• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bikemaraton 2003; Polanica Zdrój

27 czerwca 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Polanica godzina przed startem, straszny upał - nauczeni doświadczeniem zjawiamy się wcześniej i ustawiamy z przodu. Przed nami było około 20 osób, nie wiem jakim cudem o 11 było ich już 150... "Zwycięzcy z Janowic proszeni na pierwszą linie startu"- słychać przez megafon. "Aga idź do przodu"- woła do mnie z daleka kolega "Niee mówię, startowałam ostatnio z końca i jakoś dałam radę"... nie chcę iść do przodu!

Objazd honorowy bocznymi ulicami Polanicy nagle ...zamiast po ulicy jadę po chodniku i to nie jedyna!! W tłumie jak zwykle upadki, przepychanki zaczyna się podjazd "cześć Aga" słyszę- ktoś mnie mija - kto to był Krzyżak, Jaromir? Nie zdążyłam przyuważyć tak szybko przeciął. Tego dnia nie miałam formy, ani nastroju na wyścig jak na złość coś skrzypiało mi w lewym pedale...Czasami człowiek na maratonach łapie dziwne humory, mi się w ogóle nie chciało jechać a perspektywa dwóch okrążeń... No i właśnie przez te "muchy w nosie" jechałam w ogóle bez przekonania. Dałam się wyprzedzić i potem pchałam na pierwszym leśnym podjeździe (droga na Szczytną) , gdzie spokojnie da się podjechać... mnóstwo osób na sam widok kamieni, które trzeba było wymijać podjeżdżajšc zsiadało z roweru! Może się czasem wydawać, że coś jest nie do podjechania, ale ludzie zachęcam próbujcie!!! Nie poddawać się tak od razu :)

Po drodze musiałam jeszcze troszkę powalczyć z regulacją przedniej przerzutki, co zajęło mi sporo czasu ( wyprzedziła mnie laska na Giancie) Na szczęście tempo miała dość podobne więc spokojnie siedziałam jej na kole. Potem co jakieś 5 min się mijałyśmy. Aż zaczęły się zjazdy gdzie zdecydowanie przyspieszyłam. Prędkość na zajazdach wahała się w granicach 45- 59. Zjazdy często kończyły się ostrym zakrętem w prawo. Wszyscy na pewno zapamiętali podjazd asfaltowy około 3 km, ( do restauracji Piekiełko), który stopniowo robił się coraz bardziej pionowy , potem kolejny kamienisty podjazd i premia górska...(chyba w takiej kolejności to było, miałam uwagę skupioną na obserwowaniu swojej przedniej opony... Łącznie to chyba wychodziło 6 km morderczego podjazdu...w upale dokładnie w połowie trasy, kiedy siły są już na wyczerpaniu...Mieszkając w Gdańsku - chociaż mamy gdzie ćwiczyć podjazdy- stwierdzam, że ten podjazd mnie wykończył!! Podjechałam co prawda, ale to były najgorsze chwile mojego życia!!! Potem było jeszcze troszkę zjazdów , znowu podjazdy i znienawidzone przez wszystkich kamienie.

Trzęsło tak niemiłosiernie, że traciło się czucie w dłoniach. Tak przez kilka kilometrów. Miałam tak je "zmartwiałe" od wstrząsów, że nie byłam w stanie wyprostować palca i nacisnąć klamki. Z opowieści innych bikerów wiem, że sporo osób była bliska puszczenia tam kierownicy- tak mocno trzęsło. Ból niesamowity wierzcie!!! Zastanawiałam się, czy gdybym miała lepszy amorek coś by to zmieniło- spytałam- niewiele....Cały zjazd zjechałam bez hamulców, ostatnią resztka sił coś udało mi się wyhamować przed zakrętem , na tym zakręcie woda ściekała z góry na kamienie i było dość mokro, bałam się wiecie czego- wiadomo - G L E B A !!!! ale nic z tego żadnych takich tam atrakcji :)))) Tym razem 1: 0 dla mnie- nie dla losu :P Trochę wyprzedziłam na tym zjeździe, ale było dwóch takich co wyprzedziło i mnie na takim speedzie jak mnie mijali pomyślałam ALE CZAAAD!! Pod koniec pętli techniczny zjazd po kamieniach-z grupy moich ulubionych. Manewrowało się między sporymi głazami, na niektóre się najeżdżało i trzeba było zjeżdżając z nich uważać by nie zrobić OTB ( lot ptaka przez kierownice). Powiem tak, z reguły na maratonach większości ludzi udaje się wypoczywać na zjazdach tutaj tak się nie dało, pomijam fakt że zjazd po kamieniach wiele osób zniechęcił do przejechania drugiego okrążenia.



Drugie okrążenie... Droga leśna, sporo kibiców na trasie w prawo meta - prosto druga pętla . Tłum wyje "Prosto!!!!!" a potem dzika radość i brawa dla tych którzy pojechali na 100 km. Zakręt i na podjeździe bufet. Pan mnie informuje - "jesteś pierwsza" Na bufecie jak zwykle nic nie biorę do jedzenia , nie potrafię jeść na maratonach tylko piję- bywa, że wylewam sobie na głowę - dziwnie się na mnie wtedy patrzą- to zachowanie niegodne kobiety LOL . Na podjeździe poznaje kolegę, podjeżdżamy te korzonki gdzie wszyscy pchali biki i na luzie sobie gadamy kolega opowiada jego pierwsze maratony. W sumie to czuje się fatalnie, prawie cała drogę tępo wlepiałam się tylko przed siebie. Kolega gdzieś mi ginie. Na zjeździe po kamieniach, przed asfaltowym podjazdem wyprzedzam środkiem kolesia i nagle słyszę syk z tyłu. Próbuje hamować, poślizg szybko z bikiem na pobocze, zdejmuje koło, szybko oponę ktoś się zatrzymuje dwóch kolegów pomaga mi pompować, ja trzymam koło. Koło gotowe zakładam zjeżdżam ale coś się blokuje- Pech obręcz zabita!!! Toczyła się po kamieniach na flaku. Nie ma czasu regulować hamulców, szybka decyzja rozpinam....



Potem na kilku zjazdach zastanawiałam się jak to będzie, na początku jechałam wolniej ale szybko mi się znudziło, używanie tylko przedniego hamulca to istna męczarnia. Zabawne sytuacje były przez to. Jadę sobie, wyprzedzam kolesia nagle słyszę jak mnie goni , sapanie na plecach i krzyczy - ej , ej (sapanie) ej( sapanie) hamulec ci się rozpiął! Potem szybki zjazd po szosie ( licznik pokazuje 58km/h wyprzedzam- chłopak potem mnie dogania i mówi "już wiem czemu tak szybko jechałaą, nie masz hamulca :P" Inna zabawna sytuacja... Na podjeździe killerskim po asfalcie koło Piekiełka banda dzieciaków krzyczała "polać panią wodą". Mówię TAAK i nagle czuje litr zimnej wody prosto w uchu Fuuuu. Mówię dajcie mi coś do picia. Złapałam od chłopczyka butelkę z wodą po powerracie i jadę z nią dalej. Nagle za plecami słyszę wrzask ojca chłopca " Niech odda bidon, niech odda bidon!!!" Prawie udławiłam się ze śmiechu. Chciałam pozdrowić dziadka z srebrnym wąsem, który mnie wyprzedził na tym podjeździe - więcej takich dziadków- normalnie zrobiłam się malutka - szacuneczek dla dziadka!!!



Podsumowanie

Niewiele osób się zdecydowało na "sadomasochistyczne drugie kółko", wielu jak czytałam na preclu "wyło z bólu" po zjeździe po kamieniach. Maraton okazał się wyczerpujący zarówno psychicznie i fizycznie. Nie miałam siły zbytnio cieszyć się zwycięstwem, jeśli chodzi o kondycje przejechałam tę trasę bardzo cienko, bo zajęło mi to aż 6 godzin, średnia 16 z hakiem - najgorszy mój wynik... Wchodząc na pudło prawie się nie zabiłam (u mnie to normalne - szczególnie jak się włazi w butach kolarskich) a pan Golonko mi szepnął ""dziewczyna z Gdańska wygrywa maratony w górach" dostałam wymarzonš koszulkę lidera - WIDAĆ MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ !! . Na tylnim siedzeniu samochodu zostawiłam wielki szklany puchar, pożyczając koledze samochód nie wzięłam tego uwagę teraz mam puchar w trzech częściach - trudno- w sumie największą nagrodą jest coś innego -prawda???

Tekst: Aga
Foto: Świru & Diablo
Strona autorki: www.strony.wp.pl/wp/agnieszka.szor
Fotki z tej edycji na stronie organizatora: www.bikemaraton.pl

Opinie (14)

  • dot. zabijania

    pewnie ustawi sie w koejce diabełku ... heheheh
    tylu będzie chętnych żeby dobrac się do twojego gardełka i cię udusić za "chwalipięctwo" ;-)

    • 0 0

  • Brawo Aga!

    na początek chcialem Ci pogratulowac, jestem pod wrazeniem. Jest to pierwsza Twoja relacja ktora czytam i jest bardzo sympatyczna :) To ja na starcie do Ciebie krzyczalem, no ale niestety nie bylo czasu na dluzsza pogawedke, bo mialem slaba pozycje startowa no i spieszylem sie do przodu :) Co do trasy to podjazdy byly boskie!! Natomiast droga wieczności naprawde wesla mi na psyche heh, no a co do zjazdow to jestem najgorszym zjazdowcem w Polsce!! Na pierwszym kolku na tym dlugim zjezdzie po kamieniach spadlem jakies 25 miejsc!! Po prostu jestem cienki bolek - na podjazdach kosilem a co wykosilem to tracilem na zjazdach. Poza tym musze chyba przytyc bo na kazdym zjezdzi musialem z****iscie dokrecac zeby mi nie uciekali... :) No a lepszy amor duzo by na tych zjazdach nie zmienil, ale za to niech bog poblogoslawi blokade w sidzie bo naprawde sie na podjazdach spisala :D Przed wjazdem na drugie kolko naprawde mialem watpliwosci glownie z powodu sympatycznych zjazdow, bleee. Tak kolo 70km chcialem zejsc z trasy bo zaladek i plecy powiedzialy stanowczo NIE !! Tylko sie zastanowilem dokad ja moge zejsc z tej trasy jak nie mam pojecia gdzie jestem heh. z****iscie byl tez usytuowany bufet na poczatku drugiej rundy...jade z glowa w dol i nagle atakuje mnie jakis dziadek laduje mi do koszulki batony i wode i krzyczy "jestes mocny dajesz dajesz bedziesz pierwszy" - ja mysle "no z pewnoscia" heh, no ale brawa dla dziadka bo mnie zmotywowal. No mnie dzieciaki tez woda poczestowaly, ale nie wiem czy zauwazylas ze jedna czy dwom butelkami po powerade obsluzyli prawie wszystkich co jechali na dlugi dystans hehe wiec woda najlepiej nie smakowala, ale zaangazowanie w to co robili bylo naprawde wielkie :) Podsumowujac to jestem zadowolony ze mimo problemow ukonczylem, co prawda na 59 pozycji, ale nie moge narzekac.

    • 0 0

  • Do Krzyzaka cienki zjazdowiec

    Krzyzak, jestes cienki na zjazdach bo masz za male jaja, jakbys je troche podchodowal to bys byl od razu szybszy, chocby z racji samej wagi, a jak ci sie niechce chodowac to sobie doszyj trzecie, najlepiej bycze :-)

    • 0 0

  • prof DH

    zapewne miales ten sam problem...daj swoje namiary to wybiore sie z wizyta i zaprezentujesz mi swoje przepiorcze jajka :)

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum