• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szwajcaria Kaszubska i jej zakątki; edycja 2

Krzysztof Kochanowicz
6 lipca 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Szwajcaria Kaszubska i jej zakątki; edycja 4
By skorzystać z tak pięknej pogody i maksymalnie wykorzystać dzień umówiliśmy się dość wcześnie. Na zbiórkę o godzinie 6.45, którą wyznaczyliśmy przed dworcem PKP we Wrzeszczu przybyła niespełna garstka osób, garstka, bo reszta zapewne jeszcze smacznie spała. Stamtąd ruszyliśmy pociągiem do Wejherowa. Podczas podróży SKM-ką niektórzy konsumowali śniadanko aby mieć siłę do wyczerpującej jazdy. Drugim miejscem spotkania w Wejherowie był charakterystyczny i dobrze wszystkim znany czołg, stojący nieopodal dworca kolejowego. W umówionym miejscu czekało na nas już dwóch kolegów. Tu od razu chcielibyśmy podziękować, za świetny pomysł ominięcia dość ruchliwej drogi w kierunku Bolszewa i pokierowania nas bocznymi drogami w kierunku wsi Orle. Ten odcinek z pewnością był znacznie bezpieczniejszy od pierwszoplanowego. Tak więc po pierwszym wspólnym zdjęciu przy czołgu skierowaliśmy się za kolegą dobrze znającym owe okolice w kierunku wsi Orle a następnie przez Górę do Zelewa.

Przejeżdżając dolinę Redy podziwialiśmy piękne krajobrazy, wspinając się lekko w kierunku lasów Puszczy Wierzchucińskiej. W tamtych rejonach zgubiliśmy Fransa i Asię, która niestety miała tam mały wypadek. Czekając na nich zrobiliśmy krótki odpoczynek poczym postanowiliśmy wyruszyć na poszukiwania. Tu niestety zawiodła zawsze dobrze działająca komunikacja pomiędzy czołem peletonu a zamykającym, ale to już wina naszych zasięgów telekomunikacji ;-/ Na szczęście szybko się znaleźliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Ścieżki Puszczy Wierzchucińskiej były tak zagmatwane, że nawet najlepsza nasza mapa i dobra orientacja w terenie nie szły w parze. Niestety tu trochę pomyliliśmy nasz kierunek jazdy i gdybyśmy się w porę nie zorientowali to dojechalibyśmy do Bożegopola Wielkiego. Jednak podczas błądzenia okazało się, że zaliczyliśmy kilka ciekawych zjazdów i parę pięknych widoków, które zrekompensowały nadłożone kilometry.



Kiedy dotarliśmy do Chmieleńca, postanowiliśmy zregenerować siły zaopatrując się w wszelkiego w napoje chłodzące, owoce a także prowiant niezbędny do dalszej drogi. Dalej czekała nas prosta droga przez Łęczyce, prowadząca brzegiem lasu aż do Lęborka. Gdy dojechaliśmy na przedmieścia Lęborka pałeczkę prowadzącego przejął Frans, ja zaś zająłem jego miejsce na tyle naszej 12 osobowej grupy.



Po niespełna kilku kilometrach przejeżdżając przez miejscowość Mosty dotarliśmy do całkiem sporego Jeziora Lubowidzkiego. Tam zrobiliśmy kolejny dłuższy odpoczynek. W czasie przerwy niektórzy postanowili zregenerować siły pluskając się i pływając w jeziorze. Sam też uznałem, iż nie będę gorszy. Nad Jeziorem Lubowidzkim postanowiła odłączyć od naszej grupy Asia, ze względu na uraz którego doznała na początku rajdu. Wkrótce potem i my wyruszyliśmy niebieskim szlakiem rowerowym w kierunku nam jeszcze nieznanym, w celu zwiedzenia wielkiego kamiennego mostu kolejowego na zamkniętej trasie, która niegdyś prowadziła z Lęborka do Kartuz.



Kiedy dotarliśmy do owego miejsca stwierdziliśmy, że ten monumentalny kamienny most naprawdę robi wrażenie. Tam zrobiliśmy kilka fotek i podziwialiśmy ludzi uprawiających wspinaczkę. Następnie dalej niebieskim szlakiem przedzieraliśmy się w kierunku Porzecza i Paraszyna, którędy mieliśmy okazję już jechać niespełna dwa tygodnie wcześniej. Podczas tej drogi zaliczyliśmy kilka ostrych premii górskich, które miejscami były tak strome, że podjazd graniczył z cudem. Nielicznym to się udawało. W końcu również zrozumieliśmy dlaczego ta część Kaszub potocznie zwana jest Kaszubskimi Bieszczadami. Ponoć w Internecie była wzmianka o tym, że jest to szlak rodzinny, jak później doczytaliśmy, że w momencie jak całą trasę rozłoży się na kilka dni. Może i niektóre jego odcinki nadają się na rodzinny spacer, ale pokonanie całej trasy to nie lada wyczyn.



Oczywiście nigdy nie jest tak, że wiecznie się podjeżdża. Po tych wszystkich "górskich wspinaczkach" czekały na nas świetne, długie zjazdy, gdzie można było rozwinąć prędkość nawet +/- 50km/h.

Trzymając się cały czas oznaczeń niebieskiego szlaku rowerowego dojechaliśmy do Leśnego "Schroniska Łowców Przygód" w Porzeczu, tu Frans trochę zwolnił, chcąc nam przekazać kilka ciekawych informacji, my jednak nie zajarzyliśmy specjalnie o co mu chodzi i popędziliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się dopiero przy dworku w Paraszynie. Później zadzwonił telefon, żebyśmy wracali, jednak byliśmy już tak "zmordowani", głodni i spragnieni, że nie marzyliśmy o niczym innym jak o sklepie. Zaczekaliśmy tu na Krzyśka, który opowiedział nam o ciekawostce, która po drodze nas ominęła. Trudno, trochę tego żałowaliśmy, ale przed oczami mieliśmy już tylko myśl zaspokojenia naszych pragnień.



Tym czym chciał podzielić się z nami Krzysiek, to tzw. "schody do lasu", czyli betonowe schody, które pozostały po dawnej szkole, która w okresie wojennym pełniła funkcję szpitala polowego.

Prócz schodów zagapiliśmy się i zgubiliśmy szlak, jednak Krzysiek chcąc również uzupełnić swoją pustkę w bidonie, postanowił zjechać w tym miejscu ze szlaku odbijając na Strzebielino Morskie. Tak więc z Paraszyna przejeżdżając na drugą stronę rzeki Łeby popędziliśmy asfaltem w stronę cywilizacji, gdzie zaopatrzyliśmy się do syta, co po niektórzy byli tak zmęczeni, że o mały włos nie zasnęli na betonowym parkingu, ale na szczęście po uzupełnieniu żołądków nabrali sił i mogli kontynuować dalszą drogę.



By nie wracać się w to samo miejsce, ruszyliśmy za Krzyśkiem, który miał już okazję nieco poznać ten szlak i okolice będąc tu ze swoimi uczniami. Droga do Barłomina wiodła już znacznie spokojniejszym terenem. Leśne dukty zamieniły się na wiejskie drogi gruntowe. Zaś od Barłomina przez Luzino, Robakowo, Dąbrówkę aż do Sopieszyna mieliśmy okazję jechać asfaltem. Od Sopieszyna szlak znowu wtargnął na tereny leśne przekraczając granicę Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Znowu zaczęły się górki, na szczęście już nie tak strome jak wcześniej.



Na wysokości Jeziora Krypko dojechaliśmy do końca szlaku i tu wskoczyliśmy na czerwony szlak Wejherowski, którym dotarliśmy do kolejnego jeziora, w którym podobno wszyscy zamierzali się wykąpać. Nie mniej jednak zapał ten minął i tylko z tej okazji skorzystała Iwona. Reszta smażyła się na słońcu lub też ukrywała w cieniu odliczając minuty do powrotu do domu.



Jako, że wszystkim jakoś zaczęło się spieszyć, powrót do Gdańska nieco zmodyfikowaliśmy i zamiast po raz kolejny zagłębiać się w leśnej gęstwinie wskoczyliśmy na asfalt, pędząc nim ile sił w nogach, by zdążyć na ostatnie minuty "dobranocki". Żarty, żartami ale te leśne dukty i górskie premie ostro dały nam w kość. Do tego dość wysoka temperatura, parne powietrze i niedostatek punktów regeneracyjnych, niektórych powalały z nóg, a raczej z rowerów. Oficjalne zakończenie rajdu odbyło się w Sopocie na dole ul.Reja, gdzie całkowity dystans wyniósł 142 km.



Więcej informacji na temat niebieskiego szlaku rowerowego z Lęborka przez północne Kaszuby i Trójmiejski Park Krajobrazowy znaleźć można na stronie internetowej Nadleśnictwa Strzebielino.

Podsumowując chciałbym serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom rajdu za świetną współpracę, a przede wszystkim extra zabawę. Dziękuję również Frans'owi za pomoc w ułożeniu trasy i poprowadzenie drugiego etapu rajdu.

Źródło: Wyd.Eko-Kapio Źródło: Wyd.Eko-Kapio
Relacja pochodzi ze strony Grupy Rowerowej 3miasto

Organizatorzy rajdu: Maciej Świeczkowski & Krzysztof Kochanowicz

Dołącz do ludzi pozytywnie zakręconych
O naszych inicjatywach, rajdach i wycieczkach dowiesz się regularnie odwiedzając naszą stronę internetową lub wpisując się na listę sympatyków. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany co organizujemy, napisz do nas e-mail: gr3miasto@gmail.com

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 142 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (18) 1 zablokowana

  • Wszystko fajnie, ale... (1)

    na 5 zdjęciu nie ta osoba co trzeba jest na 1 planie... ;)))))

    • 0 0

    • Masz rację, ale autor zdjęcia zdobił za małe zbliżenie ;)))

      Gdyby powiększyć to zdjęcie Iwonka wyszłaby kwadratowa ;-/

      • 0 0

  • Ja też bym chciał ;-/

    ale zdjęcie to było robione z większej odległości i w dość słabej rozdzielczości. Więc gdybym je powiększył na siłę wyszły by pixele ;-/
    ps. Widzę że co po niektórym od tej jazdy na rowerze obudziły się inne zachcianki, hmmm, to zaczyna być poważne ;-)))

    • 0 0

  • To nie był mój dzień na rower ;)

    Uzupełniając relację: historia bolesna, acz zabawna ;)
    Po kilkunastu kilometrach wędrówki Kaszubskimi Bieszczadami, jeden z kolegów jadących tuż przede mną wjechał w świeżo wyprodukowaną krowią minę. Jak się można domyśleć cały ładunek z jego tylnego koła wylądował prosto na mnie. Cóż, przypuszczam, że takie rzeczy się nieraz zdarzają i nikt tu do nikogo pretensji mieć nie mógł i nie miał. Aczkolwiek dalsza jazda w takim stanie mogła być traumatyczna w skutkach tak i dla mnie jak i dla reszty grupy, więc natychmiast się zatrzymałam i zabrałam do wycierania się z tej jedynej w swoim rodzaju maseczki naturalnej. Prawidłowo, zatrzymał się ze mną również zamykający i poczekał, aż skończę. Dzięki chusteczkom nawilżonym dość szybko uporałam się z kłopotem i ruszyliśmy za grupą. Podczas "pogoni" za resztą - jak zostało umieszczone w relacji - przydarzyła mi się delikatna wywrotka, której skutków zupełnie się nie spodziewałam.. Dzięki pomocy kolegi, który okazał się być rehabilitantem, po kilku odpowiednich ćwiczeniach nad jeziorkiem Lubowidzkim, ból chwilowo zelżał i bez problemu dotarłam do Lęborka na kolejkę. Jednak po powrocie wieczorna wizyta na pogotowiu okazała się konieczna. Werdykt chirurga: uszkodzenie mięśnia trójgłowego - gips na całą prawą rękę.
    Mimo, że to nie był mój dzień na rower, wycieczkę wspominam bardzo sympatycznie.
    Pozdrowienia dla całej ekipy ;)

    • 0 0

  • o kurcze...

    Elena, życzę zatem szybkiego powrotu do zdrowia. Wykorzystaj ten czas na wypoczynek i wracaj do nas szybko!
    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Spoko, spoko.. sztywnego ramienia już się pozbyłam.. i po kilkunastu dniach przerwy zaczynam powoli pedałować ;)

    • 0 0

  • ile km liczyła trasa?
    pozdro

    • 0 0

  • Anzelmo!

    Odpowiedź jest na powiększeniu mapki - 142 km.

    • 0 0

  • dystans

    Także w relacji jest napisane... widaćjak niektórzy czytają...

    BTW. fajna trasa.. dziwne, że nie zahaczyliście o punkt widokowy w Bożympolu Małym :)

    • 0 0

  • Punktów widokowych było pełno...

    Wiem że świetny punkt widokowy jest w Bożympolu Małym, ale nie chciałem opuszczać trasy, tymbardziej iż po drodze premii górskich była cała masa, z których widoki przecudne. Poza tym powoli zaczęliśmy odczuwać zmęczenie i każdy myślał już tylko o jakimś punkcie gdzie moglibyśmy uzupełnić nasze bidony.

    • 0 0

  • do Eleny

    Pamiętam Twoje przeczucia z czerwca 2005.
    Jesion i mudia się zdecydowali, a Ty nie ;)
    Pozdrawiam i życzę pełnego i szybkiego powrotu do formy.

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Dni testowe w promotocykle chwaszczyno

dni otwarte

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum