• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kanadyjski podróżnik rowerowy z wizytą w Trójmieście

Mariusz Mostek
1 czerwca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Gotowy do dalszej trasy, dumnie reprezentujący kanadyjską flagę George. Gotowy do dalszej trasy, dumnie reprezentujący kanadyjską flagę George.

George Flock, rowerowy podróżnik pochodzenia kanadyjskiego, podczas swojej wyprawy dookoła świata odwiedził Trójmiasto. Charyzmatyczny i chcący dzielić się swoimi doświadczeniami nomad został zaproszony na przemówienie do Szkoły Podstawowej nr 1 w Żukowie, gdzie udało nam się z nim chwilę porozmawiać.




Kim jest George?



Jak się okazało, George jest w podróży od 2005 roku, odwiedził na swoim rowerze 42 kraje i przejechał ponad 125 000 km. Całe życie - do momentu podjęcia decyzji o wyruszeniu w podróż wokół globu - pracował na platformach wiertniczych w Kanadzie, równocześnie poświęcając się swojej pasji, jaką był triathlon. Profesjonalne przygotowania do zawodów Ironman oraz Ultraman (trzy razy z rzędu zajmował 2. miejsce w zawodach Ultraman Canada) zbudowały solidną bazę wydolnościową George'a, dzięki czemu mógł on bez problemu zamienić swoje hobby z rywalizacji na zawodach w podróżowanie długodystansowe na rowerze z pełnym ekwipunkiem. Sam o sobie mówi, że jest czarną owcą w rodzinie, ponieważ piątka jego rodzeństwa ukończyła studia i prowadzi stabilne życie w gronie założonych rodzin. On natomiast wybrał życie samotnika, ale bynajmniej nie czuje się samotny! Jest szczęśliwy i wdzięczny za swoje życie, co powtarzał wielokrotnie. Na pytanie o to, ile trwała jego najdłuższa wyprawa, odpowiedział, że cztery lata bez odwiedzania domu, co wywołało wielki szok i podziw wśród uczniów. Z kolei pytany o najbardziej znanego Polaka w Kanadzie udziela stanowczo odpowiedzi - "Wałęsa".

George opowiada uczniom Szkoły Podstawowej nr 1 w Żukowie o swoim życiu i wyprawach. George opowiada uczniom Szkoły Podstawowej nr 1 w Żukowie o swoim życiu i wyprawach.

Dlaczego?



To pytanie powraca do podróżnika niczym bumerang w każdym kraju, który odwiedza. Prosto odpowiada, że w jego przypadku było to znudzenie rywalizacją sportową w triathlonie. Pierwszym pomysłem na zamianę hobby, jaki przyszedł mu do głowy, był wylot do Buenos Aires z rowerem i powrót na nim do swojego domu w Calgary w kanadyjskiej Albercie. Dodaje, że była to jego najlepsza decyzja życia i odkąd poczuł przygodę, zaczął odkrywać siebie na nowo. Każdy dzień zaczął dostarczać masę nowych przeżyć, poznawania nowych kultur, ale również problemów i stresu z planowaniem noclegu, warunkami pogodowymi czy czasem nieprzyjaznymi autami. Jedyne, co planował George to trasa, którą miał nagraną na urządzenie GPS. Poza tym każdego dnia nie miał pojęcia, gdzie będzie spał, kogo spotka i jakiego rodzaju trudności napotka. Każdy dzień, jak mówi, to nowa przygoda, każdy dzień rodzi nowe ekscytacje. Twierdzi, że mózg podczas takiej podróży przełącza się w tryb przetrwania, dzięki czemu on sam staje się bardziej uważny na to, czego doświadcza w danej chwili. Pomimo tego, że przeżył już pięć wypadków, z czego jeden był całkiem poważny, George nie zamierza zakończyć swojej wyprawy, póki nie zjedzie całego globu na dwóch kołach.

Klapki okazały się najlepszym obuwiem kolarskim dla George'a. Klapki okazały się najlepszym obuwiem kolarskim dla George'a.

Trasa i sprzęt George'a



George przekroczył polską granicę po przejechaniu przez kraje bałtyckie takie jak Litwa, Łotwa czy Estonia. Zgodnie ze swoim harmonogramem jedzie przez osiem godzin dziennie ze średnią prędkością 20 km/h, co pozwala mu na pokonanie 160 km na dzień. Po kilku dniach kręcenia i spania na dziko w namiocie, George planuje dłuższy, dwu-, trzydniowy odpoczynek, szukając noclegu w serwisie www.warmshowers.org. Dzięki uprzejmości innych rowerzystów zarejestrowanych w bazie danych serwisu, George może liczyć na nocleg w konkretnym terminie i miejscu na całym świecie. Kiedy już u kogoś uda mu się zatrzymać, wówczas stara się zaaranżować wystąpienie publiczne i opowiedzieć lub zainspirować kogoś swoją historią. Rower, którym się porusza wraz z całym ekwipunkiem waży około 80 kg i pozwala mu na przetrwanie w dowolnym miejscu od mokrych nizin po góry wnoszące się do 5000 m n.p.m. Co ciekawe, w holenderskim rowerze Georga został zastosowany napęd w postaci paska zębatego zamiast łańcucha.

Pasek zębaty zamiast łańcucha w rowerze George'a. Pasek zębaty zamiast łańcucha w rowerze George'a.

Dzięki temu rozwiązaniu napęd jest bezgłośny, nie trzeba go czyścić, smarować i powinien wystarczyć na dłuższy czas niż konwencjonalny łańcuch rowerowy. Po spotkaniu George był już gotowy do dalszej jazdy w stronę Świnoujścia. Dalsza trasa będzie prowadziła przez północne wybrzeże Europy na zachód do Portugalii, skąd zamierza przedostać się do Afryki. Kolejnym etapem jego World Touru będzie przejechanie dzikiego kontynentu z północy na południe, kończąc w Kapsztadzie.

Ruszył. Do końca wyprawy jeszcze minimum dwa lata. Ruszył. Do końca wyprawy jeszcze minimum dwa lata.

Dla zainteresowanych George przekazał adres swojej strony, gdzie prowadzi dzienniki z podróży. Aktualne jego plany i trasę możemy znaleźć tutaj.

Opinie (32) 1 zablokowana

  • dziwne rozwiązania (1)

    Szacun dla kolesia, że mu się chce tyle jechać, ale widzę tu kilka co najmniej dziwnych rozwiązań.
    Cały rower waży 80 kg!? Za ta kasę co zarobił na platformach, nie mając rodziny na utrzymaniu i sądząc po wieku, będąc na emeryturze, kanadyjskiej, na pewno go stać na sprzęt z najwyższej półki, zarówno lżejszy rower wyprawowy, jak i najlżejszy sprzęt do bikepackingu...no i te klapki!!!Jezu, przecież to niebezpieczne jeździć na rowerze w klapkach, zgroza!No i bez kasku, serio?przez cały świat bez kasku?
    Błotniki metalowe, 6 bidonów - niepotrzebna nadwaga...
    Ale poza tym, szacun ;) mimo wszystko

    • 0 0

    • nie każdy zwraca uwagę na sprzęt

      Miałem kilka razy przyjemność wybrać się w wyprawę rowerową (oczywiście nie na taką skalę, ale w trakcie jednej z nich zrobiłem 2500km) i spotykałem przeróżnych ludzi praktykujących odmienne metody. Są ludzie, którzy na wyprawę weekendową muszą mieć sprzęt z topowej półki, odzież termoaktywną droższą od mojego roweru i tonę elektroniki by relacjonować kazdy przejechany kilometr. A są tacy, którzy na pożal się boże składaku potrafią przejechać pół Europy, bo nie dbają o to na czym jeżdżą, a zależy im wyłącznie na przeżyciu podróży.

      Moim zdaniem we wszystkim trzeba zachować balans i umiar, aby z jednej strony w szale zakupów nie zatracić tego co najważniejsze w podróży, czyli przyjemności z jazdy, a z drugiej strony warto zadbać o to byśmy wygodnie, bezawaryjnie byli w stanie pokonywać kolejne kilometry. Bo nie ma nic gorszego niż jazda w przemoczonych ciuchach, będąc zziębniętym i wkurzonym na rower, a na bagażniku ma się równie g*wniany namiot :)

      Tyle ode mnie i zachęcam do spróbowania czegoś takiego, bo naprawdę warto :)

      • 1 0

  • "dzikiego kontynentu"? No gdybym był z Afryki, to bym się obraził.

    Co za okropne stereotypy wyszły spod klawiatury pana redaktora :-)

    • 0 0

  • 80 kg rower i 160 km dziennie !

    Podziwiam gościa, może powinien w Tour de France wystartować, tam rowery waża 7,6 kg
    i dystanse są koło 200 km.

    swoją drogą dużo ciekawych rzeczy po drodze mija i nie ma czasu się zatrzymać, powodzenia !

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Dni testowe w promotocykle chwaszczyno

dni otwarte

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum