• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bażantarnia XC 2004. IV Edycja - Finał

12 października 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
W Elblągu jakby bardziej mokro niż u nas, chmury wisiały nisko i co chwilę lekko kropiło, panował nieprzyjemny jesienny ziąb, momentami było tak chłodno, że aż para leciała z ust. Biuro zawodów, start i meta umieszczone klasycznie w jednym z dwóch okrąglaków na polance. Biuro to heroicznie obsługiwane jednoosobowo przez Dareckiego momentami ledwo co się wyrabiało. Nie wiem jak to jest, od dłuższego czasu na stronie internetowej można zapoznać się z programem zawodów, takim samym na każdej edycji, a zdarzają się stali bywalcy, którzy ledwo co zdążą. Jednak nawet ci spóźnialscy mogli liczyć na siatkę z gratisami, która swoją zawartością przewyższała to co dostawało się np. na mistrzostwach europy (rozmyślnie napisane małymi literami).

Bażantarnia zawsze słynęła z przyzwoitych dystansów i trudnych tras. To pierwsze jak zawsze, czyli długo (dla elity 25 km), natomiast sama trasa to już inna bajka. Nie wiem w jak mam o niej napisać, w zasadzie nie była ciężka, nie było na niej jakiegoś makabrycznego podjazdu a"la Góra Chrobrego, w zasadzie większość była sucha, ale były odcinki takiego błota, że ciężko się tam biegało, a o jeździe nie mogło być mowy, wyglądało to tak jakby w Elblągu deszcz padał punktowo.

Trasę w większości już kiedyś jechaliśmy, ale był taki jeden zjazd, którego chyba nigdy wcześniej nie było. Trasa trudna, na pewno męcząca, ale po prostu brakowało mi podjazdu pod Belweder. W kategorii elita, na starcie, doborowa stawka. Pojawił się lider Michał Bogdziewicz, był też Robert Banach, oraz wicelider, Krzysztof Drabik. Ta pierwsza dwójka toczyła pojedynek o pierwsze miejsce, z okrążenia na okrążenie powiększając przewagę na jadącym cały czas na trzeciej pozycji Krzysiem Drabikiem, ten jednak na ostatnim okrążeniu doścignięty został przez jadących razem Kubę Krzyżaka i Mariusza Bielskiego. Dokładne wyniki możecie zobaczyć na stronie organizatora www.bikerelblag.hg.pl. Różnice czasowe pomiędzy poszczególnymi zawodnikami były bardzo duże, spora część stawki została zdublowana, na Bażantarni są jednak takie zasady, że mimo dubla jedzie się do końca - jeśli ktoś chce wyścig ukończyć to musi jechać tyle okrążeń, ile zwycięzca.



Po ukończeniu wyścigu można było umyć rower karcherem, a było co myć. A potem zjeść darmową kiełbaskę z ogniska, i poczekać na rozdanie nagród za ten wyścig i klasyfikacje generalną.

Bażantarnia XC od samego początku istnienia jest jak dla mnie wyścigiem wzorcowym jeśli chodzi o poziom trudności, i widać, że nadal tak będzie - organizatorzy trzymają fason i robią świetne wyścigi, o ich renomie niech świadczy fakt, że przyjechali tu zawodnicy z Trójmiasta, którzy nie pojawiali się na imprezach w Gdyni, i wcale im się nie dziwię.

Text: Jaromir 'Jaro' Stępnowski
Foto: Wiesia (wiesia.nets.pl)

--------------------------------------------------------------------------------------

Nadszedł październik, a z nim chłodniejsze dni. Opady deszczu, mgły, zimne dżdżyste poranki i coraz mniejsza ochota, żeby dosiąść nasze piękne jednośladowe pojazdy. W lesie gdzieniegdzie błoto i kałuże, na drogach dziury zamaskowane stojącą w nich wodą. Jesień. Koniec sezonu.

Czwarta i ostatnia w tym roku edycja wyścigów w Elblągu tak właśnie się zapowiadała. Pogoda przez cały tydzień straszyła w Trójmieście niepogodą. Organizatorzy zapowiedzieli "trasę przyjaźni" i w przeddzień startu dali na swojej stronie odnośnik do kilku zdjęć z trasy. W zasadzie zero zaskoczenia - błoto i to rozjeżdżone, ale widać było wyraźnie, że więcej go tam w Elblągu niż w naszych trójmiejskich lasach.



"Pogoda czy niepogoda - z błotem na twarzy większa Twoja uroda" powinni skandować uczestnicy tej edycji, bo błocka rzeczywiście nie zabrakło. Na szczęście odważnych, miłośników elbląskiej rzeźni również nie zabrakło i stawiło się około 110 osób chętnych do zmierzenia się z trasą. Startowali jak zwykle wszyscy - od dzieci po "staruszków" - wszyscy dysponujący hartem ducha i ciała, której wielu powinno zazdrościć zamiast pukać się w czoło. Pogoda na miejscu okazała się nie być taka straszna. Przede wszystkim nie padało. Po drodze mgły i wilgotna atmosfera, ale przecież jesteśmy cyklistami i nam nie straszne żadne warunki.



Z Chylonii zabrałem dwóch "kilerów" - Roberta Zembronia i Wojtka Mocarskiego oraz kolegę "po fachu" startującego w mastersach. Na miejsce dojechali też pozostali: Wiesia Stachańczyk (od niedawna również w naszej ekipie), Bolek Jóźwiak., Leszek "Sopot" Pachulski z synem oraz wschodząca gwiazda sceny rowerowej, coraz jaśniej świecąca - obiecujący zawodnik, na razie startujący w kat. junior - Michał Dargacz.

Na wyścigu pojawiła się śmietanka trójmiejskiej sceny rowerowej na czele z Robertem Banachem i Michałem Bogdziewiczem. Wymienić należy również Kubę Krzyżaka, Krzysia Drabika, Sławka Wojciechowskiego, Jaromira Stępnowskiego, Mariusza Bielskiego i Przemka Ebertowskiego. Sebastian z 3Mtb, Euzebiusz Szulta, Tadeusz Sałamacha, Arek Podhorodecki czy Eugeniusz Bogdziewicz również wpadli się pościgać. Można by wyliczać dalej, ale możecie nazwiska wszystkich uczestników odnaleźć na stronie Organizatora w wynikach. Co zdziwiło - w elicie chyba tylko jeden elblążanin...



Organizacja jak zwykle wzorowa, na trasie żołnierze, w biurze siatki ze słodyczami, bananem, jogurtem i soczkiem, kupon na żarełko po wyścigu. Miłe Panie obsługujące uczestników z uśmiechem na twarzach i panowie uwijający się również jak w ukropie. Chwilę po przyjeździe, szybko zarejestrowani już z numerkami ruszyliśmy na objazd trasy.

Trasa

Zaczęły się przekleństwa. Po chwili rozjazdu odbicie w lewo, małe błotko, skręt w prawo i dojazd do błocka. Zakręt w lewo i ... podejście - "błotne zabawy numer 1". Błoto oblepiające buty do połowy kostki, ale co gorsza oblepiające skutecznie bloki. Odcinek może niedługi, ale wyczerpujący, bo z każdym krokiem człowiek ślizgał się zaraz bardziej. Podczas objazdu jeszcze spokojnie, ale na trasie, gdy ruszyła elita i juniorzy, po kilku kółkach podejście stawało się wyzwaniem. Po wdrapaniu się na górę można było (po kilkukrotnym uderzeniu butami w pedały) w końcu ruszyć. Tutaj czekała już tradycyjnie dość szybka i ciekawa trasa.

Ciekawostka numer jeden to zjazd z trawersem. Było ciekawie i dość niebezpiecznie przy większej prędkości. Korzonki w poprzek, dziura na środku dość wąskiego trawersu itp.. Super!! Uwielbiam takie fragmenty!! Ja chcę więcej!!

Kolejny element układanki (czyt. całości trasy, przyp. aut.) pt. "Mostkownia" składał się z dwóch mostków położonych względem siebie pod kątem prostym. Ponieważ na pierwszy mostek skręcało się prawo i na drugi też, w efekcie mieliśmy do czynienia z "mostkowaną agrafką" ;-) Na trasie mieliśmy więcej niż kilka wjazdów (króciutki fragment w błocie do podejścia - ominięcie z prawej strony kłody) i zjazdów.



Kolejnym ciekawym fragmentem był zjazd do mostka po obłoconych korzeniach z uskokami; tam kilka osób lądowało lub dachowało, zależnie od przypadku. Zaraz za nim kolejny i ostatni lekko zabłocony podbieg. Specyficzny okazał się kolejny fragment trawersem, w którego połowie zaczynało się miękkie, dość głębokie błocko (na oko nie do przejechania), za którym po kolejnym na trasie mostku czekał nas dość stromy podjazd. Sporo tym razem było trawersów (to, co tygryski lubią najbardziej), które opisałem, więc muszę wspomnieć jeszcze jeden dość szybki fragment trasy z dwoma deskami na błocku po zakręcie. Za każdym razem miałem wrażenie, że nie zmieszczę się na którejś z desek i utknę w błocie, ale tylko raz zdarzyło mi się ześlizgnąć tylnym kołem z deski (tak walnęło, że myślałem, że złapałem gumę, co na szczęście pozostało tylko złudzeniem).

Końcowy fragment trasy był już spokojniejszy i bardzo szybki, dopiero w okolicy mety kilka drobnych atrakcji okraszających trasę, a stanowiących dobre miejsce dla "leniwych" kibiców, gdzie mogli zobaczyć jak kto sobie radzi z drobnymi przeszkodami ;-) Finalnie przejazd przez łączkę i wjazd na kolejne kółko. Takich fragmentów nie cierpię (takich wyboistych łączek) i nie jestem w tym osamotniony. Ogólnie w podsumowaniu trasy nie może zabraknąć przymiotników: czadowa, błotnista, upierdliwa, szybka, zwodnicza, trudna, niebezpieczna, zbajerowana i mostkowana. Jedno zastrzeżenie - nie w 100% przejezdna. To jest coś, czego najbardziej nie lubię na trasach wyścigów - podbiegów. Co innego, jeśli są one do podjechania dla średniej czy wyższej klasy zawodnika, a co innego jeśli ich się po prostu nie da podjechać.

Ostatecznie jednak te 60 czy 100 metrów podbiegu na kółku mającym 5000 metrów długości chyba jest do wybaczenia. Taka specyfika - chyba zacznę trochę dodatkowo trenować przełaje - bo strasznie mnie wybijają z rytmu takie podbiegi. Jestem jednak pewien, że to nie był pierwszy i zapewne nie ostatni raz, gdy musiałem je pokonywać.

Na 20 minut przed wyścigiem po objechaniu trasy 2 razy na moich zajechanych oponkach (Michelin XL) wyglądających i zachowujących się jak semi-slicki (po obejrzeniu na czym startować będzie Michał B.) zdecydowałem się na zmianę opony na klockową (Michelin Lite S). Okazało się bowiem, że rzeczony zawodnik startuje na dość ażurowych oponach, ale mających więcej bieżnika od mojej XL-ki. Wybór chyba był słuszny, bo na niektórych fragmentach trawersów, tam gdzie XL się ślizgał i musiałem kontrować (kierownicą, balansem itp), aby utrzymać kierunek jazdy klocki LiteS-ki pozwalały na utrzymanie prostego kursu.



Wyścig

Najliczniejsza obsada to standardowo elita i juniorzy. W sumie około 30 osób; juniorzy puszczeni 3 minuty po elicie. Stoimy obok siebie, prawie wszyscy się znają, uśmiechy, żarty. To jest TA atmosfera, dla której przyjeżdża się na wyścigi. Stoisz się wokół podobnych Tobie osób, które może mają różne hobby i zainteresowania, ale co najmniej ten jeden temat wspólny. Z czasem okazuje się poznając kolejnych rowerzystów, że to inteligentni ludzie, z którymi można porozmawiać na różne tematy, chociaż głównie są związane z rowerami, odżywianiem, treningiem. Koniec chwili rozważań egzystencjonalnych czy dotyczących towarzystwa i START!!

Czołówka wystrzeliła do przodu a wraz z nią i tuż za nią kilka osób, które próbują walczyć. Od pierwszych metrów obydwaj najlepsi zawodnicy - B&B - zyskują i stopniowo powiększają przewagę. Za nimi kolejni zawodnicy ze śmietanki.



Sporo dalej trwają roszady i wyprzedzanie. Na początku również idę dość mocno do przodu a i tak Wojtek Mocarski mnie wyprzedza i jedzie przede mną. Przed nami kawałek dalej jadą zawodnicy, którzy po niedługim czasie zostają z tyłu, a my podążamy za pomarańczową koszulką jednego z dwóch bikerów jadących przed nami. Z tego, co się orientuję na trasie jeden z nich to zawodnik klubu Fan z Olsztyna. Na drugim kółku zmieniamy na chwilę pozycje i ja jadę przed Wojtkiem. Chyba w tych okolicach Daniel Formela - junior wyprzedza mnie z taką prędkością, że strach się bać ;-) Przy okazji żartuje sobie, przed wyprzedzeniem mnie daje sygnały dźwiękowe ;-) widać, że ma wielką moc :-) Od trzeciego kółka Wojtek znowu jedzie przede mną i tak już jest do końca. Na tymże kółku zbliżamy się do zawodników przed nami, ale nam odjeżdżają. Dopiero na czwartym kółku dojeżdżamy do jednego z nich. Już nie jadą razem. Mniej więcej w tym momencie zaczyna troszkę mżawka kropić, ale po chwili mija. Na czwartym kółku na podejściu numer 2 panowie B&B dublują mnie, przy okazji parę żartów i chłopaki odjeżdżają. Chwileczka i nie widzę ich, ale widzę Wojtka z przodu i jego plecy są moim "targetem" (czyli celem wzrokowym - chodzi o to, żeby nie stracić go z widoku). Przy dublu siada mi trochę psycha, ale żartuję z B&B, że dobrze, że mnie zdublowali - to nie będę musiał 5 pętli robić.

Zwalniam trochę, ale gdy po przejeździe przez metę okazuje się, że nie schodzę, a mam jechać dalej następuje pełna mobilizacja i po kilku minutach odzyskuję kontakt wzrokowy z Wojtkiem. Nie mam ochoty się z nim ścigać, tylko patrzę do tyłu, żeby nikt mnie nie wyprzedził. Zawodnik wyprzedzony na 4 kółku jednak jest daleko z tyłu, uff. Na piątym wyprzedzamy jeszcze jednego i lecimy do mety. Wojtek finiszuje jakieś 20-30 sekund przede mną, jest dobrze. Kilka minut przed nami na metę wjechał Robert Zembroń, kilka minut po nas Bolek Jóźwiak.

Nie będę tutaj opisywać zmęczenia, wręcz wyczerpania ani przytaczać przekleństw, którymi szastałem pod nosem na trasie (głównie dotyczących mojej obecności na trasie). Wyścig dał mi bardzo w kość i byłem krańcowo wyczerpany, ale trasa mogłaby być jeszcze trochę dłuższa - rzędu 30-35 km. Wtedy pewnie wyzionąłbym ducha, ale wcześniej wypaliłbym się do końca, bo wjeżdżając na metę miałem jeszcze niedosyt. Chyba, że to już oznaki łapania masochistycznych upodobań... będę musiał się nad tym głęboko zastanowić, czasu będzie dosyć, bo już wkrótce koniec sezonu wyścigów.

Pozycje Kilerów w wyścigu elite:

09. Robert Zembroń
10. Wojtek Mocarski
11. Piotr Leczycki
14. Bolek Jóźwiak

Jak widać trzymamy się razem ;-) No i poziom jest w miarę wyrównany :-) Pełne wyniki znajdziecie na stronie Organizatora.

Wiesia Stachańczyk kończy na 2 pozycji i w klasyfikacji generalnej zajmuje również 2 pozycję. Gratulacje !! Wygrała jednak Ewelina Piotrowska. Michał Dargacz niedzielny wyścig zakończył na 7 pozycji, ale w klasyfikacji generalnej utrzymuje 1 pozycję. Gratulacje!!

Moje ciche szanse na podium w klasyfikacji generalnej rozwiały się, gdy tylko zobaczyłem Mariusza Bielskiego, z którym mieliśmy przed tym wyścigiem tą samą ilość punktów. Finalnie skończyłem w klasyfikacji generalnej na 4 pozycji w doborowym towarzystwie.
Pierwszy - Michał Bogdziewicz, drugi - Krzysztof Drabik, trzeci - Mariusz Bielski. Poczekajcie niech ja tylko przejdę w końcu do tych mastersów... ;-)

Podsumowanie

Kolejna udana impreza rowerowo - towarzyska w Elblągu. Organizacja wzorcowa. Trasa wymagająca, trudna, niebezpieczna i zapadająca w pamięć. Udane starty poszczególnych zawodników z temu. Sukces Michała i mała porażka Wiesi, bo w sumie druga pozycja na takich zawodach to sukces! Po wyścigu: żarełko - czyli chlebek z kiełbaską przy ognisku. Musztardy, ogóreczka i ketchupu też nie zabrakło. Była woda i napoje do popicia.

Bardzo ważne: wyniki były od razu, (przy przejeździe przez metę mówiono, na którym miejscu się jedzie!!) a klasyfikacja generalna wraz z wręczeniem nagród była pół godziny po skończeniu wyścigu !!!! Wszystko odbywało się wg. harmonogramu czasowego podanego dużo wcześniej.

Organizatorzy BikeTour powinni kiedyś przyjechać do Elbląga i nauczyć się jak powinny być organizowane zawody!

text: Piotr "Peter" Leczycki (Sopot Killers) / Sopot, 04.10.2004

PS: zapomniałem dodać, że Karcher był i można było umyć rowerki "po".
Jedna uwaga - do uczestników! - myjcie rowery z grubsza, a nie pół godziny swój rowerek, bo dla tych "ostatnich" potrafi zabraknąć wody...

PS 2: kilka danych liczbowych z licznika:
czas jazdy: 1'35"42
prędkość średnia: 15,6 km/h
prędkość maksymalna: 43,5 km/h
dystans: 25,04 km

Opinie (11)

  • To jest to !!!

    Bylem w Elblagu po raz "n-ty"...jak zwykle swietnie przygotowana impreza, start co do minuty, wyborna obsada na wysokim poziomie, nie zabraklo nikogo. Trasa mogla momentami w.....ć, technicznie wymagajaca, blota nie zabraklo, chociaz nie nalezala do meczacych :)

    Niech sedziowie BURAKI z BT i ich przyglupie pomocnice ucza sie od Dareckiego i Spółki jak sie robi porzadna impreze i jak traktuje sie zawodnikow!!

    Podsumowujac - kolejna impreza na bardzo wysokim poziomie z super atmosfera !!

    • 0 0

  • Zgadzam się !

    Krótko mówiąc sędziowie z BT dupą do klienta.
    Niewielke spóźnienie na zapisy i Żegnalski jestem.
    Na tę imprezę dostają chyba ryczałt bo zwisa im czy w kategorii mają 3 czy 15 czy 35 zawodników.

    • 0 0

  • wiesław

    100 % racja,w gosir to odwala bo musi, chyba

    • 0 0

  • sędziowie to ... - sałatki szkoda

    Proszę mi tu nie jechać na sędziów :-)

    • 0 0

  • Dokładnie!

    Im wogóle nie zależy na uczestnikach. Robią łache że wogóle tutaj są. Pozdrawiam
    Moja relacja z BT Karwiny na www.mtb.hwp.pl

    • 0 0

  • W Elblągu wyścig jest bo organizatorzy chcą go robić, a BT jest bo GOSiR ma taki prikaz, więc robią to tak jak robią. A sędziowie to już zupełnie inna kwestia.

    • 0 0

  • do Dareckiego

    Jak zauważyłem, że nie źle sobie radzisz przy organizacji maratonów.
    Nie rozumię dlaczego nie wszyscy się przykładają do dobrej organizacji takiej imprezy mam tu na myśli sędziów z BT. Tak dalej będzie to taka impreza przestanie być imprezą, bo nikt na nią się nie zgłosi.
    Sędziowie będą mogli się pościgać we własnym gronie!!!
    Elbląg potrafi zorganizować dobry wyścig a dlaczego inni nie potrafią?

    • 0 0

  • czesc robal

    pozdrawiam kolarzystow z zagranicy czyzyk

    • 0 0

  • CZEŚĆ CZYŻYK

    Czekamy na Twój come-back, zarabiaj kase- na nowego sprzęta full XTRa, pozdrawiam

    • 0 0

  • Zakończenie SEZONU

    Kiedy opijemy zakończenie sozonu kolarskiego na wybrzeżu!! czy ktoś podejmie sie organizacji tej imprezy??

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum