• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdańsk-Licheń; 325 km w jeden dzień

2 września 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Pierwsze 55 km przejechałem w średnim tempiei około godziny 5,30 zameldowałem się w Nowym Stawie. Mała kawa u babci, ciasto i godzinie 6 wyjazd w kierunku Malborka. Ta piękna pogoda którą widzicie na zdjęciach, nie trwała długo, już za Malborkiem zaczęło mżyć.



A w Sztumie rozpadało się na dobre, trzeba było założyć ochraniacze na buty. Robiło się coraz zimniej, postanowiłem się zatrzymać. Założyłem nogawki, rękawki, na to kurtkę, i narzuciłem ostre tempo. Ale i to nie pomagało. Powoli kostniały mi ręce, a w nogi było coraz zimniej. Zatrzymałem się jeszcze raz, wszystkie dokumenty, aparat, zawinąłem w reklamówki, wrzuciłem jeszcze dres na siebie, ( ciekawie go zakładałem, nogi mi tak drżały z zimna, że nie mogłem wcelować w nogawki) nałożyłem jeszcze pokrowiec na plecak, i wyruszyłem dalej. Za Grudziądzem (133km)zaczynam odczuwać pierwsze zmęczenie, mam wszystko mokre, a tu dalej pada, nie mogę sobie pozwolić na przeczekanie deszczu, bo mogę nie dojechać przed zmrokiem. Mijam Chełmżę (180 km), zaczyna się przejaśniać, a ja powoli schnę. Przed Toruniem zatrzymuję się w zajeździe, jem lekki obiad, wypijam kawę, i dalej w drogę. Mijam Toruń (200 km) powoli wracają mi siły, do Inowrocławia (240km) jadę w słoneczku, w średnim tempie około 30km/h. Za Strzelnem (265 km) tempo moje zaczyna spadać, czas na odpoczynek. Znowu jem, rozmasowuje nogi, i wsiadam na rower. Juz niedaleko, jeszcze tylko około 60 km, mijam Ślesin, a za lasem ujrzałem złotą kopułę bazyliki Licheńskiej. (Na zdjęciach, kwatera w Licheniu, i góra golgoty). Na miejsce dotarłem o godzinie 20, jechałem 16 godzin, a przejechałem tego dnia 328 km.



Teraz czas na dobrą kolację, i odpoczynek bo jutro czeka mnie zwiedzanie Lichenia. Wstaje o godzinie 7 następnego dnia, trochę ciężko. W nogi wsmarowuje maści rozgrzewające, jem śniadanie i idę zwiedzać. Najpierw Stary Licheń, góra golgoty, bazylika Nowego Lichenia, i na końcu Lasek Grąbliński .



Wieczorem, jem kolację i postanawiam w drodze powrotnej, zahaczyć Ciechocinek. Następnego dnia, po śniadaniu, wyjazd o godzinie 8. Zmieniłem nieco trasę, jadę przez Piotrków Kujawski - Radziejów - Aleksandrów Kujawski. Do Piotrkowa same lasy, zero samochodów, wszystko pachnie po tym deszczu, jadę powoli bocznymi drogami, mijam Radziejów, Aleksandrów i około 12 melduje się w Ciechocinku. Nie czuje zmęczenia to tylko 90 km, po ostatnich 300, organizm przyzwyczaił się do wysiłku. Mam pecha, rodzinka, u której postanowiłem się zatrzymać, jest w pracy, postanawiam zwiedzić Ciechocinek. Mam czas do 16, na zdjęciach po niżej tężnie, i park w Ciechocinku. Około godziny 17,30 jem już kolacje z rodziną, opowiadając moje wrażenia po Licheniu.



Następnego dnia, wyjazd o godzinie 5 rano, znowu planuje zboczyć z trasy i pojechać przez Bory Tucholskie. Oto moja trasa: Ciechocinek - Toruń - Chełmża - Świecie - Cekcyn - Śliwice - Czersk - Wiele - Wdzydze Tucholskie - Wielki Klincz - Grabowo Kościerskie - Egiertowo -Gdańsk. W sumie 255 km. Do Torunia jadę ostro, wiatr mi sprzyja, ciągle z górki około 55km/h, chce jak najszybciej, ominąć miasto. Mijam Toruń, bez najmniejszych przeszkód, koło Chełmży, (40 km) znowu się chmurzy, a w Świeciu (70 km) muszę się zatrzymać, leje i to ostro. Z nów, pakuje wszystko w reklamówki, na plecak zakładam pokrowiec, i dalej w drogę. Przejaśnia się dopiero koło Bysława (100 km). Tu odbijam w prawo na Cekcyn,(120 km) nareszcie koniec ruchliwej trasy jedynki. Wreszcie jestem w Borach Tucholskich, zero samochodów, tylko rower, ja i lasy. W Śliwicach pierwszy odpoczynek, zatrzymuję się przy sklepie, jem banany, wypijam jogurt i znów w drogę. Mijam Czersk (150 km), zaczynam odczuwać, pierwsze zmęczenie, jestem miękki, znów odpoczynek. Tym razem, w knajpce, jem makaron z serem, i popijam mocną kawą. Po pół godzinnym odpoczynku, wyruszam dalej, mijam Wiele, Wdzydze Tucholskie (180 km), po drodze oglądam niesamowite widoki, naszych Kaszub. Dalej jadę w kierunku Olpucha, przecinam ruchliwą trasę na Kościerzynę 214, i kieruje się na Wielki Klincz. Mijam Grabowo Kościerskie, (210 km), za Egiertowem (220km), wjeżdżam na główną drogę Koscierzyna-Żukowo. Zostało 35 km do Gdańska ruchliwej trasy. O godzinie 17,30 melduje się w domu. To było cztery lata temu, miałem wtedy 45 lat. Pewnie dzisiaj na taki wyczyn bym się nie odważył. A na rower na dal poświęcam każdy swój wolny czas. W tym roku w sierpniu , zaliczyłem przełęcz Karkonoską, od strony Przesieki, ciężko było ale warto, polecam. Jeżdżę na szosie, treku, i góralu, i niech mi nikt nie mówi , że jakiś rower jest zły. Że szosa jest gorsza od górala, albo odwrotnie. Każdy kolarz, na każdym rowerze, bez wyjątku, zasługuje na uznanie!

tekst & foto: Szymański Leszek Lesiunio@ interia.pl

PS. Pozdrowienia dla grupy GRT! "Bajkowy jar Raduni" to naprawdę wspaniała trasa. Własnie wróciłem z wycieczki. Wszystkim polecam.

Parametry trasy

  • Region Polska
  • Długość trasy 325 km
  • Poziom trudności trudny

Znajdź trasę rowerową

Opinie (11) 3 zablokowane

  • ale kondycha

    Ty masz kondyche samochodu chyba wogule nie masz , ja jestem w stosunku do ciebie pionek moj najwiekszy wyczyn to 156km z Trzcinska do Torunia a zajelo mi to 12 godzin naprawde podiwiam

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Rajd AZS

1149 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum