• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Harpagan 34, Kobylnica: 13. występ Dareckiego

Darek Korsak „Darecki”
22 listopada 2007 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 12:09 (22 listopada 2007)
Pomimo pechowej "13" wszystko wskazywało na to, że to jednak mógł być normalny Harpagan. Rozmowy koalicyjne z Rowerową Rodzinką obyły się pomślnie i zaowocowały powstaniem tajnego TIM QUATTRO K. W składzie czterech panów "K": (678) Remigiusz Kitliński, (725) Roman Kielusiak, (834) Michał Kosior i ja.

Wieść gminna niosła oraz opłotkowe plotki głosiły, że tym razem budowniczy TR świadomie postanowił wpuścić nas w przysłowiowe maliny i nikogo nie dopuścić nawet w pobliże tytułu Rowerowego Harpagana. Bractwo miota się po błotnistej łące niczym nieświadome stado baranów idące na rzeź. Pierwszy wgląd w mapę wywołuje małą konsternację i dodatkowo zostaje okraszony deszczową mżawką. Rozrzucenie punktów wygląda niezbyt zachęcająco. Opisy najnormalniejsze w świecie: przecinki leśne, punkty czerpania wody, bagienka, górki, jakieś rzeczki. Już na wstępie B.B. został określony przez naiwnych uczestników mianem miejscowego kanibala, co to się z nikim nawet kawałkiem świeżej wątroby czy innej nerki nie podzieli. Ustalanie wstępnego planu jazdy zakłada jak zwykle wariant lekki, łatwy i przyjemny.

Start
Marszrutowo do kwartetu TEAM QUATTRO K dopasowuje się mój trener Miki podnosząc znacznie nasze morale. Zaraz za bramą szkoły na głównej ulicy Kobylnicy gubimy pierwszy raz orientację. Jak można było nie trafić na coś co jest jedynie słuszną drogę do Widzina? Okolice punktu charakteryzują się mnóstwem migających punkcików i nie są to bynajmniej robaczki świętojańskie. Światełka białe i czerwone, kto jedzie do przodu a kto do tyłu. Okolica pomijając padający deszcz dziwnie podmokła. Miał być kanał melioracyjny i prawdopodobnie jest, gdyż jestem już ubłocony do kostek.

9 PK - godz.7:01 - (5 km)
W Rebelinie obieramy kierunek na Wrzącą. Pomału odzyskujemy jako taką widoczność, Mikołaj z Romanem na odcinku szosowym dyktują całkiem znośne tempo. Odległość przewidziana do osiągnięcia kolejnego punktu daje chwilę na zebranie lekko skołatanych myśli. Sporo ludzi wybrało ten wariant więc jedziemy na punkt w stylu luz-blues. W Zbyszewie Remi już wypatruje drogę którą udamy się niebawem do kolejnego punktu. Okoliczne przecinki leśnej są przedniej jakości.

13 PK - godz.7:44 - (19 km)
Na punkcie napotkani zawodnicy tryskają wspaniałym porannym harpaganowym humorem, jedynie zdjęcia nie wychodzą najlepiej z powodu wilgotności powietrza. Nawrót do Zbyszewa odbywa się już niestety bez Mikołajka, który nie wiedząc kiedy i jak pomknął ostro do przodu. Jadąc wariantem orientacyjnym "w prawo" wyjeżdżamy jedynie 2 km w lewo nie tam gdzie trzeba. Nie tracąc animuszu wykorzystujemy Romka do ciężkiej pracy przodownika asfaltowego. Nie dajemy się zwieść specjalnie dla zmyłki ustawionym pracom drogowym i poprawnie wjeżdżamy w jedynie słuszną drogę prowadzącą do kolejnej leśnej głuszy. Widzę świeżego Mikołaja, który zaliczył punkt całe 7 minut przed nami.

12 PK - godz. 8:19 - (31 km)
Prawidłowa marszruta zakłada logiczny objazd rzeki Wieprzy. W Zawistowie przekraczamy Wieprzę, kierunek na Łętowo odnajduje Remi i prowadzi nas dalej jak po sznurku. Rozmawiamy o nieistniejącej linii kolejowej, a ta wprowadza mnie w poważny nawigacyjny błąd i skręcam przed zamiast za. Tracimy kilka cennych minut by zaliczyć "chudy" punkt. Odnaleziona droga w okolicach Jeziora Łętowskiego dziwnie się dłuży wobec czego na krótko tracimy pewność siebie. Napotykam w tych okolicach Krzysztofa Grzegorzewskiego.

2 PK - godz. 9:08 - (46 km)
Punkt czerpania wody wygląda bardzo przyzwoicie. Strata do Mikołaja powiększyła się jedynie do 17 minut. Nie poznaję Remigiusza, który wyraźnie ma awersję do totalnej "cienizny" i szybko wyrywa z okolicy. Po około 2-3 kilometrach stwierdzam, że posiałem tam swoje przednie oświetlenie. Żal wracać, gdyż grupa nieźle ciągnie, a po bardzo prostej nawigacji zapowiada się zdobycie pierwszego tego dnia tłustego punktu. Wesołą gromadką zamiast jazdy leśną drogą postawiliśmy wspinać się z buta wzdłuż ogrodzenia szkółki leśnej. Prowadzę stawkę i wmawiam sobie, że jest to jedynie słuszna decyzja pozostająca niepodważalną kwintesencją Harpagana. Przypominam sobie z dawnych lat słynną "ścieżkę łosia".

17 PK - godz.9:49 - (52 km)
Górka Osowiec zdobyta. Mój organizm jest lekko przegrzany, używana przeciw deszczówka wędruje zwinięta pod rozpoznawalny żółty kubraczek. Team Quattro K postanawia chwilkę odpocząć nie bacząc na powiększającą się stratę czasową do Mikołaja. Zaraz po nas dojeżdża tam samochodem ekipa RwM z Phantomem i Mxerem na czele realizująca relację LIVE z imprezy. Rozpoczynamy kolejny odcinek nawigacyjny od przejazdu przez Warcino i Kruszkę. W Żelicach podzielonych na Dolne i Górne stwierdzamy poważną niedoskonałość mapy. Spory odcinek pokonujemy z buta po piachu. Nie zawsze droga wyglądająca na główną nią jest, kompas Remka prowadzi nas jednak w właściwe miejsce.

8 PK - godz.10:48 - (66 km)
Na kolejnym punkcie zamiast czerpania wody wymieniamy poglądy z samym mistrzem Tomaszem W. zwanym LIDEREM. Konkluzja sprowadza się do stwierdzenia, że zaistniało totalne zagmatwanie tematu nawigacji. Jedynie silna osobowość grupy pozwala na dalszą jazdę i intensywne napieranie po piaszczystej drodze. Teren wysoce piaszczysty zamienia się nagle i na krótko w asfalt. Zapowiedź bagnistego punktu osłabia na krótką chwilę moje poczucie równowagi wobec czego wyrąbałem w pieniek przykryty grubą warstwą mchu. Przeciw deszczówka pod kubraczkiem na skutek uderzenia przesuwa się z przodu na tył. Całą akcję czujnie obserwuje Roman i stwierdza, że mam wzrok błędnego rycerza i muszę być w poważnym szoku skoro pytam się go gdzie jestem. Jakbym czuł, punkt jest bardzo niekulturalnie źle ustawiony i tylko czujne oko Michała wypatrzyło go w akcie desperacji.

14 PK - godz. 11:23 - (74 km)
Napotykamy tam kolegę, który zdobył rowerem Portugalię i to w zaledwie 44 dni. Dane czasowo kilometrowe oraz porównanie z czasem Mikołaja (+40 minut) powodują moją autorską rezygnację z prób zdobycia PK6. O pobliskiej 4-ce wszak już dawno temu zapomnieliśmy. Gumieniec, Suchorze i Mielno to kolejne napędowe popisy Romka.

18 PK - godz.12:09 - (87 km)
Na punkcie nam wielką przyjemność pozdrowić sędzinę Agę, napotykam też Phantoma z RwM - popatrz jak to mnie znają. Mikołaj jadąc jak się potem okazało przez PK4 nadal ma nad nami przewagę. W walce o honor drużyny powstaje decyzja o radykalnym rozwiązaniu, jedziemy na bardzo odległą 19-tkę. Następuje walka z wiatrem oraz bólem głowy Michała, który na stacji paliw tankuje porcję aspiryny. Pęka rowerowa setka. W miejscowości Barnowo pozdrawia nas Jarek Pachulski, który przeprowadza inspekcję sklepu. W okolicach punktu motamy się niesamowicie, mapa zakłada jedną fajną ścieżkę. Pęta się tu po lesie całkiem sporo osób, które bynajmniej nie wyglądają na grzybiarzy. Rzeczywistość powoduje, że gubimy Remigiusza. W zamian pokazuje się nam stado sarenek, które wiedzą dokładnie gdzie jest punkt i wiedzione instynktem natury trzymają się od niego z daleka. Tylko opatrzność pozwala mi po długim błądzeniu wśród gąszczu przecinek dojrzeć dym z punktowego ogniska.

19 PK - godz. 13:53 - (114 km)
Remigiusz cwana bestia posługująca się kompasem był tu 18 minut przed nami, to się nazywa nawigacja. Na punkcie spotykam budowniczego trasy Maratonu Kadyńskiego - Jarka Mytycha, leży sobie i delektuje się kabanosem. Przez Jutrzenkę zamierzam poprowadzić współtowarzyszy do Krosnowa. Nawigacja kolejny raz pada całkowicie i jadąc polami lądujemy w miejscowości Borzytuchom. Pal licho nadrobione kilometry i zmarnowany czas, najważniejsze abyśmy zdrowi byli !!! Odnajdujemy wspomniane Krosnowo, po kilku kilometrach precyzyjnie wjeżdżamy w odpowiednią przecinkę i spokojnie dojeżdżamy w okolice Jeziora Głębokiego. Zjazd do punktu następuje intuicyjne i bardzo spontanicznie.

15 PK - godz. 14:59 - (132 km)
Na punkcie odnajdujemy Remigiusza. Siedzi smutny i spokojnie zajmuje się konsumpcją. Przerywamy mu swoistą sjestę. Dochodzimy do wniosku, że nie zadawala nas dotychczasowe osiągnięcie 10/36. Czas jest sędzią niby sprawiedliwym lecz na pewno nieprzekupnym. Połączone siły dodają nam kolejny raz animuszu. Przejeżdżając przez Niepoględzie, Budowo, Motarzyno, Kotowo odnajdujemy ostatni tłusty punkt.

20 PK - godz. 15:48 - (146 km)
Wstępna narada "politbiura" zaleca zbadanie 16-tki, która ponoć ukryta jest pośród torfowiska. Wkrótce rozum podpowiada plan bardziej prosty czyli zbliżenie się do Doliny Słupi. Po wypróbowanej przed chwilą trasie mijamy Kotowo, Motarzyno i niczym husaria przez Niemczewo napieramy w kierunku Konradowa. Proste i bardzo skuteczne rozwiązanie kończy się powodzeniem.

11 PK - godz.16:28 - (157 km)
Obsługa na punkcie piecze na ognisku kiełbaski. W tym momencie ślinka nam cieknie okrutnie. Nie bacząc na aspekty kulinarne wybywamy z tego uroczego miejsca bardzo szybko. Dodatkowo porywamy z punktu niejakiego Borutę, który okazuje się być naszym wielkim fanem. Prostej drogi na kolejny punkt nie wypada opisywać. Pod koniec zaskakuje nas jedynie asfalt w środku lasu prowadzący wprost do elektrowni Krzynia.


3 PK - godz.16:47 - (162 km)
Tymże asfaltem wycofujemy się, by na pobliskiej krzyżówce pożegnać Michała (zjeżdżając do Kobylnicy zalicza jeszcze honorowo 1). Kierując się na Starnice bardzo intensywnie myślimy o kolejnym punkcie. Wjeżdżając w las robimy się cholernie czujni. Strzelcy wyborowi trafiają w 10.

10 PK - godz.17:20 - (172 km)
Szczerze przyznam, że nawet nie zauważam opisywanego w rozkładzie jazdy bagienka. Wydostajemy się przez Krzywań na szosę prowadzącą do Słupska. Robi się lekka szarówka. Decyzją grupy postanawiamy udać się w kierunku bazy. Zapewne w odruchu desperacji wyssanej z mlekiem mojej wspaniałej Mamy zdecydowałbym się jeszcze na samotne zdobycie punktu 7. Wcześniej postradałem jednak swoje trzecie oko w postaci przedniego oświetlenia, Nie ma jednak czego żałować gdyż na drodze pojawia się coraz więcej rowerowych światełek. Atmosfera "Wielkiego 13 Finiszu" pozwala na lekkie łamanie wszelakich przepisów. W tym miejscu składam podziękowania współuczestnikom ruchu za wielką wyrozumiałość - dziękuję i przepraszam.

Widzę jak Roman ostro finiszuje. Kilka metrów przed metą bractwo krzyczy do mnie "Darecki wjeżdżaj na metę". Czekając na Remigiusza postanawiam jeszcze przestudiować mapę. Sędzina próbuje wyrwać mi z rąk kartę startową. Trwało to całe długie, lecz bezpieczne dwie minuty. Trzynasty już raz przeżywam radosny moment przekroczenia linii mety. Prezesie, zadanie zostało wykonane - zaliczyliśmy punkt kontrolny i wróciliśmy przed limitem czasu.

Meta - godz. 18:07
Chyba nikt z zawodników będąc jeszcze w szoku nie czuje błotnistej mazi przyszkolnej łąki. Nadszedł czas tradycyjnych rozmów i porównań. Budowniczy TR pilnie poszukiwany !!! Całość imprezy przenosi się teraz pomału pod prysznice, na stołówkę i salę sportową. Jest o czym rozmawiać. Jako niepokorny tradycyjnie pałętam się po organizacyjnie zakazanych rewirach.

Jechałem jako "Darecki ESR" & GRT w TIM QUATTRO K. Według wyników wstępnych H34 jestem siódmy!

Czas mety 11:37, czas jazdy 9:33. Przejechałem 187 kilometrów z średnią prędkością 19,54 km/h. Maksymalna prędkość 50 km/h. Zaliczyłem 14/20 kontrolnych punktów, zbierając 48/60 punktów przeliczeniowych.


Podziękowania i pozdrowienia

Dziękuję: Magdalenie za startowe pozdrowienia oraz za urocze chodzenie o kulach, nierozpoznanemu organizatorowi za chęć pożyczenia siekiery, Bartkowi (jednak za trasę), Karolowi za mapę :-) Dziękuję: Mikołajkowi za psychologiczne wsparcie i kondycyjne przygotowania, Remigiuszowi za TIM mający za zadanie rozbicie układu Harpagana, Romanowi za asfaltowe szaleństwa i pierwszą pomoc, Michałowi za ból głowy...

Pozdrawiam pozostałych organizatorów H34 ze szczególnym uwzględnieniem obsługi punktu informacyjnego. Pozdrawiam także wszystkich uczestników Harpagana nie stosując podziału na tych co pozdrawiali i zwykłych burków.

Więcej zdjęć na stronie autora
Darek Korsak „Darecki”

Opinie (13) ponad 10 zablokowanych

  • Mają kondycje...

    Jestem pełen podziwu, mało kto by dał dare! Brawo dla wszystkich uczestników !:)

    • 0 0

  • Fantastycznie!!!

    Gratulacje!!! od kibica

    • 0 0

  • Darku, gratulacje z tak wspaniały wynik!

    Mało kto Tobie może dorównać,
    Kiedy mogę przyjechać na korepetycje w orjentacji w terenie?
    Na następny Harpagan, mam nadzieję, że już pojadę i wystartuję w szeregu GRT.
    Pozdrawiam

    • 0 0

  • www.rwm.org.pl

    Tu w dziale "Relacje" znajdziecie jeszcze więcej zdjęć z tej imprezy, zarówno pieszej jak i rowerowej.
    Tu przeczytacie też relację na żywo którą prowadził Phantom z Mxer`em.

    • 0 0

  • Ale przytrzymałeś średnią...

    niech Cię trafi ;) Za łatwe chyba te tereny PGRowe były... Chociaż PGRy na PGRach może miały chody ;))) Pozdrawiam

    • 0 0

  • JA LATEM MIAŁEM SWÓJ HARPAGAN

    jas latem zafundowałem sobie swój samotny harpagan pokonując trasę z Trzcińska k. Starogardu Gdańskiego do Kruszwicy k. Inowrocławia, trasa miała 201km.Niestety nie udało mi się jej pokonać w 12 godzin ale i tak cieszyłem się ze swojego rekordu ipokonania bariery 200km ,która była moim marzeniem.To był mój harpagan

    • 0 0

  • gratulacje:)

    Pozdrowienia i gratulacje od współuczestnika... Ostatnie trzy punkty przemierzaliśmy razem... Uznania dla budowniczego trasy...

    • 0 0

  • Darecki! powtórzę swoją opinię, świetnie się z Timem Quatro K jechało.

    pozdrawiam
    Michal

    • 0 0

  • ponad podziałami

    TIM QUATTRO K - NIECH ŻYJE !!!

    • 0 0

  • Czy na takim rowerowym harpaganie mozna uzywac nawigację?

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum