• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rowerem przez zamarzniętą Zatokę Pucką

Krzysztof Kochanowicz
5 lutego 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Zamarznięta Zatoka Pucka na wysokości Rzucewa. Zamarznięta Zatoka Pucka na wysokości Rzucewa.

Wody Zatoki Puckiej są stosunkowo płytkie, co zimą z pewnością sprzyja szybkiemu zamarzaniu. W tym roku, niemalże przez cały styczeń, temperatury znacznie spadły, co spowodowało, iż zatokę przykrył lód począwszy od Cypla Rewskiego aż po Mierzeję Helską. Sprzyjające warunki otworzyły drogę śmiałkom sportów zimowych jak i rekreacji. My również postanowiliśmy z tego skorzystać, udając się na przestrzał tzw. "Małego Morza".



Temat przemierzenia zamarzniętej zatoki pojawił się znacznie wcześniej, jednak poprzednie zimy nie były tak mroźne jak obecna. My sami zaś nie byliśmy na tyle przygotowani, by podjąć się tego wyzwania. W tym roku miejscami od brzegu Nordy, czyli krainy Północnych Kaszub pokrywa lodu sięga do 10 km w głąb Zatoki Puckiej. Na kilometr lub dwa od plaży, gdzie głębokość nie przekracza kilku metrów, lód jest na tyle gruby, że można nim swobodnie się udać na przestrzał zatoki. Wycieczkę można podobno rozpocząć już od Cypla Rewskiego i skończyć w na Mierzei Helskiej, jednak ze względu na ostatni sztorm i deformacje lodu, jakie powstały w miejscu, gdzie Zatoka Pucka łączy się z Zatoką Gdańską, przeprawa mogłaby być dość niebezpieczna. Nie chcąc zatem zbytnio ryzykować, ominęliśmy również inny niebezpieczny odcinek w okolicy ujścia rzeki Redy. Naszą eskapadę rozpoczęliśmy nieco dalej. Zacznę jednak od początku...

W dniu, w którym postanowiliśmy przeciąć Zatokę Pucką na rowerach, temperatura odczuwalna oscylowała w granicach - 20 kresek poniżej zera. Od wschodu wiał porywisty wiatr, dlatego trasę naszej wycieczki skierowałam tak byśmy mięli go w plecy, a nie w twarz.

Pierwszym etapem było jednak wydostanie się z naszej zasypanej białym puchem aglomeracji i skierowanie się ku Zatoce Puckiej. Nie było to proste. Niemalże wszystkie chodniki, nie wspominając już o ścieżkach rowerowych, których w Gdyni i tak jak na lekarstwo, były zasypane. Do Pogórza zmuszeni byliśmy ciąć szosą. Miejscami by mieć jak najmniejszy kontakt z "blachosmrodami" skorzystaliśmy z bocznych dróg gdyńskiej stoczni, szczególnie w okolicach estakady. Podjazd pod Pogórze trochę dał nam w kość, jednak nie mieliśmy zamiaru od razu się poddać. To nie w naszym stylu ;)

Pierwsze próby jazdy po lodzie kończą się różnie: czasami miękko, czasami nie. Pierwsze próby jazdy po lodzie kończą się różnie: czasami miękko, czasami nie.


Od Pogórza do Kosakowa zwykle udajemy się skrótem wiodącym drogą gruntową równolegle do lotniska, jednak zważając na warunki na drogach, zdawaliśmy sobie sprawę, iż droga ta może być ciężko przejezdna. Nie myliliśmy się ! Na otwartej przestrzeni, gdzie brakowało jakiejkolwiek roślinności droga kompletnie zasypana była śniegiem. Jednak pomimo głębokich zasp, miejscami przejazd był możliwy. Łącznie może tylko na odcinku kilometra rowery musieliśmy pchać. Przed Kosakowem, dołączył do nas kolega, który jednak nie dotrwał do głównego celu "przeprawy przez lód".

W Pierwoszynie można było pójść na łatwiznę i do Rewy udać się asfaltem. Ta myśl jednak nawet przez chwilę nie przechodziła mi przez głowę, dlatego dalej twardo trzymałem się planu. Pomimo niełatwych warunków udaliśmy się jeszcze bardziej w głąb pól i lasów przemierzając liczne wzniesienia rozciągające się pomiędzy Pierwoszynem a Mechelinkami, tzw. "Góry Grunwaldowe". Najwyższe wzniesienie, z którego rozpościerają się przepiękne widoki na Zatokę Gdańską i w oddali widoczną "kosę północy", czyli Mierzeję Helską liczy prawie 30 m n.p.m. Od tego właśnie miejsca początkowo zamierzaliśmy udać się brzegiem zatoki do Rewy, jednak kilka dni wcześniej burzliwe sztormowe fale wdarły się na brzeg skutecznie go zalewając. Pod wpływem silnych wiatrów i bardzo niskich temperatur cała linia brzegowa pokryta jest zdeformowanym i kruchym lodem. Przejście tamtędy byłoby bardzo trudne, nie mówiąc o przejechaniu rowerem. Tym razem przeszkoda była nie do przeskoczenia. Jednak jeśli nie można na wprost, trzeba to ominąć. "Nie płacząc zbytnio nad rozlanym mlekiem" z Mechelinek udaliśmy się do Mostów, gdzie nie mając większego wyboru do Rewy zmuszeni byliśmy pojechać szosą. Na szczęście nie było na niej specjalnie ruchu samochodowego. Komu by się chciało w taki mróz wystawiać nos zza cieplutkiej kołdry?

Krzyśko pokazuje jak wygląda kontrolowany poślizg na oponach kolcowanych. Krzyśko pokazuje jak wygląda kontrolowany poślizg na oponach kolcowanych.


Przed Rewą odbiliśmy w dobrze nam znaną z poprzednich wycieczek drogę przecinającą Rewskie Błota (droga wiodąca betonowymi płytami zamknięta jest dla ruchu samochodowego). Niestety, jako że nic tamtędy, a tym bardziej w taką pogodę nie jeździło, mieliśmy okazję odbyć "dziewiczy kurs" przez biały puch. Pierwsze kilkadziesiąt metrów poszło niemalże jak z górki, jednak po zagłębieniu się w terenie okazało się, że przejazdem nie radzi sobie sprzęt Krzyśka, który z racji zimy ściągnął tylną przerzutkę i kasetę zostawiając jedynie napinacz i pojedynczą zębatkę. Co głębszy śnieg i mocniejsze depnięcie, łańcuch spadał i o jeździe nie było mowy. Wszelkie próby zaciśnięcia śrub mechanizmu również kończyły się fiaskiem. Poza tym sama naprawa sprzętu przy tak niskich temperaturach i mroźnym wietrze, to już była niezła sztuka. Nie mając specjalnie większego wyboru, z pewnością nie zostawiłbym kolegi "na pastwę losu". Razem wyjechaliśmy, razem wrócimy. Najwyżej zawrócimy, a cel jak nie dziś, osiągniemy w innym czasie.

Większość tego odcinka pokonaliśmy wszyscy jak jedna rodzina "z buta". Marsz też nieźle rozgrzewa, szczególnie gdy się pcha dodatkowy ciężar w postaci roweru. Wiedząc, że jesteśmy mniej więcej na jednej trzeciej trasy tego odcinka podjąłem decyzję zmiany trasy. Jednak nie zawróciliśmy. Znając ten teren "jak własną kieszeń", odbiliśmy ku drodze asfaltowej, którą uderzyliśmy przez Mrzezino i Osłonino do Rzucewa. Na odcinkach gdzie śnieg był bardziej rozjeżdżony sprzęt Krzyśka radził sobie znakomicie, dlatego też zdecydowanie ruszyliśmy ku realizacji naszego celu.

W Rzucewie po małej przerwie przy zamku w końcu udaliśmy się nad Zatokę Pucką i na "dzień dobry" doznaliśmy małego szoku. Lód nie był idealnie gładki. Przykrywała go dość gruba zmarznięta warstwa śniegu, która skutecznie uniemożliwiała przejazd. Pierwsze metry porównałbym do katorgi. Trzeba było naprawdę nieźle się napocić by nabrać prędkości. Pokonanie kilkuset metrów zajęło nam zbyt dużo czasu i gdyby takie warunki miałyby być aż do naszego celu, osiągnęlibyśmy go chyba już po zachodzie słońca. Mieliśmy różne myśli. Z pewnością nie było mowy o powrocie po ciemku przez Lasy Darżlubskie do Wejherowa, chociażby dlatego, że mało kto z nas pomyślał o zabraniu oświetlenia. Już jedną decyzję podjęliśmy: na pewno jedziemy do Pucka, jednak czy na pewno lodem?

Tym razem nie udało się dojechać do "białego placka". Tym razem nie udało się dojechać do "białego placka".


Nagle przy brzegu zza domostw zobaczyliśmy bojery i ludzi zwijających sprzęt. Postanowiliśmy do nich podjechać i wypytać się o warunki panujące nieco w głąb zatoki. Panowie zachęcili nas do ruszenia znacznie dalej od brzegu, gdzie nie ma już śniegu, a lód? ...niemalże jak w bajce, można się w nim przejrzeć. Najbardziej rozweselony był Krzysiek, który na tą okazję założył opony kolcowane.


Za radą kolegów oddaliliśmy się od brzegu znacznie dalej i zaczęła się prawdziwa frajda, jednak do czasu. Tam gdzie lód był lekko chropowaty jazda na zwykłych oponach ze spuszczonym nieco powietrzem już była trudna. Byle ruch powodował utratę równowagi i tym samym glebę. Początkowo zaliczane gleby i jazda nawet kilkadziesiąt metrów na tyłku czy na "supermena" ze śmiechu doprowadzała nas do łez. Bawiliśmy się świetnie. Jednak były miejsca, gdzie lód był tak śliski, że można było przejrzeć się w nim niczym w zwierciadle. Tu bez kolców o jedźcie prawie, że nie było mowy. Chyba, że się rozpędziło wcześniej rower na kawałku zmrożonego śniegu, a po wjeździe na lód "modliło się" co by dojechać do kolejnego "białego placka". Każdy nawet drobny ruch, czy to pedałami, czy kierownicą kończył się upadkiem. Jednak tu było o wiele gorzej niż poprzednio, bo z lodu tego było bardzo ciężko wstać. Nogi i ręce rozjeżdżały się w różnych kierunkach, podparcie się rowerem graniczyło z cudem, a żeby było mało niektóre podmuchy silnego wiatru, jak już udało nam się stanąć na nogi z powrotem strącały nas niczym kręgle. Po kilkunastu takich próbach, energia została wyczerpana do maksimum. Mi osobiście już nie było tak wesoło jak wcześniej więc zacząłem szukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Najlepiej cały czas bawił się Krzysiek, kontrolując swe poślizgi i wiraże.

Ehhh, żałowałem, że nie pokusiłem się w tym sezonie na kolczaste opony. Nie bujając jednak zbyt długo w obłokach, postanowiłem z powrotem zbliżyć się nieco brzegu i kontynuować jazdę po części przez tzw. "placki śniegu" po części przez lód, nabierając prędkości "na białym" i przejeżdżając bez ruchu po "szklance". W taki oto sposób, szło nam znaczenie lepiej, niż tam gdzie lód był jak żyleta. W końcu na horyzoncie pojawił się Puck. Tam również przy molo umówieni byliśmy z Krzyśkiem, który z pewnością trochę na nas czekał.

A oto nasza "czwórka wspaniałych", którzy podbili zamarzniętą Zatokę Pucką na rowerach. A oto nasza "czwórka wspaniałych", którzy podbili zamarzniętą Zatokę Pucką na rowerach.
Niektórzy lekko zmordowani, inni pewnie ledwo co rozgrzani postanowiliśmy wspólnie, że jeszcze trochę pokręcimy się po zatoce, po czym udamy się na dworzec PKP w Pucku, skąd do domu wrócimy koleją. Mając zatem jeszcze trochę czasu na spokojnie podsumowaliśmy naszą przygodę wymieniając się nowymi doświadczeniami z jazdy po lodzie, czy to na kołach czy na tyłku. Opony kolczaste z pewnością zdały egzamin. Ja sam po powrocie, zacząłem szukać dobrych okazji i być może jeszcze w tym sezonie powtórzę wypad w celu ich przetestowania.

Dziękuję wszystkim za wytrwałość i wsparcie podczas słabszych chwil. Wspólne dążenie do celu, to nie to samo co w pojedynkę !

Relacja pochodzi ze strony Grupy Rowerowej 3miasto


W tym samym czasie, nasi przyjaciele z Elbląga przeprawili się na rowerach na skróty do Krynicy Morskiej, przez Zalew Wiślany. Dla bezpieczeństwa tej ryzykownej wyprawy zabrali ze sobą kapoki. Filmy z ich przeprawy znajdują się na Elbląskiej Stronie Rowerowej

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 45 km
  • Poziom trudności trudny

Znajdź trasę rowerową

Opinie (111) ponad 20 zablokowanych

  • Kiedy zamierzacie zrobić powtórkę? (2)

    ...chętnie bym się przyłączył

    • 3 3

    • Trzeba było się dołączyć jak był na to odpowiedni czas ! (1)

      Każdy mądry jest po fakcie, teraz nie ma już takich mrozów i nie wiadomo, czy w ogóle jeszcze będą. Poza tym nie lubimy jezdzić tymi samymi "ścieżkami".
      Jeśli powtórzyłbym taki wypad to na trasie z Helu do Pucka, jednak ostatnio mamy małą odwilż ;-/

      • 1 2

      • No i zima i zaraz po zimie ...

        Buuuu ... ;-/
        Chyba nasz plan do Łeby nie wypali ?
        Chyba, żeby wróciły mrozy ...
        Oby ...

        • 1 1

  • (3)

    Krzychu jeszcze żyjesz, czy jesteś w głębinach morskich?:). Ty to masz pomysły nieziemskie, powinieneś chyba zostać płetwonurkiem niż rowerzystą, bo chyba po dnie nie da się pojeździć co?
    A może chcesz ode mnie rękawice i buty dla płetwonurków i jakieś drobiazgi pozostaly po scoot'cie.
    cytuję "mimo tak potężnej życiowej głupoty nadal jesteście wśród żywych", a ja jak najbardziej polecam naśladownictwa, facet, Ty lepiej siedż przy kominku i wygrzewaj nogi, bo kataru dostaniesz:):)

    • 1 1

    • Właśnie wyleczyłem katar... wróciliśmy z "rowerowego spływu" ;) (2)

      Co do odzieży dla płetwonurków, to właśnie powoli kompletuję sprzęt. Jednak nie do końca jestem tym sportem zainteresowany. W zeszłym roku wciągnąłem się w kajaki i jak tylko z rzek znikają turyści, ja ruszam do boju.
      W niedzielę z ekipą wróciliśmy z wycieczki rowerowo-kajakowej, ale o tym opowiemy w kolejnej naszej relacji.
      Pozdrawiam

      • 0 1

      • tylko pozazdrościć, super sprawa.

        • 0 1

      • Ale " zazdrośników " ... też mogą jeździć tylko strach nie pozwala ..
        A mogłem pojechać .........:(

        • 0 0

  • podobne szaleństwa na zdjęciach

    Podobne akcje tylko, że w ciepłym i na zdjęciach można zobaczyc na wystawie w Inkubatorze Przedsiębiorczości w Sopocie.

    Więcej informacji na furbo.pl

    • 0 1

  • jark

    przecież po zatoce w tym roku i pare lat wcześniej jeździło się samochodami więc krytykowanie jazdy rowerowej po lodzie to jakiś fanaberia. Widać że krytykują tylko ci co umieją DELIKATNIE stukać w klawiature żeby sie przypadkiem nie połamała...
    GRATKI CHŁOPAKI!!!

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Rajd AZS

1149 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum