• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Holandia; rowerowa kraina marzeń

2 maja 2007 (artykuł sprzed 17 lat) 
Jeszcze przed latem wertując różne oferty wyjazdów rowerowych zaciekawiła mnie propozycja jednego z biur turystycznych z siedzibą w Gdyni. Tam znalazłem dość ciekawe oferty wyjazdu nie tylko nad Lazurowe Wybrzeże, ale i do innych atrakcyjnych miejsc, które jak dotąd były moimi odległymi marzeniami. Postanowiłem zatem wybrać się do biura osobiście by zaczerpnąć więcej szczegółów na temat wyjazdu. Zbieg okoliczności albo może ogromne szczęście trafiło mi się na miejscu, gdzie spotkałem znajomego, który zaproponował mi coś czego odrzucić nie mogłem. Będąc nauczycielem, a zarazem wychowawcą, mając całkiem niezłe doświadczenie w organizacji rajdów rowerowych uznałem, że to naprawdę niezła szansa by spędzić fantastyczny urlop, wcielając się w rolę opiekuna wycieczki jak również serwisanta rowerowego. Tego samego jeszcze dnia, odbyłem rozmowę z prezesem biura, który zaproponował mi dwa wyjazdy, jeden po drugim. Na pierwszy ogień zatem wybrałem się na 13 dniowy obóz rowerowy do Holandii, a tydzień po powrocie na kolejne prawie dwa tygodnie nad Lazurowe Wybrzeże. Opisane przeze mnie przygody będą zatem nieco inne niż te zwykłych uczestników, gdyż przede wszystkim nie mogłem sobie pozwolić na pełną sielankę. Pojechałem tam w końcu jako członek kadry, do którego należało wiele obowiązków.

Wstęp:

Holandia to równinny, przyjazny rowerzystom teren. Istnieje tu ponad 20.000 km dróg rowerowych, które połączone są ze sobą w niewyobrażalny sposób. Często odseparowane od głównego ruchu samochodowego, świetnie oznakowane, z rowerowymi mostami, tunelami, promami, w niektórych miejscach nawet z sygnalizacją świetlną, ahh... można by tak wypisywać i wypisywać. Wszystko to sprawia, że Holandię na całym świecie zwą "Rowerowym Rajem". Dla samych Holendrów zaś rower to nie tylko środek lokomocji, czy przyrząd do rekreacji, ale i styl życia. Ich umiłowanie cyklingu jest nieporównywalne z żadną inną nacją. Rowery są dosłownie wszędzie, a kształty ich najróżniejsze. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć na własne oczy

Opis 13-dniowej wycieczki:

Pierwszego dnia spotkaliśmy się wszyscy w Sopocie, gdzie kadra miała okazję zapoznać się zarówno z uczestnikami jazdy, jak i kierowcami którzy towarzyszyli nam każdego dnia podczas pokonywanych etapów naszej wycieczki przez Holandię. Zatem autokar, nie tylko dowiózł nas na miejsce, ale również każdego dnia pełnił funkcję tzw. "serwisu" podczas przerw na poszczególnych etapach drogi.

Schemat każdego dnia mniej więcej wyglądał podobnie, zmieniały się jedynie odwiedzane miejsca, krajobrazy i campingi, na których nocowaliśmy. Codziennie rano zanim wyruszyliśmy w trasę jedliśmy wspólne śniadanie, które przygotowywali organizatorzy wraz z wyznaczonymi wachtami uczestników. Niemalże jak na obozie harcerskim. Była to całkiem niezła lekcja dla tych, którzy nigdy dotąd nie mieli okazji gospodarzyć w kuchni. Powiem szczerze, że i mi wyszło to na dobre. Po śniadaniu zwykle następowało pakowanie rzeczy osobistych jak i namiotów do autokaru, który przewoził je na następny camping. Uczestnicy wycieczki zatem pokonywali dzienny dystans bez jakichkolwiek obciążeń. Jechaliśmy cały czas "na lekko", posiadając przy sobie jedynie małą sakwę czy plecak z suchym prowiantem czy aparatem fotograficznym. Zaś na przystankach, co 20, 30 km (niekiedy nawet i częściej) autokar dostarczał nam zapas napojów oraz innego prowiantu, który tuż po śniadaniu każdy z uczestników sobie przygotował. Na tychże etapach regeneracyjnych była również możliwość zakończenia wycieczki, jeśli któryś z uczestników nie dawał sobie rady. Jednak miało to miejsce tylko raz, gdy przedostatniego dnia zerwał się dość porywisty wiatr.

Dziennie pokonywaliśmy od 40 do 100 km, w zależności od terenu i przygotowanego programu. Po drodze oprócz przepięknych krajobrazów zatrzymywaliśmy się w miejscach godnych uwagi, gdzie zwykle uczestnicy mieli chwilę wolną i mogli ją wykorzystać wg własnej woli (najczęściej na zakup pamiątek). Popołudniami zwykle docieraliśmy do celu, gdzie nasi podopieczni mieli około godziny wytchnienia. My zaś, jako kadra dzieliliśmy się różnymi obowiązkami. Na zmianę jedni sprawowali opiekę nad bawiącą się młodzieżą inni wraz z wyznaczoną wachtą na dany dzień przygotowywali obozowisko oraz obiado-kolację. Wieczorami każdy miał czas dla siebie, a tym którym jazda na rowerze jeszcze "nie zbrzydła" nadprogramowo organizowałem krótkie wypady w teren połączone ze zwiedzaniem okolicznych atrakcji, tj. dwory, pałace, czy...wiatraki. Tak mniej więcej wyglądał schemat każdego dnia naszej wycieczki przez Holandię.

Co do odwiedzonych miejsc...Hmmm, na ponad 600-kilometrowej trasie, nie licząc dodatkowych popołudniowo-wieczornych wypadów było ich naprawdę sporo. Jednak, jak to bywa na każdej wycieczce nie da się zobaczyć wszystkiego. Spośród miejscowości, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie z pewnością są: Haga i Amsterdam oraz setki małych miasteczek, w których gdzieś za rogiem skryty jest wiatrak. To co jednak utkwiło mi najbardziej w pamięci to fakt, iż ta równinna Holandia nie do końca jest tak "płaska i depresyjna" jak wszyscy opowiadają. Krajobrazy zmieniają się od nadmorskiego, poprzez wiejski z farmami, wrzosowiskami i zagajnikami aż po pagórkowaty ze wzniesieniami i lasami. Na naszej trasie mieliśmy wiele tego dowodów.

Co do wiatraków... no właśnie, nie dałem rady ich wszystkich zliczyć. Rodzajów kolorowych kwiatów, które zdobią pola, również nie sposób wymienić. Jednak przemierzając wschodnią część kraju, prowincję zwaną Geldrią (Gelderland) mieliśmy okazję jeden cały dzień poświęcić pierwszemu i największemu w Holandii parkowi narodowemu: De Hoge Veluwe.

Park Narodowy Hoge Veluwe to obszar piaszczystych wrzosowisk i gęstych lasów o powierzchni 5500 ha. Znajduje się obecnie pod ścisłą ochroną ze względu na unikalne ekosystemy, w tym wędrujące wydmy śródlądowe, tworzące zupełnie niezwykły widok, oraz rzadkie gatunki roślin i zwierząt. Na całym obszarze parku umieszczono punkty obserwacyjne, skąd można przy pewnej dozie szczęścia zobaczyć żyjące tu zwierzęta, głównie jelenie, sarny i dziki. Nie wiem jak reszcie uczestników wycieczki, ale mi ten dzień utkwił w pamięci.

Kierując się ze wschodu nad Morze Północne trochę żałowałem, że nasza trasa omija piękny Rotterdam, ale cieszył mnie fakt, że zobaczymy królewską Hagę. Muszę powiedzieć, iż piękno królewskiego miasta naprawdę mnie zachwyciło. To co zaskakuje każdego zwiedzającego, to przede wszystkim dość szerokie ulice i aleje nietypowe dla zabudowy Holandii. Poza tym ta elegancja... Jej ciekawe zabytki można by tu opisywać bez końca, jednak nie chcę z mojej relacji zrobić przewodnika turystycznego. Haga to nie tylko piękne miasto z całą masą ciekawych zabytków, ale i również słynny nadmorski kurort znany ze swych szerokich plaż, mola i pięknego domu zdrojowego Kurhuis, które również na zakończenie wycieczki mieliśmy okazję zobaczyć. Od Hagi kierując się wzdłuż wybrzeża ku północy rozciągają się ruchome wydmy. Coś podobnego jak nasz Słowiński Park Narodowy, tyle, że przez sam środek "holenderskich piasków" wiedzie dość szeroki asfaltowy deptak, którym wyznaczono szlak rowerowo-pieszy. To niewiarygodne!

Zmierzając ku stolicy odwiedziliśmy sporo bardzo bogatych miejscowości nadmorskich a wśród nich średniowieczne miasto Haarlem. W historycznym centrum miasta roi się od cennych zabytków architektury, przykładów renesansu holenderskiego, a także budynków wzniesionych pod wpływem architektów z Flandrii. Na Grote Markt (Rynku Głównym) prócz całej masy ciekawych zabytków usytuowany jest pomnik Laurensa Janszoona Costera - drukarza z Haarlem, który, jak głosi legenda, prawdopodobnie jeszcze przed Gutenbergiem wynalazł ruchomą czcionkę drukarską. Warto tu też odwiedzić zabytkową bazylikę katedralną św.Bawona - Kathedrale Basiliek Sint Bavo - ostatnią katedrę, jaka została wzniesiona w Europie Zachodniej. Oprócz tego w mieście nie obejdzie się bez "czegoś bardzo holenderskiego" czyli wiatraków. Najstarszy z nich "De Adriaan" to wiatrak z drewnianą wieżą z 1778 r. wybudowany na fundamentach dawnej wieży obronnej.

No i w końcu dotarliśmy do stolicy, czyli Amsterdamu. Jednak jeden dzień to stosunkowo za mało, by poczuć jego klimat. Amsterdam uważany jest za jedno z najbardziej barwnych miejsc na świecie i słusznie! Bo gdzie indziej można znaleźć tyle ciekawych miejsc tętniących życiem? O tym, jak malownicze jest centrum Amsterdamu z pewnością już słyszał niejeden z nas. Zabytkowe kamieniczki o niepowtarzalnych fasadach i szczytach, usadowione nad kanałami, które jak pajęcza sieć, półkoliście, oplatają miasto, mosty - każdy inny, barwne ulice i "hofjes", małe ogródki zdobiące dziedzińce domów tzw. oazy ciszy i spokoju, rowery na stałe wpisane w miejski krajobraz - to właśnie Amsterdam. Miasto można zwiedzać na wiele sposobów, na piechotę (czemu nie), na rowerze też całkiem przyjemnie, w końcu ścieżek tu cała masa i parkingów również. Ale nic nie zastąpi nam wycieczkowych rejsów po kanałach. Ten bardzo wygodny, nie męczący sposób pozwala poznać miasto od nieco innej strony. Dla rowerzystów ciekawym rozwiązaniem jest zamiana roweru miejskiego na rower wodny... Osobiście jednak zostawiłem "mojego rumaka" i ruszyłem na zwiedzanie miasta "z buta". Trzeba będzie tu wrócić, jednak tym razem bez roweru i nieco na dłużej.

To był mój pierwszy wyjazd rowerowy z biurem podróży i mam nadzieję, że nie ostatni. Jest mi naprawdę miło, iż mogłem współpracować z tak wspaniałą kadrą jak i uczestnikami wyjazdu. Ten 13-dniowy obóz rowerowy po Holandii pozwolił mi zdobyć sporo nowych doświadczeń nie tylko zawodowych, ale i praktycznych. Prócz tego poznałem sporo ciekawych ludzi i młodszych i starszych. Zaś miejsca, które odwiedziłem zapewne na długo zostaną w mej pamięci.

Autor relacji i zdjęć: Krzysztof Kochanowicz

Parametry trasy

  • Region Świat
  • Długość trasy 600 km
  • Poziom trudności łatwy

Znajdź trasę rowerową

Opinie (11) 6 zablokowanych

  • byłem kilka ładnych lat temu z kuzynem w Amsterdamie. Objeździliśmy całe miasto przez 5 dni. Coś wspaniałego! Idealna wycieczka nawet dla niewprawionych rowerzystów. Totalny brak górek powoduje zero zmęcznia :)

    • 0 0

  • ...

    No pięknie, pięknie!! Naprawdę fajna relacja. Jedynym mankamentem dla mnie czytając ją jest powtarzanie z manią słów "członek kadry" , "kadrowicze" , "kadra". Jest to najwyraźniej bardzo lubiany zwrot przez ludzi działających na "trójmieście".
    Co do "rowerowego kraju"...kolejnym państwem, gdzie rower to pewien styl życia są Chiny, choć tu pewnie z nieco innych pobudek.

    Tak czy inaczej relacja bardzo ciekawa i zachęcająca do zwiedzenia tego mało górskiego państwa na góralu.

    • 0 0

  • Drogi rowerowe świetnie oznakowane

    Obecność tabliczek na woększości dróg rowerowych nie oznacza, że są doskonale oznakowane.

    1. drogi rowerowe nie są prowadzone tylko wzdłuż arterii komunikacyjnych. Co oznacza, że istnieje mnóstwo miejsc (skrzyżowań) bez tabliczek gdzie nawet zasięgając języka trudno znaleźć drogę do celu
    2. drogi rowerowe wykorzystują naturalne warunki i nie są prowadzone generalnie obok dróg samochodowych - efekt nadkłada się ~ 30% więcej drogi niż by to wynikało z normalnej drogi pomiędzy miastami
    3. niektóre szlaki wytaczał chyba jakiś szalony holender. Proszę sobie wyobrazić sytuację aby tabliczki wskazywały inne drogi dojazdu z Sopotu do Oliwy i Wrzeszcza, a taką sytuację miałem w Amsterdamie. Wyjeżdzam w stronę Utrechtu kierunkowskazy w lewo Utrecht w prawo stadion Ajaxu. Po kilku km mijam stadion Ajxu nieopodal ...
    4. generalnie mająć wątpliwość pomiędzy tabliczkami i wyczuciem kierowałem się wyczuciem i dobrze trafiałem
    5. są sytuacje że gdyby kierować się tabliczkami jeździłoby się w ... kółko
    6. jest wiele sytuacji gdzie tabliczki wyprowadzają w maliny by w newralgicznym momencie zakończyć prowadzony szklak bez wyjścia

    Dlatego lubię jeździć tam gdzie ścieżek rowerowych nie ma :))

    • 1 1

  • chyba jakieś deja-vu; )

    Dosłownie to samo z tymi oznakowaniami i mnie spotkało, na szczęście pojechałem wg własnej intuicji. Tam zaś gdzie mi jej zabrakło, miałem przy sobie GPS`a, dzięki któremu dojechałem do celu nie sugerując się żadnymi "ichnymi" drogowskazami. Fakt, scieżek jest tyle, że jobla można dostać, a najgożej jest wyjechać z miasta, nie wiadomo którą z nich ;-/
    Moim zdaniem o wiele lepszą siatke ścieżek rowerowych mają państwa Skandynawskie.

    • 0 0

  • Nie ma to jak trochę ponarzekać...

    No tak, na brak ścieżek rowerowych narzekają, jak ich z kolei zbyt wiele, to ... no właśnie, jeszcze bardziej. Czyżbyście zupełnie już mieli mętlik w głowie i nie wiedzieli, którą wybrać? Osobiście jakoś nie miałem z tym problemów. Na naszej trójce prowadzących wisiał ciężar odpowiedniego poprowadzenia grupy i tylko raz mieliśmy problem z przemierzeniem przez pewną aglomerację, jednak wybór odpowiedniego kierunku, nawet gdy nazwy w prawo jak i w lewo były identyczne nie stwarzał nam większego zakłopotania. Każda teoretycznie przygotowana przez nas trasa na podstawie map zawsze pokrywała się z jej wykonaniem w rzeczywistości. I to nie przypadek sprawił, iż radziliśmy sobie z przejazdem przez Holandię bez większych problemów, tylko fakt, iż każdy z nas zna się na mapie i ma dobrą orientację w terenie. Moniko, Mateuszu – dzięki za wsparcie!

    • 0 0

  • świetna sprawa dla rowerów mieszkałem i pracowałem w całej Holandii
    wiele lat co jakiś czas zmieniając miejsce zamieszkania .Dzieki temu zwiedziłem cała.niestety mam tylko negatywne wnioski bo sa negatywnie nastawieni i do polaków.ale to juz taka tradycja holender to szkot wyrzucony ze Szkocji za skąpstwo.oczywiście jak sie jest turystycznie masie inne wrażenia bo na nich zarabiają szydło zworka wychodzi po jakimś czasie.
    holendry nie mają zmysłu orientacji dlatego czesto nawet jak sie zapytasz to skierują cie w ślepą uliczkę.
    Zgadzam sie ze to rowerowy raj byłem nawet w urzędzie miasta Gdańska by im dać przykład rozwiązań budowania takich samych w Gdańsku ale najpierw stwierdzili ze to za trudne apotem ze maja lepsze pomysły .tylko ze jak zaczęli robić musiałem nastraszyć ze zgłoszę wniosek o cofniecie dotacji z UE bo przejazdy rowerowe muszą być na zero 0 równe z asfaltem a miasto chciało robić krawężniki na 10 centymetrów.skandal.
    taka wyprawe jak autor polecam każdemu rowerzyście.

    • 1 0

  • Frans

    mapę pary razy miałem w ręku w tym biorąć udział w Harpaganie :) (pieszym)

    na rowerze byłem w Szwecji, Norwegii, Danii, Niemczech, Luksemburgu, Belgii, Holandii i Francji.

    i z autopsji stwierdzam, że Holandia czy Belgia jest dobra dla rowerzysty ale autochtona.

    • 1 0

  • Opa

    wskaż mi w Gdańsku ścieżkę rowerową z 10 cm krawężnikiem

    • 0 0

  • dużo dziwnych i fajnych rowerów

    Różnorodności rowerów faktycznie nie da się opisać, to trzeba zobaczyć.

    • 2 0

  • A ja dojezdzam codziennie do pracy na rowerze i nie zgodze sie ze brak górek powoduje brak zmeczenia ;)

    • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum