• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niezwykła wycieczka szkolna, czyli Kaszuby Adventure Trophy

Krzysztof Kochanowicz
15 października 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Oto nasza nieustraszona paczka Oto nasza nieustraszona paczka

Nadszedł nowy rok szkolny, a wraz z nim miłe wspomnienia z ostatnich dni poprzedniego, kiedy to wraz z klasą i nauczycielami uczestniczyłam w kilkudniowej wycieczce. Jej charakter zbliżony był do modnych ostatnio rajdów przygodowych. Nasz zatytułowany: "Kaszuby Adventure Trophy" składał się z takich dyscyplin jak: zadania linowe, marsze na orientację, rowery oraz kajaki. Przez 5 dni, od świtu po późne godziny wieczorne uczestniczyliśmy w różnych zajęciach nabywając nowe doświadczenia. Osobiście bardzo mi się podobało, a dzięki jednemu z naszych nauczycieli zaraziłam się spływami kajakowymi oraz wypadami rowerowymi. Oby więcej tak dobrze zorganizowanych wyjazdów!



Pierwszego dnia niestety z przyczyn osobistych nie mogłam uczestniczyć we wszystkich zajęciach. Dołączyłam nieco później, ale na szczęście nie ominęło mnie to co najciekawsze.

Dzień 1:

Wszystko zaczęło się w gdyńskim Adventure Parku, gdzie późnym popołudniem klasa i nauczyciele zapoznali się z kadrą prowadzącą. Zanim podjęliśmy się jakichkolwiek zadań zaczęliśmy od integracji naszej paczki. Niestety nie wszyscy tak entuzjastycznie podeszli do tej pełnej przygód wyprawy, albowiem spośród liczącej 32 osoby klasy na wyjazd zdecydowało się jedynie, albo aż 18 osób. Podobno przez pierwsze kilka godzin było trochę sztywno, ale nie ma się co dziwić, w końcu był to nasz pierwszy wyjazd klasowy!

Pierwszą noc grupa spędziła w namiotach typu tipi. Zanim jednak wszyscy poszli spać, nauczyciel z naszej szkoły - Pan Krzysztof Kochanowicz, uczący języka francuskiego, zaproponował nocne podchody. Nikt nie protestował, większość była żądna przygód! Podzieliliśmy się więc na dwie grupy: pierwsza "uciekająca" udała się z panem Kochanowiczem, a druga "tropiąca" z naszą wychowawczynią - Panią Gracją Cimaszewską-Kuniniec. Trasa prowadziła po terenie Adventure Parku jaki i lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, które są dobrze znane opiekunowi pierwszej grupy. Druga grupa trochę pobłądziła, niemniej jednak ostatecznie udało im się dotrzeć do celu zanim pierwsza poszła spać. Po ich powrocie integrowaliśmy się wspólnie do późnych godzin nocnych przy ognisku i pieczonej kiełbasce.

Jedno z wielu zadań integracyjnych w Adventure Park w Gdyni Kolibki Jedno z wielu zadań integracyjnych w Adventure Park w Gdyni Kolibki


Dzień 2:

Co poniektórzy wstali już o świcie. Widocznie poprzedni dzień za mało dał im w kość. Reszta też zbyt długo nie pospała, w końcu nocleg na trawie, to nie to samo co własne wyrko. Po przebudzeniu i dojściu do siebie, wszyscy spakowali graty i zjedli śniadanie, potem rozpoczęły się zajęcia integracyjne prowadzone przez jednego ze specjalistów i trenerów od tego typu zadań. Przez całe przedpołudnie grupa wykonywała wspólnie różnorodne ćwiczenia w terenie. Jedni drugim pomagali, w końcu na tym to wszystko polega! Mi udało się dołączyć jeszcze przed obiadem, kiedy to rozgrywały się różne gry strategiczne m.in. parkur paintballowy. Jak się okazało, niektórzy z naszej klasy to świetni stratedzy, inni, patrząc na kolorowe od farby kombinezony to urodzeni wojownicy i ku mojemu zdziwieniu nie byli to tylko chłopacy!

Po kilku godzinach różnych zadań integracyjnych zaserwowany został obiad w warunkach polowych, smakował on lepiej niż w wykwintnej restauracji. Po posiłku mieliśmy chwilę odpoczynku, co by nabrać sił przed kolejną dawką przygód.

Po południu nasze zajęcia nabrały adrenaliny. Na rozgrzewkę ruszyliśmy na ściankę wspinaczkową i pod okiem instruktorów nabywaliśmy odpowiednich technik, które z pewnością przydały się nam w  wykonywaniu kolejnych czekających na nas zadań linowych. Dla chętnych były dwa podejścia. Większość poradziła sobie z tym zadaniem bez większego problemu. Kolejne zadanie to tzw. "drabina awansów", której szczeble podpięte były jeden do drugiego łańcuchami i wznosiły się na korony drzew. Zadanie, to polegało na współpracy w parach koedukacyjnych, czyli dziewczyna i chłopak. Najlepiej poszło Patrycji i Rafałowi, którzy wspólnie osiągnęli sam wierzchołek kariery zawodowej zasiadając na ostatniej belce czyli tzw. "fotelu prezesa".

Z Trójmiasta przenosimy się na Kaszuby samochodami terenowymi Z Trójmiasta przenosimy się na Kaszuby samochodami terenowymi


Po przełamaniu lęków z wysokością ruszyliśmy na park linowy. Pomimo różnych dodatkowych zabezpieczeń w postaci siatek, cały czas przypięci byliśmy do tzw. linki asekuracyjnej, by w razie osunięcia się nogi nie spaść w dół. Na zakończenie ponad godzinnej zabawy na parku linowym osiągnęliśmy najwyższy punkt naszego trawersu skąd rozpościerał się przepiękny widok na Zatokę Gdańską. Z tego miejsca również miał miejsce tzw. "skok adrenaliny", czyli skok o linie, coś na wzór "bungee", tyle że nogami w dół, a nie głową ;) Zadanie to niejednemu podniosło tętno. Na dobrą sprawę czym dłużej człowiek zastanawiał się by "dać krok do przodu" i polecieć niczym ptak, tym serce mocniej waliło. Ja osobiście skakałam jako pierwsza i tylko dzięki temu odważyłam się to zrobić, albowiem nie wiedziałam co mnie czeka. Niestety nie cała grupa odważyła się na skok, ale grunt jednak że wszyscy dotarli do celu i każdy w mniejszym czy większym stopniu pokonał swoje słabości!

Emocje na parku linowym nie były jedynymi. Ostatnim zadaniem dnia była tzw. "tyrolka" czyli przejazd linowy nad parkiem przygody, która była idealnym momentem na podziwianie nadmorskich terenów z "lotu ptaka". I tak oto nasz dzień pełen wrażeń dobiegł końca. Po dwóch dniach integracji i adrenaliny przyszedł czas na "teleportację" w głąb Kaszub, gdzie czekały na nas kolejne przygody: marsze na orientację, spanie na sianie, wypad rowerowy oraz spływ kajakowy.

Po spakowaniu ekwipunku, parking gdyńskiego Adventure Parku wypełnił się samochodami terenowymi, którymi wyruszyliśmy w kierunku wsi "króla Klemensa Lemana i jego rodziny". Na terenie rodzinnej agroturystyki Lemanów znajduje się rekonstrukcja wsi Gotów sprzed 2000 lat. To właśnie tam spędziliśmy kolejną noc, z dala od cywilizacji. O takich wygodach jak elektryczność można było zapomnieć! Nasz luksusowy hotel składał się z drewnianych chat z twardymi pryczami wysłanymi słomą. Osoby, którym "spanie na sianie" nie przechodziło przez myśl rozłożyły się na drewnianych ławach wokół kuchennego pieca piekarni, gdzie na drugi dzień zjedliśmy wspólne śniadanie. Po tak intensywnym dniu pełnym zadań, planowane tańce i nocne balowanie trochę nie wyszło. Wszyscy popadali niczym kawki ;)

Wioska Gochów o wschodzie słońca Wioska Gochów o wschodzie słońca


Dzień 3:

Francesco, Kacper oraz Pan Krzysztof wstali o wschodzie słońca by porobić piękne zdjęcia z wieży widokowej wznoszącej się na Górze Lemana a następnie udali się 5 km pieszo do wsi by zrobić zakupy na śniadanie. Gdy wrócili większość grupy była już obudzona. Nieliczni nadal "dusili komara". Po wspólnym porannym posiłku, Pan Klemens Leman, gospodarz agroturystyki, w której mieliśmy okazję nocować zaprosił nas do wspólnego pieczenia chleba. Później każdy własnoręcznie zrobiony bochenek mogliśmy skosztować smarując go swojskim smalcem, a na zagrychę częstując się małosolnym ogórkiem. Mmmm... pycha!

Po przekąsce w programie na ten dzień mieliśmy lekcję nauki strzelania z kuszy i łuku, jak również rzut oszczepem do tarczy. Jednak naszego instruktora - rycerza, który miał przybyć na białym koniu odstraszyły nadchodzące ciężkie, czarne chmury, które nagle przysłoniły niebo. Strugi deszczu przyczyniły się do małych podtopień naszego obozowiska, na szczęście jednak chwilę później wyszło słońce i znowu mogliśmy cieszyć się znakomitą pogodą. W końcu również przybył i nasz rycerz, ale gdzieś po drodze zgubił konia. Tak czy siak, zanim opuściliśmy wioskę udało nam się zapoznać z technikami strzeleckimi, które sprawiały nam ogromną frajdę.

Pod wieczór spakowaliśmy nasze plecaki, organizatorzy zaopatrzyli nas w mapy i kompasy, po czym ruszyliśmy w kierunku Rekowa, gdzie zaplanowany był kolejny nocleg. Początkowo mieliśmy spać na wieży widokowej, jednak ze względu na zboczenie z kursu jednej z grup i szybko zapadającej nocy, prowadzący podjął decyzję o rozbiciu obozowiska nad jednym z jezior. W sumie i dobrze, że tak wyszło, przynajmniej była okazja by trochę się umyć ;)

Jeśli dobrze opracujemy trasę nasz marsz na orientację zamknie się w 5 km ;) Jeśli dobrze opracujemy trasę nasz marsz na orientację zamknie się w 5 km ;)


Dzień 4:

Po wypoczynku i sielance nadszedł kolejny dość intensywny dzień. Tym razem ruszyliśmy na wycieczkę rowerową. Nad ułożeniem trasy skoncentrował się doświadczony w tym temacie pan Krzysztof Kochanowicz, miłośnik podróży i wypadów na "dwóch kółkach". Do prowadzenia wycieczki trzeba jednak dwojga, dlatego miłą niespodzianką była dla nas możliwość poznania Andrzeja Kaiser, jednego z najbardziej utalentowanych zawodników kolarstwa górskiego, który w ramach odpoczynku od startów w zawodach wcielił się w rolę prowadzącego peleton.

Pierwsze kilkanaście kilometrów naszej trasy wiodły lokalnym szlakiem rowerowym z dala od ruchliwych szos. Kolejny odcinek wytyczony został wśród malowniczych jezior lobeliowych, które latem podobno nabierają pięknego turkusowego blasku. Wycieczka rowerowa liczyła niespełna 40 km, co dla jednych było pewnym niedosytem, a dla innych niezłym wyczynem. Osobiście specjalnie się nie przemęczyłam, ale podobało mi się, że trasa była bardzo urozmaicona. Tak jak wcześniej nie lubiłam za bardzo jeździć na rowerze, tak teraz przekonałam się do niego i mam nadzieję, że niebawem dołączę do innych wycieczek organizowanych przez naszego nauczyciela języka francuskiego.

Ostatnim punktem naszej wycieczki rowerowej była wizyta w jednej z elektrowni wodnych na rzece Słupi. Osobiście nie przepadam za zwiedzaniem tego typu obiektów, ale niesamowite jest to, że od momentu jej zbudowania, czyli od 1898 roku cały czas produkuje ona prąd. A znajdująca się w środku turbina działa niczym nowa.
Po południu, po rozbiciu ostatniego już obozowiska rozpaliliśmy ognisko i spędziliśmy przy nim niemalże całą noc świętując przy okazji 18 urodziny Kacpra.

Wycieczkę rowerową prowadzi Andrzej Kaiser, jeden z najbardziej utalentowanych zawodników kolarstwa górskiego. Wycieczkę rowerową prowadzi Andrzej Kaiser, jeden z najbardziej utalentowanych zawodników kolarstwa górskiego.


Dzień 5:

Ostatni dzień naszej przygody ukierunkowany był na naukę technik wioślarskich. Spływ kajakowy środkowym odcinkiem Słupi nie był łatwy. Jednak przy asekuracji instruktorów z Klubu eKajaki.pl, który był współorganizatorem naszej wycieczki, pokonanie niektórych przeszkód przynajmniej dla mnie obyło się bez wysiadania z kajaka.

Był to mój pierwszy spływ i pomimo braku doświadczenia poszłam na żywioł wybierając kajak jednoosobowy. Jest on znacznie bardziej zwrotny od dwójki, ale mniej stabilny. Pomimo to w takim gronie osób, które płynęły w mojej grupie czułam się bezpiecznie. Rzeka Słupia nie jest łatwą rzeką, ale jeśli słucha się ze zrozumieniem porad instruktorów, to pokonanie nawet trudnych przeszkód staje się realne. Bystrza, czy drobne kłody to nic przy powalonych i wystających ponad taflę wody ogromnych drzewach, przez które przyszło nam się przedzierać. Lekcja ta z pewnością przyczyniła się do innego spojrzenia na spływy kajakowe. Mam nadzieję, że będzie to dla mnie początek nowych przygód i nowych znajomości z "ludźmi pozytywnie zakręconymi", którzy nie wiedzą co to nuda!

Podsumowanie:

"Kaszuby Adventure Trophy" dla co niektórych było niezłą szkołą życia, a nawet pewnie i przetrwania. Osobiście bawiłam się świetnie i pomimo wielu trudności nie zrezygnowałam ze zrobienia "kroku na przód". Wycieczka była bardzo urozmaicona w sumie dobrze, że po dwóch intensywnych dniach był jeden dzień sielanki. Jednakże uważam, że ten dzień był zbyt długi, wolałabym ten czas wykorzystać chociażby na jakiś dłuższy spacer niż wcielać się w rolę gosposi "dukając ciasto". Pieczenie chleba, to nie zajęcia dla mnie, ale wiadomo, nie wszystkim da się dogodzić.

Wyrwanie się z miasta, odpoczynek od cywilizacji, brak telewizji oraz zasięgu telefonów komórkowych, jak dla mnie mogło trwać troszkę dłużej, ale nie ma co narzekać i tak było świetnie! Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję wybrać się na taki wyjazd, nie zastanawiajcie się zbyt długo! Z pewnością zostaną Wam miłe wspomnienia i chęć do powtórki. A może nawet tak jak ja odnajdziecie nowe hobby!:)

Środkowy odcinek rzeki Słupi nie jest łatwym kąskiem, pomimo to nasza ekipa radzi sobie znakomicie! Środkowy odcinek rzeki Słupi nie jest łatwym kąskiem, pomimo to nasza ekipa radzi sobie znakomicie!


Autor relacji: Aleksandra Kulasińska,
II Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego w Sopocie

>>>GALERIA ZDJĘĆ autor: Andrzej Tenderenda / ekajaki.pl

Organizatorzy naszej wycieczki Organizatorzy naszej wycieczki


Opracował:

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Zobacz także

Opinie (10) 8 zablokowanych

  • Świetna wycieczka (3)

    Szkoda, że nie wybrałem sie do dwójki ;(Słyszałem od znajomych, że to fajna szkoła i przyjaźnie nastawieni nauczyciele. Tylko próg troche wysoki:(

    • 13 1

    • i już wiem co straciłem wybierając się do sopockiej trójki ;-/ (2)

      tam nawet porządnej wycieczki objazdowej nie potrafią zorganizować, a co dopiero taki "rajd przygodowy". Ale do tego "tanga, trzeba dwojga": to nie tylko zasługa uczestników, ale w dużej mierze samych nauczycieli, którzy pewnie wyszli z taką inicjatywą. Od przyjaciół z dwójki słyszałem, że gościu od francuskiego ma niezłe hobby. I dobrze, że potrafi tym wszystkim "zarazić swoich uczniów", bo słyszy się tylko ze te nowe pokolenie jakieś takie nie oderwane od...komputera.
      ps. Szkoda, że II LO w Sopocie nie ma już miejsc, bo z chęcią bym się przeniósł!

      • 4 0

      • Super sprawa !! (1)

        Oby właśnie tak młodzież spędzała wolny czas ! BRAWO ! Oby tak dalej.Tak trzymaj Krzychu.

        • 4 0

        • To była świetna wycieczka !

          Brawa dla Pana Krzysztofa, którego bardzo mile wspominam.
          Jako absolwentka już, muszę powiedzieć, że dzięki Tobie Krzysztof przełamałam lęk wysokości, oraz wody. Dzięki Twojej cierpliwości i poświęceniu zaraziłam się turystyką i należę obecnie do koła studenckiego rozwijając aktywny tryb życia. Przestałam żyć marzeniami, z mola książkowego ruszyłam na szlak i cieszę się każdą chwilą.

          • 1 0

  • (1)

    w Adventure Parku zawsze dbamy o klienta, cieszymy sie ze wam sie podobało i zapraszamy ponownie ;) @up "dex" tyrolki sa świetne ;> a moze spróbuj skoku adrenaliny ;)

    • 11 1

    • Jak tylko będę na chwile w Polsce na pewno do Was zawitam. A spróbuje wszystkiego po trochu. Tak przy okazji dzięki za pozytywne zarażenie mnie wspinaczką, tu gdzie jestem pozostaje mi tylko to http://www.castle-climbing.co.uk/ Pozdrawiam

      • 4 2

  • "Kaszuby Adventure Trophy" (2)

    po Polsku się nie dało?

    • 20 16

    • Pogooglaj sobie (1)

      Adventure Trophy i zobacz co to jest.

      • 5 2

      • Wszystko jedno jaka nazwa...

        ...ważne że było super!

        • 7 2

  • Co jak co ale polecam Kolibki Adventure Park a zwłaszcza jazde na tyrolkach... Niezapomniana przygoda. :)

    • 10 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum