• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szlak Skarszewski i nieudana próba podboju

10 lipca 2006 (artykuł sprzed 17 lat) 
Główną zbiórkę zaplanowaliśmy na godzinę 8 przed dworcem PKP w Tczewie. W pełnej gotowości i bojowych nastrojach stawiło się łącznie 18 osób, a płeć piękną reprezentowała dzielna jak zawsze Iwona. Zanim ruszyliśmy w drogę zaopatrzyliśmy się w prowiant gdyż kolejny punkt regeneracyjny planowany był dopiero ok. godziny 12.

Już pierwszy odcinek co po niektórym dał trochę w kość: wpierw mostek na rzece, a następnie mocno pofałdowany odcinek do Rokitek; tak na rozgrzewkę. Na "dzień dobry" nie obeszło się bez "lotów przez kierownicę". Następnie: wysokie trawy, piaszczysta nawierzchnia, które na szczęście zostały dość szybko pokonane. Jadąc praktycznie cały czas odcinkami leśnymi dotarliśmy do jeziora w Boroszewie Słonce od samego rana dawało we znaki, jednak ochotników do pluskania znalazło się tylko trzech. Podczas krótkiej przerwy odbył się konkurs skoków do wody na linie, w którym uczestniczyli Frans i Iwona. Wydając bojowe okrzyki prawie jak "Tarzan" i wykonując przeróżne akrobacje oboje wodowali po powierzchni niczym wodoplany. Iwonę niemalże musieliśmy wyciągać z wody bo by mogła tak pływać i pływać i skakać bez końca, prawie jak ryba w wodzie ;-)



Od jeziora w Boroszewie pałeczkę prowadzącego peleton przekazałem Krystianowi, za którym udaliśmy się w dalszą drogę Szlakiem Jezior Kociewskich. Mając w perspektywie kolejną kąpiel w turystycznym "kurorcie" Borównie każdy pedałował ile sił. Piękne krajobrazy i widoki często zatrzymywały peleton na wspólne zdjęcia. Pierwsze 40 km były już za nami. Zanim jednak dotarliśmy do Skarszew i wbiliśmy się na docelowy Szlak Skarszewski musieliśmy zregenerować siły na kolejnym kąpielisku.

W Borównie, o którym mowa już niemalże wszyscy wskoczyli do wody. Promując bezpieczne wakacje Tomek pływał w kasku przyciągając uwagę licznych turystów. Kolejną okazją do śmiechu była zabawa: "złap mnie rekinie", gdzie rekinem był również Tomek, oj biedne były te rybki, biedne ;-) Frans zaś nie mógł powstrzymać się od wodnych akrobacji jak nie stając na rękach, to kręcąc salta.



O godzinie 12 dotarliśmy do Skarszew, gdzie uzupełniliśmy zapasy płynów i....lodów. W wesołych nastrojach ruszyliśmy na Szlak Skarszewski, który chyba rzadko jest uczęszczany. Już na "dzień dobry" zagłębiliśmy się w gęstej gęstwinie krzaków, pokrzyw i "głodnych krwiopijców", później stromy podjazd, a za nim zjazd wcale nie lepszy. Cześć rowerzystów obniżyła wiec siodełka....i dzielnie ruszyła do boju wzdłuż skarpy pomiędzy drzewami i niebezpiecznymi konarami drzew. Zjazd trwał dobre kilka minut a wrażeń było co niemiara. Jazda wąskimi leśnymi ścieżkami a później przez pola w trawie sięgającej prawie po szyję początkowo była naprawdę zabawna, ale gdy każdy już swoje miał w nogach powoli zaczynało być to męczące. Przeprawa przez kładkę nad Wietcisą też nie była nie lada wyczynem.



Kolejny stromy podjazd spowodował, że Kuba zerwał łańcuch. Na szczęście Grupa była przygotowana i na taką ewentualność. Frans, szybko dzięki podręcznemu warsztatowi "zszył łańcuch" i pojechaliśmy dalej. W miedzy czasie atakowani byliśmy napastliwie przez "końskie muchy", komary jakby po Czarnobylu i inne owady. Opuchlizny i pokaleczone nogi były dla wielu jej uczestników niezbyt miłą pamiątką rajdu. Ale inne przygody i cały czas dopisujący nam humor rekompensowały ból. Po drodze nie zabrakło przeprawy przez prywatne pola otwierając sobie i zamykając za sobą "bramy wjazdowe" jak również przeprawy przez podwórka gospodarzy, jazda po krowich plackach i slalom gigant pomiędzy ujadającymi wiejskimi burkami. Zastanawia mnie nieraz czy ludzie, którzy znakowali ten szlak trzeźwo myśleli? Czy po prostu mazali te zielone znaczki, gdzie popadnie?

Nie mniej jednak ok. godz.16 udało nam się w miarę cało dotrzeć nad Jezioro Przywidzkie. Pomimo, iż od kilku dobrych dni gorąco było na maxa, do Przywidza dojechaliśmy upaprani od czarnej mazi. Skoro tyle błota zalega jeszcze w lesie i na polach, to jak ten szlak musi wyglądać wiosną czy jesienią? Chyba bez czołgu ani rusz ;-/



Tuż niedaleko kolejnego kąpieliska, gdzie planowaliśmy zrobić kolejną przerwę na kąpiel i regenerację sił, Frans zaliczył porządnego orła, ja zaś złapałem gumę, ale dzięki pomocy kolegi po pewnym czasie i my dołączyliśmy do reszty. Jak zwykle nie obeszło się bez skoków do wody, tyle, że tym razem bardziej extremalnych. Tomek i Obcy, rąbiąc anty reklamę "Prawie jak..." postanowili zrobić konkurs skoków do wody na rowerach, wybijając się z pomostu. Wywołało to nie lada sensację wśród plażowiczów, a wyczyny obu naszych "Batmanów" zapierały dech w piersiach. Chłopakom tak się spodobały akrobacje, że wykonali je kilkakrotnie w różnym stylu. Ciekaw jestem co by chłopacy Freeraidowcy na to powiedzieli? Przy tej okazji Tomek, otrzymał nową ksywkę: "Czysty" bo nie tylko On sam był świeżo wykapany ale i jego rower ;-)



Nad Jeziorem Przywidzkim odłączyło się od nas parę osób, którym spieszno było do domu, my zaś korzystając z upalnego dnia dalej harcowaliśmy w wodzie. Trochę po godz.17 ruszyliśmy jednak w stronę Trójmiasta by zajechać tam przed zmrokiem. Od tego miejsca pałeczkę prowadzącego przejął Frans. Szlak Skarszewski widać był już nieco bardziej uczęszczany, bo i nawet jego oznaczenia przemalowano świeżą farbą. Pomimo, iż było późne popołudnie, nadal było bardzo gorąco, a po pokonaniu pierwszego większego podjazdu, wszyscy na nowo zapragnęliśmy kąpieli. Kierując się w stronę Kolbud coraz więcej było dróg szutrowych, a jazda rowerem była przyjemnością. Skończyły się strome podjazdy i mrożące krew w żyłach zjazdy, drogi były szerokie i bezpieczne.



Najfajniejszym odcinkiem na tej trasie był przejazd przez Radunię, gdzie czoło peletonu postanowiło przedrzeć się dla ochłody nie mostem, lecz "wpław". Wody było trochę więcej niż 15 cm tak jak to ostatnio określił Flash, nie mniej jednak niemalże każdemu udało się dotrzeć na drugi brzeg. W prawdzie do Kolbud dojechaliśmy przemoczeni do ostatniej nitki, ale warto było nieco się ochłodzić przy takim upale ;-) To nic, że w momencie uzupełniania prowiantu w sklepie ponad połowa uczestników wylewała wodę i rybki z butów, najważniejsze że było nadal wesoło.



Za Kolbudami zmierzając w kierunku Sulmina ominęliśmy bardzo ciężki do pokonania rowerem odcinek Szlaku Skarszewskiego przy zbiorniku Łapińskim. Nie chcąc po raz kolejny tachać rowery na plecach, dla ułatwienia wybraliśmy drugi brzeg Raduni, jadąc szlakiem czarnym. Z powrotem na docelowy szlak wróciliśmy po przekroczeniu kładki i wspinaczki w górę lasu. Kierując się w stronę Jeziora Otomińskiego szlak wiódł głównie dość szerokimi leśnymi duktami. Tylko jeden odcinek był trochę "ciasny" i zabagniony, ale dało się to przeżyć ;-) Teren -lekko pagórkowaty. Najcięższy podjazd mieliśmy niedaleko jeziora i pomimo dość grząskich piachów odcinek ten pokonaliśmy dość sprawnie.



Nad Jeziorem Otomińskim zrobiliśmy ostatni nasz postój, tu również zakończyliśmy nasz rajd, pomimo, iż nie był to koniec szlaku. Szlak Skarszewski wiedzie dalej przez Trójmiejski Park Krajobrazowy dość mocno pofałdowanym terenem, zahacza o wiele ciekawych miejsc, jak Metamblewo, czy punkt widokowy "Pachołek", nie mniej jednak było już dość późno, a my, spieszyliśmy się na pociąg powrotny do Tczewa. Dlatego też Frans, zarządził zakończenie rajdu i oficjalne pożegnanie właśnie w tym miejscu. Tak więc po krótkiej jeszcze przerwie, kilku wspólnych zdjęciach, każdy rozjechał się w swoją stronę: ja, Krystian i Frans, uderzyliśmy skrótami w kierunku Gdańska Głównego.



Podsumowanie:

Tego dnia zrobiliśmy łącznie 112 km i powiem szczerze, że nieźle dostaliśmy w kość. Otwarcie możemy powiedzieć, że Szlak Skarszewski jest naprawdę dość trudnym szlakiem jeśli chodzi o podboje rowerowe. Jest masa pięknych dróg wśród lasów i łąk, z których rozpościerają się przecudne widoki, ale jest też wiele odcinków gdzie jazda na rowerze graniczy się z cudem. Prawie 1/4 trasy to odcinki "mrożące krew w żyłach", więc jeśli ktoś lubi strome podjazdy i zjazdy to z pewnością znajdzie tu coś dla siebie. Nie mniej jednak niech liczy się również z tym, że będzie musiał przedzierać się przez krzaki, chaszcze i czyhające w nich "krwiożercze bestie". Dla wprawionych w boju najlepszym okresem niewątpliwie jest lato. Pomimo suszy i tak jest wiele odcinków "błotnych".

Podziękowania:

Jest nam niezmiernie miło, że pomimo tak wielkiego żaru wszyscy tryskali energią. Dziękujemy Tomkowi i Obcemu za podtrzymywanie tempa i humoru. Muszę tu dodać, że takich atrakcji na rajdzie, chyba jeszcze nigdy u nas nie było! Dziękujemy również wszystkim uczestnikom i mamy nadzieję, że i tym razem bawiliście się dobrze.

Zapraszamy na kolejne rajdy!

Grupa Rowerowa Trójmiasto, www.rowery.trojmiastto.pl/grt,

Organizatorzy rajdu:
Wojtek Grabowski i Krystian Arendt /Grupa Tczew/
Krzysztof Kochanowicz /Grupa Rowerowa Trójmiasto/

Autorzy relacji: Wojtek Grabowski & Krzysztof Kochanowicz

Zdjęcia wykorzystane w relacji pochodzą od wielu osób, którym serdecznie dziękujemy za ich udostępnienie i zgodę na publikację. Grafikę do zdjęć oraz mapę opracował: Krzysztof Kochanowicz.

Pełny opis Szlaku Skarszewskiego jak i innych pomorskich szlaków turystycznych dostępy jest na stronie Pomorskiego Oddziałi PTTK: http://pomorskie.pttk.pl

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 112 km
  • Poziom trudności trudny

Znajdź trasę rowerową

Opinie (8) 4 zablokowane

  • świetny rajd

    mimo nieustannego kataru będę bardzo miło wspominać :) ( szczególnie skoki pomostowe + ciekawy fragment od przywidza do kolbud )

    • 0 0

  • no pięknie, w końcu Trójmiast dotarł na Kociewie. To przetestujcie jeszcze cały żółty kociewski-też jest git:), albo taka kombinacja-kociewski żółty do Młyńska, niebieski im. Izydora Gulgowskiego od Młyńska do Ocypla, a od Ocypla drugą częścią czerwonego Jezior Kociewskich do Osieka- po drodze są jeziora,kawałek Wdy i Bory Tucholskie;)-polecam:)

    • 0 0

  • Szlaki, szlaki i jeszcze raz szlaki...

    Wszystko w swoim czasie, mamy zamiar przetestować wszystkie szlaki Pomorza i nie tylko, ale wszystko w swoim czasie. Niewątpliwie Kociewie to piękny rejon i z pewnością tam wrócimy, tym bardziej iż mamy teraz współpracę z chłopakami z Tczewa, którzy pomagają nam w opracowaniu świetnych wypadów.
    Pozdrawiam serdecznie

    • 0 0

  • Oj bylo mokro;)

    Co tu wiele mowic - takie rajdy jak ten na dlugo zapadaja w pamieci;) ekstra ekipa ekstra atmosfera ekstra teren,polecam wszystkim ktorzy szukaja niezapomnianych wrazen;)Czysty i Obcy nakrecali rajd a pmoca techniczna sluzyl Frans;)Iwonka szła jak burza a kilka ran cietych jeszcze mi zostalo na nogach;)Wkrotce kolejne trasy szlakami Kociewia i Borow Tucholskich-bedzie jeszcze fajniej:D organizatr pozdrawia

    • 0 0

  • Rajd super, widoki genialne, ścieżki bardzo sympatyczne i dość teczniczne; na MTB w sam raz :) Wbija się w pamięć.

    Szlak Skarszewski nazywam moim ulubionym odkąd wraz z kolegą przejechaliśmy się nim w ramach treningu przed Mamutem. Te niewielkie fragmenty błota, które teraz napotkaliśmy to było nic w porównaniu z tym co się działo na początku października. Może powtórka na jesień dla hardcorowców? ;)

    ps. Przetestowałem odcinek od Słowackiego do Spacerowej i jest on wybitnie pieszy. Myślełem, że płuca wypluję na podejściach. Można przejechać raz i więcej już tam nie wracać. Reszta szlaku ok.

    • 0 0

  • tak, musze przyznac ze dostalem niezle w kosc w przenosni i doslownie, na szczescie nie pekla ale zmachalem sie na tym rajdziku zupelnie przyjemnie. Nawet nie wiem ile juz hektolitrow plynow wypilem przez ten upalny dzien choc wydawalo mi sie wczesniej ze organizm posiada ograniczona pojemnosc :))

    • 0 0

  • Skarszewski pokonany

    Fajnie że się podobało myślę że każdy znalazł na tym rajdzie coś dla siebie .Najważniejsze że obyło się bez większych kontuzji . Póki co w te wakacje napewno uderzymy jeszcze na szlaki kociewia i borów tucholskich bo pomysłów na trasy jest wiele .Dzięki za liczne przybycie i dobrą zabawę .Pozdrawiam .

    • 0 0

  • zielonka

    No to widzę, że także w kierunku Gdańska szlak Skarszewski nosi znamiona pieszego... więc moje odczucia 2 tygodnie wcześniej, gdy jechałem w Bory Tucholskie nie były błędne... Gratuluje udanego rajdu, zwłaszcza śmiałkom, którzy zdecydowali sie na skok z wody z rowerami.. oraz Markowi, który dzeń wczesniej a w zasadzie tego samego, tj. nocy, zdobył Wieżycę pieszo, z Eleną, swoim kolegą i ze mną - piekny wschód słońca :)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk

zawody / wyścigi

Cross Duathlon Gdańsk

89 zł
bieg, zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum