• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

VII Leśny Rowerowy Maraton Wejherowski

Krzysztof Kochanowicz
17 maja 2010 (artykuł sprzed 14 lat) 
Start w strugach deszczu Start w strugach deszczu

Z organizowanym przez Nadleśnictwo Wejherowo ogólnopolskim maratonem rowerowym o Puchar Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Gdańsku przyszło zmierzyć mi się po raz pierwszy. Tegoroczna, siódma edycja odbyła się w nie najlepszych warunkach pogodowych. Zarówno kilka dni przed zawodami, jak i w dzień zawodów, cały czas padał deszcz.



Jako że Wejherowo mieści się stosunkowo niedaleko od Trójmiasta, warto wybrać się tam, korzystając z pociągów SKM, w których w tym sezonie za przewóz roweru płacimy jedynie 1 zł. Zawody rozpoczynały się o godz. 10.00, a przed startem wypadałoby się jeszcze zarejestrować, dlatego wyjechałem z Gdańska o 7.30. W drodze do Wejherowa spotkałem sporo przyjaciół, którzy też zamierzali startować w tej imprezie.

Start wyścigu był zaplanowany na godz. 10. Czas oczekiwania dłużył się i dłużył, a deszczowa pogoda skutecznie dobijała nas coraz bardziej. Jednak w całej tej szarości i ponurości miała miejsce zabawna sytuacja, która nieco nas rozweseliła, a mianowicie:
jeden z zawodników klubu "Piast Słupsk" urwał się kawałek do przodu... możliwe, że z zamiarem zmiany przełożenia. Gdy został przywołany przez sędziego, zrobił tak niefortunnie nawrót, że niezwłocznie poczuł przyciąganie ziemskie i nie mógł zapanować nad siłą wyższą. Ta sytuacja tak spodobała się zawodnikom, że poleciały gorące oklaski. Po krótkiej chwili zawodnik szybko wrócił na linię startu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, ta sytuacja pokazała tylko innym uczestnikom maratonu, jak śliska jest nawierzchnia. Trzeba bardzo uważać, tym bardziej, że początek maratonu przebiegał sześciokilometrowym odcinkiem asfaltu, gdzie prędkości dochodzą do 50 km/h. Pamiętam - podobnie było na maratonie w Kadynach na Wysoczyźnie Elbląskiej, dlatego też wiedziałem na co i tym razem mam się przygotować.

Na starcie VII Leśnego Rowerowego Maratonu Wejherowskiego byłem ustawiony gdzieś w czwartej kolumnie. Nagle słychać strzał z pistoletu sędziego, to sygnał startu. Wszyscy zawodnicy ruszyli z impetem ostro do przodu, początkowo rozwijając prędkość nawet do 47 km/h, a na zakrętach do 35 km/h. Ciężko było kogokolwiek wyprzedzić, ale można było się pokusić.Jednak trzeba było być bardzo ostrożnym przy tym niebezpiecznym manewrze, tak, aby się nie poślizgnąć na liściach, które leżały na krawędziach drogi. Ja miałem okazję doświadczyć tego kilka razy przy wyprzedzaniu. Zarzuciło mnie trzy-cztery razy, gdy prędkość sięgała ok. 45 km/h. Na początku czułem się jak na maratonie szosowym, jadąc w ściśniętej kolumnie kolarzy równym tempem, wyprzedzałem tylko po bokach ostrożnie, gdy była tylko na to okazja (dziura w kolumnie).

pierwszy 6 km odcinek asfaltowy pierwszy 6 km odcinek asfaltowy


Z opowiadań zawodników wiedziałem, że trasa jest płaska i, co za tym idzie, dość spora prędkość. Obawiałem się, że na jakimś błotnistym, śliskim odcinku moje oponki mogą nie wyrobić. Gdy kilka razy zarzuciło mnie na liściach, jadąc asfaltem ok. 40 km/h, zjechałem bardziej na środek, tam było bezpieczniej. Wiedziałem, że na tym Maratonie nie będzie kolarzy z klubu "Trek Gdynia", ponieważ mają jakieś inne mistrzostwa więc szansa na zajęcie lepszego miejsca wzrosła. Lecz nie oznaczało to, że będzie łatwiej walczyć o dobre miejsce. Występowali zawodnicy z takich doświadczonych klubów, jak: Baszta Bytów, Flota Gdynia, Piast Słupsk, Cartuzia, MTBnews i inne.

Tempo peletonu nadawał Daniel Formela (z Floty Gdynia) oraz Tobiasz Kulikowski (Selle Italia Bikeworld.pl), co zaowocowało szybkim rozerwaniem się peletonu po kilkunastu metrach po wjeździe do lasu. Po kilku km, jadąc lasem, widziałem, jak leży dwóch kolarzy gdzieś na poboczu, doszło do dość niebezpiecznej kraksy, w której brał udział m.in. Tomasz Lipiński (Piast Słupsk). Gdy go mijałem, powiedział tylko, że już po zawodach, ale pozbierał się dość szybko. Jadąc z 5 min. stratą oraz kontuzją ręki, pojechał na 66 kilometrowy dystans GIGA i zajął 7 miejsce, wyprzedzając min. mnie pod koniec drugiej pętli. Na trasie dochodziło do dość częstych upadków zawodników, czego się bardzo obawiałem. Trasa była niebezpiecznie śliska, minąłem ok. 10 osób, które doświadczyły, na czym polega siła przyciągania ziemskiego. Trasa ogólnie bardzo błotnista, dostrzegłem trzy podjazdy, z czego na jednym można było się dość znacznie zmęczyć, pokonując podjazd musiałem zejść na pół-blat, prędkość niewiększa niż 15 km/h, co spowodowane było dość sporą ilością błota.

Na pierwszym okrążeniu próbowałem dotrzymywać tempa czołówce, ale było bardzo ciężko więc odpuściłem, jechałem gdzieś w drugiej dziesiątce. Zupełnie na początku próbowałem dotrzymać tempa zawodnikowi z Cartuzi. Jechałem, ile sił miałem w nogach, nie patrząc, czy kałuża, czy też nie, błoto, nie błoto. Miejscami trzeba było głowę pochylać na dół przy kierownicy, żeby cała ta breja nie chlapała po oczach.

Gdy miałem za sobą połowę pierwszego okrążenia, musiałem ściągnąć okulary i schować do tylnej kieszonki w koszulce. Nic nie widziałem. Okazało się, że był to bardzo dobry wybór, od razu poprawiła mi się widoczność. Mniej więcej w połowie pierwszej pętli wyprzedził mnie czteroosobowy peleton, składający się m.in. z zawodników Baszty Bytów, od tej pory próbowałem trzymać równe tempo tuż za nimi. Pierwsze okrążenia zrobiliśmy ze stratą do ścisłej czołówki 3 minuty, to całkiem niezły wynik. Na drugiej pętli już nie było tak kolorowo, miejscami zaczęło brakować sił. Gdy czekał na nas asfaltowy odcinek, mieliśmy w polu widzenia peleton. Próbowaliśmy przyspieszać, zmieniając się co chwilę, jechaliśmy z prędkością 45 km/h. Niestety praca na marne. Nie udało się. Byli zbyt dobrzy!

odcinek leśny odcinek leśny


Na jednym ze skrzyżowań asfaltowyzaliczyłem małą niegroźną glebę. Kilka chwil przed tym zdarzeniem uratowałem się przed upadkiem, ale tym razem nie opanowałem sprzętu. To był dość ostry zakręt, miałem na liczniku ok. 35 km/h. Na szczęście, upadłem na prawą część krawędzi, tam, gdzie było dość miękko. Zaryłem jedynie ręką oraz głową o asfalt. Nastąpił dość głośny huk, tak, jak by ktoś kamieniem rzucił, ja zobaczyłem przez chwilę gwiazdy. Zawodnik, który jechał ze mną w peletonie, zapytał, czy wszystko jest w porządku, odpowiedziałem głośno, że spoko. Szybko się pozbierałem i pojechałem dalej. Rower na szczęście również bez żadnych strat. Trochę miałem problem z ruszeniem, ponieważ łańcuch spadł mi na półblat. Po chwili opanowałem sytuację. W ten sposób straciłem ok. 15-20 sek. Patrzyłem do tyłu, żeby nikt mnie nie wyprzedził, ale długo nikogo nie było, także przewaga, którą wypracowaliśmy, była ogromna. Po kilku minutach dogoniłem kolegę i znowu jechaliśmy razem, ale tylko przez jakiś czas. Sił było coraz mniej, ta trasa, mimo że jest bardzo łatwa, w tę pogodę okazała się dość ciężka. Kilka łyków z bidonu, żeby dodać energii na następne kilometry i szpula.

Jechaliśmy tyle, ile mieliśmy sił w nogach, ale końcówkę odpuściłem sobie jakieś 5 km przed metą. Wyprzedził mnie również Tomek Lipiński (Piast Słupsk), który doznał urazu po dość nieprzyjemnej stłuczce, ale postanowił walczyć do końca. Odcinki leśne były miejscami bardzo rozjeżdżone, błotniste, rower zarzucało raz w prawo, raz w lewo, trzeba było uważać. Drugie utrudnienie to dość spora ilość wody, kałuż, ja przez nie ostro przejeżdżałem, nie tracąc cennych sekund, tym bardziej, że widziałem kilku zawodników za sobą, musiałem ostro cisnąć, aby nie stracić pozycji. Sił było coraz mniej, lecz starałem się utrzymać mniej więcej równe tempo w granicach 25-28 km/h. Do końca zawodów nikt mnie nie wyprzedził.

Na końcu drugiej pętli sędziowie pytali, gdzie jadę, czy na dystans MEGA (2 pętle), co oznaczało koniec wyścigu, czy na dystans GIGA (3 pętle), ale żeby pojechać na pętlę GIGA, trzeba było spełnić jeden warunek, dwie pierwsze pętle trzeba było pokonać z czasem nie większym niż 3 h. Ja ten warunek spełniłem, ale nie zamierzałem jechać na GIGA. Krzyknąłem tylko, że koniec. Pokierowali mną, żebym prosto pojechał do Mety. Spisali numerek i podziękowali za wyścig.

błotne pamiątki na ubiorze i ciele błotne pamiątki na ubiorze i ciele
Brałem pierwszy raz udział w tym wyścigu i jestem całkiem mile zaskoczony. To była świetna impreza, trasa wyśmienita, bardzo fajna atmosfera, urozmaicony tor. Może to nie maraton typowo górski, miejscami przypominający sprint, ale mimo to warto wziąć w nim udział. Tereny bardzo ładne. Na koniec wyścigu można było wymienić nr startowy na posiłek regeneracyjny. Mimo panującej kiepskiej aury pogodowej, na start stawiło się łącznie ok. 140 osób. Impreza godna polecenia.

Trzeba pamiętać o tym, że w trakcie wyścigu nie ma punktów regeneracyjnych, także trzeba się zabezpieczyć w wystarczającą ilość płynów energetycznych podczas maratonu.

Na koniec zawodów w czasie dekoracji, która była o godz. 15:00, odbyło się również losowanie nagród. Główną nagrodą był rower górski firmy "Kross", ufundowany przez sklep "Prosport" w Wejherowie, a dla najlepszego uczestnika w zawodach Sołtys wsi Kępino ofiarował bon w wysokości 200 zł do realizacji również w tym samym sklepie.

Do zobaczenia na następnym wyścigu.

Moje osiągnięcia:
W mojej kategorii zająłem 11 miejsce na 39 zawodników. Trasę przejechałem ze średnią prędkością 25,63 km/h. W klasie Open zająłem 12 miejsce na 94 zawodników i muszę przyznać, że jestem zadowolony z zajętej pozycji. Za rok jednak postaram się poprawić mój wynik!

Autor: Piotr Habaj

Opracował:

Opinie (5)

  • Super, że tyle ludzi bierze udział w zawodach..

    Gratuluję startu, przygody i zajętych miejsc
    Pozdrawiam.

    • 15 1

  • MTB

    Jestem zadowolony z imprezy. Smalec był PYSZNY!!!!Ten kto próbował to wie:-)
    Za rok będę też stratował.

    • 11 0

  • pogoda (1)

    byla super w czasie deszczu mozna sie sprawdzic najlepiej

    • 6 2

    • Najlepiej to się można sprawdzić...

      ... o każdej porze roku, bo nie ma złej pogody dla rowerzysty ;)

      • 6 0

  • Impreza była przednia, a ten deszczyk dodawał tylko emocji ;)

    W tym roku mamy sporo tych imprez na Pomorzu: imprezy MTB, szosowe oraz rajdy na orientację i w końcu również przygodowe!
    Brawa dla organizatorów!

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum