• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wyprawa w Góry Sowie, 1500 km szosą

29 listopada 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Szósty dzień Szczawin- Rzeczka Góry Sowie podjazd pod przełęcz Walimską około 10% nachylenia zjazd, podjazd do Rzeczki tylko (60 km). Zwiedzanie podziemnych fabryk Walimia "RIEZE". Siódmy dzień podejście pod Wielką Sowę 1000m/n.p.m. już na piechotę. Co daje 126+230+140+130+60=686km i powrót jeżeli bym nie błądził. No to plany gotowe teraz uzbierać trochę kasy poprosić żonę o dwa tygodnie wolnego, urlop i w drogę. Wszystkie kwaterki znalazłem w Internecie koszt agroturystyki jest niewielki ceny kształtowały się góra 25 zł nocleg. Kupiłem nowy łańcuch (dla zainteresowanych hg-92), wymieniłem kasetę na nową (ultegra 11-23), założyłem nowe oponki, zapakowałem plecak (ważył 4kg) i 26.05.2003 o godz. 7 rano z Gdańska-Moreny wyruszyłem w Bory Tucholskie.



Już rano przywitał mnie pierwszy deszczyk - trzeba było założyć ochraniacze na buty i pelerynkę, ale po dwóch godzinkach się przejaśniło tak, że do Starogardu troszkę przycisnąłem i można było ściągnąć getry. Teraz do Skórcza zostało około 25km ruchliwej trasy a potem tylko 40 km Bory i zero samochodów - sama radość. Jadę bez szaleństw. Wziąłem aparat, więc musze porobić fajne zdjęcia - będzie co wspominać. Na fotkach odpoczynek za Skórczem i panorama jeziora w Okoninach Nadjeziornych. Jestem sam, tak że muszę używać samowyzwalacza żeby być na zdjęciach. Na miejsce dotarłem przed 12.30. Jadę powoli, to nie wyścig - najważniejsze są wrażenia.



Dzisiaj zrobiłem tylko 126km a jutro czeka mnie 230km. Zatrzymałem się w ośrodku wypoczynkowym" ELTOR" (nocleg 25 zł, obiad 10zł ,kolacja 5 zł mam cały domek dla siebie). Najpierw pod natrysk, potem rower (przecież on mnie wiezie), posprawdzać czy nie ma szkiełek, 13.30 obiadek, lekki spacerek o 18 kolacja i czas odpoczywać bo jutro znowu zacznie się wielka przygoda przecież zobaczę "LICHEŃ". Będę jechał okrężną drogą aby ominąć Bydgoszcz. Godzina 4.00 wstaję, 5.00 wyjazd do Tucholi. Jadę w deszczu, kawałek za Sępólnem Krajeńskim zaczyna się przejaśniać, a po około 160km docieram do Inowrocławia. Plecak coraz bardziej zaczyna wazyć, a nogi pieką ,jeszcze tylko 70km do Ślesina i upragniony Licheń: o godz. 18 wyłoniła sie z lasu wieża saktuarium (nigdy nie zapomnę tego widoku...).



Dzień trzeci. Wreszcie mogę się wyspać i odpocząć, po wczorajszej jezdzie czeka mnie dzisiaj tylko zwiedzanie i dużo jedzenia, wszystkim polecam Licheń - każdy powinien zobaczyć ten przepych.



Dzień czwarty. Wyjazd - godzina 7.00. Dzisiaj tylko 140km przez Konin, Kalisz do Rybina. W Koninie błądzę, nie wiedziałem, że to takie wielkie miasto. Dzięki kierowcy tira wyjeżdżam na szosę Konin- Kalisz i o godz. 14 jestem na miejscu. Rybin to wiocha, ale za to jedzenie jakie! Wszystkie produkty są swojskie, a w około same stawy i cisza.



Dzień piąty. Rybin-Szczawin przez Strzelin około 126 km. Wyjazd godz. 8.00, a na miejscu jestem o godz 12.00. Cała trasa przebiegła spokojnie, tylko wczorajsze jedzonko dało się we znaki. Dobrze, że wziąłem papier ;) Szczawin to mała dzielnica Strzelina oddalona około 2km. Na miejscu dowiaduję się, że gospodarze będą dopiero po 16-tej. Spędzam 4 godziny na ławce. Zdziwieni gospodarze nie dowierzają że przyjechałem z Gdańska rowerem i zostaję zaproszony na kawę. Po krótkiej rozmowie dowiaduję się, że przełęcz, pod którą próbuję wjechać jest dosyć sztywna, o średnim nachyleniu około 10% i bardzo kręta, pomimio to próbuję sie na nią wspiąć...



Dzień szósty. Strzelin przez Dzierżoniów, Pieszyce, Rosciszów, Walim do Rzeczki 60 km. Wyjazd godz 8. Około 10 km od Strzelina widzę pierwsze góry. Czekałem na to cały tydzień, a teraz czuję przed nimi respekt - nie wiem co mnie czeka. Pierwszy podjazd zaliczam przed Dzierżoniowem. Zaczynam żałować, że mam kasetę 11-23, przydałaby się 27 a nawet 30 (przecież mam plecak 4 kg). Mijam Pieszyce, kończy się asfalt, zaczyna się bruk. Droga coraz bardziej kręta, wije się ku górze. Coraz bardziej ostre zakręty, coraz sztywniej i sztywniej. Powietrza coraz mniej, a tu końca nie widać. Cały czas do
góry... Po godzinie wjeżdżam na przełęcz. Widoki zapierają dech w piersiach.



Krótki odpoczynek i zjazd do Walimia. Trzeba uważać na zakrętach: strasznie ostre. Teraz tylko podjazd na 650 m do Rzeczki i koniec. Po drodze mijam niemieckie fabryki Walimia "Rieze" i około godz. 11 docieram na miejsce. Cel osiagnięty po południu. Zwiedzanie sztolni Rieze, a jutro wejście na Wielą Sowę i powrót tą samą trasą do
Gdańska.



W sumie zrobiłem w dwa tygodnie około 1500km, w tym dwa dni zwiedzania. Po wyprawie zostały niesamowite wrażenia. Zatem można mieć 46 lat i jeździć na rowerze, w co wielu nie wierzy, a do czego Was zachęcam!

tekst & foto: Leszek Szymański (lesiunio@interia.pl)

Parametry trasy

  • Region Polska
  • Długość trasy 1500 km
  • Poziom trudności trudny

Znajdź trasę rowerową

Opinie (13)

  • gafa

    Skurcz pisze się przez u zamknięte o tak Skórcz proszę zapamiętać thx

    • 0 0

  • aj tam gafa - gratuluję wycieczki i kondycji

    • 0 0

  • brawo!!!

    Gratuluję....oby takich rowerzystów było więcej. Szkoda, że tego typu zapaleńców rowerowych jest tak mało. To prawda, że wielu nie wierzy we własne siły...a szkoda!!! Ja mam o wiele więcej lat niż p. Leszek a tyle samo przejechałem 2 lata temu, ale nie w Polsce.

    • 0 0

  • Szacunek

    Tylko tyle można powiedzieć. Sam chciałbym mieć tyle siły (fizycznej i woli), żeby ciągle jeździć mimo upływu lat. Serdecznie pozdrawiam Pana Leszka. Tacy ludzie, jak Pan (i takie relacje) dają nadzieję, że się uda i, że marzenia się spełniają ;D

    • 0 0

  • Rowerem przez Polske

    Piekna wyprawa. Troche smutno chyba krecic tak samotnie. Za mlodu jezdzilem takze, teraz juz tylko palcem po mapie. Sa jednak zapalency, ktorzy kreca i jada w sina dal. Prosze zajrzec np. pod:

    http://www.rowery.olsztyn.pl/

    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Gratuluję Panu pomysłu na spędzenie urlopu. Ja też jestem ,,chory,, na rower. Myślę o takiej wyprawie, ale na razie to tylko plany. Podziwiam to, że zdecydował się Pan na samotną jazdę. Pozdrawiam serdecznie MIREK z GDYNI

    • 0 0

  • Wszystko zalezy od silnej woli

    Wszystko zalezy od silnej woli, 100-150 km dziennie po szosie, mozna spokojnie robic dzien w dzien przez dwa tygodnie. Wiele razy to sprawdzalem w roznych warunkach :)
    Ale 230 km w jeden dzien to juz jest nie dla amatora, po 180 czlowiek jest juz mieki jak nie trenuje...

    • 0 0

  • Gratuluję

    Też planuję coś podobnego lecz nie w góry.
    To jest jazda a nie "skakanie"
    Przyjemne z pożytecznym: zwiedzać i utrzymać kondycję

    • 0 0

  • 230km ajwazniejszy jest cel, nie licza sie ofiary...

    gratulacje 230km w 1 dzien... to jest to... i w takim wieq. naprawde podziwiam bo wiem co to znaczy. ja po takim dystansie przespalem sie 2 godzinki, przejechalem sie 160km, przespalem sie kolejne 2h i przejechalem jeszcze 170km, niestety nie mam szosy tylko zwyklego mtb. no i w pojedynke mysle ze bym nie dal rady. pozdrowiam

    • 0 0

  • LESIUNIO RULESSS

    Ja pana Leszka znam już troszku długo, a to dlatego, że to kolega mojego taty :)
    Mój tatko też nieźle daje na rowerze.
    Pozdro dla p. Leszka.

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum