• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tak będzie wyglądał bal po końcu świata. Skunk Anansie w olimpijskiej formie

Patryk Gochniewski
3 maja 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 

Jeśli ktoś kiedyś zastanawiał się, jak będzie wyglądać bal po końcu świata, w poniedziałek dostał odpowiedź. Skunk Anansie przyjechali jak po swoje. Zagrali chyba najgłośniejszy koncert w historii Starego Maneżu. Starego Maneżu, który też chyba nigdy nie przeżył takiego oblężenia. Tak wygląda rock and roll. Tak wygląda prawdziwa muzyka. Tak wygląda prawdziwy koncert.



Najbliższe koncerty rockowe w Trójmieście



Trzykrotnie przekładano ten koncert. Wszystko przez pandemię. Ale w końcu Brytyjczycy do Wrzeszcza dotarli. I zamiast koncertu na 25-lecie, był koncert na trochę więcej. Ale to nic nie szkodzi. Ponieważ Skunk Anansie pokazali, dlaczego ich koncert wyprzedał się na pniu. To było widowisko, które spokojnie mogło się odbyć w dużo większej auli.

Ostatni raz widziałem ich dawno temu, bo na Open'erze 2010. Ależ to był koncert. Skin rzucająca się w tłum, który ją niósł, a ona śpiewała, jakby nic się nie działo. Zastanawiałem się, czy są w stanie chociaż trochę zbliżyć się do tego poziomu, co wtedy. Czy po takim czasie wciąż są w formie. Czy to ćwierć wieku z okładem jakoś się na nich odbiło. Nie odbiło - forma olimpijska.

W pewnym momencie pojawiło mi się w głowie pytanie: "czy ta buda to wytrzyma?". Stary Maneż nigdy nie był tak nabity ludźmi. Nigdy też nie przeżył tak głośnego koncertu. Nawet Hollywood Undead nie zagrali na tyle decybeli. Dwa autokary na angielskich numerach, które stanęły przed klubem, zwiastowały, że do Gdańska przyjechał poważny zespół. Nic nie zostało zostawione przypadkowi - formacja przywiozła całe zaplecze. Od sprzętu, po człowieka od nagłośnienia i oświetleniowca.

I to było czuć, to było słychać. Bo są koncerty głośne, ale w ten nieznośny sposób. Że głowa robi się kwadratowa. Tym razem było bardzo głośno, ale i bardzo wyraźnie. Wszystko było na swoim miejscu.

Publiczność podczas tego koncertu była rozgrzana do czerwoności. Deborah Dyer, czyli Skin, liderka zespołu, cały czas podkręcała tempo. Zachęcała do tworzenia circle pit, wspólnego śpiewania, klaskania. Wszyscy jedli jej z ręki.

Tak Bogiem a prawdą, gdyby nie Skin, ten zespół nigdy by nie zaistniał. Muzyka jest dobra, tak. Tyle że takich zespołów jest na pęczki. O sukcesie zazwyczaj decydują indywidualności. Nie byłoby Queen bez Mercury'ego, Guns N' Roses bez Slasha, Linkin Park bez Benningtona, Soundgarden bez Cornella, Pearl Jam bez Veddera. Tak samo nie byłoby Skunk Anansie bez Skin.

Ta kobieta jest bestią. Demonem. Scena jest jej środowiskiem naturalnym. Ona wysysa energię z tłumu po to, aby żyć, ale też oddać ją zaraz ze zdwojoną siłą. To, co Dyer robi na scenie, przechodzi ludzkie pojęcie. Już abstrahuję od kostiumów. Ona po prostu urodziła się po to, aby być gwiazdą rocka. Charyzmą mogłaby obdzielić połowę branży.

No i to gadane. Skin jest inteligentna, błyskotliwa, szalona. Potrafi wbić szpilę komuś z publiczności, potrafi tę publiczność porwać do szaleńczej zabawy, ale potrafi też trafnie opowiadać o sytuacji społeczno-politycznej. Nie zabrakło odniesień do Ukrainy, Syrii, Afganistanu, Wenezueli czy sytuacji politycznej w Polsce. - Pamiętajcie, zawsze jest dobry czas, aby walczyć o swoje prawa - rzuciła ze sceny. Zresztą odniesień do naszej, polskiej codzienności było chyba najwięcej.

Skunk Anansie zagrali bardzo przekrojowo. W końcu to trasa jubileuszowa. Były utwory świeże, ale też klasyki. Zagrane bezbłędnie, zaśpiewane bez chwili zadyszki. Był to koncert absolutnie fenomenalny. Taki, który pamięta się długi czas. I teraz dochodzimy do najważniejszego - ponad ćwierć wieku na scenie. Można po takim czasie złapać zadyszkę. Tu nie ma o tym mowy. Skunk Anansie zachowują się i grają tak, jakby dopiero zaczynali. Czuć tę szczenięcą radość tworzenia i występowania.

Warto było czekać tyle czasu na ich przyjazd. Wspomniałem, że spokojnie wypełniliby większą przestrzeń. Tylko że dzięki temu, że pojawili się w Starym Maneżu, można było poczuć się nieco ekskluzywnie. To po pierwsze. Po drugie zaś - jak na Wyspach, gdzie wielkie (w naszym odczuciu) gwiazdy, grają koncerty w niewielkich klubach. Był to wieczór naprawdę wyjątkowy. Światowej klasy zespół wystąpił w małym klubie, dając koncert z wielkim rozmachem. Powtórzę - był to najgłośniejszy i najgorętszy koncert w tym miejscu. Oby więcej takich.

Wydarzenia

Skunk Anansie

rock / punk

Miejsca

Zobacz także

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (86)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Dni testowe w promotocykle chwaszczyno

dni otwarte

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum