• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bauhaus Navigatoria w Rajdzie 360 stopni

Rafał Adametz, Navigatoria Adventure Racing Team
20 lutego 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Zobacz zmagania zawodników podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.

Po kolejnych rajdach trwających około jednej doby, na dystansie do 200 km, już od pewnego czasu odczuwałem niedosyt. Trzeba było w końcu przekroczyć granicę 3 dni i zweryfikować słowa Artura Kurka, który zapytany kiedyś przeze mnie jak to jest na rajdzie ekspedycyjnym powiedział: "Po trzech dniach to już nie ma różnicy ile jeszcze". I tak oto nasza ekipa zdecydowała się na zimowy start w Ekstremalnym "Zimowym Rajdzie 360 stopni".



W rajdzie mieliśmy wystartować w sprawdzonym składzie Bartek, Paula, ja i... no właśnie - nasz nowy nabytek w zespole, czyli Szymon, z którym wcześniej startowałem tylko raz na Rajdzie pt."3 Rzeki Adventure Race". Jak to zwykle bywa, pochłonięci swoimi sprawami nie poświęciliśmy zbyt dużo czasu na wspólne debatowanie na temat przygotowań do rajdu, ale kilka niezbędnych informacji udało nam się na forum wymienić. Wyposażeni w porządny asortyment ciepłych ciuchów, tonę sprzętu alpinistycznego (dziękujemy za pomoc Sopockiemu Klubowi Taternictwa Jaskiniowego) oraz kilkadziesiąt par ocieplaczy chemicznych, dojechaliśmy do bazy położonej na końcu świata, a konkretnie w Gawlikach Wielkich na Mazurach.

Niedzielny poranek był dość mroźny; termometr wskazywał -10 stopni. Na szczęście dzień był słoneczny, dlatego też tuż po sesji zdjęciowej, jesteśmy już gotowi i zadowoleni niczym na weekendową wycieczkę rowerową po Mazurach.

Po krótkim dojeździe do Folwarku Łękuk organizator prezentuje nam misterną mapę stworzoną markerem (to chyba się nazywa plan sytuacyjny), po której mamy odnaleźć 4 ukryte w pobliżu punkty kontrolne, co prawda z jedną pomyłką, ale poszło nam to sprawnie - już tutaj pierwszy punkt widokowy i wspinaczka po drabince na wieżę ciśnień. To był ten niesamowity moment, gdzie byliśmy na prowadzeniu, jakieś 2 minuty przed drugim zespołem! Po tym zadaniu czas na 25 km trekkingu. Starym zwyczajem - pierwszy punkt trzeba było oczywiście nawigacyjnie zawalić... Zmyślny wariant skracający okazał się pętlą krajoznawczą po lesie - w każdym razie dalej już gładko, zbieramy kolejne PK mijając się nieustannie z innymi zespołami. Już tutaj było widać, że warunki nie są łatwe - pola twarde, jak skały sprawiały, że warianty na skróty często były nieprzyjemne dla kończyn dolnych, na ścieżkach za to często fragmenty oblodzone, ale nie było tragedii - najważniejsze, że mróz nie ściskał mocno i w kolejnych dniach miało się ocieplać.

Kolejny etap to 65 km na rowerze. Po drodze zadanie specjalne w Starych Juchach. Dla nas wymagające przede wszystkim technicznie - brakowało nam przygotowania, przez co musieliśmy poświęcić sporo czasu na szkolenie przez Bartka, który na szczęście wszystko ogarnia znakomicie. Prusika na linie (przez brak wprawy), zacisnął mi się tak mocno, że wydałem sporo mocy, aby dostać się z powrotem na ziemię, ale w końcu się udało (wcześniej jeszcze obiłem kolana o wieżę, z której zjeżdżaliśmy, tak żeby nie było zbyt łatwo na dalszej trasie). Zrobiło się ciemno i zimno od czekania... Nauka na przyszłość - "Trzeba ćwiczyć techniki linowe!"

Schemat zadań do wykonania i ich kilometrówka ;) Schemat zadań do wykonania i ich kilometrówka ;)


Po godzinie 21 trafiamy do strefy zmian B, prawie 100 km za nami, grzebiemy się godzinę, spożywamy grochówkę i ruszamy na nocny etap narciarstwa biegowego oraz trekkingu. Otrzymujemy mapy w skali 1:1500. Przed nami najpierw kilka kilometrów dobiegu do lasu, gdzie dopiero można włożyć narty. Wybieramy wariant od zachodu, więc przebiegamy jeszcze kawałek i dopiero na najbardziej wysuniętym punkcie wbijamy się w paszczę Puszczy. Po tak dokładnej mapie porusza nam się całkiem przyjemnie, skromne umiejętności narciarskie nadrabiamy dobrym samopoczuciem, a grochówka wrzucona do baku na strefie zmian pozwala kontynuować wysiłek w przyzwoitym tempie. Etap zajął nam 8 godzin i 20 min, co było wynikiem nienajgorszym (najszybsi: 5,5 godziny, najwolniejsi ponad 10 godzin). Wracamy do bazy o świcie - zdecydowaliśmy się na 30 min taktycznej drzemki, co dało nam całkiem przyjemne samopoczucie na etapie, którego najbardziej się obawialiśmy - 95 km na rowerze - po drodze dwa zadnia specjalne. Sprzyjająca aura pogodowa, kolejna porcja grochówki w brzuchach i drzemka sprawiły, że czułem się jakbym dopiero zaczynał zawody - no prawie...

Jako 6 zespół dojeżdżamy do bunkrów - zadanie specjalne numer 4. Należało dojść do lampionu po wyznaczonej trasie wiodącej przez wąskie i niebezpieczne fragmenty bunkra należącego do Giżyckiego Regionu Umocnionego. Było sporo przeciskania się (zwłaszcza prawie dwumetrowy Szymon miał, co przeciskać), ale zadanko pozwoliło też trochę porozciągać zmęczone już ciało. Po bunkrowej gimnastyce kontynuujemy etap rowerowy do miejscowości Kurklanki, tam czeka nas najbardziej spektakularne z zadań alpinistycznych - długi most z jednego, na drugi brzeg zburzonego mostu. Całkiem szybko (jak na nas) uwijamy się z zadaniem i ruszamy w drogę do strefy zmian C, gdzie ma być zimno, bez zapewnionego jedzenia i z niespodziewanym zakazem spożywania mięsa oraz budzącym mieszane uczucia zadaniem specjalnym - przejażdżką psim zaprzęgiem.

Po zostawieniu rowerów w stodole, pod opieką typowych mieszkańców tego typu budowli, udajemy się do zabytkowej chaty na terenie Republiki prowadzonej (bo chyba nie rządzonej co nie?) przez Biegnącego Wilka - zainteresowanych tą zaginioną krainą odsyłam do źródeł internetowych. W każdym razie wypijamy coś ciepłego i szykujemy się na kolejny 26 km etap trekkingowy, przed nim przystępując do próby okiełznania psich zaprzęgów. Zadanie okazuje się całkiem interesujące - poza dziką przejażdżką, której zasmakowali Bartek i Szymon musieliśmy pieski przypiąć do sań, pogłaskać, i napoić po skończonym biegu, wszystko idzie nam sprawnie i zadowoleni z siebie ruszamy na trekking. Ponownie trochę straciliśmy na nawigacji zanim nasze mózgi pojęły, że mapa owszem w tej samej skali, ale teraz biegamy i wszystko dzieję się znacznie wolniej... Na końcowym odcinku tego etapu pojawił się kryzys Szymona mocno "wytelepało", zabrał co najmniej o jedną warstwę ciuchów za mało i dłuższy postój, nocna pora i prawie 300 km w plecach, mocno dało mu się we znaki. Prawdę mówiąc, wyglądało na to, że szanse ukończenia zawodów są pod znakiem zapytania... Owinięty w folie NRC w naszym - niekoniecznie najmilszym - towarzystwie w końcu dotarł do strefy zmian. Tam szybka akcja - rosół, kurtka, polopiryna, suche skarpety i do śpiwora, a przed nami trudna decyzji - ile śpimy? Czy 2 godziny wystarczą na regenerację z takiego stanu i umożliwią dalsze napieranie przez śnieg i mróz? Zapytaliśmy Szymona, jak myśli, odpowiedział - 4 godziny - ok. Mieliśmy dosyć czasu. Priorytetem było ukończenie zawodów. Dla nas wszystkich był to najdłuższy rajd w dotychczasowej karierze i ściganie się o miejsca stało na dalszym planie.

Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni. Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.


Udało się. Wstaliśmy chyba jakoś przed świtem - Szymon wyglądał dobrze, w chacie ostro grzał piec kaflowy, a do niedawna również kilkanaście innych ciał, które tu spoczywało wśród gratów i śmierdzących butów. Zbieramy się do wyjścia - obficie spożywamy - coś na ciepło (zupki), sok pomidorowy, pomarańcze. Założenie na ten etap - proste warianty bez kombinowania - napieramy konsekwentnie, przed nami 80 km na rowerach. Etap idzie sprawnie, chociaż pod górki brakuje czasem mocy. Okazuje się, że Paulę wyraźnie spowalniał przedni hamulec, który niepotrzebnie zaciskał tarczę, jak na zawołanie przebiła również dętkę. Demontujemy przedni hamulec mocując go zipem do kierownicy żeby nie latał, wymieniamy dętką (gruboskórnie żartując przy pompowaniu) i w dobrych humorach, z nieco ciężkimi udami kontynuujemy! Etap poszedł całkiem sprawnie, ale tempo było wyraźnie wolniejsze, do gry weszły również hole rowerowe. Jedynym karygodnym błędem tego etapu był mój indywidualny wybryk. W okolicach miejscowości Rudzie wpadłem na tragiczny w skutkach pomysł wariantu - teren otoczony przez zagrody z ponad tysiącem jeleni, okazał się zamknięty... Trzeba było cisnąć na około - chwała Bartkowi za chłodny umysł i silną łydę. Daliśmy radę dojechać do przepaku A - teraz już z górki! Tak nam się wydawało...

Na przepaku spotykamy Krzyśka z naszego zespołu, niestety z powodu kontuzji musiał zejść z trasy - po rajdzie wspominał - "Wyglądaliście na tym przepaku jak zombie!"

Zjadamy bigos, parę minut siedzimy nad zagadką logiczną i przygotowani na ostatni długi etap wychodzimy z przepaku na 60 km biegówek połączonych z trekkingiem (jak się okaże z dużą przewagą na rzecz tej drugiej dyscypliny). Ten etap wspominam chyba najgorzej. Tak w skrócie: gorsze warunki spowodowały, że jazda na nartach była bardzo uciążliwa (oblodzone lub zapiaszczone ścieżki); nawigacja na mapie 1:50000 z nartami pod pachą szła równie ciężko, jak ciężko przesuwały się do przodu nasze ciała; pod koniec etapu - halucynacje ze zmęczenia - nie było łatwo. Co należy w tym miejscu wspomnieć to niespodziewany przypływ mocy u Pauli, która kilka razy wprost poganiała nas na tym etapie! Z powrotem docieramy po 15,5 godzinach... Przed nami końcówka - 24 km na rowerze. Odwołano odcinek łyżwiarski z powodu ocieplania.

Na przepaku pan z obsługi medialnej pyta czy może mi zamontować na głowie kamerkę - mówię, że nie ma problemu. Okazała się trochę ciężka, no ale ten odcineczek do bazy - przecież dam radę! Na tym etapie drogi były już nieprzyjemnie oblodzone i pierwszy raz tak poważnie odczułem brak opon z kolcami... Zaliczyłem klasyczny upadek z poślizgu, ale zakończył się naprawdę nietuzinkowym łupnięciem głową w lód - kask pewnie uratował te resztki materii myślącej zamknięte w czaszkowej puszcze - w każdym razie wstrząs skutecznie uciszył mnie, aż do końca rajdu i nawigacją zajął się ponownie Bartek. Oczywiście musieliśmy trochę pokluczyć i ubrudzić rowery błotem, co by na metę wjechać we właściwym stylu, ale udało się - po 74 godzinach wysiłku, ze sporadycznymi przerwami, pokonawszy pewnie ponad 450 kilometrów, przejeżdżamy linię mety - dostajemy szampana, przytulamy się i odbieramy gratulacje - udało się przekroczyć kolejną barierę.

Zobacz wyniki

  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.
  • Zmagania zawodników z trójmiejskiego Teamu Bauhaus Navigatoria podczas ekstremalnego, Zimowego Rajdu 360 Stopni.


GALERIA ZDJĘĆ ; fot. Piotr Siliniewicz

Na zakończenie relacji składamy również ogromne podziękowania firmie Bauhaus z Sopotu, która pomogła nam wystartować w tych prestiżowych, bo zaliczanych do cyklu European Series in Adventure Racing zawodach. Wyrazy wdzięczności składamy także firmie Elastic z Aleksandrowa Łódzkiego za wsparcie w postaci super ciepłych, technicznych bluz, w sam raz na zimowe warunki.

Organizator:

WWW: Team 360 Stopni

Team startujący:

Rafał Adametz, Navigatoria Adventure Racing Team

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (12) 1 zablokowana

  • gratulacje

    Gratuluję wyczynu, na pewno niewielki odsetek społeczeństwa byłoby w stanie przeżyć takie zawody :)

    • 11 2

  • Brawo za determinację!

    • 7 1

  • Wow fajna impreza!

    Mam nadzieję, zę kiedyś kondycja mi powoli wystartować...

    • 5 1

  • Brawa!

    Nie ma złej pogody tylko brak chęci i źle dobrany sprzęt!!!!

    • 5 1

  • Po grubasie!

    Osobiście raczej nie podjąłbym się takiego wyzwania...
    Ale znajomi namówili mnie na jutrzejszy Wasz rajd pt. "Dzik" ;)
    Kiedyś musi być ten pierwszy raz ;)
    Do zobaczenia!

    • 5 1

  • a coto za trudnosc jak wszystko od sponsorów dostajesz (3)

    spróbuj to samo zrobić bez tych bajerów i za własna kasę

    • 2 9

    • To dlaczego nie spróbowałeś? (1)

      A tylko głupio komentujesz, pierdząc w stołek przed kompem?

      • 4 1

      • raczej chodziło mi o zwierzęta zamieszkujące w stodole np. konie, drogi czytelniku :)

        • 0 1

    • Startujemy od 5 lat. Pierwsze wsparcie od jakiegoś sponsora otrzymalismy po 3 latach, gdy mielismy już jakieś wyniki. Myślę, że ciężka praca włożona w treningi, a także nakłady finansowe jakie ponosimy za taką "zabawę" czyni Twój komentarz mało sensownym :) Dużo nas kosztuje (pod wieloma względami) start w takich imprezach.

      Poza tym bajery same nie biegają, ani nie pedałują, a tym bardziej za nas nie śpią ;)

      • 9 0

  • (2)

    "Po zostawieniu rowerów w stodole, pod opieką typowych mieszkańców tego typu budowli"
    co to za tekst? jakies "wielkomiejskie" pczucie wyzszości czy co?

    • 0 7

    • chodziło mi raczej o zwierzęta zamieszkujące w stodole, np. konie, drogi czytelniku.
      Zatem to nie poczucie wyższości, a ukłon w stronę zwierzaków ;)

      • 7 0

    • Wiele musisz jeszcze przeczytać gimbusie, by tak prostą metaforę swym małym mózgiem ogarnąć. Ale już pyszczyć potrafisz. To takie trendy i cool, jak nie rozumiem, to drę ryja, że "wielkomiejskie", że poczucie "wyzszości" (może kropkę postaw chociaż jak taki mądry jesteś?). Ach, nie możesz postawić, bo masz tylko świat w swoim "mądrym telefonie"... Przykre.
      "Pczucie"? Co to jest?

      Szacun i gratki dla uczestników, super wyczyn!

      • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum