• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jesienne enduro po Beskidzie Śląskim

Krzysztof Kochanowicz
19 października 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
wznosimy się nad Szczyrk, jeszcze nie umieramy z zimna, ale ręce już odpadają, widoczność zapowiada się bombowa ;) wznosimy się nad Szczyrk, jeszcze nie umieramy z zimna, ale ręce już odpadają, widoczność zapowiada się bombowa ;)

Jakiś czas temu przeprowadziłem się z rodzinnego Trójmiasta na drugi kraniec Polski. Z Krakowa w góry jest już rzut beretem, dlatego też w weekendy często wybieram się ze znajomymi katować tutejsze wzniesienia, zarówno na rowerze, a jak jest więcej śniegu to na snowboardzie. Tym razem wybraliśmy się na Skrzyczne, najwyższą górę w Beskidzie Śląskim, której szczyt mierzy 1257 metrów n.p.m.



Nasza trasa:
Skrzyczne - M. Skrzyczne - Malinowska Skala - Magurka Wiślańska - Barania Góra zjazd i trawers, wbicie się na żółty szlak i z powrotem na Malinowską Skałę - M. Skrzyczne - Skrzyczne - powrót niebieskim i czerwonym szlakiem do Buczkowic.


W sobotę jeszcze nic nie było wiadomo: Wujek napisał mi, że nie da rady pojechać na zlot EMTB, dlatego też zaczęliśmy rozmyślać nad jakąś wycieczką po Gorcach, jednak połączenia kolejowe do Rabki w niedzielny poranek wyglądają gorzej niż źle. Ostatecznie TeDe czyli Tomek Dębiec rzuca myśl: "a możne by tak Skrzyczne?" Dni teraz krótkie, zdobycie siedmiuset metrów przewyższenia bez pedałowania brzmiało kusząco, będzie można cieszyć się przyjemniejszymi aspektami jazdy górskiej niż "mielenie i zapych".
Początkowo jest nas dwóch, ale po kilku telefonach udaje się namówić marudzącego Wujka i Wasyla. "Rzucę pomysł na forum, może ktoś jeszcze się podepnie" - powiedział Tomek wieczorem. Trochę już późno, ale może ktoś się załapie na ten "last minute" - tak myśląc, zszedłem do piwnicy rozkręcać korbę i suport, bo wymagały drobnej interwencji. Gdy wróciłem, zerknąłem na odzew wiary: kula śnieżna już się toczy i rośnie w oczach. "Będzie się działo" - pomyślałem i poszedłem spać. Pobudka o piątej rano, pociąg do Trzebini, tam odbiera mnie Tomek. Gdy jesteśmy na miejscu, po chwili zjawiają się. Jeden samochód, drugi, trzeci... Coraz więcej tych wariatów, bo pogoda bynajmniej nie plażowa: +1 st. Celsjusza i wilgotna mgła z zawiewającym wiaterkiem. Zebrało się już nas trochę i zdecydowaliśmy się poczekać na ostatni oddział "enduraków" już na górze, w schronisku.

kamienne schodki: siodło w dół i jazda ! kamienne schodki: siodło w dół i jazda !


W górę wyciągiem? Trochę to nie przystoi, ale w końcu taki krótki dzień i w ogóle... Wewnątrz chyba wszyscy się jakoś usprawiedliwiają i ochoczo wbijają na krzesełka. A ze to prawdziwa enduro-brać, to obce im takie dh-fanaberie, co owocuje drobnym zastojem na wyciągu - myślę, że nie ja jeden jechałem z rowerem po raz pierwszy. Obsługa była nieco poirytowana: "co wy, nie umiecie siadać z rowerem? Gdzie pod pachę, kołami do góry!". No, ale w końcu jedziemy. Przez chwile dało się obserwować panoramę okolicy, potem chmury przysłoniły wszystko. "Czego oni straszyli, ze tak zimno będzie, przecież jest całkiem spoko" - myślę i... po chwili zaczęło się: najpierw lekkie mrowienie, a potem uczucie, jakby ręce miały odpaść. Zimno. Zimno jak diabli. Wilgotne powietrze bez litości dobiera się do moich kończyn, które na niedomiar złego muszą trzymać ten diabelny metalowy rower! Próbuję chwytać go za neopren od łańcucha, ale na niewiele się to zdaje. Po kwadransie schodzę, poklepuje się, próbuje rozruszać dłonie, bo przed nami drugi odcinek wyciągu, ponoć tak samo długi. Gdy podjechały do nas oblodzone krzesełka, pomyślałem, że to żart. Ale faktycznie, na tej wysokości wilgoć zamarzała na wszystkim: na drutach, słupach, drzewach. Jeszcze chwila i zacznę kłapać zębami. Wysiadam, nie ma jaj. Patrzę w dół. Aaaa! Mój lęk wysokości. Kurde, jestem na poziomie dachów domostw. Diabli nadali te wyciągi.
Ale już jest: z chmury wyłania się miejsce desantu. Rower w zęby i hop! Lecimy do schroniska, gdzie wszyscy twardzi enduro-boysi, zamiast tradycyjnego piwa, zamawiają herbatkę z cytryna. Ogrzewam się przy kominku i gorącym kubku czarnego napoju. Po jakimś czasie dołączają do nas ostatnie zbłąkane dusze - uzbierała się nas jedenastka, czyli całkiem spora gromadka.

Ruszamy na szlak...
Widoczność mizerna, trzeba bardzo uważać na wystające "rodzyny". Pierwszy mini-zjazd, zobaczym, co ten Romek potrafi! Lecę, kamień-kamień, mała kamienna sekcja, dokręcamy, rynna w poprzek, skok, kręcę, zakręt, rynna, hop, kręcę i... tup-tup-tup-tup, charakterystycznie tłucze się sflaczała opona. Pierwszy snejk dnia: dobicie kola przy nieudanym skoku (lądowanie na kamieniu). Chłopaki już się nakręcili na jazdę, a tu awaria. Zmieniam, jedziemy dalej: trawersowa jazda po grani: czasem kamienisty singlowy odcineczek, czasem kałuża, czasem z górki, czasem pod górkę ;) Jedno niezmienne: chmura, w której tkwimy, zasłania wszystko. Kolejny snejk (tym razem nie mój), jedziemy dalej. Potem jeszcze Marciniak zmielił przerzutkę i musiał odłączyć się od nas, na szczęście była to jedna poważna usterka tego dnia.

śliskie korzenie i wystające kamienie w Beskidach to norma, trzeba jednak uważać, bo podłoże płata figle ;) śliskie korzenie i wystające kamienie w Beskidach to norma, trzeba jednak uważać, bo podłoże płata figle ;)


Na jednym ze zjazdów stało się coś, co wstrząsnęło opinią publiczną. Brian (tak, TEN Brian!) zaliczył OTB na korzeniu. Do dziś nie wiadomo, czy otrząśnie się z szoku, podejrzewa się, że może to zaowocować kryzysem i spadkiem formy niczym u Małysza... Ja swój wkład w spotkania z podłożem miałem na innym zjeździe, kiedy to postanowiłem poprawić spadające z nosa okulary. Zaowocowało to efektownym fikołkiem w liście, w których czaiły się kamienie. Łokieć trochę boli, ale powinno niebawem przejść :)

Na którymś z kolei popasów zamarudziłem nieco (w końcu jedzenie banana wymaga czasu). No, ale wsiadam, dzielnie pedałuję pod górę, ale jakoś ziomów nie widać. Trwało to dosyć długo, w pewnym momencie na moje nawoływania ktoś w dali odpowiedział. OK - zmierzam w dobrym kierunku. Ślady opon na ziemi potwierdzały to. Przez dłuższy czas jechałem sobie sam, otoczony nieprzeniknioną zasłoną z chmury, oszronionymi drzewami tworzącymi niesamowity klimat. Bo podroż wyciągiem na tę wysokość była jak wycieczka w inną porę roku, jak zerknięcie przez uchylone drzwi do krainy Zimy. Po drodze organizm domagał swego i trzeba było coś przekąsić: pustka w żołądku wysysała ze mnie wszystkie siły, a tu znowu podejście. Próbowałem dzwonić do chłopaków, ale tkwiłem w dziurze zasięgowej: zero kresek na telefonie, nie da rady. Jednak, po pewnym czasie, dojrzałem dwie sylwetki: to Harry i Zbyszek (Sretsam) czekali na mnie na szlaku. Z ich eskortą droga do schroniska przebiegła łatwiej i szybciej - jednak samotne pchanie roweru we mgle nie działa budująco na moje morale... Powróciliśmy zielonym szlakiem, którym rozpoczęliśmy naszą wędrówkę, kolejna herbata (bądź żurek) w schronisku i czas na "wisienkę na torcie": 700 metrów w pionie ku Szczyrkowi. Szkoda, ze nie sprawdziłem dystansu przed ruszeniem, ale na bank wyszło z 8 km zjazdu. Najpierw krótka i dość techniczna przebitka przez kamienie (mój drugi snejk, szybko załatwiony przez Enduro Pit Stop-Brygadę), ale potem singlowy floł. Jadę, dokręcam, jadę, dokręcam, zakręt, zakręt, prędkość i suniecie jak po bobslejowej rynnie. Dzięki brakowi rąbanki, mogłem w pełni czerpać przyjemność z jazdy na sztywniaku, tutaj mój Romek naprawdę się spisywał i nie czułem się upośledzony przy kolegach dosiadających fulle. Już na dole zobaczyłem, że licznik zanotował prędkość maksymalną 52,5 km/h - sam nie wiem, kiedy to się stało, ale prawdopodobnie ukręciłem to na końcowym singlu.

Mimo, że chmury zasłaniały nam panoramy gorskie, to widoki i tak były bajeczne Mimo, że chmury zasłaniały nam panoramy gorskie, to widoki i tak były bajeczne


Cóż - wycieczka pogodowo co najmniej ciekawa, a ekipa niezwykle zacna. Dziękuję jeszcze raz wszystkim, którzy przybyli - w takim towarzystwie nawet marznie się fajnie :)

Autor: Karol Stachura "Carlos"

opracował:

Parametry trasy

  • Region Polska
  • Długość trasy 45 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (6) 6 zablokowanych

  • fajne te enduro

    • 5 0

  • Miód malina, ehhh już tęsknie za górami...

    Póki co katuję różne szlaki i ścieżki Trójmiejskiego PK, który miejscami też ma charakter górski, ale na urlop pewnie znowu wybierzemy się w kumplami w góry. W sierpniu zjechaliśmy Góry Izerskie; było extra.

    • 5 0

  • Wszędzie pieknie, ale u siebie najpiekniej :) (3)

    Nie to, żebym nie lubił wyjeżdżać, bo uwielbiam.
    Jednak póki nie zawsze można staram się zaspokoić potrzeby na miejscu. W Trójmiejskim PK jest cała masa singiel traków oraz ścieżek, którymi nie chodzą spacerowicze.Szlaki, jak to szlaki rowerowe razej dla każdego niedzielnego, ale piesze już znacznie trudniejsze. Chcąc pokonać je na rowerze - wymagają niezłej kondycji.
    ps. Carlos, jak da radę to wpadniemy do Ciebie w jakis weekend, co by pokręcić nieco ;)
    PozdRower

    • 4 0

    • TPK piękny, ale... (1)

      ... jak się nie ma go pod ręką, to trza się salwować Beskidami ;)
      A tak poza tym, to już po jednym wyjeździe w góry MTB już nigdy nie będzie dla Ciebie takie samo. Inna skala, inne trudności, inne doznania. Wraca się do 3miasta i jakieś płaskie się ono robi ;)

      • 4 0

      • Zgadzam się...

        Jak bylismy parę lat temu pierwszy raz w Górach Stołowych, to nawet obfite opady deszczu nie odstarszyły nas od wystawienia nosa z hotelu. Wiadomo, na co dzień nie mamy tu gór, ale pagórki owszem więc wykorzystujemy to, co jest nam dane. Ale może jakoś nowy kalendarz przyniesie nam więcej możliwości. Ostatnio mielismy chrapke na szlak Orlich Gniazd, w jedną mańke pieszy, a w drugą rowerowy. Ehhh, pomysłów cała masa, tyko czasu juz nie tyle co za czasów studenckich, kiedy to w ramach nudnych wykładów szło się na rower ;)))

        • 1 0

    • No i...

      wiadomo: zapraszam do Kraka z rowerami! :) gwarantuję wiele wrażeń ;)

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024

220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum