu. Gdy wybiła godz.10 ruszyłem do walki z najcięższym według mnie maratonem. Po około 2 min jazdy znalazłem się w czole wyścigu i udawało mi się spokojnie utrzymywać to tempo. Z czasem droga zaczynała nabierać nachylenia i grupa wyglądała jak wielki wąż wijący się asfaltem. Kilku zawodników pojechało do przodu, a ja toczyłem się swoim tempem na około 10 pozycji. Gdy skończył się asfalt trasa zrobiła się błotnista i bardzo trudna do podjechania. Koło chciało boksować i trzeba było umiejętnie się przemieszczać, co się udało i odrobiłem 2 miejsca. Potem karkołomny zjazd i znów pod górę, ani się obejrzałem i już była pierwsza godzina z głowy i przejechane 13,1km (masakra). Kolejne km to kontynuacja ciężkiego terenu i  bardzo stromych podjazdów gdzie część zawodników szła z rowerami a mi tym czasem znów udało się zyskać jedno miejsce. W połowie wyścigu przejeżdżaliśmy przez Głuszyce, gdzie na bufecie stała moja żona. Dokonałem więc wymiany bidonów, wyrzuciłem opakowania po jedzeniu, wsadziłem nowe żele i jechałem dalej znajdując się na 6 pozycji, z której byłem bardzo dumny. Na 4 godzinie ujrzałem przed sobą wolniej jadących zawodników i się skradałem za nimi aż w pewnej chwili doskoczyłem ich i jakiś czas jechaliśmy razem. Zza zakrętu wyłoniła się jednak ściana z błota i trawy, pod którą trzeba było wjechać. Nie wiem jak to zrobiłem, ale udało mi się ją podjechać i urwać rywali na kilkanaście sekund, wskakując na 4 pozycję. Zaraz po szczycie był ostry zjazd po kamieniach gdzie poniosła mnie ułańska fantazja i skończyłem jak chyba stojących 6 zawodników z mega trzymając pompkę w ręku. Miałem mleczko więc teoretycznie wystarczyło wstrząsnąć napompować i jechać dalej, jednak po 100 m znów miałem kapcia. Ponowiłem próbę, lecz bez zmian. Okazało się, że dziura jest zbyt duża. Musiałem wyczyścić wszystko z masakrycznego błota, co było niezwykle skomplikowane stojąc w kałuży z rękoma pełnymi piachu. Ciężki proces, czyszczenie z mleczka, potem łatka na oponę i w końcu dętka a do tego temperatura około 10 stopni, która przy przemoczonym ubraniu zaczęła odgrywać rolę w postaci latającej szczęki i sztywnych dłoni. W końcu jednak udało się. Z tego co liczyłem spadłem mniej więcej na 15 miejsce i nie zostało nic innego jak gonić i walczyć do końca!

Ostatecznie metę pokonałem na 10 pozycji.
Mój czas na mecie to 6:01, a czas jazdy 5:23. Pokonany dystans 91,7km.

Udało się zrealizować kolejny cel i to bardzo cieszy.

Wyniki tego etapu, zdjęcia i inne informacje znajdziecie na stronie organizatora G&G Promotion

Autor relacji: Maciej Zielonka [Naftokor Team]




Opracował:

Opinie (13) 10 zablokowanych

  • Brawo

    Brawo Maciek !!ale czad

    • 21 0

  • Ładna wycieczka, gratuluję wytrwałości

    Ja za niedzielny wypad na rower po lasach 3M (w deszczu) płacę dziś grypą, ale nie żałuje, przyjemnie było

    • 15 0

  • Traska dla mięczaków (3)

    ...mięczaki

    • 4 19

    • A jaka jest trasa dla twardzieli? (2)

      Przejechałeś taką? Można zobaczyć gdzieś relację? Czy nadal siedzi to w Twojej głowie i czeka na spełnienie?Ps.wprawdzie maratony MTB mnie nie kręcą, ale górskie szlaki jak najbardziej. Oglądając zdjecia, warto wybrać sie w tamte rejony i troche pokręcić. Okolice Trojmiasta mozemy już tylko powtarzać, bo znamy je jak własną kieszeń.

      • 5 1

      • Nie napinaj się bo ci żyłka pęknie (1)

        • 0 2

        • Tobie już pękła...

          • 0 0

  • myślałem że będzie o trasie dla zwykłych rowerzystów (4)

    a to dla jakichś narwańców :(

    • 3 8

    • Zwykli, czyli jacy? Niedzielni? (3)

      Nie widziałem takich ani w niepogodę na mieście, a tym bardziej już w lesie.

      • 3 0

      • bo zwykli tylko jeżdzą jak jest ponad 20 stopni i słońce

        :)

        • 3 0

      • NIEDZIELNY ROWERZYSTA (1)

        Wydaje mi się, że pejoratywne określenie "niedzielny rowerzysta" niezupełnie prawdziwie oddaje charakter rowerzystów wybierających się na wycieczki rowerowe raz w tygodniu. Zawiera ono lekceważącą konotację, a przecież ci jeżdżący częściej, mieniący się przecinakami nierzadko wcale nie są w tym lepsi (czyt. sprawniejsi). Sam również wybieram się na wyprawy rowerowe najczęściej tylko w niedzielę i trochę nieskromnie twierdzę, że, chociaż już jestem starszym facetem, bardzo mało jest rowerzystów, którzy są w stanie dorównać mi tempem np. na podjazdach, nie mówiąc już o wyprzedzeniu mnie. Jak zauważyłem, są to praktycznie jedynie rowerzyści mający sukcesy w zawodach i do tego są znacząco młodsi ode mnie. Dlatego, jako również "niedzielny rowerzysta" prosiłbym o zweryfikowanie poglądu na temat jeżdżących w niedzielę, bo pozory nieraz mylą. Ponadto, nawet ci słabiej jeżdżący nie zasługują na lekceważący stosunek do nich jako rowerzystów.Z pozdrowieniami dla rowerzystów - również "niedzielnych"

        • 9 0

        • :)

          "Kolarstwo to najcięzszy sport świata, nawet najsłabszy kolaz to wciąż świetny zawodnik"
          Marco Pantani

          • 0 0

  • Choć to nie mój typ jazdy, to szacun dla maratończyka.

    Pokonać taki teren ze średnią prędkością 17km/h - szacun

    • 9 0

  • sposór

    No jak jest sponsor to wyniki też muszą byc, bo inaczej to tylko zegar w fabryce zostanie i niedziele przejażdzki;-) tak to jest.

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum