• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rowerem przez zamarzniętą Zatokę Pucką

Krzysztof Kochanowicz
5 lutego 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Zamarznięta Zatoka Pucka na wysokości Rzucewa. Zamarznięta Zatoka Pucka na wysokości Rzucewa.

Wody Zatoki Puckiej są stosunkowo płytkie, co zimą z pewnością sprzyja szybkiemu zamarzaniu. W tym roku, niemalże przez cały styczeń, temperatury znacznie spadły, co spowodowało, iż zatokę przykrył lód począwszy od Cypla Rewskiego aż po Mierzeję Helską. Sprzyjające warunki otworzyły drogę śmiałkom sportów zimowych jak i rekreacji. My również postanowiliśmy z tego skorzystać, udając się na przestrzał tzw. "Małego Morza".



Temat przemierzenia zamarzniętej zatoki pojawił się znacznie wcześniej, jednak poprzednie zimy nie były tak mroźne jak obecna. My sami zaś nie byliśmy na tyle przygotowani, by podjąć się tego wyzwania. W tym roku miejscami od brzegu Nordy, czyli krainy Północnych Kaszub pokrywa lodu sięga do 10 km w głąb Zatoki Puckiej. Na kilometr lub dwa od plaży, gdzie głębokość nie przekracza kilku metrów, lód jest na tyle gruby, że można nim swobodnie się udać na przestrzał zatoki. Wycieczkę można podobno rozpocząć już od Cypla Rewskiego i skończyć w na Mierzei Helskiej, jednak ze względu na ostatni sztorm i deformacje lodu, jakie powstały w miejscu, gdzie Zatoka Pucka łączy się z Zatoką Gdańską, przeprawa mogłaby być dość niebezpieczna. Nie chcąc zatem zbytnio ryzykować, ominęliśmy również inny niebezpieczny odcinek w okolicy ujścia rzeki Redy. Naszą eskapadę rozpoczęliśmy nieco dalej. Zacznę jednak od początku...

W dniu, w którym postanowiliśmy przeciąć Zatokę Pucką na rowerach, temperatura odczuwalna oscylowała w granicach - 20 kresek poniżej zera. Od wschodu wiał porywisty wiatr, dlatego trasę naszej wycieczki skierowałam tak byśmy mięli go w plecy, a nie w twarz.

Pierwszym etapem było jednak wydostanie się z naszej zasypanej białym puchem aglomeracji i skierowanie się ku Zatoce Puckiej. Nie było to proste. Niemalże wszystkie chodniki, nie wspominając już o ścieżkach rowerowych, których w Gdyni i tak jak na lekarstwo, były zasypane. Do Pogórza zmuszeni byliśmy ciąć szosą. Miejscami by mieć jak najmniejszy kontakt z "blachosmrodami" skorzystaliśmy z bocznych dróg gdyńskiej stoczni, szczególnie w okolicach estakady. Podjazd pod Pogórze trochę dał nam w kość, jednak nie mieliśmy zamiaru od razu się poddać. To nie w naszym stylu ;)

Pierwsze próby jazdy po lodzie kończą się różnie: czasami miękko, czasami nie. Pierwsze próby jazdy po lodzie kończą się różnie: czasami miękko, czasami nie.


Od Pogórza do Kosakowa zwykle udajemy się skrótem wiodącym drogą gruntową równolegle do lotniska, jednak zważając na warunki na drogach, zdawaliśmy sobie sprawę, iż droga ta może być ciężko przejezdna. Nie myliliśmy się ! Na otwartej przestrzeni, gdzie brakowało jakiejkolwiek roślinności droga kompletnie zasypana była śniegiem. Jednak pomimo głębokich zasp, miejscami przejazd był możliwy. Łącznie może tylko na odcinku kilometra rowery musieliśmy pchać. Przed Kosakowem, dołączył do nas kolega, który jednak nie dotrwał do głównego celu "przeprawy przez lód".

W Pierwoszynie można było pójść na łatwiznę i do Rewy udać się asfaltem. Ta myśl jednak nawet przez chwilę nie przechodziła mi przez głowę, dlatego dalej twardo trzymałem się planu. Pomimo niełatwych warunków udaliśmy się jeszcze bardziej w głąb pól i lasów przemierzając liczne wzniesienia rozciągające się pomiędzy Pierwoszynem a Mechelinkami, tzw. "Góry Grunwaldowe". Najwyższe wzniesienie, z którego rozpościerają się przepiękne widoki na Zatokę Gdańską i w oddali widoczną "kosę północy", czyli Mierzeję Helską liczy prawie 30 m n.p.m. Od tego właśnie miejsca początkowo zamierzaliśmy udać się brzegiem zatoki do Rewy, jednak kilka dni wcześniej burzliwe sztormowe fale wdarły się na brzeg skutecznie go zalewając. Pod wpływem silnych wiatrów i bardzo niskich temperatur cała linia brzegowa pokryta jest zdeformowanym i kruchym lodem. Przejście tamtędy byłoby bardzo trudne, nie mówiąc o przejechaniu rowerem. Tym razem przeszkoda była nie do przeskoczenia. Jednak jeśli nie można na wprost, trzeba to ominąć. "Nie płacząc zbytnio nad rozlanym mlekiem" z Mechelinek udaliśmy się do Mostów, gdzie nie mając większego wyboru do Rewy zmuszeni byliśmy pojechać szosą. Na szczęście nie było na niej specjalnie ruchu samochodowego. Komu by się chciało w taki mróz wystawiać nos zza cieplutkiej kołdry?

Krzyśko pokazuje jak wygląda kontrolowany poślizg na oponach kolcowanych. Krzyśko pokazuje jak wygląda kontrolowany poślizg na oponach kolcowanych.


Przed Rewą odbiliśmy w dobrze nam znaną z poprzednich wycieczek drogę przecinającą Rewskie Błota (droga wiodąca betonowymi płytami zamknięta jest dla ruchu samochodowego). Niestety, jako że nic tamtędy, a tym bardziej w taką pogodę nie jeździło, mieliśmy okazję odbyć "dziewiczy kurs" przez biały puch. Pierwsze kilkadziesiąt metrów poszło niemalże jak z górki, jednak po zagłębieniu się w terenie okazało się, że przejazdem nie radzi sobie sprzęt Krzyśka, który z racji zimy ściągnął tylną przerzutkę i kasetę zostawiając jedynie napinacz i pojedynczą zębatkę. Co głębszy śnieg i mocniejsze depnięcie, łańcuch spadał i o jeździe nie było mowy. Wszelkie próby zaciśnięcia śrub mechanizmu również kończyły się fiaskiem. Poza tym sama naprawa sprzętu przy tak niskich temperaturach i mroźnym wietrze, to już była niezła sztuka. Nie mając specjalnie większego wyboru, z pewnością nie zostawiłbym kolegi "na pastwę losu". Razem wyjechaliśmy, razem wrócimy. Najwyżej zawrócimy, a cel jak nie dziś, osiągniemy w innym czasie.

Większość tego odcinka pokonaliśmy wszyscy jak jedna rodzina "z buta". Marsz też nieźle rozgrzewa, szczególnie gdy się pcha dodatkowy ciężar w postaci roweru. Wiedząc, że jesteśmy mniej więcej na jednej trzeciej trasy tego odcinka podjąłem decyzję zmiany trasy. Jednak nie zawróciliśmy. Znając ten teren "jak własną kieszeń", odbiliśmy ku drodze asfaltowej, którą uderzyliśmy przez Mrzezino i Osłonino do Rzucewa. Na odcinkach gdzie śnieg był bardziej rozjeżdżony sprzęt Krzyśka radził sobie znakomicie, dlatego też zdecydowanie ruszyliśmy ku realizacji naszego celu.

W Rzucewie po małej przerwie przy zamku w końcu udaliśmy się nad Zatokę Pucką i na "dzień dobry" doznaliśmy małego szoku. Lód nie był idealnie gładki. Przykrywała go dość gruba zmarznięta warstwa śniegu, która skutecznie uniemożliwiała przejazd. Pierwsze metry porównałbym do katorgi. Trzeba było naprawdę nieźle się napocić by nabrać prędkości. Pokonanie kilkuset metrów zajęło nam zbyt dużo czasu i gdyby takie warunki miałyby być aż do naszego celu, osiągnęlibyśmy go chyba już po zachodzie słońca. Mieliśmy różne myśli. Z pewnością nie było mowy o powrocie po ciemku przez Lasy Darżlubskie do Wejherowa, chociażby dlatego, że mało kto z nas pomyślał o zabraniu oświetlenia. Już jedną decyzję podjęliśmy: na pewno jedziemy do Pucka, jednak czy na pewno lodem?

Tym razem nie udało się dojechać do "białego placka". Tym razem nie udało się dojechać do "białego placka".


Nagle przy brzegu zza domostw zobaczyliśmy bojery i ludzi zwijających sprzęt. Postanowiliśmy do nich podjechać i wypytać się o warunki panujące nieco w głąb zatoki. Panowie zachęcili nas do ruszenia znacznie dalej od brzegu, gdzie nie ma już śniegu, a lód? ...niemalże jak w bajce, można się w nim przejrzeć. Najbardziej rozweselony był Krzysiek, który na tą okazję założył opony kolcowane.


Za radą kolegów oddaliliśmy się od brzegu znacznie dalej i zaczęła się prawdziwa frajda, jednak do czasu. Tam gdzie lód był lekko chropowaty jazda na zwykłych oponach ze spuszczonym nieco powietrzem już była trudna. Byle ruch powodował utratę równowagi i tym samym glebę. Początkowo zaliczane gleby i jazda nawet kilkadziesiąt metrów na tyłku czy na "supermena" ze śmiechu doprowadzała nas do łez. Bawiliśmy się świetnie. Jednak były miejsca, gdzie lód był tak śliski, że można było przejrzeć się w nim niczym w zwierciadle. Tu bez kolców o jedźcie prawie, że nie było mowy. Chyba, że się rozpędziło wcześniej rower na kawałku zmrożonego śniegu, a po wjeździe na lód "modliło się" co by dojechać do kolejnego "białego placka". Każdy nawet drobny ruch, czy to pedałami, czy kierownicą kończył się upadkiem. Jednak tu było o wiele gorzej niż poprzednio, bo z lodu tego było bardzo ciężko wstać. Nogi i ręce rozjeżdżały się w różnych kierunkach, podparcie się rowerem graniczyło z cudem, a żeby było mało niektóre podmuchy silnego wiatru, jak już udało nam się stanąć na nogi z powrotem strącały nas niczym kręgle. Po kilkunastu takich próbach, energia została wyczerpana do maksimum. Mi osobiście już nie było tak wesoło jak wcześniej więc zacząłem szukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Najlepiej cały czas bawił się Krzysiek, kontrolując swe poślizgi i wiraże.

Ehhh, żałowałem, że nie pokusiłem się w tym sezonie na kolczaste opony. Nie bujając jednak zbyt długo w obłokach, postanowiłem z powrotem zbliżyć się nieco brzegu i kontynuować jazdę po części przez tzw. "placki śniegu" po części przez lód, nabierając prędkości "na białym" i przejeżdżając bez ruchu po "szklance". W taki oto sposób, szło nam znaczenie lepiej, niż tam gdzie lód był jak żyleta. W końcu na horyzoncie pojawił się Puck. Tam również przy molo umówieni byliśmy z Krzyśkiem, który z pewnością trochę na nas czekał.

A oto nasza "czwórka wspaniałych", którzy podbili zamarzniętą Zatokę Pucką na rowerach. A oto nasza "czwórka wspaniałych", którzy podbili zamarzniętą Zatokę Pucką na rowerach.
Niektórzy lekko zmordowani, inni pewnie ledwo co rozgrzani postanowiliśmy wspólnie, że jeszcze trochę pokręcimy się po zatoce, po czym udamy się na dworzec PKP w Pucku, skąd do domu wrócimy koleją. Mając zatem jeszcze trochę czasu na spokojnie podsumowaliśmy naszą przygodę wymieniając się nowymi doświadczeniami z jazdy po lodzie, czy to na kołach czy na tyłku. Opony kolczaste z pewnością zdały egzamin. Ja sam po powrocie, zacząłem szukać dobrych okazji i być może jeszcze w tym sezonie powtórzę wypad w celu ich przetestowania.

Dziękuję wszystkim za wytrwałość i wsparcie podczas słabszych chwil. Wspólne dążenie do celu, to nie to samo co w pojedynkę !

Relacja pochodzi ze strony Grupy Rowerowej 3miasto


W tym samym czasie, nasi przyjaciele z Elbląga przeprawili się na rowerach na skróty do Krynicy Morskiej, przez Zalew Wiślany. Dla bezpieczeństwa tej ryzykownej wyprawy zabrali ze sobą kapoki. Filmy z ich przeprawy znajdują się na Elbląskiej Stronie Rowerowej

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 45 km
  • Poziom trudności trudny

Znajdź trasę rowerową

Opinie (111) ponad 20 zablokowanych

  • "Dla bezpieczeństwa tej ryzykownej wyprawy zabrali ze sobą kapoki" (3)

    to chyba dla przedłużenia agonii o 5 minut w razie zarwania lodu.

    • 8 6

    • Raczej, żeby było na czym usiąść dla odpoczynku i nie odmrozic sobie tyłka. :)

      • 4 2

    • trochę racji masz, o rzutce nic nie wspomniano

      a powinni mieć.

      • 1 1

    • Bez przesady, rower to nie czołg...

      ... że zarwie się pod nim lód o takiej powierzchni, że by od razu dać nura.
      Filutku, chyba za dużo się kreskówek naoglądałeś ;)

      • 1 2

  • nie przesadzajcie

    fajna wyprawa. gratuluję wytrwałości. Skoro mróz ścina wodę na taką grubość, że bezpiecznie można przejechać samochodem, to jaki problem zrobić to samo rowerem? Niebezpieczeństwo zostało ocenione prawidłowo, skoro wszyscy w zdrowiu wrócili do domów. Jedyne co można zarzucić uczestnikom wyprawy to brak odpowiednich opon, co mogło skutkować różnego rodzaju złamaniami, skręceniami, zwichnięciami. Powodzenia w następnych ekstremalnych wyprawach.

    • 9 6

  • Gratulacje !!!! (1)

    Podziwiam !!

    • 4 8

    • Pablo, Ty tyle już nie podziwiaj i nie gratuluj, tylko się dołącz...

      Zimą jeździ się podobnie jak latem, jest tylko trochę zimniej ;)
      Ale niebawem nadejdzie wiosna, mam nadzieję zatem, żedo nas dołączysz ?

      • 0 1

  • zima i mrożona zatoka

    Brawo, tak trzymac! Zazdroszczę wycieczki

    • 7 7

  • (9)

    Powinni zabrać ze sobą dzieci, niech się uczą od małego "mądrego" zachowania.Poziom jest rzeczywiście dziecinny.

    • 7 13

    • Co Ty wiesz o wychowywaniu dzieci? (8)

      Pewnie jak się synek czy córeczka przewróci na puszysty śnieżek, lamentujesz i tym samym pokazujesz jaka z ciebie łajza, a nie tato. Dziecko podrośnie i nadal bedzie widzieć w tobie ciotę. Ot wychowawca od wszelkich boleści.

      Przyzwyczajając zaś młodego do różnych wyzwań, "rzucając na głeboką wodę" to nie to samo, co igranie z bezpieczeństwem. Widać, że rodzice Cię w dzieciństwie skrzywdzili.

      Żal mi takich, którzy powielają te same błędy

      • 7 5

      • Myślę że rzucając takie wyzwania swoim dzieciom (7)

        mamsz dużą szansę aby nie było nastepnego pokolenia twojej rodziny,ale w sumie to może i dobrze zawsze mniej oszołomów do nasladowania.

        • 2 10

        • Powiedział nadgorliwy ojczulek... (4)

          ...który zamiast dzieci zabrać na sanki, narty czy inne zimowe rekreacje siedzi przed pudłem z browarem w ręku i wrzeszczy. Wszystko krytykuje, a sam nic nie robi. Pod choinkę dzieciom daje gry komputerowe by w zamkniętych pokojach najlepiej nie wychodziły na drór, bo sie przeziebią.
          Pojęcie "oszołoma" , nadgorliwy ojczulku powinieneś przyrównać właśnie do siebie!

          • 3 4

          • ...

            Zabranie na sanki czy narty to jedno a jazda po lodzie to zupełne inna sprawa,jak dla mnie to możesz swoje dzieci wyrzucić z 10 pietra na gumce od kaleson,to tak w ramach hartu ducha a ty wyskocz pierwsza jako super mama.

            • 2 6

          • do Agi (2)

            No, z takimi poglądami i igraniem daleko nie zajdziesz.Myślę, że jeżeli masz dzieci to hartujesz je na mrozie tzn.ty jeżdzisz zimą po lodzie jak te świry, a dzieci zasmarkane biegają z kluczem na szyi.Myślę że jesteś babochłopem, to by wszystko tłumaczyło

            • 0 5

            • Słuchaj kolego, nie obrażaj mnie, skoro mnie nie znasz! (1)

              Wraz z mężem dochowaliśmy się już trójki świetnie radzących sobie w życiu młodych ludzi. Najmłodsze ma 19 lat. Najstarszy 30, czyli gdzieś w granicach wieku chłopaków z Grupy Rowerowej 3miasto. Każde z nich wydaje mi się, że w życiu zobaczyło znacznie więcej niż przeciętny dzieciak. Od młodego przyzwyczajamy je do różnych podróży: byliśmy wspólnie zarówno na Syberii, jak i na Saharze, chodziliśmy po górach, wspinaliśmy się, nurkowaliśmy nie raz pod lodem, oprócz Natalki, której ten sport pasuje jedynie latem i to w przejrzystych, ciepłych wodach. Dużo rzeczy w ich dzieciństwie robiliśmy razem.

              Teraz wprawdzie zaczynają studia, lub już je kończą i podejmują się pracy, jednak nadal się wspieramy, jak każda porządna rodzina. Cieszy nas to, że jak większość młodych ludzi prócz pogoni za pieniądzem, nasze dzieci sporo czasu poświęcają swoim hobby, a jako, że wszyscy uwielbiamy ruch, często bywa tak że wybieramy się całą rodziną np: ostatnio na Kaszuby, by pośmigać na zamarzniętych jeziorach luz Zatoce Puckiej na łyżwach. Coś pięknego.

              Oczywiście wszystko ze zdrowym rozsądkiem,
              Wzorce takie przekazujemy sobie od pokoleń i mam nadzieję, że nasze dzieci i niebawem pewnie i wnuki "pałeczkę" przekażą dalej.

              • 6 2

              • Aga, nie chcesz być moją mamą??:)
                Bardzo mi się podoba Twój sposób myślenia i podejście do świata. tak trzymać.
                Oby więcej takich mam na świecie!!

                • 0 2

        • Dlaczego jak pojawia się kontrowersyjny temat, to ludzie tak sobie skaczą do oczu? (1)

          To ich sprawa, a co reszcie do tego?
          Dlaczego jak piszą tu inni artykuły o podróżach to nie macie tyle do powiedzenia?
          Bo co temat Wam jest obcy?
          A no tak, możecie jedynie im pozazdrościć, a własne marzenia schować w kieszeń?
          Biedni z Was ludzie...

          • 5 2

          • Niestety co po niektórzy, prawdziwi "deptakowi rowerzyści"...

            ... dożyją spokojnej starości siedząc w domu w ciepłych kapciach
            i jedynie co będą mieli do dorzucenia, to swoje niezadowolenie i zazdrość w stosunku do tych co o swoich wrażeniach napisali.

            Na szczęście moje podróże rowerowe i nie tylko nie zamykają sie na deptaku nadmorskim i Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. A moje relacje z podróży nie jedni chcieli by naśladować, ale nie czas na przechwalanie się. Czas na realizację kolejnych marzeń! I życzę wszystkim, by mieli tyle siły by choć po części potrafili je zrealizować.

            PozdRower

            • 1 1

  • Uroki Zatoki (1)

    nie zazdroszczę, nie podziwiam, bo Ich znam i wiem, że potrafią ocenić ryzyko i właściwie wyznaczyć miejsce i moment własnego zgonu. Ja bym wolał jednak na łyżewkach, bo je mam, a na Stoczniowca mnie nie stać czasowo i finansowo. Rowerek też mam, ale nie taki jak ma Krzyśko, a to też ze względów finansowych i garażowych. Fakt, że przed takimi artykułami powinny być chronione osoby niedojrzałe, bo z jednej strony usiłując naśladować zrobią sobie krzywdę, a z drugiej podniecając się przy czytaniu relacji mogą dostać udaru głowy.

    • 9 0

    • No niestety dziesiejsza młodzież ma dostęp do wszystkiego

      a jeśli nawet by się coś zakodowało, to zaraz to rozkodują.
      Pisanie jakichkolwiek artykułów w stylu "tylko dla dorosłych",moim zdaniem nie ma sensu. To jeszcze bardziej przyciąga uwagę.

      Co do podejścia GRT do różnych tematów, to wiem na co ich stać i wierzę, że i tym razem nie rzucili sie z motyką na słońce. Frans nigdy nie robił niczego na pokaz, jak już to dla sprawdzenia własnych możliwości i pokonania niektórych słabości. Większośc załogi to ludzie w pełni dojrzali, mający rodziny i dzieci. To odpowiedzialni i wspierający sie ludzie; przynajmniej zawsze ich takich znałem. Przed laty w Górach Stołowych, też były momenty wielkiego ryzyka, ale jednak pamiętam wtedy słowa Krzyśka: "...jak chcecie, to jedźcie, ja schodzę, spotkamy sie na dole"... wtedy dopiero doszło do mnie co to znaczy odpowiedzialność i zdrowy rozsądek.

      Minęło sporo czasu, a GRT nadal istnieje, nadal organizuje rajdy i wycieczki rowerowe i mają ich na koncie sporo: od tych letnich luzackich po ekstremalne zimowe. Żałuję, że sam kilka lat temu od nich odłączyłem, ale do takiej współpracy trzeba po prostu dorosnąć.

      PozdRower

      • 3 2

  • Ulala sami twardziele, Grom przy was to grupa emerytów z Ciechocinka (3)

    uuuuuu zimowy przejazd rowerem przez lód....szaleństwoo
    Yeah niczego się nie boicie, wy nieustraszeni twardziele łał łał łał.
    yeah nurkowaliście pod lodem, jesteście ekstra. Robicie to dla poklasku? chyba nie o to chodzi w dokonywaniu takich rzeczy?

    Ok, odpowiadam z biegu na klasyczne komentarze:
    "siedzisz w domu w kapciach"
    "żłopiesz piwo"
    Bynajmniej nie robię tego i może imam się bardziej hardcorowych dyscyplin niż ryzyko wpadnięcia pod lód, bo to nie jest odważne tylko nie rozważne.
    Pogadajcie z pierwszym lepszym alpinistą, grotołazem, cukiernikiem itd. strach to pozytywna cecha świadcząca o braku zakłóceń na szlakach nerwowych w twoim mózgu.

    • 4 12

    • ...ale o co Ci chodzi? (1)

      O ile pamiętam, to relacje z wycieczek rowerowych GRT pojawiają się na tym portalu regularnie od kilku(?) lat.
      Także takie z cyklu "pojechaliśmy 10km nad jezioro, poleżeliśmy na słoneczku, zjedliśmy kiełbaski i wróciliśmy".
      Teraz akurat trafiła się relacja z czegoś trochę ciekawszego i widzę, że u niektórych to się niezdrowe emocje urodziły.
      Nikt nie robi tego dla poklasku i nie zgrywa twardziela - gdzie ty sie w ogóle doszukałes takich rzeczy w artykule?
      Po prostu - jest wycieczka - jest relacja.
      Tak było, jest i pewnie będzie.
      Więc o co Ci chodzi?

      • 8 2

      • No byłem na niejednym takim wypadzie...

        ... i fajnie było, zazdrościsz?

        • 2 2

    • kompleksy?

      coś ci na bani siadło.

      • 0 0

  • nieodpowiedzialna zabawa (2)

    lód mógł mieć nawet 40 cm głębokości ale czasem powstają wybrzuszenia powietrzne wystarczy wejść na taki odcinek i wpada się poprostu do wody to jest bardzo niebezpieczne tym bardziej jak się jedzie rowerem jakąś tam prędkością i nie wiedzi się co za parenaście centymetrów.

    Powinno się takich złapać i dać po mandacie 200zł na rzecz przyszłych akcji ratunkowych.

    • 8 15

    • A skąd taki przelicznik?

      Może wybierając się na bojery też powinnismy wpłacić kaucje?
      Co za idiota to napisał?

      • 7 2

    • i co jeszcze?

      Ja niedawno przeszedłem Zalew Wiślany, z Krynicy do Tolkmicka i powrót. Byli bojerowcy, ślady quadów, na lodzie rybacy z samochodami i traktor. A jak się bym utopił, to tobie nic do tego. Naprawdę uważasz, że "bezpieczeństwo ponad wszystko? Ech...

      • 3 1

  • strach to pozytywna cecha

    "strach to pozytywna cecha świadcząca o braku zakłóceń na szlakach nerwowych w twoim mózgu."

    No to po jaką .... chodzę do psychiatry i łykam pyle ?

    • 0 1

  • Polskie drogi. (1)

    Ludzie jeżdżąc codziennie do pracy samochodem po naszych pięknych polskich drogach - pełnych "szybkich i bezpiecznych", "młodych gniewnych" oraz "menadżerów sprzedaży bezpośredniej" w autach z kratką - ryzykują znacznie bardziej niż tych czterech tutaj.
    Nie wiem więc skąd takie swięte oburzenie i nagonka na nich.
    ot, mieli chłopaki fantazję i se pojeździli.
    Boli was to?

    • 8 7

    • Chyba ich to boli i to mocno

      ...stara nie daje, zdomu nie wypuszcza...

      • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Rajd AZS

1149 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum