• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Francja: Lazurowe Wybrzeże na dwóch kółkach

4 czerwca 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
W wakacje letnie 2006 r. tuż po odbytym stażu w roli opiekuna oraz serwisanta rowerowego w Holandii, przyszła kolej na 13-dniową wyprawę rowerową przez południową Francję, a dokładniej mówiąc Lazurowe Wybrzeże, od Nicei po Saint Tropez. Tym razem do Francji pojechałem nie tylko jako opiekun wycieczki i serwisant rowerowy, ale przede wszystkim jako kierownik grupy m.in. ze względu na fakt, iż język francuski nie jest mi obcy. Na wycieczkę pojechała również moja narzeczona, jednak w roli zwykłego uczestnika, bez jakichkolwiek zobowiązań i odpowiedzialności. Dzięki temu po części czas wolny mogliśmy spędzać razem zwiedzając przepiękne miejsca i rozkoszując się cudownymi śródziemnomorskimi krajobrazami. Tym razem opisane przeze mnie przygody będą zarówno przeżyciami moimi jak i mojej "drugiej połowy".

Wstęp:

Lazurowe Wybrzeże to region słynący z najbardziej znanych i najpiękniejszych plaż Morza Śródziemnego. To ekskluzywne miejsce wypoczynku zarówno monarchów, gwiazd kina jak i spragnionych słońca i przygód obieżyświatów - czyli nas! Lazurowy kolor Morza Śródziemnego jest cały czas strzeżony przez szpiczaste Alpy wyrastające gdzieniegdzie wprost z plaży. Stroje kąpielowe, kąpielówki i ręczniki były zatem obowiązkowym ekwipunkiem każdej naszej wycieczki. Oprócz zwiedzania, korzystając z przepięknej słonecznej pogody wylegiwaliśmy się na słynnych plażach Nicei, Cannes, Juan-les-Pins, Saint-Rahael, Antibes, czy Saint Tropez. Wieczorami, gdy słońce było już nisko wdrapywaliśmy się skalistymi szlakami odkrywając tajemnicze wzgórza Corniche d'Or czy Masyw Maures.

Przemierzając Lazurowe Wybrzeże w cieniu palm, blasku jachtów, czy skalistym skwarze zobaczyliśmy wszystko, co tylko warte jest zatrzymania roweru: zabytki z czasów rzymskich, średniowiecza, przeplatane XXI wiecznym przepychem i pełnomorskim klimatem. Prócz rowerowych wycieczek jednego dnia odwiedziliśmy również księstwo Monako oraz Park Marineland niedaleko miejscowości Antibes, gdzie prócz ogromnych tropikalnych akwariów z rekinami, fokami, czy lwami morskimi uczestniczyliśmy w największych w Europie pokazach delfinów i ork. Odwiedzone przez nas miejsca, zostawiły blask w sercu, który grzeje i świeci do dziś.

Opis 13-dniowej wycieczki:

Pierwszego dnia spotkaliśmy się wszyscy w Sopocie, gdzie kadra instruktorska miała okazję zapoznać się zarówno z uczestnikami jazdy, jak i kierowcami, którzy towarzyszyli nam każdego dnia podczas pokonywanych etapów naszej wycieczki przez południową Francję.

Schemat każdego dnia wyglądał podobnie, zmieniały się jedynie odwiedzane miejsca, krajobrazy i campingi, na których nocowaliśmy (na każdym z nich nocowaliśmy 2/3 doby). Codziennie rano, zanim wyruszyliśmy w trasę jedliśmy wspólne śniadanie, które przygotowywali organizatorzy wraz z wyznaczonymi wachtami uczestników. Niemalże jak na obozie harcerskim, z kuchnią polową. Była to całkiem niezła lekcja dla tych, którzy nigdy dotąd nie mieli okazji gospodarzyć w kuchni. Po śniadaniu zwykle następowało pakowanie rzeczy osobistych i wyjazd w kierunku plaży. Niektóre campingi znajdowały się 15 / 20 km od miejsc docelowych naszego wypoczynku, dlatego ekwipunek każdego z nas pakowany był wg osobistych potrzeb. Gdy zaś po 2/3 dniach musieliśmy zmienić miejsce obozowiska pakowaliśmy cały obóz, czyli namioty i bagaże osobiste do autokaru, który przewoził je na następny camping. My zaś przemieszczaliśmy się o własnych siłach zwiedzając po drodze masę przepięknych miejscowości.

Dziennie pokonywaliśmy od 40 do 100 km, w zależności od grupy (tzw. plażowiczów lub podróżników). Niekiedy późnymi popołudniami podobnie jak na wyjeździe do Holandii, dla chętnych organizowałem dodatkowe wypady w teren. W mojej relacji nie będę skupiał się na opisie jak wyglądał każdy dzień, a tym czym Lazurowe Wybrzeże zachwyciło nas najbardziej.

1) Okolice Nicei:

Nicea, która zaszczyciła nas jako pierwsza na naszej trasie, to jedno z piękniejszych dużych miast nad Lazurowym Wybrzeżem. Wzdłuż 10-km miejskiej kamienistej plaży rozciąga się jedna z najpiękniejszych promenad - tzw. Promenade des Anglais, która stała się pierwowzorem wszystkich plażowych bulwarów na świecie. Po przeciwnej stronie zaś rozciągają się przepiękne pałace z belle époque, starówka z kolorowymi kamieniczkami oraz klejnotami baroku jak również stary i nowy port jachtowy. Najbardziej zachwycającą budowlą Starego Miasta jest Palais Lascaris, pałac pochodzący z poł.XVII w. Inne arcydzieła baroku godne zwiedzenia to: katedra Ste-Réparate oraz kaplica de la Miséricorde. Dla wytrwałych polecam również "wspinaczkę" na zamkowe wzgórze Butte du Château górujące nad starówką. Wprawdzie to nie lada wysiłek przy tak wysokich temperaturach, jednak dla takich widoków naprawdę warto trochę mocniej pokręcić pedałami. Tu gdzie niegdyś stał zamek obronny i średniowieczna katedra pozostały jedynie fundamenty, a dziś ozdobą jest jedynie całkiem ciekawy park z małymi kaskadami. Chcąc odpocząć od gwaru i metropolii, polecam zagłębienie się głąb gór, gdzie małe zaciszne wioski tj. Saint-Jean-Cap-Ferrat, czy Villefranche-sur-Mer niemalże "kleją się" do wzgórz niczym jaskółcze gniazda. Francuzi trafnie znaleźli dla nich określenie: "villages perchés" co oznacza "wioski na grzędzie".

Podczas jednego z popołudniowych wypadów fakultatywnych mieliśmy okazję zwiedzić przepiękną osadę Saint-Paul-de-Vence leżącą u stóp Alp. Jej wąskie, strome uliczki okolone murami obronnymi naprawdę nas urzekły. Podobno do popularyzacji owej miejscowości przyczynili się tacy artyści jak: Pablo Picasso, czy Georges Braque, którzy pozostawili w spadku cenną kolekcję swych dzieł w jednej z tutejszych restauracji.

Na zakończenie 3-dniowego pobytu w nicejskich okolicach odwiedziliśmy maleńkie państewko książąt Grimaldich, tzw. "oazę milionerów", a dokładniej mówiąc stolicę Monako - Monte Carlo. Horrendalnie drogie mieszkania, jedyne na świecie wyścigi samochodowe Formuły 1, w czasie których kierowcy pędzą przez środek miasta, luksusowe hotele i kasyna, renomowane restauracje i zachwycająca architektura, okropnie bogaci ludzie, ich jachty i samochody niczym z bajki - oto jak wygląda w skrócie Księstwo Monako, które książę Rainier przekształcił w ekonomicznego giganta. To co trzeba tu jeszcze dopowiedzieć to fakt, iż Monako, tuż po Watykanie to najmniejsze suwerenne państwo świata, ale zarazem jedyne w którym panuje tzw. "podatkowa wolność". Dla milionerów to raj na ziemi...

Początkowo wjeżdżając do Monte Carlo widoki nas przeraziły. Betonowe wieżowce, tłok... Nie tak sobie to wszystko wyobrażałem. Jednak obraz znacznie się zmienił jak dotarliśmy do centrum. Tu wśród ogromnych biurowców roiło się od przepięknych dzieł architektury jak np. "Świątynia hazardu", czyli słynne Grand Casino z czasów belle époque, czy Pałac Księcia z XIII wieku. Budowlę tą przypominającą ogromną twierdzę można oczywiście zwiedzać, jednak korzystając ze słońca woleliśmy pospacerować po przepięknych tutejszych ogrodach, jak również zajrzeć do jednych z nielicznych w Europie warsztatów Ferrari. Zaś Stare Miasto zostawiliśmy sobie na deser, czyli na sam koniec naszej wizyty, gdy słońce było nieco niżej. W tym skwarze nie sposób było chodzić wśród tabunów ludzi, przepychających się niczym mrówki po labiryncie ciasnych uliczek.

Wracając jednak do ogrodów, do najpiękniejszych można zaliczyć Ogród Egzotyczny (Jadrin Exotique) położony wysoko nad morzem. Spacerując różnymi widokowymi platformami oprócz przepięknych krajobrazów rozpościerających się na Lazurowe Wybrzeże, warto rzucić okiem na kolorową tropikalną roślinność. Kolejnym godnym uwagi ogrodem, jest Jardin Japonais, czyli Ogród Japoński, w którym spędziliśmy ponad godzinę i swobodnie możemy uznać, iż to najpiękniejszy park który widzieliśmy nie tylko w Monte Carlo, ale i na całym Lazurowym Wybrzeżu. Architekt krajobrazu Yasuo Beppu na powierzchni 7 tys.m2 zbudował ogród z pawilonem do ceremonii parzenia herbaty, drewnianymi bramami, mostkami i wodospadami. Wokół oczywiście mnóstwo kwiatów, japońskich krzewów i pięknie przystrzyżonych drzew.

Idąc wolnym krokiem ku starówce zaczepiliśmy o kilka salonów samochodów marzeń tj. Rolls-Royce, Lamborghini, czy Ferrari. W tym ostatnim, za pozwoleniem właściciela warsztatu mogliśmy zobaczyć jedne z najstarszych modeli tych aut. Żeby tego wszystkiego było mało po drodze zahaczyliśmy również o przystań najbogatszych i najpiękniejszych jachtów na świecie, których właściciele o dziwo nie okazali się beznadziejnie bogatymi snobami spoglądającymi z góry na tych, którzy po prostu chcieli te cacka zobaczyć, dotknąć, czy nawet wejść na ich pokład.

Ahhh, wizyta w Monako okazała się nie tylko rajem dla oczu, ale i duszy. Wśród przepychu i tłoku nie zabrakło miejsc, w których byliśmy sami. Nie zabrakło też wypoczynku. Szkoda jednak, że nie mogliśmy zostać tam nieco dłużej, by zapoznać się z "życiem nocnym".

2) Okolice Cannes:

Kolejne 3 dni spędziliśmy w okolicach Cannes. Camping, na którym nocowaliśmy pomimo iż położony był dość wysoko w górach, okazał się świetnym "parasolem" przed prażącym słońcem. Rano, w ramach pobudki wystarczyło "zapedałować" kilka razy by za 10 km leżeć już do góry brzuchem na plaży. Jednak najgorsze były powroty. Te górki na długo zostaną nam w pamięci... Wieczorem, po całym dniu najróżniejszych atrakcji czy po prostu leżeniu plackiem na słońcu powrót przeklinali niemalże wszyscy.

Jednak pomimo wysiłku, nam najbardziej w pamięci utkwiła wizyta w Antibes, przepięknym mieście założonym przez Greków jako Antipolis. To, co wyróżnić możemy z zabytków i otaczającej przyrody to przede wszystkim Cap d`Antibes, czyli przylądek, na którym oprócz piaszczystych plaż wznosi się piękna kaplica - Chapelle de la Garoupe, do której dochodzi się Szlakiem Pielgrzymim (Chemin du Calvaire). Oprócz tego warte uwagi są zamek Grimaldich znajdujący się na Starym Mieście i kaplica Chapelle du Saint-Esprit.

Miasto, jak miasto, ale największą atrakcją tejże okolicy jest jedno z największych w Europie Muzeum Oceanograficznych połączone z parkiem rekreacyjnym, w którym nie tylko dzieci, ale i dorosłych ogarnia zdumienie. Marineland, o którym mowa to kompleks olbrzymich basenów, w których zobaczyć można wiele gatunków ryb egzotycznych, rekiny, delfiny oraz orki. Nam najbardziej podobały się pokazy akrobatyczne z udziałem delfinów oraz tzw. "mega pluskanie" w wykonaniu tych ostatnich pięknych zwierząt. To, co wyrabiały właśnie orki to przechodzi ludzkie pojecie; tego opisać się nie da, to trzeba zobaczyć na własne oczy.

Nieco powyżej wybrzeża, w górach, warto odwiedzić Grasse. Mówiąc o pięknych zapachach nie można pominąć tej miejscowości, która słynie z największych wytwórni perfum na świecie. To właśnie tu rosną najdelikatniejsze rośliny, róże, jaśmin, lawenda, fiołki i cierpkie pomarańcze, z których wyrabia się tak uwodzące zapachy. Miasteczko od dawna nazywane jest światową stolicą pachnideł. Chcąc nieco poniuchać wykwintne zapachy warto odwiedzić Międzynarodowe Muzeum Perfum. Prócz 3000-letniej historii powstawania różnych zapachów znaleźć tu można odpowiedź na wszelkie pytania dotyczące perfum.

Na sam koniec tego 3-dniowego pobytu zostawiłem opis najsłynniejszego, ale zarazem wg nas najbrzydszego, pełnego snobów miasta. Mówię tu oczywiście o Cannes! Tak wiele się o tym mieście słyszało, zarówno w mediach, jak i na lekcjach języka francuskiego. Festiwal filmowy w Cannes... Czerwony dywan dla gwiazd filmu... w teorii jedne wielkie "Wow". Jednak w rzeczywistości Cannes nie zrobiło na nas żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie. Ten cały pałac festiwalowy - Palais des Festivals, o którym tyle słyszeliśmy, to nic innego jak betonowy moloch, przypominający raczej bunkier. Z resztą podobnie o nim wypowiadają się miejscowi. Zaś czerwony dywan leży tu przez cały rok i jak spadnie deszcz cuchnie niczym stare skarpety. Na jedyne słowo uznania zasługuje zabytkowe centrum miasta Le Suquet, które warto zwiedzać gdy wszyscy śpią, czyli najlepiej tuż po wschodzie słońca. Później znowu robi się tłok. Ta mini starówka leży u stóp wzniesienia Mont Chevalier i składa się nie więcej niż z 10 uliczek, które od ulicy Saint Antoine prowadzą w górę do zamku, w którym mieści się wystawa archeologiczna.

3) Okolice Fréjus:

Podróżując dalej wzdłuż Lazurowego Wybrzeża powiedzieć można, że odcinek od Cannes po Fréjus, wzdłuż Masywu Estérel był najbardziej pofałdowanym etapem naszej wycieczki. To tu kilkakrotnie musiałem wracać po nie radzących sobie uczestników "holując" ich do celu. Trasa wiodła dość wąskim pasem wybrzeża, wśród tzw. "czerwonych skał" raz wzbijających się stromo w górę, raz opadających do samego morza. Jednak widoki były tak cudne, że o zmęczeniu nawet się nie myślało. Tym razem nasz camping znajdował się na obrzeżach miast Fréjus i Saint-Raphaël, położonych miedzy pasmami gór Estérel i Maures u ujścia rzeki Argens, dzięki czemu było wiele okazji wyskoczenia "na miasto" zarówno za dnia jak i w nocy, zwiedzenia ciekawych zabytków, jak i wypadu w góry.

Miasto Fréjus - słynie nie tylko z nocnych imprez czy przeogromnych parków rozrywki, ale również z przepięknych rzymskich zabytków. Mówiąc o zabytkach warto wspomnieć o amfiteatrze, gdzie latem odbywają się korridy i liczne koncerty muzyki pop. Oprócz tego w samym centrum Fréjus zobaczyć można dość okazałą katedrę stanowiącą przykład wczesnego gotyku prowansalskiego. Fundamenty baptysterium z V wieku należą do najstarszych zabytków architektury sakralnej we Francji. Fréjus to również świetne centrum sportów wodnych, z nurkowaniem na czele, jednak kamieniste plaże specjalnie nie zachęcają do odpoczynku. W przeciwieństwie do sąsiadującej miejscowości Saint-Raphaël, gdzie można i wylegiwać się na piasku i nurkować wśród pobliskich skałek. Miasteczko jednak rozkręca się dopiero wieczorem. Wszelkie puby, kawiarenki czy restauracje zaczynają prawdziwe życie dopiero po zmroku. Sklepy z pamiątkami czy miejscowe galerie też otwierają się wraz z zachodem słońca. Dopiero o zmroku życie zaczyna kwitnąć, czego osobiście się przekonaliśmy. Ceny zaś o dziwo nie są takie wygórowane.

Tak jak wcześniej wspomniałem Massif de l`Estérel okalający m.in. obie miejscowości to piękne czerwone skały, porośnięte wysokimi zielonymi sosnami, wśród których wiedzie masa fantastycznych szlaków pieszych jak i rowerowych. Oczywiście w ramach wycieczek fakultatywnych nie opuściliśmy tejże okazji. Wspaniale trasy na Pic du Cap Roux (452 m n.p.m.) i Pic de l`Ours (496 m n.p.m.) są warte tego wysiłku.

4) Okolice Saint-Tropez:

Ostatnie dni naszego pobytu spędziliśmy niedaleko najsłynniejszego kurortu Lazurowego Wybrzeża - Saint-Tropez. Nasz camping jednak nie znajdował się tak jak poprzedni nad samym morzem, a nieco wyżej... w górach ;) Zatem powroty nie były tak proste, jednak często dość soczyste, dzięki rozciągającym się sadom ze słodkimi winogronami. Z tego co pamiętam to tu odbyło się najwięcej wycieczek zarówno nad morze jak i w góry. Zobaczyliśmy m.in. miejscowości takie jak Sainte Maxime, Port-Grimaud zwany "francuską Wenecją", czy słynne Saint-Tropez. Zaś tym którym było mało mieli okazję wspiąć się na ruiny zamku w Grimaud, jak również osiągnąć najwyższy szczyt Masywu Maures - Col de Fourche (780 m n.p.m).

Zacznijmy jednak od Sainte Maxime, gdyż to miasteczko odwiedziliśmy na trasie jako pierwsze. Dawna wioska rybacka leży dosłownie naprzeciw Saint-Tropez po drugiej stronie zatoki. W przeciwieństwie do innych kurortów, jest to w miarę spokojna mieścina, która przypomina nieco Niceę, w szczególności jeśli chodzi o nadmorski deptak. Wprawdzie nie ma tu tylu pięknych zabytków, ale za to palm cała masa.

Kolejna prześliczna, wręcz pocztówkowa wioska wczasowa z kanałami, mostami i kolorowymi domami, nazywana często "francuską Wenecją" to Port-Grimaud. Sięgając po lekturę z zakresu historii doczytałem, że François Spœrry w 1966 r. na bagnistym terenie w środkowej części wybrzeża zatoki urzeczywistnił gorąco wówczas dyskutowaną koncepcję turystyki przyjaznej środowisku. W ten sposób powstał unikatowy przykład świadczący o tym, że nowe budowle mogą harmonijnie wtapiać się w naturalny krajobraz, nie niszcząc go w żaden sposób. To co wynikło z jego koncepcji, to miasto przypominające nieco włoską Wenecję, jednak o wiele młodsze zbudowane przy użyciu wielu nowoczesnych rozwiązań architektury.

Mieszkańcy Port-Grimaud zamiast poruszać się tradycyjnie samochodami po ulicach, do swych domostw dopływają łodziami cumując je tuż przy drzwiach. Wiele domów odciętych jest od centrum, sklepów, restauracji itp. Dotrzeć do nich można różnorodnymi mostami. Miasteczko przecudnie wygląda nocą, gdy każdy z kanałów oświetlony jest innym kolorem światła.

Wspominając o Lazurowym Wybrzeżu, zawsze mówiło się o słynnym kurorcie Saint-Tropez. Jednak ta maleńka wioska rybacka zyskała na popularności dopiero po całej serii filmów, w których grywały gwiazdy kina francuskiego. To dzięki eleganckim elitom m.in. z Paryża i zwłaszcza nakręconego w zatoce La Ponche filmowi Rogera Vadima "I Bóg stworzył kobietę" z Brigitte Bardot, Saint-Tropez stało się punktem spotkań międzynarodowej śmietanki towarzyskiej. Mówiąc o kinie, osobiście Saint-Tropez kojarzę z komedią Louisa de Funèsa wcielonego w rolę żandarma ;) Serię tych komedii mógłbym oglądać bez końca. Stąd m.in. moim odwiecznym marzeniem było zobaczenie starego posterunku policji, w którym to odgrywano wiele scen z jego udziałem. Co ciekawe sami Francuzi, specjalnie tego miejsca nie kojarzą, a dawny budynek "la Gendarmerie" powoli zaczyna się sypać. Obecnie miasteczko oblegane jest przez wielu turystów, a "gwiazdy kina" dawno znikły z tutejszych plaż i kawiarenek.

Prócz maleńkiej urokliwej starówki sercem Saint-Tropez jest port, który przez cały rok ostoją jest nie tylko dla żeglarzy, ale i ludzi interesów, którzy na urlop ściągają tu choćby dla spotkania się przy czerwonych stolikach w Sénéquier - jednej z najsłynniejszych kawiarni na świecie. Nad miastem góruje ogromna cytadela, z której roztacza się przepiękny widok na leżące w dole miasteczko oraz zatokę. Pomimo wielkich tłumów, muszę przyznać, że miasteczko bardzo nam przypadło do gustu, być może kiedyś jeszcze tu wrócimy, lecz na pewno nie w środku lata.

Przemierzając Masyw Maures u stóp gór jest wiele przepięknych zacisznych miejsc, w których odsapnąć nieco można od tej całej "lazurowej wrzawy". Poza wybrzeżem warto odwiedzić maleńką osadę Grimaud, która położona jest na jednym ze szczytów masywu. Miasteczko słynie z zacisznych, wąskich uliczek, w których roi się od klimatycznych kawiarenek i pubów. Nad miasteczkiem górują ruiny zamku książąt Grimaldich z XI wieku, z których rozciągają się przecudne widoki na całą Zatokę St.Tropez.

Przemierzając strome serpentyny Masywu Maures warto wspiąć się pod najwyższy szczyt Col de Fourche (780 m n.p.m.), na którym znajduje się pustelnia Notre-Dame-des-Anges. Widoki zapierają dech w piersiach, a najlepszy z tego wszystkiego jest ponad 12 km zjazd, na którym rozpędzić się można nawet do 78 km/h ;-)

Podsumowanie:

Podsumowując nasz prawie 2-tygodniowy urlop rowerowy nad Lazurowym Wybrzeżem, trzeba powiedzieć, że było naprawdę cudownie! Odwiedzone przez nas miejsca, zostawiły blask w sercu, który grzeje i świeci do dziś. Oprócz przepięknych miejsc i zabytków, poznaliśmy wiele ciekawych ludzi, z którymi kontakt utrzymujemy do dziś. Oboje możemy powiedzieć, że "dla podróży warto żyć"

Jedynym utrudnieniem z jakim spotkali się inni uczestnicy wyjazdu, to tzw. "bariera językowa". Nad Lazurowym Wybrzeżem, na nic nie zda nam się znajomość języka angielskiego, gdyż większość narodu francuskiego, a w szczególności starsze pokolenie z maleńkich górskich osad ma znajomość języków głęboko... Czasem nie pomoże nawet szóstka z francuskiego! Żeby dogadać się z rodowitym Francuzem z "południa" dobrze jest znać dialekty. Na szczęście z tym problemów nie miałem, zatem i "żabojady" przyjaźnie byli do nas nastawieni.

Autor zdjęć i relacji: Krzysztof Kochanowicz (Grupa Rowerowa Trójmiasto)


Na prośbę autora relacji redakcja Portalu Rowerowego Trójmiasta będzie usuwać wszystkie opinie nie związane z tematem. Zatem jeśli znacie przebytą przez nas trasę, odwiedzone miejsca i chcielibyście coś dodać czego nie ujął autor relacji, podzielcie się własnymi doświadczeniami. Będą one z pewnością bardzo przydatne tym, którzy będą chcieli powtórzyć tą trasę lub ułożyć własną na jej podstawie.

Parametry trasy

  • Region Świat
  • Długość trasy 1200 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (17) 2 zablokowane

  • Ja też tak chce!!!!! :D
    Mam do dyspozycji pierwszą połowę sierpnia, jeśli ktoś wie o podobnych wyprawach w tym czasie gdzieś na południe proszę o wiadomość

    • 1 0

  • byle nic z biura podróży

    • 0 0

  • Piękna wycieczka

    Mam podobne wspomnienia z odbytej wycieczki, właśnie z tym samym biurem podróży, tyle, że latem 2005 roku. Pomimo, iż wraz z żoną byliśmy najstarszymi członkami grupy nie mozna powiedzieć byśmy się nudzili. Organizacja bardzo dobra, a wręcz na tyle uniwersalna, że zwiedziliśmy sobie miejsca ponad programowe. Zwykle rano wyjeżdżaliśmy nad morze, gdzie młodzi odpoczywali na plaży, my zaś czas ten poswięcaliśmy na zwiedzanie. Najbardziej podobały nam się ciche zatopione w górach miejscowości, gdzie nie było takich tłumów jak na wybrzeżu. Jednak perły Lazurowego Wybrzeża tj. Nicea, Antibes, Frejus, St.Maxime, Port Grimaud, czy Saint Tropez również zrobiły na nas ogromne wrażenie. Rok póżniej odbylismy podobną podróż, tyle że jesienią. W Październiku, jest tam równie pięknie, tyle że turystów o wiele mniej. To na prawdę piękne miejsce na urlop we dwoje!

    • 1 0

  • Niezapomniane przeżycia

    Krzysiek, miło było poznać Ciebie i Twą drugą połowę. Wyjazd ten bardzo mile wspominam, w szczególności przez te wszystkie dodatkowe wypady organizowane popołudniami dla chętnych. Dzięki temu mogłem zwiedzić jeszcze więcej niż się spodziewałem. W szczególności nie zapomnę tego "hardcorowego" wyjazdu w góry jak również nocnego zwiedzania ruin zamku w Grimaud. Bawiełem się na prawdę świetnie! W tym roku z Trampem mam zamiar pojechać do Szkocji. W latach poprzednich byłem oprócz Lazurowego Wybrzeża, na Bornholmie, w Szwecji oraz w Norwegii. Muszę powiedzieć,iż biuro tojak dotąd jeszcze mnie nie zawiodło, a przede wszystkim dzięki świetnej kadrze, która nie raz stawała na głowie by zaspokoić wszelkie widzimisie wymagających uczestników.
    Dzięki serdeczne również za złożenie mi bika do kupy, po tamtej wywrotce nie myślałem że cokolwiek z przerzutką i powyginanym łańcuchem da się jeszcze coś zrobić.

    ps. Jedziesz może z biurem gdzieś w tym roku?

    • 0 0

  • kto jezdzi w pazdzierniku do Saint Tropez

    smiech

    • 0 0

  • Październik to bardzo piękna pora roku na wszelkie wyjazdy

    Osobiście zjechałem południową Francję pod koniec września, zaczynając właśnie od Zatoki Saint-Tropez i nie ukrywam -było świetnie, a przede wszystkim już nie tak gorąco. Uważam, że podróżowanie we wrześniu i październiku na rowerze jest o wiele przyjemniejsze niż w środku lata. Po pierwsze człowiek tak bardzo sie nie męczy, po drugie nie ma takich tłumów, po trzecie, ceny znacznie niższe, a co się z tym wiąże z łatwością można znaleźć miejsca noclegowe, które w szczycie sezonu mocno są oblegane. Dodatkowo, tak jak u nas w październiku zaczyna się okres deszczowy tak tam nadal jest pięknie. Bardzo łatwo i znacznie taniej można dostać się samolotem wraz z rowerem (ze przewóz którego płaciłem ok.20 euro w jedną stronę) Za cały 2-tygodniowy wyjazd właśnie na przełomie września i października wydałem niecałe 1800 zł!

    ps.Na rower bardzo polecam świetne górskie szlaki rowerowe w okolicach Grasse, oraz te które przejechał m.in. autor relacji wokół Zatoki St.Tropez. Rewelacja!

    • 0 0

  • :)

    hej Krzysiek!!!!! świetna relacja, uważam, że ten wyjazd był bardzo udany, mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się na trasie :):) pozdrowienia dla Emilki!! tak trzymać!! :)

    • 0 0

  • Ahhh, Saint-Tropez....

    moje marzenie...
    Planowałem wraz z żoną taki wyjazd, jednak przeszkodą stanęły fundusze. Jakby nie patrzeć, wyjazd z biurem jest dość kosztowny. Może w tym roku uda nam się. Pożyjemy, zobaczymy. Jednak miło się czytało. Świetna relacja, świetne zapewne wspomnienia.
    Pozdrawiam

    • 0 0

  • O jak milo sobie powspominac

    Krzyśku, właśnie dostałem maila od Marcina, który poinformował mnie że zdecydowałeś się napisa z tego fantastycznego wyjazdu relację. Kurcze, ale że tak powiem "dałeś czadu". Tekst naprawdę wyczerpujący, ale ujawniający dokładnie to co miało miejsce. Dzięki tej wycieczce poznałem na prawdę paru fajnych ludków, a Tobie i Twej lubie zawdzięczam niezapomniane wrażenia. Dzięki Wam serdecznie. Gdyby nie niektóre marudy pewnie zobaczylibysmy jeszcze wiecej, ale w końcu fajnie że były tzw. wycieczki dodatkowe dla "bardziej wprawionych w boku" jak to kiedyś powiedziałeś. To były jedne z najlepszych moich wakacji! Zawdzięczam je w szczególności tak wspaniałym animatorom jakim byli nasi organizatorzy: Krzysiek, Monika i ... kurcze zapomniałem jej imienia.
    ps. Pozdrowienia równiez dla Emilki. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy na wspólnym szlaku.

    • 0 0

  • podroze tylko podroze sa przwdziwe

    trasa na piatke polecam byla gdanszczanka teraz europejka z ojczyzna w pamieci polacy nie gesi -ale podroze lubia jak gesi - sama je lubie ogromnie pozd

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum