• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rajd DyMnO, czyli w pustyni i w puszczy

Krzysztof Kochanowicz
11 czerwca 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Przed wyruszeniem w trasę warto kilka chwil pościęcić na opracowanie dobrej strategii Przed wyruszeniem w trasę warto kilka chwil pościęcić na opracowanie dobrej strategii

W Rajdzie Przygodowym DyMnO odbywającym się pod koniec maja w Nieporęcie trójmiejski team Navigatoria wystartował w duecie. Reprezentowali go Krzysztof Pędziszewski oraz Rafał Adametz, autor relacji. Ostatni ich wspólny start z roku ubiegłego, gdzie udało się stanąć na podium, wzbudził ogromny apetyt na powtórzenie sukcesu. Tym razem jednak stało się inaczej. Rajd będą wspominali jako lekcję pokory i nie przypadkiem też swój start w imprezie nazwali "w pustyni i w puszczy".



Relacja pochodzi ze strony trójmiejskiego teamu napieraczy - "Navigatoria"

Na rozbudzenie się biegniemy na orientację:
Pospało by się dłużej, ale start o godzinie siódmej rano nie pozwolił zbyt długo leniuchować. Trasa ekstremalna, którą wybraliśmy rozpoczyna się 15 kilometrowym biegiem na orientację (BnO). Od samego początku tempo jest mocne, ale na to byliśmy nastawieni. Startuje łącznie 10 drużyn więc jest z kim rywalizować. Na przedzie biegnie Team 360 stopni. W rękach dzierżymy po dwie mapy, w rożnych skalach, część punktów na jednej, część na drugiej. Z początku byłem trochę zamieszany i polegałem na Krzyśku - partnerze z drużyny. Wkrótce jednak mój umysł ogarnął ten stan rzeczy i dalej nawigowaliśmy już razem. Teren mimo braku znaczących przewyższeń przywitał nas bardzo ciekawie: dużo błota, gęstych lasów, a z drugiej strony wystawione na słońce otwarte przestrzenie (tego dnia temperatury sięgały 27 stopni C). Już po 3 punktach kontrolnych (PK) zauważyłem, że pierwsza trójka czyli "Team 360 stopni", "Sherpas-Raidlight Napieraj" i my oddaliliśmy się nieco od reszty stawki. W tej kolejności wpadliśmy również na metę tego etapu, czyli do bazy.

Następnie wskakujemy na rowery:
Zabieramy plecaki. Krzysiek zmienia buty i wsiadamy na rowery. Etap zbudowany w sposób następujący: optymalny dystans 50 km, na jednym końcu baza na drugim przepak w Kuligowie. Należało wybrać, które punkty chce się zebrać jadąc w stronę Kuligowa, resztę można było odnaleźć dopiero w drodze powrotnej (czyli po etapie kajakowym i kolejnym rowerowym). Oczywiście można było też zebrać wszystko i dopiero wtedy przyjechać na tzw. "przepak" - takie rozwiązanie wybrali koledzy z Teamu 360 stopni, co chyba zaskoczyło organizatorów, ale ostatecznie okazało się mądrym posunięciem zwycięskiego zespołu. Tylko Krzysiek zabrał mapnik rowerowy - zdecydował się też przekazać go mnie - nie popisałem się niestety, wrócił dawny zły nawyk, który jak myślałem udało mi się zwalczyć, czyli obniżenie koncentracji w miarę zbliżania się do punktu, a być powinno chyba na odwrót?! Jak mawiał Arystoteles - potrzebna jest harmonia rozumu i uczuć - jakże trudno to osiągnąć...
Nie bez większych problemów zebraliśmy 4 z 7 punktów i po otrzymaniu laminowanych map (zdjęcia satelitarne terenu) na przepaku, który znajdował się w urokliwym skansenie w Kuligowie, ruszyliśmy na kajak.

Rajdy przygodowe zawsze składają sie z kilku dyscyplin m.in. z rowerowej jazdy na orientację Rajdy przygodowe zawsze składają sie z kilku dyscyplin m.in. z rowerowej jazdy na orientację


Z rowerów przesiadamy się na kajak:
"Nie wiem" - to główne hasło tego etapu w naszym zespole... Naprawdę nie mieliśmy pomysłu jak się do tego zabrać, gdzie jest ta odnoga rzeki, a gdzie tamta. Rozlana woda nie dawała szans na prostą (jak to zazwyczaj bywa na kajakach) nawigację. Zamiast szukać odniesienia w ukształtowaniu terenu, błądziliśmy licząc chyba na szczęśliwy traf...
Jednak w pamięci pozostanie mi z tego etapu jeszcze jedno - przyroda. Gdy wpływaliśmy między zalane drzewa, wśród nieprzebranej ilości owadów, połamanych gałęzi i rożnych innych przeszkód, scenerie przypominały popularny program z Discovery - "Szkoła przetrwania", spytałem nawet Krzyśka czy na pewno nie ma tu aligatorów, a o połykaniu owadów to już nie wspomnę... Gdy w końcu udało nam się znaleźć pierwszy punkt, zaczęło się lepiej układać, ale nie trwało to długo. Kolejne błędy w interpretacji zalanych terenów, pozbawiły nas szans na szybkie ukończenie etapu, a co za tym idzie rajdu. Dużą część odcinka kajakowego pokonywaliśmy pieszo (prawie wpław) i w konsekwencji etap teoretycznie 7 kilometrowy męczyliśmy prawie 5 godzin...

Powrót i na dokładkę zadanie specjalne:
Będąc już w końcówce stawki wracamy do skansenu w Kuligowie gdzie czeka na nas zadanie specjalne (ZS). Na ścianie jednej z chat wisiała plansza ze zdjęciami miejsc w skansenie, na których znajdowały się mini lampiony. Należało zapamiętać owe miejsca i właściwie podbić 8 punktów (lampionów w skansenie było około 20), zadanie zajęło nam chyba 9 min. Najszybsi (Sherpas Raidteam) wykonali tę "pamieciówkę" w 7 min, co zostało nagrodzone, przez pomysłodawcę i twórcę zadania, bardzo stylową i praktyczną, drewnianą łychą.

Znowu wsiadamy na rowery:
Wyruszamy na kolejny 35 kilometrowy etap rowerowy. Punkty kontrolne, tak jak na wszystkich odcinkach rowerowych były zaznaczone dużymi okręgami na mapie 1:50000, natomiast szczegółowo na wycinkach w mniejszej skali umieszczonych obok mapy. Tutaj nawigacyjnie nie było już z nami tak tragicznie. Starliśmy się nie przejmować niepowodzeniami i mocno napierać. Pod koniec w naszym wariancie, ponieważ etap był scorelaufem musieliśmy pokonać odcinek specjalny w postaci wyznaczonej trasy, na której znajdowały się 3 punkty. Niestety w pewnym momencie zjechaliśmy z właściwej drogi i zebraliśmy tylko jeden punkt. Za dwa brakujące czekała nas 40 minutowa kara. Tutaj również okoliczności przyrody były dość niezwykłe. Kawałek odcinka specjalnego przebiegał po terenie wydmy. Przez chwilę otoczeni piaskiem czuliśmy się trochę jak nie u siebie, jednak stałym i niezmiennym elementem rajdu, również w tym pustynnym obszarze, były komary. Każde zatrzymanie skutkowało staniem się lądowiskiem dla masy gryzących owadów (obecnie na jednym udzie posiadam 15 ugryzień). Wracamy do bazy, gdzie czeka nas ostatni etap rajdu, czyli kolejny bieg na orientację!

Na niektórych rajdach wśród różnych zadań są również przeprawy kajakowe Na niektórych rajdach wśród różnych zadań są również przeprawy kajakowe


W drodze powrotnej jednak pozostaje nam zaliczyć drugą część etapu rowerowego w postaci 3 PK. Pierwszy osiągamy bez przeszkód, drugi umieszczony przy jeziorku też osiągamy spokojnie. Jak można wywnioskować, buty przez cały okres rajdu były przemoczone - co się oczywiście chwali bo to dobrze świadczy o trasie rajdu ;) Żeby jednak nie łamać konwencji porażek, ostatni punkt na skraju terenu wojskowego też kosztował nas stanowczo za dużo czasu. Wybraliśmy w pewnym momencie niewłaściwy wariant na obejście zalanego obszaru, co skończyło się przedzieraniem przez kolczaste zarośla i inne atrakcje. W drodze powrotnej do bazy zapadł już zmrok.

Ostatni etap rajdu, czyli kolejny BnO:
W bazie otrzymujemy mapy na ostatni etap czyli 10 km bieg na orientację. Pod względem nawigacyjnym chyba najprostszy (co w przypadku Rajdu DyMnO nie oznacza, że banalny). Pokonujemy go spokojnym tempem, ponieważ Krzyśka dopadły jakieś problemy żołądkowe. Podsumowując krótko ten odcinek: nie obeszło się bez jednego, co by tradycji stało się zadość poważniejszego błędu.

docieramy na metę / podsumowanie naszego startu:
Dobiegamy na metę i na dzień dobry, albo raczej dobry wieczór prócz przywitania przez organizatora, zostajemy sprawnie podsumowani: zliczają nasz czas i dopisują dodatkowe kary w odpowiednie tabele. Co należy pochwalić - natychmiast dowiadujemy się, które zajęliśmy miejsce. Otrzymujemy również pamiątkowe certyfikaty i zaproszenie na pyszną (niestety już chłodną) zupę pomidorową. Czas na odpoczynek. Cieszymy się że udało się ukończyć trasę, że znów przeżyliśmy przygodę - w końcu po to startujemy! Pozostaje nam uderzyć się w pierś, przeanalizować błędy i wyciągnąć wnioski, by ten nieudany w aspekcie rywalizacji start, stał się źródłem doświadczenia i lekcją na przyszłość. Gratulujemy zwycięzcom i chylimy czoła przed ich nawigacyjnymi zdolnościami. Lada dzień Navigatoria wyrusza na Rajd 360 stopni w Jeleniej Górze.

Pomimo, iż trasa daje ostro w kość, zabawa na rajdach przygodowych jest świetna. Przekonaj się sam ! Pomimo, iż trasa daje ostro w kość, zabawa na rajdach przygodowych jest świetna. Przekonaj się sam !


Więcej na temat informacji na temat - Rajdów Przygodowych Dymno

Zdjęcia: Piotr Silniewicz Silne-Studio.pl

Opracował:

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (1) 2 zablokowane

  • Widzę, że zabawa była przednia, szkoda, że tym razem nie mogłem wziąć udziału...

    Rajdy przygodowe, to coś fantastycznego. Ci którzy nigdy w czymś takim nie brali udziału, proponuję by kiedyś spróbowali własnych sił. Nie trzeba od razu startować na trasie ekstremalnej, można (jeśli jest taka możliwość) wybrać trasę rekreacyjną. Bardzo polecam!

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Dni testowe w promotocykle chwaszczyno

dni otwarte

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum