Lasy Kępy Oksywskiej pod wiatr
W środę, 14 października, kiedy to wichura szalała na Wybrzeżu, a w mediach od samego rana pokazywano niemalże dantejskie sceny, zacząłem się zastanawiać, czy oby zaplanowany przez nas wypad rowerowy jest bezpieczny.
Tego dnia zamierzaliśmy potrenować nieco przez zbliżającym się Harpaganem, jednak za oknem nie widać było żywej duszy, dlatego też zacząłem mieć małe wątpliwości. Kilka minut później zadzwonił Darek z zapytaniem, co robimy? Odpowiedziałem, że czekam aż przestanie walić grad i zaraz ruszam na spotkanie. W momencie szykowania zadzwonił również Kamil, który wcześniej również się zapowiedział, jednak podobnie jak wszyscy ujrzawszy skutki wichury siejącej zamęt w mieście zaczął się zastanawiać nad sensem wypadu. Jednak, jako że większość wypadków zwykle zdarza się w domu, uznaliśmy, że damy radę, a w krytycznej sytuacji po prostu się wycofamy ;)
Chcąc uchronić się jednak nieco od wiatru wyruszając z Gdyni Głównej udaliśmy się szlakiem rowerowym przez las w kierunku Chwarzna, a na wysokości Witomina odbiliśmy na Demptowo. Ten odcinek, pomimo hulającego wiatru był dla nas w miarę łagodny, jedynie połamane miejscami konary drzew oraz kłody pod kołami utrudniały przejazd. Na szczęście nie padało, a niebo powoli zaczęło się rozjaśniać. Mieliśmy nadzieję, że do wieczora wypogodzi się na dobre, jednak nieco się przeliczyliśmy.
Dojechawszy do Chyloni, przyszło nam wynurzyć się z lasu i spory kawałek przejechać przez miasto. I tu na dobrą sprawę pogoda trochę dała nam we znaki. Miejscami silne porywy wiatru potrafiły nas zatrzymać niemalże w miejscu i żeby osiągnąć prędkość 10 km/h trzeba było naprawdę się namęczyć. Najgorszy jednak na tym odcinku był podjazd serpentyną pod Pogórze, gdzie wiatr wiał prosto w twarz. Osobiście jak zajechałem na górę, to miałem ochotę pieprznąć rower w krzaki i zakończyć te wzmagania w najbliższym przydrożnym pubie, pijąc sobie spokojnie browarka.
Na górze jednak trochę odsapnęliśmy przeglądając mapę i dalszy kierunek jazdy. Ostatnio nieco pobłądziliśmy przedzierając się przez krzaki. Teraz staraliśmy się je ominąć wybierając nieco inny wariant naszej drogi. Ze względu na teren wojskowy do lasu wbiliśmy się dopiero w Suchym Dworze, skąd udaliśmy się lokalnymi leśnymi duktami w kierunku Dębogórza i leśniczówki. Tu w lesie był o wiele większy spokój niż poprzednio, jednak nie trwało to za długo. Za Kazimierzem zjeżdżając ostro w dół dojechaliśmy do drogi relacji Kazimierz – Mosty i jako, że nie chciało nam się wracać z powrotem pod górę, postanowiliśmy to wykorzystać i udać się nad morze. … i to był błąd, mogliśmy zostać w lesie! Ale cóż na błędach człowiek się uczy!
Na odcinku do Mostów przyszło nam jechać w porywistym wietrze, który wiał raz to w twarz, raz z boku spychając nas co jakiś czas na pobocze drogi. Przed półmetkiem drogi nade wszystko zaczął podać deszcz, a później i grad ! Wróciła nawałnica ! Drzewa zaczęły się uginać, a następnie łamać niczym zapałki. Miejscami mieliśmy niezłego stracha, ale nikomu nie przyszło na myśl by się zatrzymać, bo w sumie nawet nie było gdzie się schować. Napieraliśmy ile sił w nogach ku Mostom, i dopiero tam na kilka chwil schowaliśmy się w sklepie, gdzie uzupełniliśmy bidony napojami. Odcinek ten nieźle nas wysuszył i wymroził ! Już dawno tak nie dostaliśmy w tyłek.
W Mechelinkach cały wiatr, który wcześniej wiał nam w twarz lub z boku, teraz mieliśmy plecy, dzięki czemu pod Góry Grunwldowe podjeżdżaliśmy z ogromną łatwością. Co jakiś czas spowalniały nas jedynie połamane drzewa, które zmuszały nas do schodzenia z roweru. Cel jednak był w zasięgu ręki, dlatego cisnęliśmy ile sił jeszcze nam pozostało. Na ostatnim odcinku od Kosakowa do Gdyni pogoda dała nam ostro we znaki: z nieba zaczęło nać niczym z cebra, a walący grad w chroniące nasze głowy kaski dawał odgłos niczym "walenie w bęben". Wody i błota zaczęło przybywać, a my z sekundy na sekundę coraz bardziej mokliśmy. Po dojechaniu do Gdyni palców u rąk jak i nóg w ogóle już nie czuliśmy. Na szczęście do domu zostało już niewiele. Ehhh, jednym słowem było grubo, ale daliśmy radę, a to najważniejsze. Z pewnością był to niezły sprawdzian przed zbliżającym się Harpaganem.
Uczestnicy: Krzysiek, Darek i Kamil [GRT]
Do zobaczenia na kolejnych rajdach…
Relacja pochodzi ze strony - Grupy Rowerowej Trójmiasto.
Parametry trasy
- Region Trójmiasto i okolice
- Długość trasy 55 km
- Poziom trudności średni
Znajdź trasę rowerową
Opinie (19) 2 zablokowane
-
2009-10-17 08:34
ech... (1)
niektórzy o tej porze pracują ;)
- 6 1
-
2009-10-18 21:38
A niektórzy odpoczywają ;)
Ale jakby się uprzeć, zawsze wziąć można urlop...
...prawda Dropi ?
Pozdrower- 3 2
-
2009-10-17 08:08
Hardkory jesteście :)
Ja tego dnia pojechałem z GD do Jastrzębiej i na Rozewie pospacerować po plaży i oglądać morze... no ale to autem, więc się nie liczy :P
Powodzenia na Harpie!- 4 4
-
2009-10-16 17:44
(1)
Twardziele:-). Rower-power i nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani bikerzy :-)
- 10 4
-
2009-10-16 20:23
Zgadzam się z Tobą...
Marecki, święte słowa!
- 3 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.