• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Słowiński Park Narodowy w pocie czoła

Krzysztof Kochanowicz
22 czerwca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Trasę ułożyliśmy tak, by nie jechać głównymi drogami, wśród pędzących samochodów, dlatego też czas wycieczki znacznie się wydłużył. Dzięki temu, iż pojechaliśmy bardziej spokojnymi drogami, z drugiej strony bardziej dziurawymi i wyboistymi, mieliśmy okazję zwiedzić mnóstwo pięknych miejsc.

Dzień 1 :

Tak jak wspomniałem wcześniej wyruszyliśmy o wschodzie słońca w czwartek w "Boże Ciało". Tak jak ustaliliśmy, spotkaliśmy się o 4 rano przed dworcem PKP we Wrzeszczu. By wydostać się z Trójmiasta skorzystaliśmy z SKM'ki, którą rowery można teraz przewozić gratis ! W drodze do Wejherowa, do naszej trójki (tzn.do mnie, Kuby, Tomka i Roberta) dosiedli jeszcze: Jacek, Adam i Darek. A w Wejherowie dołączył do nas Pan Wiesław. I tak oto, 8-osobową grupą obraliśmy kierunek Jeziora Żarnowieckiego.

Z Wejherowa do Bolszewa, a stamtąd przez Rybno dojechaliśmy do Czymanowa, gdzie na chwilkę zatrzymaliśmy się przy rurociągach elektrowni szczytowo pompowej, po czym nie tracąc zbytnio czasu uderzyliśmy do Nadola, w którym znajduje się mały skansen. Niestety ze względu za zbyt wczesną jeszcze porę, obiekt ten był zamknięty, w związku z tym ruszyliśmy dalej. W drodze do Choczewa trochę zjechaliśmy z planowanej drogi, lecz na szczęście mogliśmy to nadrobić inną boczną drogą. Za Choczewem zaczęła psuć się pogoda, lecz każdy z nas miał nadzieję, że prognozy znowu się nie sprawdzą. Jak dotąd zawsze, gdy organizowaliśmy rajdy, synoptycy źle nam wróżyli...no ale jak to bywa z wróżbami, jedni w nie wierzą i inni nie. Nam zawsze świeciło słońce. Tym razem, niestety, zaczęło padać :-( Dlatego też korzystając z okazji zatrzymaliśmy się na małe śniadanie. Podczas gdy tak sobie wcinaliśmy nasze smaczne kanapki, chmury nadchodziły coraz gęstsze, lecz każdy z nas myślał optymistycznie (no może oprócz Adama :-O). I nie uwierzycie... Nasza wiara w lepszą pogodę była tak silna, że po 15 minutach na horyzoncie zaczęło się rozjaśniać....



Po 20 minutowej przerwie mogliśmy ruszyć dalej. W prawdzie nawierzchnia drogi była mokra i trochę jeszcze kropiło, ale jechaliśmy już z nadzieją, że niedługo znowu zaświeci słońce. I dokładnie tak było. Później słońce towarzyszyło nam już praktycznie do samej Łeby.

Około godziny 8 rano dojechaliśmy do Sasina. Tu jak wyczytałem wcześniej w przewodniku miał znajdować się jakiś dworek, lecz zanim do niego dotarliśmy musieliśmy trochę powetować naszą mapą i zjechać nieco w bok. W końcu, odbijając leśną dość grząską drogą dotarliśmy na miejsce. Możemy przyznać wspólnie, iż dworek, naprawdę jest godny uwagi, nie dlatego tylko, że tak napisali w przewodniku :-)

Z Sasina odbiliśmy w górę na Rezerwat leśny "Choczewskie Cisy", a następnie na czerwony szlak turystyczny, którym dojechaliśmy do Latarni Stilo, która położona jest na 45-metrowej wydmie. Niestety jak wdrapaliśmy się na górę okazało się, że latarnia jest zamknięta, a taką mieliśmy ochotę popodziwiać widoki na Morze Bałtyckie oraz okolicę Mierzei Sarbskiej. Tu, chyba w prawdzie mówiąc dzięki Wieśkowi, który przebił dętkę spędziliśmy trochę więcej czasu. Nie to, żebym miał jakieś pretensje... wręcz przeciwnie! Podczas tego właśnie postoju, uśmiechnęło się do nas również szczęście, gdyż akurat przyjechała tu wycieczka z przewodnikiem, który umożliwił nam wejście na latarnię, i tak oto nasze kolejne marzenie się spełniło.



Od Latarni Stilo, podobnie jak wcześniej ruszyliśmy malowniczym czerwonym szlakiem turystycznym w kierunku Łeby. Początkowo szlak ten był dość ciężko przejezdny i w prawdzie mówiąc wszystkim po trochu dawał we znaki. Pomimo, iż wiódł wśród licznych wydm, od których oczy nie mogliśmy odkleić, na tym szlaku mieliśmy chyba najwięcej awarii. Praktycznie na odcinku 5 km począwszy od Wieśka, który wcześniej przebił dętkę, później Darek uszkodził pedał, a na końcu ja wygiąłem hak i tylnią przerzutkę. Na szczęście ze wszystkim się uporaliśmy i spokojnie mogliśmy kontynuować naszą wycieczkę....

We wsi Sarbsk, zrobiliśmy sobie mały postój, uzupełniając nasze bidony oraz żołądki w niezbędne płyny, witaminy i inne środki odżywcze niezbędne do dalszej drogi. Po 15-minutowej przerwie ruszyliśmy szlakiem wzdłuż Jeziora Sarbsko do Nowęcina, w którym zatrzymaliśmy się przy małym dworku oraz stadninie konnej. Tu oprócz pięknej dworskiej zabudowy, naszą uwagę przyciągnęły galopujące na wybiegu konie (z resztą i nie tylko :-D)



Z Nowęcina, trzymając się cały czas szlaku wzdłuż brzegu Jeziora Sarbsko, a później Kanału Chełst dojechaliśmy do Łeby. Do miasta nie wjechaliśmy tradycyjnie, tak jak każdy turysta od południa, lecz od strony wschodniej, dlatego też omijając centrum dotarliśmy bezpośrednio na plażę. Ze względu na dość silny, miejscami porywisty wiatr, szybko zrezygnowaliśmy z pomysłu odpoczynku na plaży i ruszyliśmy poszukać jakiejś kafejki, po drodze zaczepiając o zabytkowy zameczek z okrągłą wieżą, zbudowany na przełomie XIX i XX wieku, obecnie Hotel Neptun.

W Łebie zagościliśmy trochę dłużej. Ze względu na psującą się pogodę wbiliśmy się do jednego z barów z zadaszonym tarasem, w którym mogliśmy postawić rowery. Tu część z nas dla rozgrzania organizmów zamówiła sobie gorącą kawę, inni udali się do sklepu, zrobić zapasy na dalszą drogę. Po tym odpoczynku ruszyliśmy do centrum miasta, a stamtąd do starego portu rybackiego. Z portu ruszyliśmy w kierunku pozostałości ruin Kościoła Św.Mikołaja, lecz te nie zrobiły na nas większego wrażenia, dlatego też nie tracąc więcej czasu ruszyliśmy w kierunku Rąbki i Słowińskiego Parku Narodowego, zaliczanego do Światowego Rezerwatu Biosfery. Nasza 8-osobowa grupa składała się z ludzi w różnym wieku, ale po dość miłej konwersacji z człowiekiem przy kasie wjechaliśmy na teren parku kupując bilety ulgowe (2zł za osobę + 50 gr. za rower). W planach mieliśmy również zwiedzenie wyrzutni rakiet V1 i V2 oraz tajnej, hitlerowskiej broni odwetowej, lecz by móc obejrzeć militaria należało ponownie zapłacić. Nie płakalibyśmy, gdyby ich cena porównywalna była z wejściem do samego parku, lecz tu chyba już zupełnie padło im na głowy, koszt wejścia wynosił 8 zł ! Dlatego też podarowaliśmy sobie tą przyjemność i ruszyliśmy w kierunku punktu widokowego, nad Jezioro Łebsko, a stamtąd już bezpośrednio w kierunku ruchomych wydm.



Tuż przed wejściem na wydmy pożegnaliśmy się z Wieśkiem, który już wcześniej zadeklarował, że będzie nam towarzyszyć tylko do Łeby. Tu także wspólnie zadecydowaliśmy jak dalej kontynuować będziemy drogę: Były dwa warianty. Wcześniej ustaliliśmy, że możemy zawrócić i pojechać żółtym szlakiem wzdłuż Jeziora Łebsko, bądź też spróbować przedrzeć się przez piaski i pojechać czerwonym Szlakiem Nadmorskim. Oczywiście będąc na miejscu, pomimo iż wiedzieliśmy co nas czeka, wybraliśmy wariant trudniejszy. Pomimo, iż byliśmy zaledwie w połowie drogi, nikt z nas nie pomyślał nawet przez chwilę żeby pójść na łatwiznę. Każdy pragnął jednego: Przedrzeć się z rowerami przez wydmy oraz wspiąć się na najwyższą z nich, Łącką Górę, której szczyt znajduje się na 43 metrach wysokości nad poziomem morza. Tak jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy. Co niektórzy, a w szczególności Adam, Darek, Robert i Tomek, na górze byli pierwsi. Z kolej Ja, Kuba i Jacek narzuciliśmy sobie znacznie wolniejsze tempo ze względu na dość mocno obciążone sakwami nasze rowery. Powiem szczerze, warto było włożyć tyle wysiłku dla tak cudownych widoków. Jak już wdrapaliśmy się na samą górę zrobiliśmy króciutki postój, kilka fotek i ruszyliśmy w kierunku brzegu naszego morza. Nad morzem zrobiliśmy kolejny postój, jak również sprawdziliśmy twardość brzegu, którym zamierzaliśmy kontynuować naszą wyprawę. Brzeg owszem, był na tyle twardy, że spokojnie można było jechać, lecz 12 km pod wiatr nie zapowiadało się najlepiej. Prócz porywistego wiatru zaczęła psuć się pogoda, a w naszym kierunku zmierzały coraz to większe, kłębiaste chmury. Dlatego też zanim wyruszyliśmy, każdy z nas odpowiednio się przygotował zakładając odzież ortalionową. Na szczęście deszcz nas ominął, a na horyzoncie zaczęło się rozjaśniać. Wiatr nadal był porywisty, ale w końcu udało nam się wypocić te 12 km wzdłuż linii brzegowej Bałtyku. Nie powiem, żeby było łatwo, gdyż bywały chwile załamania, dlatego też staraliśmy się robić przerwy, jak tylko ktoś zostawał z tyłu. Najdzielniejszy był Robert, który odstawił nas na dobre 500 metrów. Najgorzej mieli, Ci, którzy wieźli na bagażnikach ciężkie sakwy, gdyż w niektórych miejscach, grzęzły koła i trzeba było naprawdę włożyć sporo siły by dać sobie radę z przejechaniem tych odcinków. Osobiście, przyznam się, że wiatr ten nieźle dał mi we znaki, były momenty, w których przysnąłem i obudziłem się w wodzie :-))) "Szlakiem Nadmorskim" dojechaliśmy, lekko za Latarnię Czołpino, gdzie odbiliśmy w stronę Leśnej Wydmy i Smołdzińskiego Lasu.



Od samej plaży do Czołpina droga była, można powiedzieć "niebiańska". Jak to dobrze wyjechać z "mordęgi" z powrotem na drogę szutrową. Za wsią Smołdzino odbiliśmy po raz kolejny na szlak nadmorski, który tym razem wiódł już po trochę twardszym terenie, wśród malowniczych lasów i licznych oczek wodnych oraz strumyków. Pomimo tak pięknych widoków, pragnęliśmy tylko jak najszybciej dostać się do miejscowości Rowy, gdzie zamierzaliśmy coś zjeść. Nic innego nie chodziło nam po głowie, jak jedzenie. Byliśmy tak wysuszeni i spragnieni, że odcinek ten wyjątkowo był "małomówny" i strasznie nam się dłużył :-) Jeszcze przed Rowami zrobiliśmy mały postój, przy pomoście widokowym nad Jeziorem Gardno, lecz ze względu na mocno burczące żołądki ruszyliśmy w stronę jakiegokolwiek sklepu spożywczego.

W Rowach skontaktowaliśmy się z naszym kolegą Markiem, członkiem kadry Grupy Rowerowej Trójmiasto, mieszkającym w Ustce, który miał nas odebrać przy wjeździe do swojego rodzinnego miasta. Przy wcześniejszych ustaleniach, to właśnie Marek miał nam znaleźć odpowiednie miejsce na nocleg. Później, w drodze do Ustki, Marek nie czekał na nas, tak jak umawialiśmy się przy granicach miasta, lecz wyjechał po nas, witając naszą 7-osobową grupę 10 km przed Ustką, tym samym robiąc nam bardzo miłą niespodziankę. Od tego miejsca Marek poprowadził nas już do samej Ustki.



W Ustce, Marek zrobił nam kolejną niespodziankę, załatwiając nam darmowy nocleg na terenie Klubu Jachtowego w porcie. W prawdzie nie mieliśmy warunków dwu lub trzy gwiazdkowych, ale zawsze był to teren ogrodzony, wyposażony w wodę, gdzie nie musieliśmy się martwić o bezpieczeństwo nas samych i naszych dwu kołowych rumaków :-))) Zanim jednak, pojechaliśmy w miejsce naszego noclegu, wraz z Markiem zrobiliśmy małą, nocną rundkę po mieście. Ze względu na dość późną porę naszego dotarcia do Ustki, a także spore zmęczenie specjalnie tego wieczora nie imprezowaliśmy. Ograniczyliśmy się do jednego "Heinekena", którego spożyliśmy sobie tuż przy samej plaży, przy porcie. Ok.godz.23 położyliśmy się grzecznie spać, by wstać następnego dnia w pełni formy do drogi powrotnej.

Podsumowanie dnia 1 dnia:

Dzień ten, chyba wykorzystaliśmy do maksimum, zarówno pod względem czasu jakiego spędziliśmy na siodełkach (od wschodu słońca, do późnych godzin wieczornych) jak również aspektu turystycznego. Odwiedziliśmy sporo ciekawych miejsc, które zapewne na długo zostaną w naszych pamięciach. Drogi, które pokonywaliśmy, były naprawdę różne, od prostych technicznie dróg asfaltowych, przez drogi szutrowe, ścieżki leśne, kończąc na grząskich piaskach. Pomimo niektórych trudności, chwil słabości, nie żałujemy żadnego odcinka trasy, którą w końcu sami przygotowaliśmy. Tego dnia zrobiliśmy 165 km, co dla niektórych uczestników dystans ten został nowym rekordem życiowym.



Dzień 2 :

W Piątek, pozwoliliśmy sobie na troszkę dłuższy sen. Co po niektórzy, nie mogli wstać jeszcze o 10.00 :-))) Inni, już od samego rana byli zwarci i gotowi do wyjazdu. Zanim jednak umyliśmy się i wygramoliliśmy na pierwsze rozprostowanie kości była już godzina 11. Tego dnia, by rozgrzać tzw. zakwasy postanowiliśmy ruszyć bardziej spokojniejszym tempem, dlatego też przez następną godzinę, trochę kręciliśmy się po Ustce, deptakiem nadmorskim, jadąc spokojnym "żółwim" tempem. W tym czasie, Marek pokazał nam trochę szerzej swoje rodzinne miasto, po czym odprowadził nas drogami bocznymi do niebieskiego szlaku, biorącego swój początek nad Jeziorem Gardno.

Za wsią Objazda, niedaleko Jeziora Gardno pożegnaliśmy się z Markiem, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. W tym dniu, trasa była prawie o połowę krótsza, lecz również bogata w liczne atrakcje turystyczne. Początkowo szlak, na który wyprowadził nas Marek, był trochę słabo oznakowany, lecz na szczęście w miarę dobrze trzymaliśmy się wytyczonego kierunku. Szlakiem tym przez liczne maleńkie wsie dotarliśmy do malowniczo położonej wsi Gardna nad jeziorem o tej samej nazwie.



Z Gardny drogą asfaltową wzdłuż Rezerwatu Rokowół popędziliśmy w kierunku Smołdzina, malowniczej wsi położonej nad rzeką Łupawą. Powiedziałem popędziliśmy, gdyż na tym odcinku złapaliśmy dość silny wiatr "w żagiel" , dokładnie ten sam, który utrudniał nam jazdę dnia poprzedniego jadąc w przeciwnym kierunku. Na tym odcinku drogi, mogliśmy sobie wypocząć, spokojnie kręcąc pedałami i utrzymując prędkość 28-30 km/h.

W Smołdzinie, chcieliśmy wstąpić do Muzeum Przyrodniczego Słowińskiego Parku Narodowego, lecz ostatecznie zrezygnowaliśmy. Zatrzymaliśmy się natomiast przy bardzo ładnym małym dworku "Gościńcu u Bernackich", przy którym podziwialiśmy "nagie" drewniane rzeźby. Ze względu na dość nietypowe pozy, postanowiliśmy zdjęć tych nie upubliczniać, by nie posądzono nas o szerzenie pornografii :-D



Ze Smołdzina ruszyliśmy żółtym szlakiem, ciągnącym się wzdłuż Kanału Łupawa - Łebsko do wsi Kluki. W Klukach zrobiliśmy kolejną, dłuższą przerwę. Zanim, jednak odwiedziliśmy tutejszy skansen Słowińców pojechaliśmy nad Jezioro Łebsko, by z wieży widokowej po raz ostatni, podczas naszej dwu dniowej wycieczki moc rzucić okiem na największe w Polsce Jezioro Łebsko (7138 ha) i oddalone po drugiej stronie brzegu Ruchome Wydmy. Później udaliśmy się do wsi, by zwiedzić jeden z najładniejszych parków etnograficznych naszego kraju. Wśród licznych malowniczych chałup ryglowych, można było zobaczyć nie tylko to, co kryją w środku, ale zapoznać się z niektórymi ciekawymi wynalazkami rolniczymi. Zrekonstruowano m.in. warsztat ciesielski, izbę rybacką, oprócz tego ciekawą rzeczą były tzw. "klumpy", czyli buty, w które ubierano konie chodzące po podmokłych terenach.

Po prawie godzinnej przerwie, ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem, kierując się w stronę Główczyc. Czym bardziej oddalaliśmy się od granic Słowińskiego Parku Narodowego, tym bardziej ograniczaliśmy się wyłącznie do samej jazdy. Od tego momentu, droga przestała być już tak malownicza jak wcześniej, a wsie, które mijaliśmy nie miały już tak pięknej barwy jak te, które widzieliśmy wcześniej. Dobrze, że chociaż jechaliśmy z wiatrem i droga ta dość szybko nam minęła.

Po drodze, we wsi Górzyno, ze względu na beznadziejną aurę, dość silny i porywisty wiatr oraz padający deszcz, byliśmy zmuszeni zatrzymać się by uniknąć przemoczenia. Na szczęście we wsi znajdował się dość spory, zadaszony przystanek PKS, pod którym co niektórzy ucięli sobie małą drzemkę :-))). Tu również, jeden z naszych kolegów, Robert, któremu wyjątkowo było spieszno do domu, nie zważając na pogodę odłączył się od nas i ruszył znacznie szybszym tempem. A gdy tylko przestało padać (nie trwało to długo) ruszyliśmy dalej. A co najlepsze w momencie, gdy wsiadaliśmy na rowery, przyjechał z powrotem przemoczony Robert, który pomylił drogę i wrócił się do nas by kontynuować ją aż do rozjazdu, gdzie mieliśmy obrać kierunek do Lęborka.



Od rozwidlenia dróg, pożegnaliśmy się po raz drugi i tym razem już ostatni raz z Robertem, po czym z wiatrem popędziliśmy do Lęborka, skąd do Trójmiasta wróciliśmy pociągiem. Ostatnie 20 km minęły nam bardzo szybko, po pierwsze ze względu, na to, że po drodze już nigdzie się nie zatrzymywaliśmy. Po drugie ponieważ droga charakteryzowała się licznymi, niekiedy dość stromymi zjazdami, na których nabieraliśmy prędkości nawet do prawie 60 km/h. A średnia prędkość na tym odcinku wyniosła 32 km/h. Do Trójmiasta zajechaliśmy ok.godz.20.30.

Podsumowanie dnia 2 dnia:

Tego dnia nie zrobiliśmy w prawdzie "wielkich kilometrów", przejechaliśmy prawie połowę tego co dnia poprzedniego, lecz i ten dzień zaliczamy do udanych. Zwiedziliśmy wszystkie wcześniej założone miejsca, a przy okazji poznaliśmy inne, które nie zostały ujęte w naszych przewodnikach. Można powiedzieć, że miejsca, które zobaczyliśmy całkiem spontanicznie, nieraz są znacznie ciekawsze i malownicze od tych prezentowanych w przewodnikach turystycznych!

Podsumowanie całej 2-dniowej wycieczki:

Podsumowując całą naszą wycieczkę, muszę powiedzieć, że nie był to typowy rajd o identycznych zasadach jak podczas innych rajdów organizowanych przez naszą Grupę. Specjalnie nie było osoby prowadzącej, ani też zamykającej grupę. Pozwoliliśmy sobie na większą swobodę, wymieniając się często zdaniami i uwagami, co rzutowało chociażby, którędy będziemy jechać, gdzie będziemy się zatrzymywać, itp. Nikt na nikogo nie był zły, do nikogo nie miał pretensji, że ktoś popędził do przodu, zostawiając cały peleton z tyłu, czy też jechał wolniej z powodu braku sił. I to się nazywa dobra współpraca i tolerancja !!!

Podczas tych dwóch dni bawiliśmy się naprawdę świetnie, zwiedzając sporo ciekawych miejsc, które pewnie jeszcze długo będziemy mile wspominać... Łącznie zrobiliśmy 255 km ; pierwszego dnia 165 km, drugiego trochę mniej : 90 km. Może w wakacje uda nam się zorganizować inny podobny taki wyjazd, może w kierunku Mazur ???

Organizatorzy: Grupa Rowerowa Trójmiasto
Organizator główny: Krzysztof Kochanowicz , (e-mail) gr3miasto@gmail.com

Podziękowania:

Dziękuję wszystkim uczestnikom tego rajdu za szczególnie miłą atmosferę panującą w naszej grupie, za dobrą współpracę i wyrozumiałość.

Korzystając z okazji, w imieniu całej naszej grupy, chciałbym podziękować Markowi oraz jego tacie, którzy umożliwili nam bezpieczny nocleg na teranie Ustki.

PS. Grupa Rowerowa Trójmiasto, zaprasza wszystkich chętnych na różne rajdy począwszy od luźnych wypadów krótko dystansowych do 60 km, jakimi są rajdy typu "Totalny Light", rajdy długodystansowe do 150 km, jak również inne rajdy, dla tych którzy w nocy nie mogą spać :-)

Wśród bogatej oferty naszych wycieczek, na pewno znajdziecie coś dla siebie ! Przy tym poznacie nowych ciekawych ludzi i przede wszystkim aktywnie spędzicie wolny czas !
Serdecznie zapraszamy !!!

Relacja pochodzi ze strony Grupy Rowerowej 3miasto

Dołącz do ludzi pozytywnie zakręconych
O naszych inicjatywach, rajdach i wycieczkach dowiesz się regularnie odwiedzając naszą stronę internetową lub wpisując się na listę sympatyków. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany co organizujemy, napisz do nas e-mail: gr3miasto@gmail.com

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 255 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (12) 2 zablokowane

  • No no no ...

    Widzę, że ekipa Fransa nie próżnuje ! No i dobrze panowie, że potraficie tak świetnie się bawić, a przy tym jeszcze zobaczyć tyle ciekawych miejsc. Frans, Ty to masz jednak głowę do turystyki. Pamiętam, zawsze gdzie kolwiek byłeś, miałeś ze sobą mapę, kompas, jakiś przewodnik no i aparat fotograficzny. Na każdym wyjeździe, gdzie mieliśmy okazję z Tobą podróżować, nikt z nas się nie nudził. Fajnie, że istnieją tacy z****iści ludzie, którzy potrafią coś dobrze zorganizować i dzięki którym życie jest ciekawsze, a przede wszystkim aktywniejsze !!!

    Trzymaj tak dalej. Powodzenia dla całej Grupy Rowerowej Trójmiasto !

    • 0 0

  • no no... za dwa tygodnie koncze sesje... jak dobrze pojdzie ;)

    super wyprawa krzysiek - dzieki za relacje, pozdrawiam i do zobaczenia - oby jak najszybciej

    • 0 0

  • Fajnie było ...

    Fajnie się czyta i ogląda fotki a jeszcze fajniej jak się było czynnym uczestnikiem tej wycieczki. Szkoda tylko że mnie kolano zaczelo bolec. Krzychu ta mapka to naprawde super wyszła. Wiem że się z nią troche natrudziłeś , ale warto było. Efekt końcowy jest extra.

    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Elegancko

    Moze w przyszłą niedziele dołącze do was w koncu po dlugiej przerwie, .wycieczka fajowa, ladne zdjecia..pozdrowienia panowie!!!!!

    • 0 0

  • Jesteśmy NIEZNISZCZALNI !!

    Po tym rajdzie chyba każdy jest z siebie dumny, a ja to już wogóle jako najmłodszy uczestnik. Panowie jesteśmy Wielcy !!
    Ruchome Wydmy w Słowińskim Parku Narodowym na długo pozostaną mi w pamięci, wrato było tam się wgramolić....
    Podzienkowania dla Marka oraz dla Fransa, który zorganizował niesamowitą wycieczkę.
    RESPECT

    • 0 0

  • wiecej rajdow !

    Siemka Panownie.:)Widze wszyscy zadowoleni,ja oczywiscie rowniez.A jeszcze myslalem 5 h prezed wyjazdem czy jechac jak sobie poradze.No i sie okazalo moja pierwsza dluzsza wycieczka z*******a !!! Chwale siebie i wszystkich uczestnikow.No i Kuba nie byl sam,mnie rowniez kolano wzielo,mala kontuzja.Ale teraz bede wiedzial zeby nie robnic wiecej niz 120 jednego dnia:)Jestem naprawde pelen podziwu ze Jacek !! to jest gosc !! Rower to samo zdrowie :) dla wszystkich !! Na to wyszlo ze ma wieksza prakty odemnie w rajdach:)No i bardzo duze podziekowania za organizacje na Krzycha ! naprawde super bylo:) cos innego i z*******ego !!! papa

    • 0 0

  • Bylo za....... :)

    Na wstepie tez chce podziekowac Fransowi za tak udana i pomyslowa wyprawe. Podobnie do Darka mialem watpliwosci czy wogole dam rade lyknac taki dystans, zwlaszcza ze to byla moja pierwsza taka 2 dniowa wyprawa rowerem. Pokonawszy jednak wewnetrze obawy wyruszylem z wami i dzis wiem ze naprawde warto bylo. Wspaniale towazystwo, swietna atmosfera, bardzo urozmaicona traska, full wypas. Mam nadzieje ze niebawem bedzie kolejny podobny wyjazd, jeszcze ciekawszy i jeszcze dluzszy. A z tej wyprawy to na zawsze, chyba nie tylko mi, wryje sie w pamiec to katowanie 12km plaza, to bylo naprawde wykanczajace.... .
    Podziwiam Roberta za jego niezmordowana kondycje , serio powinienes pomyslec o startach w maratonach MTB.
    Pozdro dla wszystkich i do zobaczenia w niedziele:))))))

    • 0 0

  • Też miałem obawy

    przed wyjazdem trochę się łamałem,musiałem być w pracy w piątek,ale liczyłem że ktoś spóchnie i będzie mi towarzyszył z Łeby do Gdyni.Ale nie,zawzieliście się i pojechaliście dalej.Troche było mi żal że nimogłem jechac z Wami do końca.Dzięki dla wszystkich uczestników.

    • 0 0

  • Też miałem obawy

    przed wyjazdem trochę się łamałem,musiałem być w pracy w piątek,ale liczyłem że ktoś spóchnie i będzie mi towarzyszył z Łeby do Gdyni.Ale nie,zawzieliście się i pojechaliście dalej.Troche było mi żal że nimogłem jechac z Wami do końca.Dzięki dla wszystkich uczestników.
    p.s.
    miałem wiatr w plecy i zaryzykowałm jazdę do samego domu w gdyni,zrobiłem 189,4km.

    • 0 0

  • Oj.Wiecie co chłopaki ja wam zazdrosz...

    czę może kiedyś się zwami zabiorę.Szczere pozdrowienia.

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum