• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Igor Tracz na MŚ w psich zaprzęgach; Kanada 2009

Igor Tracz; opr. Krzysztof Kochanowicz
5 lutego 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 
Już nie raz na łamach Portalu Trójmiasto dzieliłem się z Wami moimi sukcesami. Teraz zapraszam do przeczytania relacji i obejrzenia zdjęć z mojego startu w Mistrzostwach Świata w psich zaprzęgach w Kanadzie.

Ważymy razem 500 kg
Na "pokład" naszego auta wchodzą: 2 pary sań zaprzęgowych, sprzęt i plecaki, 4 psy rasy greyster: Ozzi, Barbie, Nella, Feergy oraz nasza ekipa: Agnieszka Szymańska, Kajetan Jasiczak i ja - Igor Tracz. Tak oto zapakowanym po brzegi samochodem wyruszamy do Warszawy. Następnie przechodzimy szybką i bezproblemową kontrolę na Okręciu i krótki po czym dwie godzinny spędzamy w samolocie lecąc do Amsterdamu. Psy podróżują w specjalnych boksach. Nie można ich karmić dobę wcześniej, dostają tylko trochę wody i ziołowy syrop uspakajający. Jakiekolwiek środki farmakologiczne są niedopuszczalne, gdyż obniżają temperaturę ciała i zmniejszają ciśnienie tętnicze krwi, co mogłoby zwiększyć ryzyko w przypadku awarii np. straty ciśnienia lub obniżenia temperatury w luku bagażowym.

W Amsterdamie mamy przesiadkę na lot do Montrealu i kolejne 8 godzin spędzamy w samolocie. Po wylądowaniu jednak pierwsze co najbardziej jest dla nasz szokujące to temperatura powietrza, która sięga już ok. - 30 º Celsjusza i zamarznięte drzwi w samolocie, które nie pozwalają nam wysiąść przez następną godzinę! Do tego odprawa na lotnisku w Kanadzie trwa przeszło 2 godziny. Dokładnie są sprawdzane wszelkie dokumenty psów, ze względu na wewnętrzne przepisy. Odebrane nam zostaje 50kg specjalistycznej karmy dla naszego zaprzęgu. Musimy więc kupić nową karmę, a zmiana diety zawsze niekorzystnie wpływa na nasze psy.



Na miejscu wynajmujemy ciężarówkę i przy pomocy dwóch panów - Andrzejów z naszego konsulatu sprawnie pakujemy sprzęt i psy i wyruszamy w 400 km podróż na północ Quebecu. Nad ranem dojeżdżając do miejsca docelowego doznajemy szoku termicznego, tego dnia temperatura jest najniższa w regionie i wynosi - 48 º Celsjusza! Wydzielina w nosie zamarza po 2 minutach, a po powrocie do ciepłego pomieszczenia schodzi razem z krwią! Człowiek próbuje zakrywać każdą odsłoniętą część ciała, Agnieszka odmraża sobie policzki i brodę. Psy wyskakują z boksów na potrzebę i pędem wskakują z powrotem. Zwiększamy ilość kalorii na dobę naszym psom, zaś łapy smarujemy specjalną maścią ochronną. Kwaterujemy się w małym drewnianym kanadyjskim domku z tzw. "kozą", czyli piecem na drewno. Przez pierwsze 3 dni przyzwyczajamy się i psy do tutejszych warunków i klimatu. Początkowo psy spędzają na zewnątrz do kilku minut zawsze będąc w ruchu. Łapią ich częste skurcze, dlatego zwiększamy dawkę magnezu i potasu, jak również często masujemy im mięśnie. Greystery, to krótkowłose najszybsze "mieszanki" do wyścigów psich zaprzęgów, krzyżówki wyżłów, pointerów i greyhoundów.

Po 4 dniach następuje przełom, coraz łatwiej nam przebywać na zewnątrz. Robimy pierwsze treningi. W obawie przed uszkodzeniem łap jednego z moich psów (10 dni wcześniej Nella miała uszkodzone opuszki) na trening zabieram 3 psy pokonując trasę zawodów w 16 minut i 20 sekund, bez pomagania i wkładu własnego w pracę zaprzęgu i tę bez smarowania płóz. Zakładam że w dniu wyścigu powinienem uzyskać czas około minutę lepszy.

Od pierwszego dnia naszego przyjazdu trwają zawody i wyścigi w innych klasach, startuje skijoring - narciarz biegowy z jednym psem zaprzęgowym, wyścigi ósemek i klasy open powyżej 8 psów w zaprzęgu na dystansie do 54 km.



Dzień przed wyścigiem:
Oddaję płozy swoich sań do zaprzyjaźnionej ekipy Norwegii, której profesjonalny "waxmen", specjalista od smarowania płóz, po wcześniejszym sprawdzeniu wilgotności powietrza i temperatury śniegu dobiera odpowiednie mieszanki smarów dla zapewnienia jak najmniejszych oporów podczas jazdy.

Dzień startu:
Godzina 7 rano - pierwsze pojenie psów, 100 g karmy, witaminy, izotonic i 1 litr wody. Pół godziny później - rozruch (psy biegają za piłką). O godz.10.00 drugie pojenie psów, 200 ml wody, załatwienie potrzeb fizjologicznych psów, mój rozruch(rozciąganie).10 minut później masowanie mięśni psów, a za kolejne 10 min przygotowanie teamu i podprowadzenie do korytarza startowego. Adrenalina rośnie! O godz.10.30 słyszę już pikanie zegara startowego. 3 psy szarpią jak oszalałe i ujadają. 3 osoby obsługi trzymają sanie na linii startu, 5 sekund przed startem wyjmuję kotwicę ze śniegu i widzę że tylko 4 pies lider - Ozi zamarł bez ruchu odwrócił głowę w moją stronę i patrzy na mnie czekając na mój sygnał.

Start! Poszły... 40km/h osiągamy w pierwszych sekundach, następuje błoga cisza. Słyszę tylko rytmiczne oddechy moich psów i dźwięk ciętego śniegu kiedy sanie kantują w ostrych zakrętach. 5 odepchnięć lewą nogą, 5 prawą i tak do mety aby jak najbardziej pomóc psom, aby jak najbardziej odciążyć zaprzęg. Co jakiś czas oglądam się do tyłu aby mieć pewność, że nikt za mną nie jedzie. Gdyby tak było oznaczałoby, że sromotnie przegrywam. Taki wyścig, to jazda indywidualna na czas, a zawodnicy startują co 1 minutę.

Zerkam też co jakiś czas na stoper i na GPSa, aby wiedzieć, który to już kilometr i jaki mamy czas. Aby zakwalifikować się do następnego etapu muszę zmieścić się w limicie 120% najlepszego zawodnika, czyli jeśli pierwszy np. miał 10 minut to ja maksymalnie mogę mieć 12 minut.

Na 6 km trasy Nella zaczyna kuleć, opuszki jej łap nie wytrzymały, pomimo że biegła w specjalnych ochronnych butach. Ostatnie 2 km dojeżdżam na hamulcu aby dostosować prędkość do spowalniającej team Nelly. Nie mogę jej zostawić. Zaprzęg, który wyruszył na trasę, za wszelką cenę musi wrócić w takim samym składzie choćbym musiał wzywać pomoc lub nieść psa na rekach. Mogę ewentualnie włożyć psa do specjalnej torby znajdującej się na saniach, ale wtedy spowolniłbym cały zaprzęg i straciłbym czas na przepinanie i pakowanie. Z drugiej strony wiem, że jeśli Nella odmówi biegu będę musiał tak zrobić. Nie tracę jednak nadziei, w tempie około 20km/h powoli wpadam na metę minutę za najszybszym teamem z USA i plasuję się na 11 miejscu.

Decyzja: wypiąc Nellę na kolejny etap, czy ją zostawić? Według regulaminu mogę to tylko raz zrobić. W klasie 4 psów mogę startować minimalnie z trzema, ale jeśli wypnę jednego psa przed 2 etapem, to na 3 etap już go wpiąć nie mogę. Głosy są różne, jedni mówią: "może dojdzie do siebie", inni: "że tempo twojego zaprzęgu jest takie jak najwolniejszy pies w twoim teamie." Decyduję jednak, że wypnę Nelly...Nie mogę, a raczej nie chcę narażać psa na niepotrzebny ból i uraz!

Dzień 2 :
Temperatura oscyluje przy - 30 º, wieje silny wiatr. Składamy worki płócienne na saniach aby na otwartym odcinku wiatr boczny nie znosił sań. Jadę z 3 psami, lideruje Barbie.

Dzień 3 :
Na lidera wysuwam szalonego Gozziego i poprawiam czas o 20 sekund, doganiając w ten sposób na 2 sekundy plasującego się na 10 miejscu zawodnika z Kanady, ale to za mało aby wskoczyć do dziesiątki.

Jestem 11
Jako jedyny startowałem tylko z 3 psami, ale pomimo to moja średnia prędkość wyniosła nieco ponad 30 km/h. Dopiero 11, lub aż 11 biorąc pod uwagę osłabiony zaprzęg, to i tak jest to ogromny dla mnie sukces. Jestem 4 wśród europejczyków, przede mną Norwegia, Szwecja i Czechy. Kilka miesięcy wcześniej pokonałem ich zdobywając złoto i srebro, ale to były warunki bezśnieżne (tzw. "dryland"). 90% psów startujących na tych zawodach to mixy psów myśliwskich, chartów, alaskanów, czy huskich. Nie spotyka się już typowych psów północy, takich jakie my znamy jako "wizerunek psa północy". Pomimo, że przez ostatnie lata to Europejczycy dominowali w wyścigach sprinterskich, to jednak Amerykanie i Kanadyjczycy zdominowali te zawody, obronną ręką wyszli tylko Norwedzy.

Miejscowi znają 200 określeń śniegu i wedle tego smarują płozy sań. Ich psy pomimo krótkiej sierści są wychowane i nauczone żyć w tym zimnym klimacie. Wysoki poziom sportowy, piękna przyroda, ale z drugiej strony i ogromny szok jakiego doznaliśmy widząc beznadziejny sposób traktowania psów przez ludzi z tamtego kontynentu. Ani Kanadyjczycy, ani Amerykanie psy traktują jak przedmioty! Brak odpowiedniej opieki weterynaryjnej, higieny i czystości to podstawowa bolączka miejscowych "maszerów". Zapałki wtykane psom w tyłki, aby szybko się wypróżniły przed startem bez konieczności chodzenia z nimi na spacery są tu na porządku dziennym. Komercyjny "kennel" dla wycieczek turystycznych złożony z 50 psów z numerami zamiast imion, psów w typie alaskan, malamute i tyle samo niebieskich plastikowych beczek bez siana zamiast bud, w których te biedne psy spędzają całe dnie to tylko jedne z mało przyjemnych rzeczy jakie nakarmiły nasze oczy. Byliśmy dumni, że jesteśmy Europejczykami, którzy nie traktuja psów przedmiotowo i dbają o dobry wspólny wizerunek!

Natomiast pocieszające jest to, że wszystkie kontrole antydopingowe dały wynik negatywny. Niesamowita przygoda, doświadczenie i zaakcentowanie Polski wśród sportu zaprzęgowego na nowym kontynencie. Podczas zawodów poznajemy zawodnika z Jamajki, team z RPA raz "musherów" z Ziemi Ognistej w Argentynie. Niesamowicie barwne postacie, o których rozpisze się innym razem.

Finalnie zająłem 11 miejsce, zaś Kajetan Jasiczak - miejsce 18, na wynajętym zaprzęgu! Cieszymy się, że mogliśmy być pierwszymi w historii Polakami, którzy wystartowali na nowym kontynencie ze swoim psim zaprzęgiem. Było to dla nas duże przedsięwzięcie organizacyjne, logistyczne i finansowe. Dziękujemy za okazaną pomoc Urzędowi Miasta Pruszcz Gdański, Pani Wójt Gminy Pruszcz Gdański oraz firmom Red Mills, Alvika, BCM Nowatex, Fiprex oraz rodzinie Jasiczaków, dwóm panom Andrzejom z konsulatu w Kanadzie, Johnemu i Kuciolowi. Dziękujemy również naszym psom, które doskonale się spisały w tych trudnych warunkach i wykazały się niesamowitym spokojem i cierpliwością podczas podroży. Ponadto zapraszamy na pokaz jazdy naszego psiego zaprzęgu 10 lutego na stadionie w Pruszczu Gdańskim o godz. 13.30.


W najbliższej przyszłości chcemy...
Stworzyć szkółkę dla młodych adeptów tego sportu i czynimy starania aby jesienią tego roku zrealizować jedną z edycji Pucharu Polski w warunkach bezśnieżnych w Pruszczu Gdańskim. Liczymy na ponad 100 załóg z całego kraju.



W Mistrzostwach Świata w w Kanadzie udział wzięli:
Igor Tracz - Pruszcz Gdański; klasa 4dog, sprint 3 x 8 km, start na swoich psach.
Psy: Ozzi, Barbie, Feergy i Neela
Kajetan Jasiczak - Puszczykowo, klasa 4dog, sprint 3 x 8 km, start na wynajętym miejscowym zaprzęgu
Agnieszka Szymańska - pomoc techniczna i weterynaryjna
Igor Tracz; opr. Krzysztof Kochanowicz

Opinie (3) 3 zablokowane

  • Wszystko pięknie, jednak...

    ... co mają wspólnego psie zaprzęgi z tematyką rowerową?
    hmmm?

    • 2 0

  • Śladem psich zaprzęgów... ruszają rowerzyści, piechórzy i inni...

    Tyle, że impreza nie będzie rozgrywać się w Kanadzie, a nieco berdziej jeszcze na północ, czyli na Alasce. Mowa tu o rajdzie Iditarod. Tym razem, bez wsparcia pojazdów silnikowych lub zwierząt -rowerzyści, piesi i narciarze ruszają do boju na trasach 350 albo 1100 mil (czyli ponad 1600 km). W kilkunastu edycjach tego ekstremalnego maratonu tylko raz nie wygrał rowerzysta! Zobaczymy jak będzie tym razem...

    • 0 1

  • Autor w lecie ujezdza rower... z jakotakim skutkiem :P

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum