Trójmiejski Park Krajobrazowy (GDAKK & Antymoto)
Jak zwykle staraliśmy się ominąć niebezpieczne ulice; żeby wjechać do lasu musieliśmy pomęczyć się na trochę wśród samochodów, aż do ul.Abrahama. Stamtąd, ze krzyżowania przy meczecie ruszyliśmy do góry drogą asfaltową, która następnie przeszła w gruntową ścieżkę. Oczywiście nie wszystkim udało się wjechać na samą górę. Ci, którzy wcześniej strzelili sobie po dopingu mieli niemałe problemy z podjazdem. Aż do samego Tomaca, praktycznie cały czas było pod górkę, czyli niezła rozgrzewka jak na początek trasy. Później już z górki. Z Tomaca zjechali tylko Ci najodważniejsi. Niejednym na budziku wybijało blisko 70 km/h.
Później przeprawiliśmy się leśnymi ścieżkami do Doliny Radości. Tu naprawdę mieliśmy wiele radości, zjeżdżając 5 km w dół asfaltową drogą, która zamknięta jest dla ruchu samochodowego. ...No coś pięknego. Tu tylko jeden z naszych kolegów nie był zadowolony, gdyż wpierw do oka wpadł mu jakiś big owad, a później połknął jakiegoś robaka... Grzechu, chyba po prostu nie przepada za chińskim żarciem. Zanim dojechaliśmy do Parku Oliwskiego, zatrzymaliśmy się przy sklepie by jak zwykle zaopatrzyć się w małe co nie co.
W Parku Oliwskim zrobiliśmy sobie prawie półgodzinną przerwę na obiad :-) Tu jedna osoba się już odłączyła, ze względu na wzywające ją obowiązki. No cóż takie jest życie. Później ruszyliśmy na podbój lasów oliwskich i słynnej gdańskiej wieży widokowej Pachołek, z której rozpościera się przepiękny widok zarówno na Zatokę Gdańską jak i trójmiejskie lasy. Z Pachołka uderzyliśmy początkowo niebieskim a później czarnym szlakiem na Łysą Górę w Sopocie. Każdy, kto mieszka w Trójmieście chyba wie, że Łysa Góra jest jednym z lepszych sopockich punktów widokowych a także wypadowych na pikniki czy spacery, gdyż w pobliżu znajduje się Opera Leśna, gdzie co roku latem odbywają się koncerty. Zimą natomiast to najlepszy punkt dla narciarzy, saneczkarzy i innych miłośników białego puchu. W drodze na Łysą Górę odłączyło się od nas kilka osób, które później dołączyły. Grzesiek, na przykład pojechał na egzamin po czym złapał nas w drodze powrotnej w Sopocie. Zyzio, Gosia i Karol także odłączyli się na parę minut ale na Łysej Górze byli pierwsi. W tym samym też miejscu trasę skończyli ludzie z Antymoto. A jeden członek Gdakk`a złapał gumę. Na szczęście mieliśmy zapasówkę i bez problemu mogliśmy jechać dalej. Po drodze nie obeszło się bez drobnych upadków ... lecz nic poważnego, tym razem plastry nie były potrzebne :-)
W drodze z Łysej Góry do Gdyni, prawie przez godzinę przyglądaliśmy się Harleyowcom, którzy przybyli z całego świata na zlot do Sopotu. Było to niesamowite wydarzenie, zarówno Harleye - nowe jak i stare, różne inne motory zarówno "clasiki" jak i piękne ścigacze. Warkot silników, liczne popisy zapierały dech w piersiach, to po prostu trzeba było zobaczyć !
Stamtąd ruszyliśmy przez Zamkową Górę, przez lasy nadmorskie do Gdyni. Na molo w Orłowie zrobiliśmy sobie mały postój. Następnie, początkowo deptakiem, później plażą i znowu deptakiem dotarliśmy do Sopotu. Tu cześć ludzi uderzyła do siebie i zostali tylko najwytrwalsi uczestnicy naszej wycieczki.
Zostaliśmy w ośmiu. Więc, dla ochłody skoczyliśmy po zimnego browarka i spokojnie usiedliśmy sobie na plaży, żeby go spożyć. Co niektórym, było jeszcze mało, browarek zbytnio nie ochłodził ciała, dlatego też zażyliśmy małej kąpieli w morzu. Ci, których nie było, niech wiedzą co stracili !
Koło godz.19 zaczęliśmy powoli się zbierać. Od Sopotu Gosia narzuciła takie tempo, że co niektórzy padali, ale żeby nie pokazać swojej męskiej słabości twardo grzali z zaciśniętymi zębami. Prędkość z Sopotu do Brzeźna nie schodziła poniżej 30 km/h, najlepsze było wyprzedzanie na styk a później tasowanie, ale jazda... i ten huragan we włosach. ...mmmm miodzio! W Jelitkowie, jeden z naszych prawie nie rozjechał psa. Szkoda fajny byłby hotdog... :-) Później mieliśmy małą kraksę, na szczęście nic poważnego. Bilans kraks to łącznie ok. 9, czyli całkiem w normie :-) W Brzeźnie praktycznie każdy pojechał w własną stronę.
Organizatorzy wycieczki: Krzysztof Kochanowicz i Marek Urbanowicz
PS. Jak zwykle dziękuję wszystkim, tym którzy byli obecni na tym rajdzie, a przede wszystkim stałym bywalcom. Mam nadzieję, że podobnie jak ja bawiliście się dobrze.
Parametry trasy
- Region Trójmiasto i okolice
- Długość trasy 45 km
- Poziom trudności średni
Znajdź trasę rowerową
Opinie (3)
-
2002-06-24 14:54
ROWEROWEnietamto
Jak zawsze dzięki organizatorowi ... :). Krzychu ty nam dziękujesz ...a my to co nie możemy Tobie podziękować :)))?
Gdyby nie twoja i kolegi inicjatywa nie pojechałoby tylu nas. A tak pozatym Kobiełek grono nam się powiększa ...mam nadzieję że następnym razem się ich ilośc podniesie do kwadratu :))).
Jak widziełem TE HARLEYE ...przeszła mi ochota na kręcenie ... :(( ale z czasem mi wróciło.
Pozdawiam wszystkich tam obecnych i do następnego, następnego, nastepnego,następnego, następnego, nastepnego, krecenia ...- 0 0
-
2002-06-26 22:05
Ahh, te wspomnienia...
Rajd był naprawdę udany, dzięki Ci Ksysiu :) Na recenzję trzebabyło trochę czekać, ale może to i lepiej? Nie wiem, czy bym to czytał teraz jeszcze raz, jak by było od razu, a tak można powspominać.
Hmm... wakacje się zaczynają, sesja skończona, możeby tak coś nowego zorganizować? Jak wreszcie skombinuję nową sztycę, to może mi nawet tak szybko kolana nie wysiądą :P
Kluby chyba nie zawieszają całkowicie działalności na czas wakacji? Przecież to dla nas najlepszy czas!!! I Ania nie będzie musiała tak szybko się zbierać... ;-)
Pozdrawiam wszystkich uczestników- 0 0
-
2002-06-28 17:21
Bardzo miło było....
...choć tym razem krócej pedałowałam.
Dzięki wszystkim, szczególnie tym, dzięki którym te imprezy w ogóle się odbywają.
Ostatnio większość przegapiłam, choć skocznia narciarska Tomac zrobiła na mnie DUŻE wrażenie.
Szczególnie wspominam wycieczkę do Jaru Raduni, więc tam coś nabazgram.
Pozdrawiam wszystkich i dzięki za super zdjątka.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.