• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

IV Maraton Bydgoszcz i okolice (26.04.2003)

12 maja 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Sam wyścig rozegrany został tak jak rok temu, najpierw 15km dojazdu do startu ostrego na szerokiej polanie przy kompleksie pałacowo-parkowym w Ostromecku. Zrezygnowano na szczęście z wąskiego gardła, czyli ścieżki którą prowadziła trasą na początku, odcinek ten byłby fajny pod warunkiem że w tym samym momencie nie próbowało się tam przecisnąć kilkaset osób , wszyscy zgodnie twierdzili że była to bardzo słuszna decyzja. Przez parę pierwszych kilometrów jechało się szerokimi drogami, pozwalającymi na łatwe wyprzedzanie. Dalej było klasyczni, zjazd, podjazd, łączki, łączki podmokłe, śmierdzący kanał, wenezuela itd., sporo po płaskim, szczególnie po półmetku, gdzie było dużo długich płaskich odcinków na otwartym terenie, co nie było by takie źle gdyby nie wiatr prosto w twarz. Ale na to każdy kto startował już w Bydgoszczy musiał być przygotowany, dla nowicjuszy mogła to natomiast być niemiła niespodzianka. Trasa była oznaczona stosunkowo dobrze (przynajmniej ta na 120km) , chociaż zdarzały się osoby które się zgubiły.



Bardzo dobrze spisała się ekipa z Trójmiasta (i okolic), trzy "pudła" na 120 i jedno na 40km. Jeśli kogoś przeoczyłem to przepraszam. Nie dysponuje też wynikami ale jestem pewien że wkrótce pojawią się na stronie Bikeboardu.

Spora atrakcją dla tych którzy już ukończyli były zawody w 4 Crossie rozgrywane na torze tuż przy mecie, i całe szczęście bo ci który zajęli czołowe miejsca musieli długo czekać na rozdanie nagród, organizatorzy powinni nad tym popracować, jeszcze tylko słowo na temat samych nagród, wyścig firmowany był jako Puchar Polski, a nagrody... raczej jak na pucharze Dżidupi, szczególnie w zestawieniu z 4 Crossem którego zwycięzcy byli dekorowani zaraz przed maratończykami. Te dwa elementy definitywnie wymagają dopracowania, ponieważ psują obraz ogólnie bardzo udanej imprezy.

Autor: Jaromir Stępnowski

****************************************************************

ORGANIZACJA

Widziałem na preclu (grupa dyskusyjna pl.rec.rowery) wiele narzekań na organizację maratonu i oznakowanie. Sam w tym roku nie podzielam tego może częściowo z tego względu, że częściowo pamiętam przebieg trasy z zeszłorocznej edycji. W każdym bądź razie w tym roku będąc na trasie nie widziałem uchybień i nie mam żadnych większych zastrzeżeń dot. organizacji. Jeśli chodzi o ilość napojów i jedzenia to podczas mojego przejazdu były; być może później zabrakło - wówczas jest to spore niedopatrzenie. Widocznie uczestnicy mają zbyt duże zaufanie do organizatora; ponieważ doświadczenie uczy, żeby jak na kogoś liczyć to głównie (lub wyłącznie) na siebie, miałem zapas kilku swoich batoników oraz camelback'a i 2 bidony z wodą i isostarem + komplet niezbędnych narzędzi i 2 dętki.

Część rzeczy być może zbędnie dźwigałem na grzbiecie, ale jak coś miałem na wszelki wypadek a z 2 dętek mnie nie przydała się ani jedna, lecz przynajmniej 1 z uczestników skorzystał z mojej dętki.

Odnośnie dyplomów ukończenia - szkoda, że każdy kończący nie dostaje takiego (chyba mają być dosłane - podobnie jak obiecana płyta Cd ze zdjęciami). Jeśli chodzi o koszulkę, która otrzymali (też nie wszyscy z tego co wyczytałem) to zeszłoroczna była dużo lepsza zarówno pod względem materiału i jakości nadruku jak i koncepcji graficznej. W tym roku na koszulce znajduje się tylko XXXXX naprasowanka. Nie wiem ile kosztowały te koszulki - ale nie wiem czy bardziej człowiekowi nie przydały by się banany na bufecie niż taka koszulka.

SPRZĘTOWO

Oponki na których wystartowałem okazały się być dobrym wyborem - kierunkowa Michelin Front S (na której jeżdżę cały czas, w każdych warunkach od kilku lat) oraz napędowa Michelin Comp S Light nie zawiodły mnie. Napęd również działał dobrze, ale nie mogło być inaczej :-) niedawno zmieniłem p.t. i teraz poprostu jadę ... nie zastanawiając się nad zmianą biegów.

PRZYGOTOWANIE

Przygotowanie do maratonu z mojej strony było... marne. Ani razu nie przejechałem takiej odległości ani podobnej w ramach treningu. Zero treningu na szosie. Po zeszłorocznych zmaganiach w tym roku podszedłem z większym luzem. Najdłuższy dystans przed maratonem miał długość 70 km i należał do raczej spokojnych przejażdżek.



TRASA / WRAŻENIA

Trasa w niewielkim stopniu zmodyfikowana względem ubiegłorocznej. Brak wąskiego gardła po zjeździe z asfaltu był odczuwalny przez wiele osób jako ulga, mi szczerze - trochę go brakowało. Jednak na asfalcie, którym się jechało można było nabrać dużej prędkości tak więc w chwilę po starcie z trawiastej polanki osiągało się prędkości oscylujące koło 50 km/h. Sam start jak zwykle był ważny bo z szeroko rozstawionej linii startowej na polance do wąskiego wyjazdu ażeby szybko wyjechać trzeba było dojechać jako jedna z pierwszych osób. Tym razem, podobnie jak w ubiegłej edycji, udało mi się to i dalszy fragment trasy pozwalało jechać z dużą prędkością bez obawy, że ktoś z osób z "krótszym stażem" będzie spowalniać lub nie daj Boże wpadnie pod koła. Trasa znowu była szybka i do przejazdu po torach tempo trzeba było utrzymywać konkretne. Chcąc zachować siły na całe 120 km jakieś 5 minut przed torowiskiem nie podłączyłem się pod znajomą grupkę osób wśród których jechał znajomy z 3M - Jaromir (finalnie okazało się zdobywca 3 poz.) oraz kolega z którym przyjechałem na maraton - Robert (który koniec końców zajął 12 poz.) - obydwaj w kategorii elite 1. W danym momencie nie miałem takiego ciśnienia żeby pędzić razem z nimi. Być może i dobrze - bo mógłbym nie dotrzymać im tempa. Na trawiastym zjeździe zaraz za bufetem, na którym zatrzymywałem się tylko po to aby zostać oznakowanym, tym razem było sucho i zjazd wydawał się dużo prostszy niż w zeszłym roku ;-) gdy ujrzałem go po raz pierwszy. Tym razem zakręt w dolnej części wymuszał wyhamowanie i łagodny skręt w prawo na "śmierdzący odcinek".


Całości trasy trudno opisywać bo kombinacja singletracków, leśnych i polnych ścieżek, błota, trawiastego bagienka oraz asfaltu i szutru była "szybko zmieniającą się monotonią". Dość specyficzny był jeden ze zjazdów po piachu i czymś w rodzaju gliny - tam niestety Comp S Light okazał się trochę nie wystarczająco przyczepny i musiałem lekko przyhamować i przenieść ciężar na tył roweru ażeby utrzymać sie na rowerze. W sumie to było to raczej wachlowanie tylnym kółkiem, tak to zapewne wyglądało ;-) Po minięciu Chełmna na bruku chwilę kręcili mnie i jednego z zawodników kamerzyści TV3 Bydgoszcz - szkoda, że nie mogłem zobaczyć czy chociaż urywek tego ujęcia pojawił się w telewizji ;-) Na najdłuższym odcinku szosowym po minięciu mostu jechałem z jednym z zawodników, chwila pomyłkowego wybrania trasy i mino iż mieliśmy się wspierać i zmieniać na szosie nie czeka na mnie (znów widać że jak liczyć to tylko na siebie). Chwilę potem mija mnie jeep i koleś łapie się go i przez kawałek jedzie sobie odpoczywając, po czym najwidoczniej jego znajomi jadą przed nim a on bez problemu jedzie w jego cieniu aerodynamicznym. Nie ma jak koledzy... ale wcale nie zazdroszczę mu tego, że jest przede mną. To jest po prostu zachowanie nieuczciwe i tylko dlatego o tym wspominam. Być może bez pomocy kolegów też dałby mi radę a tak... z pewnością "podciągnął" pozycję.



W międzyczasie zauważyłem, że na tym asfalcie jakoś kiepsko mi się jedzie - po szybkiej kontroli - znalazłem rozwiązanie problemu. Sztyca obniżyła się, wsuwając się głębiej niż była na początku i w tej pozycji bynajmniej nie optymalnej musiałem wydatkować więcej energii przy mniejszej prędkości. Zatrzymałem się więc i poprawiłem. Konieczne było jednak wyciągniecie klucza imbusowego aby dokręcić szybkozacisk tak, aby kolejna poprawka nie była potrzebna. W międzyczasie doszła mnie 1 grupa. Widząc kolejną szybko ruszyłem, lecz narzędzia niedokładnie przypiąłem do camelbacka i chwilę potem gdy spadły mi wyprzedziła mnie również 2 grupka. Szybkie przypięcie - pewne tym razem - i wio. Teraz pozycja sprzyjała mi i szybko dogoniłem tę grupę. Chwilę jechałem za nimi w cieniu aerodynamicznym, po czym podkręciłem nieco tempo i objąłem przodownictwo. Po dojeździe do punktu kontrolnego przed sporym podjazdem dałem się oznakować, podjechałem pod podjazd i spokojnie podprowadziłem rower. Chyba 2 osoby podjechały, kolejne 2 lub 3 osoby wyprzedziły mnie podprowadzając rowery. Chcąc mieć jeszcze zapas sił dałem sobie na wstrzymanie i spokojnie ruszyłem dalej. Po drodze mijałem się tam i z powrotem z jednym z zawodników "Legionu" - w każdym bądź razie nosił taką koszulkę ;-) Tradycyjnie zjeździk gdzie zasuwało się po ostrych kamulcach pokonałem z dużo prędkością z duszą na ramieniu i obawą czy zaraz nie dobiegnie mnie charakterystyczny świst powietrza z tylnego kółka. Na szczęście obyło się "bez takich". Po minięciu odcinka płaskiego, piaszczystego lasu i oznakowaniu pod wiaduktem za mną pojawiło się 2 kolesi wyraźnie zbliżających się. Podciągnąłem więc trochę tempo, żeby nie poszło im tak łatwo - a nuż zrezygnują - pomyślałem. Jednak chłopaki nie odpuszczali i ciągle zbliżali się.

Po zakończeniu tego odcinka i tuż przed wyjazdem na asfalt i przed parkiem definitywnie wyprzedziłem wspominanego - chyba ostatniego Legionistę i z tymi dwoma kolesiami na karku ruszyłem przez park. Tam też rozegrały się dramatyczne rozstrzygnięcia ... Na tych ścieżkach doszedł do mnie i utrzymywał a nawet przez chwilę jechał przede mną jeden z 2 goniących mnie kolesi. Tempo wrosło z 24 - 27 km/h do około 38 - 42 km/h. Chwilę przez zakrętem 90 stopni w prawo na asfalt wiodący do mety nie tylko wyprzedziłem i kawałeczek odstawiłem ściągających mnie to jeszcze wyprzedziłem zawodnika jadącego przede mną. Spiął się jednak i wyprzedził mnie na kilkadziesiąt metrów przed metą. W tym momencie już nie chciało mi się z nim ścigać. Tempo końcówki wykończyło mnie do tego stopnia, że było już mi obojętne czy będzie przede mną. Mijając mnie rzucił mi - że jemu się to miejsce należało - nie negowałem. Może jeszcze kiedyś będzie nam dane pościgać się. Ja jestem na to otwarty. Na mecie chwilę musiałem łapać oddech, ale nie przyszło mi na myśl, że tuż przed metą będę walczyć i zasuwać ponad 40 km/h.

WYNIKI

Po wjeździe na metę byłem sklasyfikowany jako 32 w open na 120 km. Wyniki późniejsze ze strony bB w kat. elite 1:
pozycja 22
czas: 5.14.54
AVS na całości około 20,1,
AVS od startu ostrego około 24 km/h, (ale nie dam za to głowy).
Max: ok 55 km/h.

Mój Cubik cały i zdrowy :), a ja też oraz detki całe :)

ZNAJOMI (3M): wspomniany Robert w czołówce 12 poz., Jaromir 3 poz., pechowy Silver 71 poz. (CubeTeam ;-)) , Robert 90 poz.(elite 1), AgaBikerka na 1 miejscu (CubeTeam ;-)), Ania na 3 poz. (elite 1 kobiet), Marek 26 poz. i Zeb 41 poz. (elite 2)

Autor: Piotr Leczycki
Foto: Aga Szor & 'Świru', więcej fotek Agi tutaj

Opinie (5)

  • Robert - pozdrawiam

    Serdecznie pozdrawiam Roberta z Gdyni oraz cala ekipke z Trojmiasta. Niestety w tym roku nie wystartowalem w Bydgoszczy, ale widzialem, ze bikerzy z 3M uzyskali niezle wyniki. Tak trzymac!!! Moje gratulacje.

    • 0 0

  • Super impreza

    Brawo dla Roberta Z i Petera.
    Brawa dla naszych 3m zawodowców Roberta B i Jaromira.
    Na 200km startowało jeszcze kilka osób z 3M.
    Bartek B był 11 w Elita 2 a ja 10 także w Elita 2.
    Z ostatniej chwili Robert wygrał 62km w II edycji ligi bB w Olsztynie k. Częstochowy.

    • 0 0

  • Super dziewczyny

    Dla Ani i Agi składam moje gratulacje....tak trzymać dziewczyny!

    • 0 0

  • CD

    W poniedziałek dostałem dypolm (ładniejszy niz rok temu) i płyte, szkoda tylko ze zdjec tak malo (30).

    • 0 0

  • ale film jest super

    Za to film jest bardzo fajny i jesteś na nim kilka razy, jak też na kilku zdjęciach.
    Gratulacje dobrego wyniku.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum