• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bike Tour Gdynia; Obłuże 12.04.2003

13 kwietnia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Jak było naprawdę pokazuje fotorelacja p. Teresy Bogdziewicz, której serdecznie dziękujemy za udokumentowanie wyścigu, a swoje wrażenia opisali zawodnicy: Piotr 'Peter' Leczycki i Jaromir Stępnowski (upgrade tekstu: 15.04.2003):

Piotr Leczycki:

Pierwszy z cyklu wyścigów rowerowych BikeTour kolejny raz odbył się w Gdyni Obłużu. Pogoda zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami na ten dzień ulegał poprawie po uprzednim powrocie pogody do ery zimowej. Niestety na miejscu ujrzeć można było pozostałości - śnieg oraz błoto pośniegowe, które pokrywały fragmenty trasy.

W dniu startu pogoda jednakże dopisywała, było ciepło - około 8 - 12 stopni Celsjusza, co pozwalało na start w krótkim "pampersie" oraz bluzce z krótkim rękawem. Momentami przyświecało słońce i można było ogrzać się trochę w jego promieniach.

Trasa była zmodyfikowana względem zeszłorocznej. Wyeliminowano "łączkę", na którą wiele osób w zeszłym roku narzekało oraz jeden podjazd. Kółka liczyły około 1200 m.
Miejsce startu znajdowało się w tym samym miejscu, co poprzednio, czyli na Podgórskiej 11 (pod lasem). Start następował po płaskiej prostej, która pozwalała na pewne rozbicie stawki, podczas gdy szerokość ułatwiała wyprzedzanie (było to najlepsze / najwygodniejsze miejsce do wyprzedzania). W połowie owej prostej pojawiał się śnieg oraz błotko, które po startach kilku kategorii było już nieźle rozjeżdżone, następnie ostry zakręt w prawo, odbicie w lewo przez zagłębienie o kształcie rynny i odbicie w prawo. Wówczas tym momencie można uznać, że kończył się odcinek płaski i zaczynał się podjazd lekkim łukiem w lewo. Nie był on trudny technicznie ani bardzo stromy, lecz korzenie znajdujące się na nim skutecznie utrudniały podjazd. Szczególnie w górnej części, gdzie po najbardziej odczuwalnych korzonkach następował ostry zakręt w prawo (prawie nawrót) i zaczynał się zjazd. Wąska ścieżka pomiędzy drzewami nie nastręczała większych kłopotów zawodnikom. Szybki zjazd kończył się dwoma niedużymi hopkami, po których następowała jeszcze jedna hopka. Tak jak poprzednie można było pokonać "przyduszeniem" ich albo wyskokami tą drugą trzeba było "przydusić" gdyż zaraz z nią trasa bardzo zwężała się i należało z prawej strony ostrym krótkim łukiem ominąć drzewo, uważając na nasyp z prawej strony (na którym dość licznie zgromadzeni byli kibice obserwujący zawodników i entuzjastycznie przyjmując popisowe skoki tych spośród zawodników, którzy wybijali się na hopkach).



Dalej trasa prowadziła lekkim łukiem w lewo, na końcu łuku z małym podjazdem po korzeniach, kawałek prosto z jeszcze jednych podobnym wybrzuszaniem terenu alby chwile potem na piasku zakręcać ostrym łukiem (kąt około 80 st.) w prawo, kolejny krótki zjeździk z 2 zakrętami prowadził do wypłaszczenia terenu. W tym miejscu organizatorzy wyznaczyli kolejny ostry zakręt, na którym niefortunnie jeden z "mastersów" wpadł w poślizg i uderzył kolanem w podłoże, co zakończyło się szybką interwencją sanitariuszy z pobliskiej karetki.
Kolejne dwa zakręty prowadziły do miejsca, w którym albo skręcało się na kolejne okrążenie lub zjazd na metę. Trasa dość szybka, niewymagająca od uczestników specjalnie dużych umiejętności technicznych. Być może ten fakt, być może sprzyjająca pogoda lub długi okres oczekiwania na tego typu imprezę zgromadził naprawdę spora ilość uczestników. Dość powiedzieć, że w elite startowało około 30 zawodników.



Niestety, również w tym roku zawodnicy klasyfikowani byli na równi z amatorami, dzięki czemu bez większych problemów standardowo pierwsze 3 miejsca w elicie zdobyły osoby, które corocznie wygrywają kolejne edycje wyścigów BikeTour. Rozumiem, że dla nich te wyścigi to również frajda, lecz klasyfikacja tego typu (open, zarówno amatorzy jak i zawodnicy klasyfikowani są razem) jest niesprawiedliwa dla amatorów, którzy nie są w stanie nigdy sięgnąć po miejsce na pudle. Nie chodzi tu o nagrody, (których tym razem zabrakło), lecz medal lub statuetkę, która należy im się za wysiłek, który w taki wyścig wkładają. Niestety zawodowcy zbierają "fistaszki" i amatorom pozostają jedynie duma z siebie, z pozycji, którą zajęli i postępów. Te same twarze zawodników przewijają się od dłuższego czasu - miło, więc zobaczyć jakieś "świeże twarze" pośród startujących - a w ten sobotni dzień była ku temu okazja.



Dobrze, że tego typu imprezy mają miejsce i pomimo słów krytyki wobec wspólnej klasyfikacji dobrze, że coś takiego w ogóle ma miejsce! Trasa wyznaczona i oznakowana dobrze, karetka była na miejscu, ale dyplomów dla uczestników tym razem zabrakło.
Takie małe coś, ale zdążyliśmy się przyzwyczaić - że jest.
Brak dyplomów był dość przykry, miła jest - choć taka pamiątka. Tym razem brak.



Podsumowanie

Wszystko sprzyjało - pogoda, podłoże oraz atmosfera. Wkoło znajome twarze, koledzy, koleżanki, przyjaciele. Ludzie uśmiechnięci i pełni energii, pełni "pozytywnych wibracji". Brak zazdrości, zawiści i chorego współzawodnictwa. Dobrze jest być w takim gronie. Cieszę się, że jeżdżę na rowerze w takim towarzystwie. Chce się żyć.
----------------------
Trochę osobistych refleksji jako zawodnika elite.

Odnośnie samego wyścigu: Nieudany start z powodu nie ustawienia się w pierwszym rzędzie. Te braki trzeba było nadrabiać trochę później. Wiedząc o tym, że elita ma do przejechania 10 kółek (czyli około 12 km) starałem się równomiernie rozłożyć siły i nie jechać od razu na 100% możliwości. Można powiedzieć, że udało mi się to i chyba pierwszy raz zdublowałem tyle osób. Stawka była dość silna. Widziałem tych zawodników w akcji na wielu wyścigach, przejażdżkach i zdawałem sobie sprawę, że przede mną trudny orzech do zgryzienia. Udało się jednak i kilku kolegów, których nie przypuszczałem, że uda mi się prześcignąć zostało z tyłu. Ósma pozycja jest dla mnie satysfakcjonująca. Bądź, co bądź, jeśli odliczę zawodników (zawodowców), którzy przyjechali przede mną (na pewno 3) pozostają przede mną cztery osoby, czyli w osobistym "rozrachunku" ukończyłem wyścig na piątej pozycji. Lepiej chyba być nie mogło, a ponieważ znam większość spośród tej czwórki - dobrze znaleźć się w takim gronie.

Z rowerowymi pozdrowieniami i zaproszeniem do startu w kolejnych edycjach - Piotr "Peter" Leczycki (8 poz. Elite)

------------------------------------------

Jaromir Stępnowski:

Nie wiem jak to jest ale tak daleko jak sięgam pamięcią (a sięgam do samego początku czyli 1998 roku) na pierwszej edycji Bike Touru jest pogoda delikatnie mówiąc kiepska, przez pierwsze lata deszcz na Witominie, a teraz śnieg na Obłużu. Ponieważ pogody się nie wybiera na tym zakończę moje dywagacje na ten temat. Każdy chce chyba wiedzieć jak było.

A było tak. Rozpoczęło się uroczyście, przemawiał jakiś Pan (przepraszam ale nie pamiętam nazwiska) mówił że fajnie że to już szósta edycja tej serii, że impreza ma swoją range itd. Zaraz potem rozpoczęły się starty, jak zwykle od najmłodszych kategorii, najpierw po krótkiej trasie, a potem już na długiej. Dystanse jak to na Bike Tourze nie powalały na kolana, 8 km dla juniorów czy 12 dla elity, warunki były jednak niezbyt przyjemne, w lesie miejscami zalegało sporo śniegu, dawało to pełną gwarancje że po ukończeniu wyścigu każdy zawodnik będzie wyglądał jak świnia. Było ślisko, parę osób miało wywrotki, najpoważniejszy wypadek miał Marek Roman (kat. Masters) którego z trasy zabrała karetka.

Nawet niezbyt uważny obserwator zauważył zapewne poważne zmiany jakie zaszły w tej imprezie od zeszłego roku. Po raz pierwszy ukarano kogoś za jeżdżenie po trasie podczas wyścigów innych kategorii, pechowcem był Michał Bogdziewicz który o mało co nie zostałby dopuszczony do startu, po krótkich negocjacjach skończyło się na 30 sekundowej karze (startował z 30 sekundowym opóźnieniem), co w żaden sposób nie przeszkodziło mu wygraniu ze spora przewagą. Rzeczą która mnie osobiście zdziwiła najbardziej była naprawdę duża frekwencja w kategorii elita, jedna z najliczniejszych!!! Niestety organizatorzy zdecydowali że w tym roku nie będzie podziału na zawodników licencjonowanych i nielicencjonowanych, co nie ukrywajmy jest sporym demotywatorem dla tych drugich. To posunięcie można chyba zrzucic na kark oszczędności jakie musieli poczynić organizatorzy, mówiąc wprost widac bark piniędzy, nie ma już kolorowych numerków startowych, dyplomów na mecie i nagród rzeczowych. Pojawiły się propozycje wprowadzenia opłat startowych jak ma to miejsce na wszystkich imprezach tego typu, przypuszczam że takie posunięcie odbiło by się najbardziej na frekwencji w młodszych kategoriach wiekowych, więc może opłaty tylko dla starszych? Nie mi o tym decydować, nie znam kosztów organizacji Bike Touru ale nie są one zapewne małe, trzeba pomyśleć czy gra jest warta świeczki.

Tak czy tak na ten rok zaplanowano cykl 5 imprez, pierwsza już się odbyła, wprowadzono zmianę w postaci nowej lokalizacji - Orłowo, zatem przed nami jeszcze cztery wyścigi. Dużo może się zmienić, miejmy nadzieje że na lepsze.

Jaromir Stępnowski

------------------------
UWAGA!
Dzięki uprzejmości Adama 'Wąskiego' udostępniamy film z tego wyścigu: 26MB, 320x200, długość 3:03

Opinie (43)

  • do kolegi Krzyżaka

    może i to nie jest puchar sw. ale oni czuli się poprostu zagrożeni ,i pewnie do dla "elit" jest puchar św. a swoją drogą to najlepiej wszystko zwalić na brak kasy.Wiele osób niewie do czego służy głowa(czasami można,należy włożyć w kask).

    • 0 0

  • Jeszcze nie tak dwano była osobna klasyfikacja dla amatorów i licencjonowanych - i co? -nic nie pomogło i tak startowało mało ludzi, przynzawano też punkty dla wszystkich i tez nic nie pomogło. Pisałem już jest taka troche chyba przez wielu zapomnianiana impreza jak Family Cup gdzie nie mogą startować ludzie z licencją, na starcie śa tylko amatorzy i to jeszcze tylko z naszego województwa, czy ktoś może mi wyjaśnić dlaczego jest ich tak niewiwlu, skoro według niektórych brak licncjonowanych powinien przyciągać ludzi?

    ps.
    podobał mi sie tekst z wypracowaniem koncepcji tego wyscigu, nie wiem czy zauważliście ale organizatorzy mają wyłącznośc na dobre pomysły a to co myślą zawodnicy wogóle ich nie obchodzi

    • 0 0

  • Wspolna czy nie?

    Zgadzam sie z pewnymi tezami postawionymi przez Jaromira w porzedniej opinii - nie wystarczy zrobic odrebnej klasyfiakcji zeby przyjechaly tlumy amatorow! Jasne, ze to nie zalatwi sprawy...

    Jaromir rowniez pyta, dlaczego nie widac tlumow na Family Cup, skoro to wyscig typowo amatorski...

    Mysle, ze powod lezy w tym, ze zarowno Family Cup jak i BikeTour w obecnej formie kojarzony jest przez przecietnie zorientowanych amatorow jako imprezy w miare profesjonalne, to znaczy takie, w ktorych scigaja sie sami super-bikerzy i nie ma miejsca dla takich "amatorow" ktorzy to jezdza na biku od czasu do czasu i nie maja czasu na regularne treningi...

    Oczywscie mozemy sie spierac, czy BT jest trudnym wyscigiem, czy nie - wiadomo, kazdy moze miec swoj punkt odniesienia.

    Probem raczej lezy w tym, aby przekonac tych wszystkich watpiacych w swoje mozliwosci, ze naprawde warto wystartowac w BT - tak po prostu, dla zabawy!

    Klasyfikacja oddzielna dla profi i amat. to tylko jeden krok w tym kierunku, ale mysle, ze ci wszyscy, ktorzy zasmakowali przyjemnosci uczestnictwa w BT tez moga pomoc w propagowaniu tej imprezki... swiatek bikerowy w trojmiescie nie jest znowu taki duzy, wiec mozemy wspolnie namawiac naszych znajomych do uczestnictwa w BT razem z nami... oczywiscie, to nie wszystko...

    Duza odpowiedzialnosc spoczywa rowniez na organizatorach, ktorych zadaniem jest przygotowanie takiej "publicity" imprezy, zeby przekonac do niej jak najwiecej osob... uwazam, ze dotychczasowa reklama BT raczej tego wymogu nie spelnia.

    Jasne, ze latwiej jest krytykowac niz zrobic cos dobrze samemu, mimo to, mam wrazenie, ze sporo ludzi po prostu boi sie ruszyc tyleczek i przyjechac z cala rodzinka i rowerami na BT. Coz, tacy juz jestesmy, troche leniwi, troche malo aktywni i organizatorzy, jezeli chca aktywowac wieksza czesc naszej spolecznosci, musza sie sporo nameczyc...

    Pieniadze zwykle sa problemem, aczkolwiek uwazam, ze osobna kwalifikacja i przyznawanie punktow wiekszej ilosci osob nie pociaga za soba az tak duzych kosztow... no bo na przyklad, czy trzeba dawac drogie nagrody zawodnikom profi? Chyba nie przyjezdzaja oni na BT po to, zeby zgarniac nagrody (bo wiadomo, ze i tak zawsze wygrywaja:) tylko po to, aby uczestniczyc w tej wspanialej imprezie i dawac przyklad bikowego zaangazowania... jesli sie myle, to poprawcie mnie:)

    Genralnie mysle, ze zamiast rozdawac mniej drozszyc nagrod, lepiej jest rozdac wiecej tanszych upominkow, lub chocby papierowych dyplomow - to jest dla wielu niezla frajda, miec taki dyplom z "wyscigu" w domu..

    Poza tym, jest jeszcze strona internetowa i patroni medialni imprezy - obecnosc w internecie lub w gazecie jako zwyciesca wyscigu w jednej z wielu kategorii to tez nagroda, a nic, lub prawie nic nie kosztuje...

    Jakby sie dluzej zastanowic, to pewnie znalazloby sie jeszcze sporo mozliwosci do zachecenia wiekszej liczby bikerow do starcie w BT. Moja wypowiedz zrobila sie nieprzyzwoicie dluga, koncze zatem!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rajd Climate Classic Gdańsk 2024 (1 opinia)

(1 opinia)
220 - 350 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Rajd AZS

1149 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum