• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

IV Pielgrzymka Rowerowa na Jasną Górę

Agnieszka Lewińska
16 stycznia 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
Na uwagę zasługuje fakt, iż inicjatywa zorganizowania pielgrzymki rowerowej, podjęta cztery lata temu po raz pierwszy przez księdza Tomasza Koszałkę, spotkała się z wielkim zainteresowaniem i przyniosła niezłe efekty. Na pielgrzymim szlaku spotkało się więc sporo ludzi w różnym wieku, począwszy od 13 roku życia, a najstarszy z uczestników miał 69 lat! Niektórzy byli po raz pierwszy, inni natomiast, co zasługuje na uznanie, czwarty już raz z kolei. Na całej trasie towarzyszyły nam dwa samochody stanowiące zaplecze asekuracyjne i techniczne, które wiozły nasze bagaże, a czasem nawet i rowery, gdy odmówiły posłuszeństwa na szlaku.

03.08.2006 Dzień pierwszy

Czekało nas 540 km do przejechania! W świetnych nastrojach część pielgrzymów spotkała się na mszy w Katedrze w Oliwie o godzinie 7 rano. Pozostali natomiast spotkali się w Łęgowie, by rozpocząć pielgrzymkę do Częstochowy od modlitwy, powierzając Bogu intencje, z którymi każdy z nas jechał. Jeszcze wówczas nikt nie spodziewał się, w jakich warunkach pogodowych przyjdzie nam podróżować. Trasa przebiegała podobnie do poprzednich, z nieznacznymi zmianami. Tuż po mszach odprawianych jednocześnie, z dwóch miejsc na ziemi ruszyły dwie pielgrzymki rowerowe, które połączyć się miały w Trąbkach Wielkich.

Ze względu na różne tempo uczestników oraz deszcz, który ostro dawał się we znaki, grupy spotkały się dopiero w Starogardzie Gdańskim, gdzie odbył się dłuższy postój. Przyszedł czas na odpoczynek, dobry obiadek, wzmocnienie sił i nieznaczne osuszenie się z deszczu, który tradycyjnie zmoczył nas już pierwszego dnia. Po godzinnym odpoczynku ruszyliśmy w dalszą drogę, kierując się na Skórcz, gdzie czekał nas kolejny postój. Tym razem towarzyszyło już nam słoneczko, umilając jazdę i poprawiając nastroje. Czekał nas jeden z ciekawszych odcinków na trasie, ponieważ przed nami rozpościerały się lasy Borów Tucholskich. Od razu jechało się przyjemniej, był mniejszy ruch, więcej zieleni i co najważniejsze, już wiele pokonanych kilometrów za nami.

Pierwszego dnia planowaliśmy dojechać do Osia, naszego miejsca noclegowego. Prowadząca do niego droga okazała się bardzo męcząca: 9 km "kocich łbów". Dlatego też w tym roku trasa uległa modyfikacji, ponieważ co niektórzy mieli dość turbulencji i wstrząsów. Skierowaliśmy się więc na DOL - Drogowy Odcinek Lotniskowy, czyli szeroki wzmocniony asfalt, którym dojechaliśmy do Osia. Tu nastąpił kres pierwszego etapu. Na nocleg podjął nas proboszcz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego. Rozpakowaliśmy swoje rzeczy, znajdując miejsce gdzieś na podłodze, praktycznie gdzie popadło. Ci, którzy dojechali pierwsi mieli przywilej i załapali się nawet na materace, pozostali musieli szukać szczęścia na twardej podłodze, czy też gdzieś na stołach. Nikt nie mówił, że będzie lekko. W tym roku i tak organizacyjnie było dużo trudniej ze względu na liczbę osób, jaka zdecydowała się uczestniczyć w pielgrzymce. Nie zapominajmy, że było nas prawie 60 osób i każdy chciał gdzieś znaleźć skrawek miejsca, by móc zregenerować siły na kolejny dzień. Bardzo sympatyczna atmosfera, duża życzliwość i chęć pomocy rekompensowała jednak zmęczenie, które było niemałe i w dobrych nastrojach po modlitwie i kolacji udaliśmy się na spoczynek. Tego dnia przejechaliśmy spory odcinek drogi, liczniki wskazały 125 km.



04.08.2006 Dzień drugi

3 sierpnia w czwartek, po porannej mszy oraz śniadaniu, które przygotowywała nasza stała ekipa zaopatrzeniowa, ruszyliśmy w dalszą drogę. Celem tego dnia miał być Inowrocław. Z Osia skierowaliśmy się na Drzycim, a dalej szutrami już do Pruszcza. Co niektórzy od razu złapali gumę podczas zmiany nawierzchni pod swoimi oponami. Czekał nas więc obowiązkowy postój. Szybka zmiana dętki, odrobina czasu na kilka fotek i trzeba było ruszać dalej przed siebie. Jako, że ekipa była spora w tym roku, minęło trochę czasu, zanim wszyscy zjechali się do Pruszcza - kolejnego miejsca dłuższego postoju. Przy tak dużej liczbie osób, nie sposób było jechać w jednym peletonie, dogadzając wszystkim z tempem. Potworzyły się więc grupki, które pokonywały kolejne kilometry, dostosowując prędkość do własnych możliwości. Była grupa "harpaganów", która jechała z prędkością 30km/h, byli jednak i tacy, którzy woleli spokojniejszą jazdę i nie przekraczali 20km/h. Postoje przez to niejednokrotnie się wydłużały i nierzadko zdarzało się, że trzeba było czekać godzinę na tych, co zabezpieczali tyły.
W miejscowości Niewieścin wjechaliśmy na główną "piątkę" prowadzącą do Bydgoszczy. Droga nie była już tak przyjemna. Duży ruch, co chwilę wyprzedzające nas tiry nie ułatwiały nam życia. Część grupy wybrała inną, mniej ruchliwą trasę prowadzącą przez Kotomierz. W Bydgoszczy mieliśmy kolejny postój, podczas którego długo czekaliśmy na wszystkich. Wiele osób pogubiło się w mieście, nadrabiając nawet do 20 km. Czekaliśmy jednak cierpliwie, gdyż chcieliśmy wspólnie dojechać do Brzozy. Tam miejscowi przyjęli nas na poczęstunek. Nikt z nas nie spodziewał się takiego przyjęcia! Byliśmy mocno zaskoczeni gościnnością mieszkańców, którzy przygotowali pyszny obiad, stoły były zastawione owocami, a przede wszystkim wodą, której byliśmy mocno spragnieni. Dla smakoszy była również kawka i ciasto. Jednym słowem same smakołyki. Napojeni, najedzeni i wypoczęci ruszylismy dalej dalej do Inowrocławia. Wraz z nami podążyło dwóch pielgrzymów z Brzozy, którzy również tak jak my, chcieli dojechać do Jasnej Góry. W Inowrocławiu czekał na nas nocleg w szkole w parafii św. Jadwigi Królowej. W pogodnych nastrojach pomimo zmęczenia, które już zaczęło pojawiać się u niektórych, wykąpani zasiedliśmy do kolacji. Przyszedł czas na wspólną wieczorną modlitwę, wymianę wrażeń po kolejnym dniu pielgrzymowania i zasłużony odpoczynek. Tego dnia zrobiliśmy ok. 120 km.



05.08.2006 Dzień trzeci

Następny dzień nie przywitał nas słoneczną pogodą. Poranek jawił się pochmurnie, nad szkołą w Inowrocławiu kłębiły się ciemne chmury, które pociągnęły za sobą oczywiście deszcz. Aura za oknem sprawiła, iż każdy zaczął kombinować jakby tu się ubrać, by jak najmniej zmoknąć. Pomysły były przeróżne, włącznie z workami foliowymi zawiązanymi wokół kostek. Pomimo złej pogody trzeba było ruszać. W deszczu przejechaliśmy peletonem przez miasto, kierując się na Kruszwicę. Tam odbył się krótki postój. Deszcz nie chciał ustąpić i nie zanosiło się na rozpogodzenie, a temperatura niestety radykalnie spadła. Ruszyliśmy więc dalej wzdłuż jezior do Skulska. Tam zrobiliśmy krótki odpoczynek. Stojąc pod wiatą przystanku PKS, zmarzliśmy okrutnie. Deszcz cały czas padał i nie miał zamiaru przestać. Mokre ubrania zaczęły przyklejać się do ciała, chłód dawał się we znaki. Mało kto chciał jechać dalej. W Skulsku spotkaliśmy pielgrzymów pieszych idących z Trójmiasta do Częstochowy. Niektórzy z nas znaleźli wśród nich znajomych. Po krótkiej wymianie doświadczeń ruszyliśmy dalej. W strugach deszczu dojechaliśmy do Konina, gdzie nastąpił dłuższy postój na obiadek. Rozgościliśmy się kolejny już rok z rzędu, w naszym ulubionym barze mlecznym, gdzie można było zjeść dobrze i tanio. Najważniejsze, że mogliśmy się rozgrzać. Siedząc w ciepłym i czekając na resztę ekipy, dostaliśmy niespodziewaną wiadomość, która wstrząsnęła chyba każdym z nas. Nasza koleżanka miała wypadek na rondzie w Koninie. Swoim rowerem zderzyła się z samochodem! Miała jednak dużo szczęścia! Nic jej się dzięki Bogu nie stało. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło.

Po odpoczynku czekał nas kolejny odcinek - droga do Turku. Dalej w deszczu pokonywaliśmy kolejne kilometry. Każdy już przyzwyczaił się do wody, która chlapała ze wszystkich stron i nikt nie zwracał na to większej uwagi. Nie mieliśmy zresztą żadnego wyboru, musieliśmy jechać dalej. Gdy na horyzoncie ukazało się miasto Turek wszyscy byli szczęśliwi, że nareszcie udamy się na spoczynek, wysuszymy się i zagrzejemy. Niestety nie było tak kolorowo, ponieważ w szkole w której nocowaliśmy nie było ciepłej wody. No cóż... nie można mieć wszystkiego. Najważniejsze, że nie padało nam już na głowy. Ten dzień dał nam się mocno we znaki, ale duża satysfakcja z przejechanych kolejnych 110 km rekompensowała trud i wysiłek, który każdy z nas włożył, by znaleźć się bliżej celu naszego pielgrzymowania.



06.08.2006 Dzień czwarty

W sobotę 5 sierpnia po rannej mszy oraz śniadaniu opuściliśmy Turek i skierowaliśmy się przez Dobrą do Warty. Trasa praktycznie cały czas prowadziła wzdłuż Zbiornika Jeziorsko. Była to malownicza droga na której panował nieduży ruch. Na nasze szczęście nie padało, mimo że nad głowami unosiły się ciężkie chmury. W Warcie mieliśmy dłuższy postój, był czas na regenerację sił, uzupełnienie zapasów. Niektórzy nawet wdali się w rozmowy z miejscowymi. Część skorzystała z okolicznego baru, w którym rozgrzała się dobrą herbatką. Do Sieradza - miejsca, w którym miał być postój na obiad pozostawało już niewiele kilometrów. Ruszyliśmy więc dalej zwartą ekipą. Oczywiście na szosie peleton się troszkę rozprężył i każdy jechał swoim tempem. Do przodu ostro ruszyła grupa "dzikusów" osiągając prędkość bliską 40km/h. Po chwili wspólnego pedałowania byliśmy w Sieradzu, gdzie udaliśmy się na pizzę. Tego dnia było jednak przed nami jeszcze troszkę kilometrów, dlatego trzeba było jechać dalej. Udaliśmy się więc do Złoczewa - miejscowości, w której mieści się Zespół Klasztorny SS Kamedułek. Tam zostaliśmy przyjęci przez mniszki, które pokazały nam boczny ołtarz z XVI w., gdzie mieści się obraz Matki Boskiej Złoczewskiej. Odprawiliśmy tam wspólną modlitwę.

Przed nami został już ostatni odcinek, jaki mieliśmy w planach pokonać tego dnia: Złoczew - Wieluń. Mijając kolejne wioski, byliśmy prawie na miejscu. Tuż przed Wieluniem natrafiliśmy jednak na objazd. Osoby, które jechały na rowerach górskich zdecydowały się jechać dalej, nie oglądając się na zwinięty asfalt. Szosowcy na cienkich oponach wybrali drogę okrężną, nadrabiając ok. 10 km. Wszyscy jednak spotkali się przy tablicy wjazdowej do Wielunia, by razem udać się do Klasztoru Sióstr Antoninek, które jak co roku serdecznie ugościły nas, ofiarowując nocleg w swoim klasztorze. Była to już nasza ostatnia noc na pielgrzymim szlaku. Tego dnia zrobiliśmy 155 km.

Dobre nastroje towarzyszyły praktycznie każdemu. Wykąpaliśmy się w ciepłej wodzie, zjedliśmy dobrą kolację, którą przygotowali nam nasi kochani bracia i siostry. Pomodliliśmy się także w kaplicy klasztornej, dziękując Bogu za łaski, którymi nas obdarzał na całym przebytym szlaku. Nie obyło się bez podziękowań dla inicjatora rowerowej pielgrzymki ks. Tomasza Koszałki, dla naszej ekipy zaopatrzeniowej, która dzielnie przez wszystkie te dni dbała o to byśmy mieli co jeść, dla naszych kierowców, którzy wieźli nasze bagaże a nierzadko i nas samych, gdy już nie starczało sił na kolejne pokonywanie kilometrów rowerem. Były także podziękowania dla tych wszystkich, których spotkaliśmy na swej drodze, którzy przyjęli nas serdecznie, ugościli i sprawili, że mieliśmy dach nad głową.
Następnego dnia mieliśmy wjechać do upragnionego celu - Częstochowy!



07.08.2006 Dzień piąty

Nadszedł ostatni dzień naszej rowerowej pielgrzymki. Z Wielunia obraliśmy kierunek na Działoszyn. Teren przestał być nizinny i zaczęły pojawiać się górki. Jechało się więc przez to trochę ciężej. Niestety padający deszcz też nas nie oszczędzał. Jednak perspektywa, że do końca zostało już tak niewiele dodawała nam sił do dalszej jazdy. W Działoszynie odwiedziliśmy sklep, w którym próbowaliśmy się trochę rozgrzać. Długo nie zwlekając, ruszyliśmy dalej. Czekała na nas przecież ta najważniejsza miejscowość. Tuż przed Częstochową zrobiliśmy krótki postój w Kamyku, by rozproszonych na drodze zebrać w jedną całość. Trzeba było także założyć nasze pielgrzymkowe koszulki przed wjazdem do miasta. Gdy ruszyliśmy z miejsca postojowego ku naszemu zaskoczeniu zaczęło leniwie wychodzić słoneczko. Wszyscy ucieszyli się na ten widok. Wjechaliśmy więc do Częstochowy z promieniami towarzyszącego nam słońca, wszelki trud został nam wynagrodzony. Tradycyjnie przy tablicy "Częstochowa" zrobiliśmy grupowe, pamiątkowe zdjęcie. Każdy był uśmiechnięty i szczęśliwy. Najważniejszy jednak cel był jeszcze przed nami... Jasna Góra - Duchowa Stolica Polski. Przejeżdżając przez miasto liczną ekipą, wzbudzaliśmy zainteresowanie wśród mieszkańców. Samochody miały z nami niemały problem. Czuliśmy się jak zwycięzcy, wjeżdżając Aleją Najświętszej Marii Panny. Nasz cel na szlaku pielgrzymim został osiągnięty! Dojechaliśmy do Sanktuarium Jasnogórskiego...

Każdy z nas poniósł cały ten trud i wysiłek, by stanąć przed obliczem Matki Boskiej i powierzyć jej wszystkie nasze sprawy osobiste i rodzinne, a także intencje, z którymi każdy z nas jechał. Z wielką radością stanęliśmy na tym świętym miejscu, szczególnym miejscu modlitwy, zawierzając opiece Pani Jasnogórskiej siebie samego i naszych najbliższych. W Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej czekała nas jeszcze msza św. odprawiona w naszej intencji. Wieczorem uczestniczyliśmy jeszcze w Apelu Jasnogórskim, by po jego zakończeniu ruszyć w drogę powrotną do domu. W tym momencie zakończyła się nasza IV Rowerowa Pielgrzymka, dla jednych z Gdańska, dla innych z Łęgowa.

Podsumowując kolejną rowerową pielgrzymkę na Jasną Górę, należy pamiętać, że do mety przybywamy tylko po to, by wyruszyć znowu dalej... a to oznacza, że w przyszłym roku jeśli Bóg pozwoli, podejmiemy trud pielgrzymi po raz piąty.



Tekst: Agnieszka Lewińska
Grafika: Agnieszka Lewińska, Tomasz Gasewicz
Oficjalna strona pielgrzymki: www.pielgrzymka.pomorze.pl
Agnieszka Lewińska

Opinie (27)

  • SUPER

    mam 51 lat od siedmiu lat jeżdze b.duzo na rowerze,niedawno wpadł mi pomysł aby wybrac sie na pielgrzymke na Jasna Gore,ale do tej pory nie mogłam znalezc osoby lub osob chetnych do takiej wyprawy, i nagle wpadlam na wasza strone i relacje z tegorocznej pielgrzymki-jestem zachwycona,gdyz trasa waszej pielgrzymki przebiega przez moja miejscowosc,wiec w przyszlym roku moglabym do was dolaczyc!!!Jezeli po nowym roku beda plany takiej pielgrzymki - prosze mnie zawiadomic,bede jedna z uczestniczek ktora dolaczy na trasie,całuski i czekam na wiadomosci

    • 0 0

  • pielgrzymka rodzinna 07/17.08.2007

    fajna ta wasza pielgrzymka ALE ZABARDZO ZORGANIZOWANA.moja wiodła z warszawy przez mogielnice,końskie,jędrzejów,kraków,wadowice,kalwaria zebrzydowska,bielsko-biała,oświęcim oraz CZĘSTOCHOWA (14.08-15.08.07r)i dalej radomsko,wolbórz,skierniewice.miedniewice,niepokalanów,warszawa razem 840km ja przejechałem cała trasę,(połowe z córką 7l.na siedzisku).żona pokonała te 420km też rowerem(niestety pozostałe km dojeżdżała(p.k.p-p.k.s.)
    chcę nadmienić że ja mam 49l.żona trochę młodsza i nigdy nie jechała więcej niż 5km.jednorazowo.także nic nie wzielismy na zapas(dętka,łatki nawet pompki;tylko jakieś klucze).mieliśmy namiot,śpiwory,cienkie karimaty.trochę ciuchó do jazdy i odpowiednich do pilgrzymkowych miejsc.
    za to spotkaliśmy się życzliwością spotykanych ludzi.
    szczególnie strażacy z radomska,panie ze stacji p.k.p. kalwaria," zajazd pod grzybkiem" wolbórz,strażacy z czestochowy.
    WSZYSTKIM WIELKIE DZIĘKI I BÓG ZAPŁAĆ.
    OD WŁADKA,RENATY CÓRKI IZY.K.

    • 0 0

  • Wolnosc TOmku...

    To forum powinno byc dla osob ktore wypowiadaja sie na tematy, do ktorych jest ono przeznaczone,komentarze ateisty i zdegustowanego powinny byc wykasowane jako niezgodne z przeznaczonym tematem,a co do samej pielgrzymki to ja to nazywam - przyjemne z pozytecznym czyli cos dla ciala i cos dla ducha;P gratuluje wytrwalosci oraz pomyslu i niech kolejne edycje trwaja-z powodu wyjazdu w wakacje nie bede mogl dolaczyc do pielgrzymow ale...ja sie latwo nie poddaje;P

    • 0 0

  • Mega pomysł =D

    Uważam, że ta pielgrzymka to super sprawa. Chyba fajnie by było uczćić w taki sposób swoje 18ste urodziny. Jeśli ktos posiada jakikolwiek kontakt z organizatorem, byłabym baardzo wdzięczna =)

    • 0 0

  • Ten który miał pisać relację...

    "W końcu się zmobilizowałam i napisałam te relacje, pomimo, iż miał ja pisac kto inny, jak zreszta obiecywał, niestety spełzło na niczym , dlatego wzięłam sprawę w swoje ręce..."

    Aga, relację takową napisałem jednak kiedy przeczytałem twoją na stronie pielgrzymkowej wiedziałem że jest lepsza więc swojej nie wysyłałem bo była pisana bardziej z punktu widzenia mojej osoby.Nie rób więc z tego wielkiego halo jeśli niewiesz jak było naprawdę. Ale jak chcesz bądż gwiazdą jak zawsze i wszędzie.

    Ps.Do ateisty , w konfesjonale nie wracaliśmy natomiast autokarem choć parę osób zapewne wróciło by rowerami gdyby mieli dłużej wolne.Ty pewnie nie dotarł byś nawet do pierwszego postoju.A z trasy zapewne zabrałaby cię karetka pogotowia.Może co niektórzy przejechaliby te ponad 500km.z tego praktycznie całą trasę podczas opadów deszczu a potem dodawali swoje głupawe komentarze.

    Jeśli Bóg da za rok też pojadę.
    Pozdrawiam pielgrzymów.I zachęcam do udziału w tym wspaniałym przeżyciu duchowym a także rowerowej przygodzie.

    • 0 0

  • Pielgrzymka do Wilna - super sprawa;) byłem na takiej latem 2004, jazda koło jeziora Wigry i w ogóle przez całe Mazury to coś pięknego;)

    • 0 0

  • Aga, apropo pielgrzymki...

    Wczoraj całkiem przydadkiem poruszyłem ten temat w pracy. To co najlepsze to fakt, iż ks.Tomasz Koszałka, organizator tejże pielgrzymki jest bratem ks.Mateusza który od tego roku pracyje w szkole w której uczę. On również organizuje wiele ciekawych wyjazdów dla młodzieży i już zaproponował byśmy dołaczyli się do inicjatywy kolejnego wyjazdu, tym razem jednak może w kierunku Lichenia, bądź za wschodnią granicę np: do Wilna? Moim zdaniem pomysł jest świetny. Nigdy wcześniej nie brałem udziału w pielgrzymce, nie znaczy to jednak, że nie chciałbym...
    ps. A Ty Aga, wzięłabyś udział po raz kolejny?

    • 0 0

  • w tym roku może pojade

    Myślę, że taka pielgrzymka to całkiem ciekawy pomysł, nawet dla kogoś, kto podany dystans byłby w stanie pokonać w 2 dni.

    Ech, szkoda, że zawsze musi znaleźć się ktoś, kto przeyczepi sie do jazdy rowerem mtb szosą, do jazdy jeden obok drugiego na pustej drodze, do samotnej jazdy nocą.... ale żeby uczepić się celu podróży i drwić? To już przegiecie.

    • 0 0

  • niewazne co sie komu nie podoba

    wazne jest to, ze pielgrzymka sie odbyla oraz, ze zostala opisana przez osobe, ktore nie tylko opisala to ale zrobila to w interesujacy sposob jak rowniez okresila to zdjeciami. Dobra robota, tak trzymac!
    A ateista niech sobie znajdzie ciekawsze zajecie.
    Jak widac rower to nie dla wszystkich - czytaj jak w reklamie pewnej sieci marketow z mediami, ktorej nazwy nie wymowie, coby kryptoreklamy nie bylo.
    Chyba wszyscy lapia...

    Pozdrower!

    Wiele serdecznosci z Dublina!!!

    • 1 0

  • co za niepowtarzalny typ

    zawsze jakiś idiota ateista się znajdzie.
    Ile złości w tych ludziach!!!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum