• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

BikeMaraton; Przesieka; 18.09.2004

27 września 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
W sumie doliczyłem się 823 osób, które ukończyły maraton, w tym 546 zawodników i 45 zawodniczek na krótszym dystansie (45 km) oraz 226 zawodników i 6 zawodniczek na dłuższym 77 kilometrowym dystansie. Na zakończenie sezonu ligi bikemaratonów przyjechali też zawodnicy startujący raczej w konkurencyjnym cyklu maratonów (lidze bB) jak przykładowo Rafał Iwan czy też moja skromna osoba, byli również tacy goście jak Piotr Formicki.

Standardowo na starcie i przy okazji maratonu miałem możliwość spotkać wielu znajomych oraz "poznać na nowo" osoby, które do tej pory "znałem" z rowerowych grup dyskusyjnych. Najliczniej pojawiła się grupa z Warszawy, czyli (nie)sławny Legion. , w składzie około 40 osobowym, poza tym standardowo pojawiło się wiele koszulek "Born"a".



Trasa wedle zapowiedzi była dość wymagająca (fragmentami) a w sumie mogę ją uznać za bliską doskonałości. Była bardzo dobra dla ścigania się maratończyków trasa, której układ, w którym start ostry następował pod górę długiem na ok. 8 km asfaltowym podjazdem (Podgórze - Droga Sudecka) pozwalał na zajęcie odpowiedniej dla zawodnika pozycji w stawce. Szczególnie długość tego podjazdu dawała się ludziom we znaki i cześć tych, którzy "jak te koguty" pognała na początku traciła zapał w różnych fragmentach podjazdu, (zazwyczaj w górnej, końcowej części). Trasa w sporej części poprowadzona została szerokimi duktami leśnymi, ścieżkami czy też asfaltami, gdzie były możliwości wyprzedzania. Były fragmenty dość płaskie, kilka dość wymagających zjazdów (zależnie od prędkości ;-)) oraz dość ciężkie podjazdy, wśród których wyróżniał się pojazd z matą kontrolną w końcowej części kółka, na którym wypisany biała farbą napis ogłaszał 20% nachylenie.



Wcześniej było też kilka lekko zaskakujących fragmentów a jednym z ciekawszych fragmentów był lekko techniczny podjazd po kamieniach i korzeniach. W sumie naliczyłem trzy takie miejsca, ale trasa w całości była do podjechania i to w zasadzie bez używania małej zębatki z przodu. Jedyny wyjątek popełniłem na drugiej pętli na wspomnianym podjeździe zostawiając sobie więcej energii na następujący później długi podjazd asfaltowy o mniejszym nachyleniu.

Na końcu tego ostatniego podjazdu asfaltowego trasa skręcała w prawo zaś na asfalcie żartownisie z G&G umieścili napis "Uwaga na krasnale!". Okazało się, że na zjeździe następującym w tym miejscu oznakowali kamienie licznie sterczące z ziemi jeden obok drugiego te ich wychylające się łebki kolorowymi farbami. Był to bardzo dobry pomysł i wyraźnie widać było gdzie jest "zagrożenie" nadziania się na takowego "krasnalka".



Standardowo start maratonu rusza o 11.00. Tak było również tym razem, lecz licznie zgromadzeni zawodnicy z trudem mieścili się między barierkami, stąd prośby Organizatorów o "zagęszczenie się" i przesunięcie tak, aby wszyscy zmieścili się w przygotowanym "boksie startowym". To przesunęło również chwilę startu o kilka minut. Zająłem miejsce ponad pół godziny wcześniej i przecisnąłem się do współtowarzyszy podróży. Z przejście o te kilka metrów do przodu nie było problemu, ludzie z uśmiechem mnie przepuścili, co było miłym akcentem. Dzięki temu mogłem chwilę postać z nimi i porozmawiać. Podczas "zagęszczania się" jednak widząc możliwość przesunięcia się do przodu skwapliwie z niej skorzystałem. Szczególnie, ze widziałem kilka znajomych osób, z którymi postanowiłem konkurować. Dobrze, przyznam się, założyłem sobie, że muszę ich "skasować". Po przesunięciach w tym tłumie znalazłem się dobre sześć metrów przed znajomymi, z którymi przyjechałem a mniej więcej na podobnej pozycji startowej, co Ci, z którymi miałem się ścigać.



Początkowy zjazd do Podgórza przemagał dość spokojnie, prędkości może nie były małe, ale raczej większość zawodników uważała na to, co robiła. Chyba obyło się bez większych kraks. Na podjeździe można było pokazać, co kto wypracował w sezonie. Trudno uniknąć podsumowania, że w zasadzie nie licząc kilku zawodników cały czas wyprzedzałem zarówno pojedynczych jak i grupki zawodników. Na tym długim podjeździe wypracowałem dość dobrą, przy jak się okazało mocnej stawce, pozycję.

Na trasie tasowałem się z zawodnikami Legionu, Borna i wielu innymi. W zasadzie z zadowoleniem i dużą dozą "samouwielbienia" obserwowałem "powolny" etap mojego wyprzedzania kolejnych zawodników. Wyprzedzony przez kilka osób na całej trasie "kasowałem" ich dużo, dużo więcej. Części z osób odjeżdżałem na podjazdach, ale zazwyczaj na zjazdach oddalałem się dużo szybciej. Ponad 40 km/h a i dużo szybsze zjazdy po sporych kamieniach, szutrowych i częściowo szutrowo - kamienistych podłożach przyprawiały mnie o szybsze bicie serca i dostarczały potężną dawkę adrenaliny. Dodatkowo na zjazdach towarzyszył mi lekki stres dotyczący możliwości złapania kapcia, co na szczęście mnie ominęło. Zjazdy po kamieniach mimo dobrego amortyzatora powodowały potężny ból rąk, dłoni, nadgarstków. Kilkukrotnie miałem ochotę puścić kierownicę tak mną trzęsło. O trzymaniu palców na klamkach hamulcowych kilkukrotnie nie było mowy, więc tylko po podniesieniu 4 liter nad siodełko na zjazdach starałem się utrzymać tor jazdy a i dokręcałem nie raz i nie dwa razy...



Wystające z trasy kamienie czasem mogły spowodować problemy, szczególnie przy prędkościach ponad 30 km/h, które towarzyszyły mi w zasadzie na sporych odcinkach tego maratonu. Najbardziej niebezpieczną sytuację miałem jadąc za jednym z zawodników, gdy nagle zobaczyłem, że leci z rowerem w powietrze. Dobrze, że nie zapatrzyłem się i udało mi się podobnie jak temu przede mną wybić się i przeskoczyć kamień, na który o mały włos bym się "nabił". Po tym zdarzeniu zacząłem trzymać większy dystans jadąc za kimś na zjazdach. Karetkę słyszałem kilka razy, ale nie dotarły do mnie wiadomości o jakichś poważnych obrażeniach.

Finalnie dojechałem od mety cały i zdrowy i bardzo zadowolony z czasu przejazdu i pozycji, którą finalnie zająłem. Jechało mi się dobrze i rywalizowałem z dobrymi zawodnikami, z których wielu udało mi się "skasować". Pewnym wyznacznikiem dla mnie i Przemka z Warszawy było wjechanie na metę przed Michałem "Atlasem" Dobrzyńskim, który jeździ dobrze i równo przez cały sezon, zazwyczaj mając nad nami sporą przewagę. Kilka innych osób też liczyło na nawiązanie walki ze mną, ale tym razem im się nie udało. Największym pechowcem tego maratonu chyba był Grzesiek Golonko (organizator), który najpierw urwał łańcuch, potem złapał gumę i na końcu rozwalił przednią przerzutkę.

Na druga pętle wjeżdżałem po około 1 h i 53 minutach (wg. mojego licznika) jadąc chwilę wcześniej w okolicach 80 pozycji. Wyścig zakończyłem na 33 pozycji w open, 21 w elite.
Od nas z trójmiasta - Aga była 2 na długim, Jaromir na 3 miejscu.



Podsumowanie.

Było bardzo fajnie, trasa super - bardzo mi się podobała i była szybka i męcząca. Oznakowanie bardzo dobre - szczególnie wykrzykniki przed niebezpiecznymi miejscami, obsługa też dobra zarówno w biurze jak i na bufetach (na bufetach w zasadzie nie zatrzymałem się ani na chwilę, dwa razy poprosiłem o pół banana i raz kubek wody - szybko dostałem to, co chciałem). Jedynie na wyniki z dystansu giga trzeba był sporo czekać i tradycyjnie wyniki z mety różnią się troszkę od tych na stronie, ale to drobny szczegół.
Podobnie, jeśli chodzi o czasy to różniły się od mojego licznika o około 10 minut, czyli prawdopodobnie czas liczony był od podjazdu z Podgórzyna (startu ostrego).

Dane.
Dystans całkowity: 79,39
Prędkość średnia: 22,4 km/h
Czas jazdy: 3:32.33
Prędkość maksymalna: 58,5 km/h
Strata do pierwszego: 0:25.01
Strata do pierwszego w mojej kategorii: 0:22.42

text: Piotr "Peter" Leczycki (Sopot Killers) / Sopot 21.09.2004
foto: www.bikeworld.pl

Opinie (3)

  • Przesieka

    Przepiękna mała miejscowość. Zawsze, kiedy potrzebuję prawdziwego wypoczynku, wyciszenia, samotności z dala od zgiełku miasta tam właśnie jadę. Eeech wieczory Pod Lipami..:)) Nie odważyłabym się jednak na jazdę rowerem zwłaszcza z Podgórzyna do Przesieki :(( Może trzeba będzie spróbować? Poczekam, aż moi synkowie podrosną :)) Reasumując-świetne tereny na wyprawy rowerowe dla tych zaawansowanych, tak sobie myślę :))
    Pozdrawiam :))

    • 0 0

  • To był ostatni BM '04

    I ja tam byłem i Giga zrobiłem a po maratonie piwo piłem:)
    Szkoda że w tym sezonie letnim to juz ostani BM - byle do wiosny (lata)!

    • 0 0

  • Pechowego sezonu koniec :-)

    Nie napisze relacji... ale na swoje usprawiedliwienie dodam, ze jadac na start mialam zderzenie z samochodem osobowym.
    Totalny pech...po przebytym wstrzasie mozgu przed maratonem w Krakowie tym razem znowu pech...
    Mimo ze droga byla zamknieta miejscowi samochodziarze oczywiscie mieli to gdzies...

    a po fakcie jadac juz poturbowana prawie walnelam w autokar, ktory wyjezdzajac z poporzadkowanej stwierdzil ze rowerzysta nie ma pierwszenstwa....
    Do dzis mam siniaka na pol nogi ale co tam najwazniejsze ze rowerowi nic sie nie stalo :D

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Rowerowy Potop AZS

659 zł
rajd / wędrówka

Znajdź trasę rowerową

Forum