Prawdziwe MTB po piasty w błocie
Ostatniego dnia lipca odbył się słynny maraton MTB w Głuszycy, organizowany przez G&G Promotion z Grzegorzem Golonko na czele. Trasa jednej z najciekawszych i najwyżej ocenionych przez uczestników imprez rowerowych minionych sezonów uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Polsce. Zawodnicy przejeżdżają przez znakomite szlaki tamtejszej Strefy MTB położone w Górach Sowich oraz Górach Suchych. Najwyższym punktem jest Wielka Sowa (1015m). Każdy z trzech dystansów: najdłuższy Giga, średni Mega i najmniejszy Mini rozgrywany jest trasie, która przejeżdżana jest tylko raz.
Wrażenia ze startu czołowego trójmiejskiego zawodnika z Naftokor Team
Maraton w Głuszycy planowałem już od początku sezonu, i nie nastawiałem się w tym wyścigu na jaką kolwiek walkę z innymi zawodnikami. Chciałem po prostu przejechać ten maraton na dobrym równym poziomie od startu do mety i cieszyć się jazda po górach, tym bardziej nie miałem w planie zarzynania się gdyż wyścig wypadł w trakcie mojej podróży poślubnej. W dzień wyścigu pogoda nie była najlepsza: dość chłodno i popadywał deszcz. Góry i tak ociekały już błotem, gdyż padało trzeci dzień z rzędu. Na starcie zostałem ustawiony w sektorze piątym, czyli ostatnim z racji tego, że jeszcze nie startowałem w tej edycji wyścigów. Całe szczęście dystans "giga" startuje osobno i nie było wielkich tłumów z przodu. Gdy wybiła godz.10 ruszyłem do walki z najcięższym według mnie maratonem. Po około 2 min jazdy znalazłem się w czole wyścigu i udawało mi się spokojnie utrzymywać to tempo. Z czasem droga zaczynała nabierać nachylenia i grupa wyglądała jak wielki wąż wijący się asfaltem. Kilku zawodników pojechało do przodu, a ja toczyłem się swoim tempem na około 10 pozycji. Gdy skończył się asfalt trasa zrobiła się błotnista i bardzo trudna do podjechania. Koło chciało boksować i trzeba było umiejętnie się przemieszczać, co się udało i odrobiłem 2 miejsca. Potem karkołomny zjazd i znów pod górę, ani się obejrzałem i już była pierwsza godzina z głowy i przejechane 13,1km (masakra). Kolejne km to kontynuacja ciężkiego terenu i bardzo stromych podjazdów gdzie część zawodników szła z rowerami a mi tym czasem znów udało się zyskać jedno miejsce. W połowie wyścigu przejeżdżaliśmy przez Głuszyce, gdzie na bufecie stała moja żona. Dokonałem więc wymiany bidonów, wyrzuciłem opakowania po jedzeniu, wsadziłem nowe żele i jechałem dalej znajdując się na 6 pozycji, z której byłem bardzo dumny. Na 4 godzinie ujrzałem przed sobą wolniej jadących zawodników i się skradałem za nimi aż w pewnej chwili doskoczyłem ich i jakiś czas jechaliśmy razem. Zza zakrętu wyłoniła się jednak ściana z błota i trawy, pod którą trzeba było wjechać. Nie wiem jak to zrobiłem, ale udało mi się ją podjechać i urwać rywali na kilkanaście sekund, wskakując na 4 pozycję. Zaraz po szczycie był ostry zjazd po kamieniach gdzie poniosła mnie ułańska fantazja i skończyłem jak chyba stojących 6 zawodników z mega trzymając pompkę w ręku. Miałem mleczko więc teoretycznie wystarczyło wstrząsnąć napompować i jechać dalej, jednak po 100 m znów miałem kapcia. Ponowiłem próbę, lecz bez zmian. Okazało się, że dziura jest zbyt duża. Musiałem wyczyścić wszystko z masakrycznego błota, co było niezwykle skomplikowane stojąc w kałuży z rękoma pełnymi piachu. Ciężki proces, czyszczenie z mleczka, potem łatka na oponę i w końcu dętka a do tego temperatura około 10 stopni, która przy przemoczonym ubraniu zaczęła odgrywać rolę w postaci latającej szczęki i sztywnych dłoni. W końcu jednak udało się. Z tego co liczyłem spadłem mniej więcej na 15 miejsce i nie zostało nic innego jak gonić i walczyć do końca!
Ostatecznie metę pokonałem na 10 pozycji.
Mój czas na mecie to 6:01, a czas jazdy 5:23. Pokonany dystans 91,7km.
Udało się zrealizować kolejny cel i to bardzo cieszy.
Wyniki tego etapu, zdjęcia i inne informacje znajdziecie na stronie organizatora G&G Promotion
Autor relacji: Maciej Zielonka [Naftokor Team]
Opracował:
Opinie (13) 10 zablokowanych
-
2011-08-08 20:24
Brawo
Brawo Maciek !!ale czad
- 21 0
-
2011-08-08 20:32
Ładna wycieczka, gratuluję wytrwałości
Ja za niedzielny wypad na rower po lasach 3M (w deszczu) płacę dziś grypą, ale nie żałuje, przyjemnie było
- 15 0
-
2011-08-08 22:07
Traska dla mięczaków (3)
...mięczaki
- 4 19
-
2011-08-09 07:24
A jaka jest trasa dla twardzieli? (2)
Przejechałeś taką? Można zobaczyć gdzieś relację? Czy nadal siedzi to w Twojej głowie i czeka na spełnienie?Ps.wprawdzie maratony MTB mnie nie kręcą, ale górskie szlaki jak najbardziej. Oglądając zdjecia, warto wybrać sie w tamte rejony i troche pokręcić. Okolice Trojmiasta mozemy już tylko powtarzać, bo znamy je jak własną kieszeń.
- 5 1
-
2011-08-11 14:41
Nie napinaj się bo ci żyłka pęknie (1)
- 0 2
-
2011-08-19 02:21
Tobie już pękła...
- 0 0
-
2011-08-09 07:17
myślałem że będzie o trasie dla zwykłych rowerzystów (4)
a to dla jakichś narwańców :(
- 3 8
-
2011-08-09 07:41
Zwykli, czyli jacy? Niedzielni? (3)
Nie widziałem takich ani w niepogodę na mieście, a tym bardziej już w lesie.
- 3 0
-
2011-08-09 08:21
bo zwykli tylko jeżdzą jak jest ponad 20 stopni i słońce
:)
- 3 0
-
2011-08-09 11:30
NIEDZIELNY ROWERZYSTA (1)
Wydaje mi się, że pejoratywne określenie "niedzielny rowerzysta" niezupełnie prawdziwie oddaje charakter rowerzystów wybierających się na wycieczki rowerowe raz w tygodniu. Zawiera ono lekceważącą konotację, a przecież ci jeżdżący częściej, mieniący się przecinakami nierzadko wcale nie są w tym lepsi (czyt. sprawniejsi). Sam również wybieram się na wyprawy rowerowe najczęściej tylko w niedzielę i trochę nieskromnie twierdzę, że, chociaż już jestem starszym facetem, bardzo mało jest rowerzystów, którzy są w stanie dorównać mi tempem np. na podjazdach, nie mówiąc już o wyprzedzeniu mnie. Jak zauważyłem, są to praktycznie jedynie rowerzyści mający sukcesy w zawodach i do tego są znacząco młodsi ode mnie. Dlatego, jako również "niedzielny rowerzysta" prosiłbym o zweryfikowanie poglądu na temat jeżdżących w niedzielę, bo pozory nieraz mylą. Ponadto, nawet ci słabiej jeżdżący nie zasługują na lekceważący stosunek do nich jako rowerzystów.Z pozdrowieniami dla rowerzystów - również "niedzielnych"
- 9 0
-
2011-08-10 16:36
:)
"Kolarstwo to najcięzszy sport świata, nawet najsłabszy kolaz to wciąż świetny zawodnik"
Marco Pantani- 0 0
-
2011-08-09 08:39
Choć to nie mój typ jazdy, to szacun dla maratończyka.
Pokonać taki teren ze średnią prędkością 17km/h - szacun
- 9 0
-
2011-08-10 09:24
sposór
No jak jest sponsor to wyniki też muszą byc, bo inaczej to tylko zegar w fabryce zostanie i niedziele przejażdzki;-) tak to jest.
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.