• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Trójmiejscy napieracze na On Sight 2009

opr. Krzysztof Kochanowicz
11 kwietnia 2009 (artykuł sprzed 15 lat) 

Pierwszy rajd przygodowy z cyklu Nonstop Adventure w Obornikach Wielkopolskich potwierdził gotowość trójmiejskiego zespołu Navigatorii do walki w czwórkowych zawodach Adventure Racing w sezonie 2009. Samo przygotowanie do startu wymagało jednak wielkiej kreatywności oraz koncepcyjnego myślenia i spokojnie mogło uchodzić jako przedsmak zadań specjalnych.



Najpierw trzeba było znaleźć zastępstwo dla Rafała, który tym razem nie mógł z nami wystartować. Gościnnie w teamie wystartował pewien "sherp" z grupy Sherpas, o swojsko brzmiącym imieniu Marcin. Jego moc i doświadczenie nawigacyjne przyczyniły się walnie do sukcesu jakim było ukończenie zawodów po 22 godzinach napierania. Kolejnym problemem była konieczność wymiany roweru Pauli. Jej dotychczasowy, wysłużony już rower, nie rokował zbytnio nadziei na ukończenie ekstremalnego rajdu. Z odsieczą przyszła firma T-Bike.pl, dystrybutor dobrze znanych na rodzimym rynku rowerów MTB Kross. Następną barierą okazał się transport zawodników i sprzętu, lecz i temu zadaniu sprostaliśmy dzięki wsparciu firmy z naszego regionu - DGT, która na czas zawodów użyczyła nam swój samochód firmowy. Wielki szacunek i podziękowania dla naszych sponsorów, bez których nasz start stałby pod dużym znakiem zapytania.
Istotnym faktem jest to, iż start w On-Sight był debiutem naszego zespołu w pełnej, czteroosobowej formule rajdów przygodowych, co stało się możliwe dzięki pozyskaniu nowej i pierwszej zarazem zawodniczki Pauli, trzeciego już maratończyka w teamie, która swoim występem na dobre rozpoczęła przygodę z rajdami. Paula znakomicie spisała się na trasie, i oprócz mocnego napierania, podniosła niewątpliwie walory estetyczne Navigatorii. Oborniki przywitały nas przyjemną pogodą, co pozytywnie budowało atmosferę przedstartową.

Po szybkich przygotowaniach, ruszyliśmy w kierunku linii startowej gotowi podjąć walkę. Pierwszym etapem był 5 kilometrowy bieg na orientację po miejscowych uliczkach, starych wiaduktach i nieużywanych nasypach kolejowych. Odcinek ten, z jednym błędem nawigacyjnym, pokonaliśmy bardzo szybko i sprawnie. Przyszedł czas na nocny etap rowerowy. Jazda suchymi, dobrze utrzymanymi leśnymi ścieżkami była dla nas prawdziwą przyjemnością - do momentu popełnienia pierwszej pomyłki nawigacyjnej. Nerwowość, panika i brak zgrania nie mogły być dobrymi doradcami przy wykonywaniu kolejnych wariantów trasy i mogły poskutkować jedynie następnymi pomyłkami. Niestety tak właśnie było, aż do pierwszego "przepaku", na który dotarliśmy jako 14 drużyna.
W strefie zmian znaleźliśmy się wraz z przepięknym, aczkolwiek chłodnym porankiem. Bułki, batony, żelki oraz pyszna herbata dodały mocy, a chwila odpoczynku pozwoliła zapomnieć o nocnych porażkach i spojrzeć optymistycznie na dalsze etapy rajdu. Ruszyliśmy biegiem na pierwszy trekking i pierwsze zadanie specjalne. Celem był stary wiadukt kolejowy przecinający rzekę Wartę. Na miejscu należało wspiąć się 25 m po linowej drabince na górne przęsło mostu, przy okazji zachwycić się cudownym widokiem, rzeki wijącej się w świetle porannych promieni, po czym wpiąć przyrząd zjazdowy w zwisającą linę i opuścić się w dół. Z zapartym tchem patrzyliśmy na poczynania naszej debiutantki. Nie byliśmy do końca pewni czy szkolenie tuż przed wyjazdem było dla niej wystarczające i czy Paula przypadkiem nie spanikuje na górze. O jej bezpieczeństwo byliśmy pewni, zadbali o to organizatorzy przypinając zawodników dodatkową liną asekuracyjną. Paula sprostała zadaniu w sposób imponujący. Wielki szacunek dla niej za odwagę i moc.


Zachęceni dobrze i szybko wykonanym zadaniem, pognaliśmy w stronę pierwszego punktu kontrolnego na etapie trekkingowym. Taktycznie, jeszcze przed startem uzgodniliśmy że wszystkie etapy trekkingowe pokonujemy biegnąc. Mieliśmy nadzieję uzyskać w ten sposób jakąś spektakularna przewagę nad innymi zespołami. Jak się okazało nadzieja była płonna, gdyż wszystkie teamy wyszły z podobnego założenia. Nocne problemy nawigacyjne, na szczęście nie zakłóciły współpracy i nie złamały ducha walki w zespole, parliśmy ostro do przodu, stopniowo odrabiając zaległości czasowe. Nawigacja zdecydowanie się poprawiła i już do samego końca nie popełniliśmy jakiś znaczących błędów. Dzienne nawigowanie po Puszczy Noteckiej obnażyło piękno tego regionu. Fantastyczne widoki zachęcały by przystanąć choć na chwilkę i nasycić oczy cudownymi widokami. Niestety na taką przyjemność nie mogliśmy sobie pozwolić. Przed nami była jeszcze daleka droga.
Drugi etap rowerowy, to nawiązanie ostrej walki o 11 pozycję. Bezpośrednie ściganie się z zespołami Raidteam.pl i Zgórmysyny dostarczyło niesamowitych, sportowych wrażeń i świadczyło, że również w dole stawki dzieją się rzeczy niesamowite, a wola walki jest ogromna. Pomimo wykonywania odmiennych wariantów nawigacyjnych, napierania co sił i tchu, spotykaliśmy się na kolejnych punktach z niewielkimi różnicami czasowymi. Wyglądało na to, że o wyniku na dystansie kilkudziesięciu kilometrów może zadecydować choćby potrzeba biologiczna. Cała ta walka okraszona była starannie rozmieszonymi punktami. Przepiękne lasy, łąki, bagna i groble nad rozlewiskami zachwycały i dodawały mocy. Nawet przemoczone buty nie były w stanie zepsuć wrażenia jakie robiła okolica.

Etap rowerowy zakończył się w bazie zawodów na 11 pozycji, skąd spokojnie ruszyliśmy na kajaki by zmierzyć się z wartkim i wzmożonym wiosennymi roztopami nurtem Warty. Tu niestety wyszedł brak doświadczenia, jeżeli chodzi o znajomość sprzętu. Jeden z naszych kajaków okazał się prawdziwym pancernikiem - ciężkim i słabo sterownym, co wymusiło na nas bardzo mocną pracę wiosłami. Daliśmy jednak radę, optymizm nie opuszczał zespołu i pomimo lekkiego przemoczenia oraz stukających z zimna szczęk, po 10 km wiosłowania ruszyliśmy żwawo na kolejny etap - drugi trekking. Bieg szybko nas rozgrzał, a niezłomna wola

zespołu kierowała nas do drugiego zadania specjalnego, które ulokowane było na brzegu wąwozu, w dole którego wiła się rzeka. Pomiędzy brzegami wąwozu podwieszona była lina, po której należało przejść na drugi brzeg wąwozu, czyli jakieś 25 m. Mozolne wspinanie się podejściem kątowym nieco nas wymęczyło, co niestety zaowocowało utratą 11 miejsca na rzecz nieustannie drepczącego nam po pietach teamu Zgórmysyny.
Zmęczenie powoli dawało się nam we znaki, tak więc końcówkę trekkingu pokonaliśmy szybkim marszem docierając do basenu, gdzie czekała nas kolejna dyscyplina - pływanie na dystansie 1 km. Z tym etapem uporaliśmy się nie najgorzej, taki rodzaj aktywności dał się pozytywnie odczuć spiętym napieraniem mięśniom, które w wodzie znacząco się rozluźniły .
Finisz - ostatni kilometr rajdu dzielący basen od mety na Obornickim Ratuszu. Do mety dotarliśmy po 21 godzinach i 54 minutach zajmując 12 pozycję.



Relacja pochodzi ze strony trójmiejskiej grupy napieraczy - Navigatoria
opr. Krzysztof Kochanowicz

Opinie (6) 2 zablokowane

  • a na Pomorzu, kicha;( (1)

    Dlaczego większość tego typu imprez nie odbywa się u nas?

    • 0 0

    • Eee.. no coś tam się odbywa na naszym pomorzu. Chociażby 2 -mce temu był rajd 360 stopni w Bytowie. Już za tydzień masz Harpagana. W zeszłym tygodniu był Wiosenny Tułacz, Jeszcze wcześniej były manewry SKPT. Choć zgadzam się z przedmówcą że mogłoby być znacznie, znacznie więcej imprez :) Jestem optymistą,obserwuję coraz większe zainteresowanie ludzi tą formą aktywności sportowej. Frekwencja z roku na rok rośnie co powinno spowodować zwiększenie zainteresowania organizatorów, firm sponsorskich i miasta.

      • 0 0

  • Świetne imprezy... (1)

    ale organizatorzy mogliby bardziej się do tego przyłożyć i niektóre wymagane zadania bardziej zabezpieczycć w sprzęt. Nie wszyscy posiadają uprzeż i nie wszyscy mają specjalnie ochotę się w nią zaopatrywać. Wystarczy, ze kupe pieniedzy wydalem juz na dobry rower. Lubię sie wspinać, jednak by uprawiać ten sport nie muszę mieć odrazu sprzęt jak profesjonalista. Wystarczy, że mam chęci do wyczynu.
    Nie mówię by organizatorzy zapewnili uczestnikom rowery czy dobre buty do biegania, bo to akurat zadania główne, ale skoro do innych zadań udostępniają kajaki, to mogliby pomyśleć również o sprzecie wsponaczkowym! Trzeba tak niewiele, by przyciągnąć jeszcze więcej uczestników!

    • 1 0

    • Myślę że większym problemem jest pozbierać team czteroosobowy :). Jeśli zaś chodzi o niezbędny sprzęt to polecam zapoznać się z regulaminem danej imprezy. Zazwyczaj organizatorzy tworzą dwie trasy. Bardziej wymagającą: 4 osoby, własny sprzęt, dłuższa trasa, więcej dyscyplin. Oraz trasę mniej wymagającą: od 2 do 4 osób, krótszy dystans, mniej dyscyplin no i... organizator zapewnia sprzęt wspinaczkowy (:

      • 0 0

  • (1)

    w tej imprezie startowaly 2 trojmiejskie ekipy ta druga pominieta zajela 2 miesce

    • 1 0

    • Brawo, brawo...

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum