• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bażantarnia XC, I edycja, Elbląg (23.05.2004)

25 maja 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Na dużej pętli były odcinki szybkie i płaskie, były podjazdy gdzie można było się spocić a na zjazdach niektórzy wchodzili w bliższy kontakt z matką ziemią. Były również płaskie odcinki bardzo "pagórkowate", koleinami, przez las, grząskie błotko, ubita ziemia i korzenie. Na trasie występowała tez jedna hopka, więc można było sobie urozmaicić tę typową, dobrą trasę XC elementem z innej kategorii. Miejsca gdzie trzeba była zachować szczególną ostrożność były wcześniej oznakowane karteczkami z wykrzyknikami, jak również podobne karteczki informowały nas w którą stronę za chwilę będzie skręt.

Organizacja była jak zwykle na wysokim poziomie, trasy nie można było skracać (!) - bo pilnowali tego harcerze oraz wojskowi, których spotkać można było na trasie (w miejscach umożliwiających skracanie) a wyniki na mecie podawane były od ręki, Miło również było, gdy przejeżdżało się kolejne kółko, że spiker wyczytywał nazwisko osoby wjeżdżającej na kolejne kółko.



Kylersi. Na tym wyjeździe jechało nas tylko dwóch ja i Michał.
Michał debiutował na scenie elbląskiej - jako Sopot Killer Jr. wystartował w nielicznie reprezentowanej dziś grupie juniorów i jadąc razem z elitą przyjechał w okolicach 10 poz. (powiedzmy open ;-)) zaś w swojej kategorii był dziś bezkonkurencyjny i zdobył złoty medal. Dodatkowa radość, ponieważ był to jego pierwszy start w zawodach. Do tej pory jedynie jeździł na przejażdżki i Harpaganił ...

Elita. W kategorii elite startowało na oko - około 16 osób. Na zawody przyjechali m.in. Michał Bogdziewicz (Lotto PZU), Jaromir Stępnowski (Born) czy wczorajszy zwycięzca Family Cup w jednej z kategorii Krzysztof Drabik. Jak widać elita się pojawiła i pojechała. Oczywiście od początku nie miałem wątpliwości, co do tego kto zwycięży. Chyba nikt nie miał. Michał Bogdziewicz na tej trasie nie miał konkurencji. Ze sobą o drugie i trzecie miejsce walczyli Krzysztof Drabik i Jaromir Stępnowski i tym razem Krzysztof zwyciężył. Tyle wiem z opowiadania, gdyż sam niestety oczywiście nie miałem szansy nawiązać walki z wymienionymi wyżej zawodnikami, więc nawet nie próbowałem.



Wyścig. Podczas objazdu trasy zaczęło mnie boleć kolano i to na tyle mocno, że zastanawiałem się nad rezygnacją ze startu. Zwyciężyła jednak chęć spróbowania się, więc ustawiłem się w drugim rzędzie i wystartowałem na spokojnie. Wszystkie "charty" pognały do przodu a ja skromnie zamykałem stawkę. Pierwszy krótki podjeździk po kawałku prostej pokazał, że chyb jednak będę kogoś wyprzedzać, ale nie skorzystałem. Wtoczyłem się zatem pod górkę i spokojnie jechałem dalej.

Po wjechaniu na jeden z najfajniejszych odcinków - trawers zboczem góry - wąską ścieżką wijącą się zygzakiem góra - dół po ubitej oraz fragmentami trochę gliniastej trasie zaczęły się oczekiwane przez mnie "kłopoty". Jeden z "chartów" jadący na końcu "osunął" się trochę ze ścieżki, wiec szybki manewr kierownicą i został z tyłu. (wyprzedzałem, a nie spychałem, jakby ktoś miał wątpliwości). Chwilę później wśród kilku jadących zawodników ten pierwszy okazał się być już na tyle zmęczony, że jadący przede mną a następnie ja wyprzedziliśmy go po wnętrzu wąskiego zakrętu. Dobrze, że chłopak trzymał się prawej! Kawałek dalej po wydostaniu się ze "żmiji" przejeżdżało się przez mały zagajnik, gdzie przy małym kącie nachylenia pod górkę wjeżdżało się w gęste błotko. Tu kolejne dwie osoby, które utknęły zostały z tyłu.



Po tym razem sporym odcinku, kolejna osoba została "skasowana" przed wąskim, gliniastym i garbatym odcinkiem, dość upierdliwym jeśli chodzi o komfort jazdy. Dalsze odcinki bardziej górzyste i znajome z poprzednich edycji były kwintesencją XC: pod górkę, z górki, zakręty, zjazdy po korzeniach, szybkie trawersy i tego typu przyjemności aż do momentu zaskakującego. Po wjeździe na mostek pod koniec trasy zazwyczaj trasa wiodła w lewo po piaskach. Tym razem trzeba było się zatrzymać i dać z buta po schodkach, którymi wiodła trasa. Dodajmy, że trzeba było wnieść rower, co nie było takie komfortowe bo te schodki do szerokich nie należą. Następnie do mety pozostawał już tylko ostry podjazd w lewo na górkę z której ostrym zjazdem wjeżdżaliśmy na prostą do mety.



Finalnie na trzecim kółku wyprzedziłem jadącego rewelacyjnie Michała i zacząłem dojeżdżać do znanego mi z widzenia zawodnika w czarno-czerwonej koszulce (chyba na Giancie Xtc). Jechałem w pewnej odległości za nim przez trzecie kółko, żeby na początku czwartego dojść bliżej. Wówczas w moment po "żmijce" powiedział mi żebym jechał przodem i puścił mnie zjeżdżając do prawej. Dobre posunięcie. Jechał mi na kółku, co jest nieco denerwujące dla tego z przodu. Nie daję się jednak podpuszczać i jadę swoim tempem. Nie kwapił się do wyprzedzania i ciągle siedział w stałej odległości tuż za mną, co utwierdziło mnie w moich przypuszczeniach. Przy dojeździe do najwyższego wzniesienia na trasie i oczywiście podjazdu tym razem wyjątkowo zrzuciłem na małą z przodu i na przełożeniu 1:1 lub 1:2 na miękko podjeżdżałem, przy okazji kasując jakiego ś zawodnika, który wyraźnie osłabł i miał totalnie dosyć. Kolega cały czas siedział mi na kole, a pod koniec jechał prawie obok mnie. Biorąc pod uwagę, że widziałem, iż już na 3 kółku tu podprowadzał sądziłem, że ma chyba dosyć. Potwierdziło się to, gdy usłyszałem za sobą tekst, którego nie powtórzę publicznie, zawierający również fragment mówiący "w tłumaczeniu", że ma dosyć.

Szybka zmiana biegów na 2:5 i zaczynam karkołomny zjazd. Tym razem, pierwszy raz w całym wyścigu na zjazdach puściłem klamki i tylko kontrowałem zwalniając odrobinę przed zakrętami (trudno to opisać, nie widząc trasy prze oczyma). W dwóch miejscach byłem na krawędzi przyczepności na korzeniach, ale podrzutem ciała z rowerem udało mi się odzyskać właściwy tor jazdy. Zgodnie z pierwotnym założeniem pierwsze dwa kółka jechałem średnio, trzecie mocniej, zaś właśnie na tym czwartym przycisnąłem, szczególnie pod koniec. Finalnie zająłem siódmą pozycję mając niewielką stratę do poprzedniego zawodnika, który chyba widział mnie (mimo, iż ja jego nie zauważyłem) bo po wyścigu podszedł do mnie mówiąc, (coś w stylu) że "cisnął" bo byłem blisko.



Chwilę później na metę przyjechał zawodnik, z których w zasadzie najwięcej się "ścigałem" a chwilę później Michał "Kyler jr."
Skasował on również tego wyczerpanego zawodnika, który przyjechał chwilę po nim. Wśród kobiet dominowała Wiesia z Gdańska, za nią Agnieszka (Born) również z Gdańska, a trzecia była Ewelina z Elbląga .

Było bardzo fajnie! Koszty startu wynosiły po 10 złotych od osoby dorosłej, a dla dzieciaków po 5 złotych. Tradycyjnie każdy startujący otrzymywał siateczkę z bananem, soczkiem, batonikiem, jakimiś cukierkami i jogurtem. (Osobiście zjadłem tylko banana i wypiłem soczek, a siatka gdzieś mi się zapodziała.)

Jako, że dla zawodnika rangi Michała Bogdziewicza taka "sieczkarnia" nie wydawała się być wystarczająca zaraz po wręczeniu medali dla elity wsiadł na rower i pojechał do Gdańska. Minąłem go (jadąc oczywiście samochodem) dopiero w okolicach Kiezmarka, gdzie przez most zasuwał 40 km/h na rowerku górskim spowalniając troszkę samochody. No dobrze(!), jechał tak koło 40 - 43, więc można było jechać z trójki !!

Na zakończenie standardowo kilka danych z licznika:
trasa: 24 km
czas: 1h 20 min
średnia 17,8 km/h
prędkość maksymalna 46 km/h

tekst: Piotr "Peter" Leczycki / Sopot Killers Racing Team - miejsce 7
www: mtb.szpieg.gda.pl
foto: Wiesia - miejsce 1, www: wiesia.nets.pl

***********************************************************************************

Niestety, mimo malej ilości imprez MTB w okolicach trójmiasta ich organizatorzy nie potrafią się porozumieć tak aby terminy poszczególnych zawodów nie kolidowały ze sobą. Tym razem z Bażantarnią kolidował kikukrtonie przenoszony Bike Tour. Ale co zrobić tak to już bywa. Ta niezgodnośc terminów spowodowała oczywiście to, że frekwencja na obu imprezach była mniejsza niż to jest zazwyczaj, część osób wybrało Elbląg część Gdynię.

Pod względem organizacyjnym tegoroczna Bażantarnia nie różniła się od zeszłorocznej, sprawnie przeprowadzone zapisy, siatka z upominkami dla każdego, miła atmosfera oraz to co dla mnie jest absolutnie najważniejszym wyznacznikiem solidnie przygotowanej imprezy - z góry ustalone dystanse oraz godziny startu dla poszczególnych kategorii, które można było znaleźć na elbląskiej stronie rowerowej (ESR), już dawno temu. Nowością była trasa, takiej jeszcze nie było, największa, sześciu kilometrowa, pętla składała jakby z dwóch części pierwszej raczej płaskiej z krótkimi podjazdami, oraz drugiej rozpoczynającej się od podjazdu na Belweder, z kilkoma podjazdami oraz znanym z poprzednich edycji roller-coasterem na skraju wzgórz. W pierwszej części zawarta była nowość, pokaźny odcinek ścieżki z zakrętami prowadzącej trawersem wzdłuż stromego zbocza, bardzo ciekawy i śliski. Reszta odcinków była znana stałym bywalcom, ale w tym układzie nie wystąpiły jeszcze nigdy. Ponieważ pogoda dopisała, i przez większą część imprezy świeciło słońce, nawierzchnia była w większości sucha, miejscami tylko lekko wilgotna, ale znalazło się parę oczek błotnych dzięki którym można się było ubrudzić. Trasa ogólnie ciężka, chociaż jak na możliwości Bażantarni nie za ciężka.

Mimo tego że w Gdyni rozgrywano Bike Tour na starcie pojawiła się pokaźna ekipa z Trójmiasta i okolic, byli również zawodnicy z Olsztyna, Bartoszyc, Chełmna, oraz innych miejscowości.
Chyba jedną z najliczniejszych kategorii stanowiła elita mężczyzn, na starcie pojawił się Michał Bogdziewicz z Lotto PZU, wygrał on oczywiście w tej kategorii bez najmniejszego problemu, drugie miejsce zajął Krzysztof Drabik (Rumia) a trzecie Jaromir Stępnowski (Born Racing Team) - czyli ja.

Po wyniki odsyłam na ESR: http://www.bikerelblag.hg.pl
Następna imprez z cyklu już 20 czerwca, tego dnia nie ma u nas żadnej konkurencyjne imprezy więc zapowiada się ciężkie ściganie w mocnej obsadzie.

Jaromir Stępnowski
Głos Wybrzeża

Opinie (5)

  • alternatywa

    dobrze, że przynajmniej ludzie mają alternatywę pomiędzy wyścigami. Nie dzieliłbym ich na bardziej ambitnych (którzy pojechali do Elbląga) i mniej (Gdynia) bo wiadomo ze kazdy ma swoje powody (czas, $ itp.). Choć fajnie by bylo na przyszłość nie nakładać imprez. (to uwaga w stronę Gosiru...)

    • 0 0

  • Kolizje terminów.

    Dokładnie. Mnie jest przykro, ze nie mogłam popatrzeć na Kolegów, którzy po raz pierwszy startowali w wyścigu i wybrali BT.
    Nie żałuję, że wybrałam Elbląg, bo trasa była wymagająca, a podejście Dareckiego nieporównywalne (na +) do tego co miałam okazje poczuć w zeszłym roku na BT... chodzi o sędziów (dopuszczanie do wyścigu wybranych zawodników po starcie (sic!), a z drugiej strony niedopuszczanie do startu tych co się rzekomo spóźnili na zapisy).

    W Elblągu takich niespodzianek nie było.
    Było super :-)

    • 0 0

  • Wiesia -> foto

    zamieściłem powyższe foto z Twojej strony bez zgody, gdyż nigdzie nie znalazłem maila kontaktowego aby zapytac się o akceptację. Takie 'va banque'. Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko ;) pozdro

    • 0 0

  • Foto

    Oj "TJ" to już kupuj czekoladki bo Wiesia je lubi i pewnie Ci to wtedy wybaczy.
    Relacje Pitera i Jaromira uważam za przychylne mam amatorom-organizatorom. 20 czerwca też się postaramy - chyba :-)

    • 0 0

  • Hehe

    Dobre z tymi czekoladkami... :-) Nie ma problemu TJ! Fajnie było odkryć te zdjęcia na rowery.trojmiasto :-)
    W Niedzielę wybieram się z Kolegami na wycieczkę, pewnie wysmarują jakąś relację... dlatego będę miała prośbę o publikacje.

    Panie Darecki... powiedziałabym ARMatorzy organizacyjni - publicznie dziękuję za super zabawę :-)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Dni testowe w promotocykle chwaszczyno

dni otwarte

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum