• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kaszubski Park Krajobrazowy i Lasy Mirachowskie

Krzysztof Kochanowicz
8 kwietnia 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Kaszuby i jeszcze raz Kaszuby... Wypad ten nie jest pierwszym naszym wypadem w te tereny. Wcześniej był Najt Bajk, lecz to inna historia. Nasz niedzielny rajd po Lasach Mirachowskich i okolicach to początek serii wypadów na Kaszuby. Wraz z nadejściem wiosny i lata mamy zamiar zwiedzić ten piękny region od A do Z !

W niedzielę, o godz.9.00: spotkaliśmy się przed dworcem PKP we Wrzeszczu skąd 20 minut później ruszyliśmy na podbój Kaszub. Dobrze, że zaczęła się już wiosna i dołączyło do nas parę nowych osób. Tym razem na starcie pojawiło się nie 5 osób, a 13, w tym dwie przedstawicielki płci pięknej! Pomimo prognoz pogody, które zapowiadały deszcze, niebo zaczęło się rozjaśniać i praktycznie do końca naszej wycieczki świeciło piękne słońce.



Z Wrzeszcza ruszyliśmy ścieżką rowerową w kierunku Oliwy. W drodze dołączył jeszcze do nas Jacuś, stały bywalec rajdów, a jednocześnie najmłodszy uczestnik wycieczki.

By wydostać się z miasta, tym razem ruszyliśmy przez Dolinę Świeżej Wody do Owczarni. (Fotka1) Zanim jednak dotarliśmy do tych najpiękniejszych Kaszub, trzeba było trochę popedałować. Ażeby nie jechać głównymi drogami wśród pędzących i smrodzących samochodów wybraliśmy drogi gruntowe przez Banino i Tuchomek. (Fotka2) Tam trochę pobłądziliśmy, ale w końcu, po stracie kilku kilometrów udało nam się dotrzeć do Jeziora Tuchomskiego. Tu dołączyli do nas koledzy z Gdyni: Neo i Slayer i ostatecznie nasza ekipa składała się już z 15 osób. Z nad jeziora pojechaliśmy drogami gruntowymi przez wsie: Tokary i Kczwewo, a przed Przodkowem skręciliśmy na Smołdzino. Ze Smołdzina do Sitna, drogi były już znacznie ciekawsze. Zaczęły się pagórki, z których rozpościerały się przepiękne widoki. Co dla niektórych, szczególnie dla pań, droga ta nie była łatwa do pokonania, tym bardziej, iż gdzieniegdzie teren był podmokły i ciężko było na podjazdach. Tu muszę podziękować zgranej ekipie, która czekała na resztę peletonu, biorąc pod uwagę, iż wśród nas były osoby, które nie mogą pozwolić sobie na tak szybką jazdę !



Niedaleko Jeziora Sitno, zrobiliśmy mały postój. Tu również, z powodu braku sił odłączyły od nas nasze dwie panie i kolega im towarzyszący. Chcieliśmy bardzo, żeby pojechali z nami dalej, lecz czekała nas jeszcze ciężka i długa droga. Z drugiej strony nie mogliśmy zmniejszyć tępa, gdyż nie dojechalibyśmy do celu przed zmrokiem.



Z Sitna uderzyliśmy przez lasy w kierunku Kartuz. Zanim jednak dotarliśmy do stolicy Kaszub trochę pobłądziliśmy. Najlepsze jest to, że gdy zapytaliśmy miejscowych o drogę i ewentualne wskazanie, mniej więcej, w którym miejscu się znajdujemy, odpowiedzieli nam: "No gdzieś w środku lasu :-)" Tyle, to i my wiedzieliśmy, bo dookoła, w promilu 10 km były tylko lasy ;-) No cóż, skoro mapa nie zgadzała się z terenem, a tubylcy sami nie wiedzieli gdzie są, trzeba było zaczerpnąć rady Speedi'ego i jego kompasu. Na szczęście daleko od szlaku nie odjechaliśmy. Po chwili odpoczynku, dojechaliśmy do granic Kartuz, skąd obraliśmy szlak czerwony "Kaszubski" , którym zamierzaliśmy dostać się do zamczyska w Łapalicach.



W jednym z przewodników wyczytałem, iż szlak Kaszubski jest jednym z najpiękniejszych i najlepiej oznakowanych na Pomorzu. Z tym się zgodzę, gdyż widoki były naprawdę cudowne. Zgodzę się również z oznakowaniem, gdyż nie mieliśmy żadnych problemów z odnalezieniem się podczas jazdy. No, ale o jednej rzeczy nie wspomniano, że szlak ten bardzo często wiedzie po terenach podmokłych i stojąca woda, nieraz bardzo utrudnia przejazd :-) Zdarzało się dość często, że przez niektóre odcinki, rowery musieliśmy przenieść na plecach. Bardziej odważni przejeżdżali (Fotki: 3 i 4) No ale nie wszystkie tzw. rowki były aż tak płytkie :-). Jako organizator prowadziłem i to do mnie należało testować ich głębokość, lecz wszystko do czasu. Jeden z nich okazał się pułapką. Na pozór wyglądało to jak zwykła duża kałuża i nikt by nie przypuszczał, że w środku czyha korzeń... Korzeń jak korzeń, amortyzator dałby radę się wybronić, lecz jej głębokość nie była taka jak pozostałe, które przejeżdżaliśmy. Jak w nią wpadłem, to koło zanurzyło się na ponad 30 cm jak nie lepiej... rower stanął dęba, a ja nie zdążyłem wypiąć nóg z pedałów... no i było bam... głową prosto w jej środek, na szczęście błotko było mięciutkie i woda cieplutka...(Fotki: 5 i 6)



No cóż, po takiej przygodzie wymusiłem na innych uczestnikach, krótki postój. Lecz długo to nie trwało, wolałem obeschnąć podczas jazdy...:-) Dobrze, iż pogoda się nie sprawdziła, w końcu dzięki prażącemu słońcu w miarę szybko obeschły mi ciuchy. (nie wierzcie prognozom pogody, podobno miało padać!). Nie ja jeden na szlaku czerwonym wywinąłem orła. Gleb było więcej, szczególnie na zjazdach, gdzie głębokie, błotniste kałuże przykryte były liśćmi. Rozzi, na tyle miał farta, że przeleciał przez taki rów, lądując na liściach. Na szczęście obeszło się bez stłuczeń. W końcu zanim człowiek porządnie zapozna się z jazdą na dwóch kółkach, powinien nauczyć się umiejętnie padać :-)))



I tak oto, w większości czerwonym szlakiem, a później innymi ścieżkami, pełnymi przygód dotarliśmy do zamczyska w Łapalicach. Przed główną bramą zrobiliśmy sobie mały postój, (Fotka7), po czym po negocjacjach ze stróżem weszliśmy na teren zamku. Zanim z Łapalic pojechaliśmy do Chmielna, pobawiliśmy się trochę w chowanego... Tyle tam było komnat, że mieliśmy dylemat, którą z nich odwiedzić. Były większe i mniejsze, a w centralnej na dole, podobno ma być basen. Wieżyczek co niemiara, schodów drugie tyle, po prostu cudo. Kurcze, trochę trzeba by było jeszcze zainwestować, a ile kasy na same okna... nie potrafię tego sobie wyobrazić. Ale jedno przyznają wszyscy, niewątpliwie w przyszłości, jak tylko właścicielowi uda się ten obiekt ukończyć, będzie przepiękny.

Po przerwie, z zamku ruszyliśmy w kierunku Chmielna. Tu podobnie jak wcześniej droga dawała nam we znaki, gdyż pod leżącymi liśćmi kryło się wiele błotnistych kałuż, kolein jak i korzeni. Na szczęście byliśmy już coraz bliżej przesmyku pomiędzy jeziorami: Białym, Kłodno i Rekowo, za którymi z oddali wyłaniało się Chmielno.



W Chmielnie, zrobiliśmy kolejną przerwę, tym razem już bez zwiedzania. Przerwa, przy sklepiku, na uzupełnienie płynów i nie tylko... Pomimo, iż w Chmielnie znajduje się Muzeum Ceramiki Kaszubskiej wraz z warsztatem, w którym można zaopatrzyć się w "świeże" wyroby gliniane, robiło się już późno i musieliśmy jechać dalej, tak by dotrzeć do Trójmiasta jeszcze przed zmrokiem.

Z Chmielna malutkimi kroczkami zaczęliśmy kierować się do domu, ale co najlepsze nie był to koniec naszej trasy turystycznej ; zwiedzanie jeszcze się nie skończyło! (przynajmniej dla większości) W Garczu, odłączyło się od nas kolejnych trzech kolegów: Robert (najstarszy uczestnik wycieczki), Neo oraz Slayer, którzy postanowili wrócić nieco szybciej szosą przez Kartuzy. Szkoda, gdyż ominęły ich kolejne atrakcje i przygody. My z kolei, pojechaliśmy jak zwykle drogami mniej ruchliwymi, ale za to bardziej atrakcyjnymi. W końcu na tym polegała cała wycieczka, by zwiedzić jak najwięcej. Z Garczu, dobiliśmy do Kożyczkowa, a następnie drogą przez przecudne w większości tereny leśne dotarliśmy do Mirachowa. (Fotka8) Droga była dość trudna, gdyż praktycznie cały czas jechaliśmy pod górkę. Na ostatnim odcinku prędkość spadła do "żółwiego tępa", ale w końcu udało nam się wdrapać na szczyt. Wymęczyliśmy się strasznie, ale to, co zobaczyliśmy jest nasze. Malownicze łąki, liczne oczka wodne, tak właśnie malował się pejzaż, który towarzyszył nam do Mirachowa. He, jeszcze przed Mirachowem, po raz kolejny wjechaliśmy na czerwony szlak. (Fotka9)



Ten odcinek szlaku Kaszubskiego był godny podziwu. Co chwile mieliśmy okazję obcować z przepiękną na tym terenie przyrodą, co chwilę mijaliśmy jakieś małe oczko wodne zatopione w środku gęstego lasu, co chwilę szumiały jakieś maleńkie potoczki, jak we śnie...

Pięć kilometrów dalej znowu zrobiliśmy sobie przerwę, tym razem przy bunkrze "Gryfa Pomorskiego" oraz przy znajdującej się poniżej Grocie Mirachowskiej. Żeby tam dotrzeć musieliśmy trochę zboczyć ze szlaku. Na początku mieliśmy trochę trudności z odnalezieniem tego miejsca, lecz nie poddając się dotarliśmy w końcu do celu.

Grota Mirachowska nie jest jakąś imponującą jaskinią, ale nie powiem, że nie godną uwagi ! Jest to w zasadzie tylko fasada, składająca się z potężnych filarów. Sama grota jest dość płytka, ale przynajmniej mi sprawiła małą radochnę :-) (Fotka10) Co do znajdującego się niedaleko ziemnego schronu partyzanckiej organizacji "Gryf Pomorski", to skomentuję to trochę inaczej. Nic ciekawego, po prostu dziura w ziemi zakryta dechami. Prawie do niej nie wpadłem... Na górze, obok bunkra znajduje się pamiątkowy krzyż, poległym tam żołnierzom.



Po małej przerwie, ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem i pomimo wąskiej ścieżki wśród gęstego lasu nasza grupa trzymała się cały czas razem. Pomimo wielu skrzyżowań, mniejszych odnóg nikt się nie zgubił, a to dzięki bardzo dobrej organizacji, która panowała wewnątrz peletonu.

Jak tylko wyjechaliśmy z tych mrocznych klimatów, naszym oczom ukazało się kolejne jezioro, Jezioro Kamienne. Tu, trzymając się planu naszej wycieczki po raz kolejny zrobiliśmy postój przy ogromnym głazie narzutowym, który znajduje się tuż nad brzegiem jeziora. Głaz, zwany "Diabelskim Kamieniem" jest chyba największym takim kamieniem na Kaszubach ; największym przynajmniej, który dotychczas widziałem (wznosi się na ok.9 metrów) (Fotka11).



Po tak licznych atrakcjach, postanowiliśmy w końcu trochę popedałować. Znad Jeziora Kamiennego ruszyliśmy dalej, tym razem już szosą, kierując się na Strzepocz, Smażyno oraz Cząstkowo, skąd kilka osób planowało się od nas oddzielić. Kilka osób zamierzało odbić bezpośrednio na Gdańsk, reszta grupy zaś na Wejherowo i stamtąd pociągiem do trójmiasta, wg planu wycieczki. Lecz, ze względu na w miarę dobre tępo, które utrzymywaliśmy dzięki licznym zjazdom, w Cząstkowie postanowiliśmy wszyscy razem wrócić o własnych siłach do Gdańska. Jak obliczyliśmy, z Cząstkowa droga do Gdańska liczyła zaledwie 16 km więcej niż do Wejherowa. W związku z tym zmieniliśmy nieco koncepcję naszego powrotu. W sumie, w domu byliśmy trochę później niż przypuszczaliśmy, ale oszczędziliśmy sobie przewozu rowerów koleją. Tak więc z Cząstkowa pojechaliśmy przez: Szemud, Kamień, Kielno i Chwaszczyno. W Kamieniu zaczęło robić się już ciemno, ale na szczęście prawie wszyscy byliśmy zaopatrzeni w oświetlenie. Ci którzy go nie posiadali jechali w środku, tak by nie stwarzać zagrożenia. Na czele jechały osoby zaopatrzone w dobre halogeny, z tyłu, z kolei ci którzy posiadali oświetlenie czerwone, pulsujące, i tak o wspólnych siłach dotarliśmy do Gdańska. W Chwaszczynie odłączył jeszcze na Gdynię, kolega Rozzi. A my spokojnie zjechaliśmy w dół ul.Spacerową i w Oliwie powoli zaczęliśmy się żegnać i rozjeżdżać, każdy w swoim kierunku.

Łącznie przejechaliśmy ok.135 km, w tym tylko 45 km szosami, reszta, czyli ok. 90 km , to szlaki leśne i drogi gruntowe.

Moim zdaniem, z punktu widzenia organizatora, wycieczka była świetna. Muszę przyznać oraz podziękować wszystkim uczestnikom za współpracę w peletonie, która była naprawdę na wysokim poziomie. Nie brakowało wyrozumiałości oraz dobrego humoru. Mam nadzieję, że podobał się Wam nasz rajd i nie raz jeszcze Razem pojedziemy w Naszą Piękną Polskę !

Pozdrawiam Wszystkich i do następnego, o którym imfo znajdzie się w dziale "Wspólna jazda"

Organizator : Krzysztof Kochanowicz

PS. Szczególne podziękowania dla:
- Rozzi'ego, który wspomagał mnie przy prowadzeniu peletonu.
- Maćka, który również pomagał przy organizacji oraz
- Speedi'ego i jego magicznego kompasu; bez nich dwóch nie tak szybko odnaleźlibyśmy drogę :-)))
- Slayera, który wspierał mnie swoją cyfrówką (co dwa aparaty, to nie jeden !)

Relacja pochodzi ze strony Grupy Rowerowej 3miasto

Dołącz do ludzi pozytywnie zakręconych
O naszych inicjatywach, rajdach i wycieczkach dowiesz się regularnie odwiedzając naszą stronę internetową lub wpisując się na listę sympatyków. Jeśli chcesz być na bieżąco informowany co organizujemy, napisz do nas e-mail: gr3miasto@gmail.com

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 135 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (21) 3 zablokowane

  • Jak na tak dużą ekipę szło nam naprawde dobrze. Niestety od pamiętnej niedzieli prawie zawsze pada.... . Pozdrawiam wszystkich uczestników serdecznie.... Moje gg: 3490858 specjalnie dla kolegi Rozzi`ego.

    • 0 0

  • uhm... a ja w szkole

    • 0 0

  • Ładnie!

    Coraz więcej bikerów! Gratuluje :-)
    Chyba Ci już Zyndram z Bieszkowic nie zrobi konkurencji Frans ;-)

    • 0 0

  • Klasycznie fajnie

    Podsumowując ten rajdzik było naprawde świetnie, towarzystwo bardzo wesołe , widoki i krajobrazy przepiękne, a propo, dajcie znac co z harpaganem gg 1331400,tel 621-17-17,pozdrower

    • 0 0

  • SWIETNIE SIE UBAWILI, SUPER FOTKI, DLA MNIE BOMBA

    • 0 0

  • wiesiu

    ja nikomu konkurencji nigdy nie chciałem robić
    piękny rajdzik, następnym razem polecam odbić nieco w moje rodzinne strony (załapały się nawet na Waszą mapkę), które pod względem rowerowym też są warte uwagi
    pozdrowienia z Bieszkowic

    • 0 0

  • zazdroszczę i podziwiam; ponad 100 km to jednak dla mnie za dużo, jak na jeden rzut; a miejsca mi znane i niektóre często odwiedzane, bo w Kartuzach mieszkam; gdyby w przyszłości jakaś trasa ponownie o te rereny zachaczyła, to może dołączę sie na jakimś odcinku; a teraz pozdrawiam

    • 0 0

  • Rekord !

    Rajd był świetny, wszyscy dobrze sie rozumieli i było wesoło, w takim klimacie udało mi sie wraz z ekipom dojechac do końca !!!! Pierwszy raz nakręciłem tyle kilosów i ciesze sie że mniałem okazje przejechać tyle w takim pięknym terenie jakim są Kaszyby. Pozdro dla wszystkich 3miejskich bikerów i podzienkowania dla Fransa za zorganizowanie wypadu.

    • 0 0

  • Podziękowania

    Kiedy przeczytałem co działo się po moim odłączeniu w Garczu to naprawdę żałuję że nie pojechałem z wami dalej.Następnym razem mam nadzieję dojadę do końca.Mimo to była to moja pierwsza setka w tym roku (113 km) w tym 60 km w terenie
    Bardzo dziekuję wszystkim do zobaczenia

    • 0 0

  • Kiedy nastepny wypad i gdzie???

    j.w

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum