• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bikemaraton, Polanica Zdrój, 19-20.06.2004

25 czerwca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Manewry odbywają się na tyłach stacji między tirami, kierowcy obserwują jak Świr pcha klnąc na czym świat stoi, trwa burzliwa dyskusja czy znowu zgasić silnik i sprawdzić. No nie... znowu cisza, tym razem pchanie jest bardziej dramatyczne, bo nie chce zapalić... po ok. 15 min pchania w kółko (na środku tiry) udaje się, decyzja jedziemy i nie zatrzymujemy się! Serce bije, ale za NIC nie odpuszczę tej POLANICY. Po drodze inne atrakcje m.in. zalane miasto "Nowe" gdzie pękła rura na ulicy, no i ulewa. STRES przez S do potęgi. Dojeżdżamy o 22 czas jazdy 6 godzin. Gaszę silnik, przekręcam znowu i cud ! Zapalił jak burza. Złośliwy staruch! :-) A ja? Ja nie jestem normalna :-) Jesteśmy!!!! POLNICA - a pogoda na "trudno wyczuć", po drodze mijamy jakie sanktuarium Matki Boskiej ojciec sobie żartuje "no, Aga na kolana i czołem do ziemi o jutrzejszy wynik :-))".



Jak zwykle wcześniejsze zajęcie miejsc na starcie jest bez sensu, bo kto się chciał wepchnąć to się wepchnął... myślę, że na pewno pomogło to tym osobom uzyskać lepszy wynik, choć nie bez złośliwości stwierdzam, że większość czołówki "wpychalskiej" sprowadzała na pierwszych już zjazdach i wpychała pod górę blokując cały peleton za nimi! Nie wiem po co więc sterczeliśmy tam całą godzinę, nażarłam się tylko z nudów "bornów":-)) (polecam truskawkowe hy hy hy ) i opiłam się wody przez co miałam potem zbyt częste postoje :-) Pierwszy podjazd minął jak z płatka obserwuje ludzi przed sobą, Ocet jedzie, Świr jedzie w miarę sił staram się trzymać za nimi. Koniec podjazdu zjazd lasem do zakrętu 90 stopni, znowu zjazd wyprzedzam po 20 osób po trawie zakręt na asfalt iiiiii piękny kapeć w tylnim kole:-)))) uciekam na pobocze, szybko odpinam koło, coś z nerwów sił mi brakuje, ale zacisk w końcu puszcza, jak przez mgłę pamiętam, że ktoś pomaga, w dętce dziura jak stodoła. Mijają mnie WSZYSCY. W obręczy znowu wgłębienie. Wsiadam i jadę dalej trochę mniej już zmotywowana, często się zatrzymuje bo hamulce mi obcierają i chyba powietrze znowu schodzi, cały czas mam wrażenie, że syczy mi coś z tyłu.



Wyprzedzam z trudem, bo wciąż ktoś mnie zagaduje, niektórzy robią sobie jaja i pytają czy to już drugie okrążenie. Jakiś dziadek "Agabikerka!!! Jechałem 20 minut przed Agą jak powiem kumplom to padną. Poczekaj! posiedzę ci trochę na kole!!!" No i jak, powiedzcie jak? Mam teraz przyśpieszyć i jechać dalej ? :-) A właśnie sensacja!!! Jeden gość miał białą brodę do pasa niczym santa claus :P Wypas dla fotoreportera. Kumacie kolarza z taką brodą jak Forest Gump? :-) Jadę sobie dalej, cały czas jest lekki podjazd, kamyczki trzeszczą pod kołami a mnie się wydaje, że syczy coś z tyłu.... pogoda ładna można stać i się opalać. Mijają mnie na motorze chłopaki chyba z TVN turbo teamu. Teraz relacje będą w telewizji, ktoś wie kiedy ???? Zapamiętałam ten odcinek, ze względu na miłych ludzi, pocieszali mnie i poprawili znacznie humor. Najlepszy był chłopak, który przy jednym z moich postojów stał sobie poprostu obok i patrzył co robię, nic mi nie pomagał, nawet słowem się nie odezwał, a jak się spytałam co robi i czemu nie jedzie, to powiedział że mu się nie spieszy....:-)))) Widzę pierwszy bufet, po ilości walających się pustych butelek i śmieci mam pojęcie, jak wiele osób jest przede mną, zamierzam go minąć, ktoś mi w biegu wciska wodę - nie wierzę!! Grzesiek Golonko (wyjaśnienie : organizator i zawodnik). Jak spytałam czemu nie walczy, powiedział że ma zamiar podać wodę wszystkim uczestnikom :-) No, no nawet chciał mi oddać swoje koło, (głupia byłam...mogłam wziąć, bo ponoć ma bardzo dobrej firmy :-)



Jadę dalej, na zjazdach już muszę uważać, nie mam więcej dętek. W dole została "droga wieczności", wcale nie jest taka zła, nawet ją lubię, jest naprawdę super pogoda, trochę gorąco. W końcu czuć lato, świeci słońce i wokół cuuuudownie zielono (czemu nie mam aparatu) Zjeżdżam tym (zacytuje kumpla - "bajecznym" szybkim asfaltem) chyba 30 km już za mną, może jeszcze mam szanse? (celem było poprawić wynik z zeszłego roku) czepiam się kolegi przed sobą, który daje duże opory powietrza :-) chce dokręcać a nie mogę, bo okazuje się, że nie mam łancucha!! ;) Łańcuch ciągnie się za mną po asfalcie. Nigdy mi się nie zdarzyło do tej pory zgubić zapinki. Skuwacz tu niepotrzebny, pomaga mi na szczęście "kolega-posiadacz zapinki" . Oddam Ci ją w Jastrzębiej tylko się upomnij proszę !!!! :-)



Skręt w lewo, jakaś mała wioska- tutaj właśnie jest nasz gwóźdź programu! Asfaltowy stromy i 7 kilometrowy podjazd (HUTA). Jadę, wlepiam się w przednie koło (rok temu chyba było mi gorzej:-)))) bynajmniej jadę i nie zdycham, jest tylko piekielnie gorąco. Ktoś na drodze namalował białą farbą napisy "Lepper"? "GOŁOTA"? o co chodzi myślę :-) "naciskaj na pedałki" i seria poniedziałek-wtorek - środa "zostaje do środy", "zostaje do wtorku " i na końcu "uff - było warto" To "było warto" to chyba dla tych, co podjechali całą górkę, myślę ze wielu plułoby sobie w brodę przez cały najbliższy rok, gdyby odpuściło sobie walkę z tym podjazdem. Z tym napisem "uff" to niezły kawał, bo potem było jeszcze sporo podjazdu po kamieniach. Jadę i słyszę "kobieta mnie bije" , i czyjś znajomy głos "ej szefie baba Cię wyprzedza", a to Grzesiek G. znowu śpieszył na następny bufet. Podał mi picie z muchą (aminkowasy i proteiny:-)) Podobno byłam 10- ta z kobiet. Potem nie pamiętam nic. Zjazd po kamieniach mnie rozbudził. Z tamtego roku pamiętałam, że balansując z prawej na lewą stronę można było ominąć większość głazów. SŁYNNY ZJAZD :-) Sprawdzian dla amortyzatorów, raj dla fullowców, ręce mdlały, zęby szczękały a łeb bolał każdego, bo mózg wytrzęsło niemiłosiernie.



Zjazd mi się podoba, uważam że stanowi urozmaicenie trasy i jest co wspominać. Komu nie brak odwagi, albo piątej klepki (brak:-) może dać czadu lub nadrobić straty jak kto woli :P Wyprzedziłam chyba 4 laski byłam bodajże 6 ... Przed zjazdem ok. 7 km na małą pętlę ostre błoto. Prawa zajęta, środek zajęty... lewa strona wciąga w bagno :-) nowe buty szlag trafił, co niektórzy spadli z bika, widziałam hehehe zdjęcia :-) Później podjazd po błocie, trochę upierdliwy, jak na końcówkę a za nim ostatni techniczny zjazd, kamienie i zakręty jeśli mogę to wyprzedzam, dogoniłam mistrzynię juniorek z Lubina 2003, trochę sobie poplotkowałyśmy i pojechałam do przodu. Sekundy zaczęły uciekać. LIMIT CZASOWY!!!!!!



Niestety... chwila po czasie, uprosiłam by wpuścili mnie na GIGA, jednak było mi z tym strasznie źle. Fakt, niezbyt chcieli, ale poopowiadałam o awariach, no kurde przecież ja jeszcze nigdy nie pojechałam na MAŁY!!! Wpuścili! Czuję się fatalnie, jakbym popełniła oszustwo. Zadecydowało to, że mało kobiet jeździ długie dystanse. Za wjazdem zaraz Bufet! ARBUZY!!!!! No nie mogę.... Arbuzy na bufecie - normalnie pierwszy raz mam okazję widzieć, nie potrafiłam się powstrzymać - zatrzymałam się na chwilkę - dosłownie... zjadłam jeden kawałek :-) mniaam, potem drugi.... ludzie się patrzyli trochę podejrzliwie, cała się uświniłam:-) Jest idealnie.....:-) Jadę dalej, są podobno tylko trzy kobiety na GIGA, ta trzecia jest niewiele przede mną. Cudnie, cudownie! Znowu przymusowy postój w krzakach, znowu jadę dalej.... Po prawej stronie stoi jakiś koń na sznurku, wygląda na trochę przestraszonego tym zamieszaniem. Zwalniam i przejeżdżam niepewnie, podobno koń w bok nie kopie... ale jeśli gryzie ;-) Jadę dalej przyśpieszam i STOP. Na drogę wybiegł drugi konik (bez sznurka).., stanął na tylnich nogach przednie wyrzucił w powietrze. Czy to znak, że nieuczciwie jechać po czasie??? O mały włos byłby niezły face-lifting. Stanęłam i myślę co dalej. Wydawało mi się, że minęła wieczność, minęłam ostrożnie konia, jadę podjazdem i sumienie mnie gryzie... Zatrzymałam się i myślę, grzebie w hamulcu, bo obciera o obręcz, jakiś miejscowy mnie zagadał, więc gadamy ...w telefonie nie ma zasięgu. Nie mam już pompki, dętek, spinek, skuwaczy, zasięgu w telefonie i nikogo za sobą oprócz tych bestyi na kopytach:-) Pierwszy raz w historii mojej zrobiłam w tył zwrot i wróciłam na metę. Najlepsze, że wjechałam nie w tę bramkę co trzeba... znowu w tył zwrot:-) Teraz będę się zastanawiać co by było na długim dystansie , guma i pchanie 50 km i kolejny "koń po drodze"? Nie ma co rozpaczać, za rok pewnie znowu tu przyjadę, bo trasa należy do moich ulubionych. Było fajnie - podobno maratony się przejeżdża i to samo w sobie stanowi wygraną... A ja zobaczyłam się z przyjaciółmi z innych miast z zeszłych edycji i w niedziele pojechaliśmy w Góry Stołowe. Polecam Szczeliniec :-) Jest po czym łazić. Co to maratonu i jego wyniku to było mi trzeba na wjeździe do Polanicy czołem do Matki Boskiej łańcuchowej uderzyć :-)

No to tyle KONIEC BOMBA a kto czytał TEN TRĄBA!!! :P

Pozdrawiam AGA Bikerka
Głos Wybrzeża

Opinie (13)

  • Ach ten pech

    Bardzo miło się czytało .Bomba !Ten pech to chyba przeskoczył na ciebie ;).Czyli jest nadzieja ,że ja jestem wolny ..........wolny od pecha :)

    • 0 0

  • Szalona

    Aga super artykuł. Jestes szalona... Tata miał racje.. hihihi Pozdrawiam :-)

    • 0 0

  • czasem tak bywa....

    Nie przejmuj sięi....życie trzeba brać na wesoło.
    Na drugi rok będzie lepiej.

    • 0 0

  • Bomba

    Aga wszystko jest ok,na rowerze wyglądasz super i tak wogóle laski na rowerach to najzgrabniejsze są ,równie extra wyglądałabyś na tym koniku który ci droge zastawił,za rok będzie lepiej

    • 0 0

  • Brawo

    Super relacja ......... miło powspominać ............ Podziwiam - ja po Mega czułem się jak grzechotka .......

    • 0 0

  • Santa Claus

    na www.piechocinski.com po krotkim zaszpertaniu fota dziadka z broda do pasa :-)

    Dla mnie maraton tez byl pechowy. Na trzesawce staralem sie nie zlapac gumy. Ale pech chcial ze nie zauwazylem pewnego rowu no i przydupilem i syk. Eh... przy pompowaniu zlamalem wentyl w nowej detce. No i kleilem. Po kilku kilosach druga guma (detka wyszla przez przetarta opone). W sumie stracilem 50 minut i nie zdayzlem na giga. Ale nastepnym razem bedzie lepiej czego Tobie i wszystkim bikerom zycze!

    • 0 0

  • Bardzo dobry tekst

    czytając miałem wrażenie, że jadę obok Autorki. Pulitzer chyba już w drodze... nad morzem może być tylko lepiej bo limit pecha w Polanicy znacznie przekroczony!

    • 0 0

  • ożeż Ty

    Bardzo nieładnie Ago starszych ludzi na zjeździe wyprzedzać, a jak wynika z tej relacji, na kamieniach to zdarzenie miało miejsce. Nie mogę oczywiście być pewny, że dokładnie tam, bo niewiele widziałem poza kamieniami i bidonami uciekającymi spod kół.
    No i nie zgadzam się z tym bólem głowy po zjeździe z Łomnickiej Równi. Mi wręcz przeciwnie - ból głowy, który wcześniej miałem, przeniósł się w palce...

    • 0 0

  • ożeż Ty

    Bardzo nieładnie Ago starszych ludzi na zjeździe wyprzedzać, a jak wynika z tej relacji, na kamieniach to zdarzenie miało miejsce. Nie mogę oczywiście być pewny, że dokładnie tam, bo niewiele widziałem poza kamieniami i bidonami uciekającymi spod kół.
    No i nie zgadzam się z tym bólem głowy po zjeździe z Łomnickiej Równi. Mi wręcz przeciwnie - ból głowy, który wcześniej miałem, przeniósł się w palce...

    • 0 0

  • a niech to

    Nie ma to jak przerwy w internecie, przepraszam za echo, które powstało.

    • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna

80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk

zawody / wyścigi

Cross Duathlon Gdańsk

89 zł
bieg, zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum