• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rowerowy Potop, czyli jak to zalaliśmy Szwecję

26 września 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop" Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"

Rowerowy Potop to impreza zorganizowana przez Akademicki Związek Sportowy i Stena Line dla ludzi pozytywnie zakręconych, którzy na dwóch kółkach chcieliby odwiedzić archipelag wysp leżących, a także wybrzeże Karlskrony. Wiele kilometrów rowerowych dróg asfaltowych ciągnących się wśród malowniczych zakątków skalistego brzegu kusi, by zwiedzić je wszystkie. Zachęceni więc pierwszą edycją, postanowiliśmy przeżyć tę wspaniałą przygodę na własnej skórze.



Skąd pomysł imprezy?

Jak to często bywa, cały pomysł imprezy powstał przypadkiem, gdy podczas spotkania organizatorów ktoś powiedział: "A może by tak zalać Szwecję rowerami? Zrobić taki Rowerowy Potop?". I tak od słów przeszli szybko do czynów, czego wynikiem była już jedna wycieczka tego typu w maju b.r., a teraz druga taka wyprawa. Powodzenie było na tyle duże, a cena niewygórowana, bo tylko ok. 170 zł, że 500 miejsc na 22.09.2013 rozeszło się szybciej niż ciepłe bułeczki. W związku z tak wielkim zainteresowaniem, organizatorzy postanowili udostępnić jeszcze jeden termin 29.09.2013 r. Jeśli się załapaliście, macie szczęście, bo naprawdę warto. Jeśli nie, z pewnością kolejne edycje będą w przyszłym roku!

Początek przygody i wieczór na promie:

Cała przygoda rozpoczęła się przed terminalem promowym w Gdyni. Tam razem z kolegą Tomkiem odebraliśmy karty pokładowe będące także kluczami do kabiny. Po tym sprawna odprawa i wjazd bramą dla zmotoryzowanych uczestników rejsu na plac, gdzie przy stoisku/namiocie "Stena Line" zaczęli się już powoli zbierać rowerzyści. Tutaj też każdy z nas został obdarowany koszulką z napisem "Rowerowy Potop", mapką wybranej wycieczki (wraz z legendą i krótkim opisem odwiedzanych miejsc, ale niestety bez skali na mapie, co mniej wprawionym osobom mogło utrudnić orientowanie się w aktualnym położeniu i odległościach), opaską w odpowiednim kolorze trasy i przeciwdeszczową pelerynką. W sumie, to ładny gest ze strony organizatorów.

Darowana pelerynka przydała się, ponieważ na lekko spóźniony prom Spirit wjechaliśmy po około dwóch godzinach oczekiwania w deszczu. Tutaj, na dobrą sprawę przydałby się jakiś daszek, który ochroniłby od opadów te 500 osób wraz z bagażami i rowerami. Na całe szczęście był to raczej kapuśniaczek niż rzęsista ulewa. I wszyscy chyba jak jeden mąż modlili się o dobrą pogodę na dzień następny. Na samym promie bardzo sprawnie zostaliśmy skierowani do miejsc, gdzie można było zostawić rowery. I tutaj spotkało nas niemiłe zaskoczenie, ponieważ prom nie jest przygotowany na przyjęcie takiej liczby rowerzystów. Żadnych stojaków, mocowań, zaczepów, po prostu nic. Każdy więc ratował się jak mógł i przyczepiał rower do wszelkiego rodzaju rur i konstrukcji przy burtach promu, czy też, gdy i te miejsca się skończyły, do już przyczepionych pojazdów. A można przecież chyba przyspawać do wsporników burty powiedzmy trzy lub cztery rurki wzdłuż całego pokładu i napisać w ulotce, aby podróżujący zabrali ze sobą jedynie linki do zapięcia i gumę do dodatkowego zamocowania. Przedstawiciele armatora poinformowali mnie, że po opuszczeniu pokładu samochodowego przez wszystkich pasażerów pracownicy dodatkowo mocowali te wszystkie rowery pasami i gumami. Nie widziałem tego, ale też nikt później nie narzekał, że miał uszkodzony rower, więc chyba można zaufać, że tak właśnie było.

Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop" Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"


Czas udać się do kabiny nr 8162 na ósmym pokładzie. Dzięki dobremu oznaczeniu korytarzy całkiem szybko ją odnaleźliśmy. Czteroosobowa ale z dwoma łóżkami złożonymi robiła za dwójkę. Całkiem przestronna i czysta, łóżeczka ładnie zasłane, łazienka pachnąca, duże jak na taką kabinę okno i cicha muzyka płynąca z radia. Tutaj żadnych zastrzeżeń - jest tak, jak być powinno. Dość zachwytów, teraz biegiem na rufę pożegnać się z Gdynią. Gdy już tam dotarliśmy, właśnie kończył się załadunek - ostatnie ciężarówki wjeżdżały na pokład. Niedługo po tym dało się wyczuć wibracje promu od uruchomionych potężnych silników, a spieniona woda za rufą była sygnałem, że podróży czas zacząć.
Po pożegnaniu odszukaliśmy C-View Bar, gdzie organizatorzy przywitali uczestników Rowerowego Potopu i przekazali nam najistotniejsze informacje na temat wycieczki oraz zaprosili do wspólnej zabawy. Tutaj też odpowiadali na wszelkie pytania zainteresowanych. Po tym udaliśmy się na zwiedzanie statku. Trzeba przecież wiedzieć gdzie w tym niemalże małym mieście znajdują się tak kluczowe miejsca, jak bar, kasyno, sklep i dyskoteka. Wszystkie zlokalizowaliśmy tak samo szybko jak kabinę.

Po rozpoznaniu terenu trzeba rozpakować tobołki i sprawdzić, czy pod prysznicem jest ciepła woda. Była ciepła i przyjemna. Po tym odświeżeniu i chwili odpoczynku postanowiliśmy skorzystać z zaproszenia do zabawy. Hulanki i swawole trwały chyba do 3:00 rano. Tańczący podskakiwali w rytm muzyki serwowanej przez zaprawionego w bojach DJ-a i zgodnie przesuwali się to w jedną, to w drugą stronę parkietu w zależności od tego jak właśnie zatańczył na fali okręt. Warto tu wspomnieć o stabilizatorach bocznych, w które wyposażony jest Duch (czyli Spirit). Jest to system, który w znacznej części niweluje kołysanie się statku na boki, a tym samym zmniejsza prawdopodobieństwo tego, że pasażerowie ponownie będą cieszyć się ostatnim posiłkiem.
Ok. 01:30 udaliśmy się do kabiny by tam paść w objęcia Orfeusza. Nie było to trudne, tym bardziej, że zmęczenie po dniu pełnym wrażeń dawało o sobie znać, a ciche, basowe mruczenie potężnej siłowni okrętowej i delikatne kołysanie statku dopełniły reszty dzieła.

Poranek, śniadanie na promie i wycieczka rowerowa po okolicach Karlskrony:

O poranku przywitał nas głos spikera i Louis Armstrong ze swoim ponadczasowym przebojem "What a wonderfull Word" oraz słońce zaglądające przez okno kabiny. W ten sposób rozpoczęty poranek nastrajał pozytywnie i dawał nadzieję, że nie wszystko stracone i deszcz został w Gdyni. O godz. siódmej zameldowaliśmy się na śniadaniu, by wybrać dla siebie co najlepsze. To nie jest możliwe, bo wszystko było najlepsze, świeżutkie i pyszne. I tego właśnie trzeba było rowerzystom - energii na cały dzień jazdy. Kwadrans później ubraliśmy się w rzeczy chroniące od wiatru (na morzu to obowiązkowe ubranie dla każdego) i stawiliśmy się na najwyższym pokładzie zwanym Sun Deck, skąd podziwialiśmy mijane wyspy i gdzie doczekaliśmy się cumowania do nabrzeża nieopodal miasta Karlskrona.

Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop" Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"


Po zakończeniu rozładunku pojazdów innych niż rowery załoga zaprosiła rowerzystów, którzy w mgnieniu oka zaroili się na pokładzie samochodowym przy swoich jednośladach. Po chwili mocowania się z zapięciami pojechaliśmy na plac terminalu, gdzie był punkt zborny. Każda trasa (niebieska, żółta, czerwona i czarna) miała swoich przewodników wyposażonych we flagę odpowiedniego koloru. Nietrudno było ich znaleźć. Ostatnie chmury przegrywały batalię ze słońcem, które jasno świeciło na niebie i na twarzach podekscytowanych rowerzystów. A tych było 500, w różnym wieku, na różnych rowerach, w różnych ubrankach. Łączyły nas jednak uśmiech i przygoda.
Ruszyliśmy ok. 09:30. Gładki asfalt szwedzkich ścieżek rowerowych, piękne widoki, słońce i wiatr we włosach, czy trzeba czegoś jeszcze? Pierwszy punkt, który odwiedziliśmy, to rezerwat dębów na wyspie Knösö. Piękne drzewa, które nawet uschnięte prezentowały się niezwykle okazale. Warte tego, by na chwilę przy nich przystanąć i odetchnąć świeżym powietrzem. Nieco dalej można było zostawić rower przy przystani i pójść podziwiać przepiękne szkierowe wysepki. Gdy już naładowaliśmy swoje akumulatory, a nogi odrobinę odpoczęły ruszyliśmy do kolejnego punktu, którym były pozostałości dawnej twierdzy duńskiej Lyckå Slott. Po drodze minęliśmy park rozrywki Barnens Gård, gdzie podobno bawić się mogą całe rodziny. Kolejna atrakcja na naszej trasie, to imponujący most nad cieśniną Mocklösund, za którym znajduje się idealne miejsce na piknik. W tym miejscu również można podładować baterie na słońcu, skorzystać z toalety, odpocząć nad wodą i podziwiać most. Tutaj też jest w dość ciekawy sposób pokazany proces budowy domu mieszkalnego - a mianowicie stoi tu 5 domów w różnym stadium tworzenia, od szkieletu, do kompletnie ukończonego. Dalej minęliśmy stary wiatrak na wyspie Sturkö (największej w archipelagu Karlskrony). Kolejnym celem były pozostałości kamieniołomu na wyspie Tjurkö. Kiedyś był to jeden z największych zakładów przemysłowych w regionie. Teraz już tylko wspomnienie ale i tak podziwiać można kamienne podkłady kolejowe, własny port kamieniołomu, wyrobisko, prochownię i zachowaną kostnicę. U wejścia do kamieniołomów zatrzymaliśmy się na dłużej, uszczupliliśmy nieco nasze zasoby prowiantu i w międzyczasie podziwialiśmy wypływający z portu duży okręt podwodny. Po tym postoju udaliśmy się na przylądek Finskan z widokiem na twierdzę Kungsholmen, która broniła wejścia do Karlskrony od wschodu. Twierdza ta zbudowana została pod koniec XVII w i do dziś jest cały czas wykorzystywana przez armię szwedzką.

Kliknij na mapę i zobacz szczegóły trasy wraz z pomiarem GPS. Kliknij na mapę i zobacz szczegóły trasy wraz z pomiarem GPS.


W drodze powrotnej wiał bardzo silny, przeciwny wiatr, który skutecznie wysysał wszelkie zasoby energii z dzielnych rowerzystów. Wielu z nich co jakiś czas przysiadało by uspokoić nieco oddech i zebrać resztki sił. Starzy rowerowi wyjadacze, do których i my należymy decydowali się jeszcze odwiedzić samą Karlskronę. Wszystko dlatego, że czasu, tak jak i sił zostało jeszcze dużo, a gładki asfalt ścieżek rowerowych kusił nieodparcie. Ruszyliśmy więc w stronę miasta, do którego dotarliśmy po niedługiej chwili niezwykle przyjemnej wycieczki w promieniach popołudniowego słońca. Ścieżka wiła samotnie się wśród zieleni parku i przy potężnym starym lesie. W samym mieście kręciliśmy na rowerkach przez chwilę, by powoli zbierać się do powrotu. Po drodze skorzystaliśmy jeszcze przez kilkanaście minut z kawałka mięciutkiej zielonej trawy i ciepłego słońca. Po ogrzaniu się nabraniu sił ruszyliśmy w kierunku promu.

Na terminalu była już kolejka do odprawy, gdzie wystarczyło pokazać kartę pokładową i po jej sprawdzeniu przez pracownika Stena Line mogliśmy udać się na prom. Tutaj ponownie wyszukaliśmy z Tomkiem dobre miejsce do zaparkowania naszych pojazdów i przymocowaliśmy je w taki sposób, by nic ich podczas podróży nie ruszyło. Po przebyciu ponad 90 km schody stały się jakby trochę wyższe, a ich liczba chyba też była większa niż rano. Kabina przywitała nas tak samo jak ją rano zostawiliśmy, ze wszystkimi naszymi rzeczami. Tak przy okazji, to bardzo dobry pomysł, by można było zostawić swoje rzeczy, a nie targać je ze sobą przez te dziesiątki kilometrów. Choć sił już zostało niewiele, to sprawdziliśmy jeszcze czy woda pod prysznicem nadal jest ciepła i czy ciągle tak samo spłukuje pot i kurz, by po tym, odświeżeni paść na wygodne łóżka i pozwolić sobie na chwilę drzemki.
Nastawiony budzik przypomniał o tym, że za chwilę żegnamy się z Karlskroną, która nas tak ciepło przyjęła i tak pięknie mówi do widzenia. Znowu więc zdobyliśmy szczyt statku, tam podziwialiśmy piękne kolory niewielkich pasm chmur oświetlanych przez zachodzące słońce. Po tych doznaniach estetycznych poszliśmy w poszukiwaniu doznań kulinarnych. Trochę drogo, jak na kieszeń przeciętnego obywatela naszego kraju ale po całodziennym wysiłku warto przekąsić coś innego niż suche kanapki. Kieszeń nieco mniej bolała, gdy okazało się, że porcja jest spora, a jedzonko naprawdę pyszne. Po posiłku odpoczynek, spacer po pokładzie i rozmowy ze znajomymi z wycieczki. Po godzinie 21:00 odbyła się prezentacja zdjęć z trasy oraz podsumowanie imprezy przez organizatorów. Dwóch uczestników pokonało ponad 200 km - brawa dla nich. Tutaj też organizatorzy rozdali ankiety wśród uczestników, w których pytali, co się podobało i co jest do poprawki. To mądre podejście, które dobrze wróży na przyszłość. Od ok. 23:00 ruszyła powtórka z zeszło nocnej zabawy. Tym razem przybyli tylko najwytrwalsi. Nas wśród nich już nie było - sprawdzaliśmy, czy łóżka i podusie w naszej kabinie nadal są tak samo wygodne i miękkie jak zeszłej nocy. Były, a pomruk silników i kołysanie morza, tak jak poprzednio dopełniło reszty.

  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"
  • Migawki z imprezy pt. "Rowerowy Potop"


GALERIA ZDJĘĆ; autorzy: Marek Puchalski i Tomek Kmieć [GR3miasto]

Z powrotem w domu:

Tak jak poprzedniego dnia, ze snu wyrwał nas głos spikera i śpiewający Louis Armstrong. Pozbieraliśmy się, choć nie było łatwo i z najwyższego pokładu przywitaliśmy Gdynię. Po zacumowaniu, w pierwszej kolejności pokład opuściły ciężarówki i inne pojazdy motorowe, a na samym końcu rowerzyści, którzy pełni wrażeń z właśnie przeżytej przygody rozjechali się we wszystkie strony do swoich domów. Jestem pewien, że wielu z nich wróci, by znów pokołysać się na parkiecie Ducha i pokręcić po szwedzkim asfalcie...

Podsumowanie:

Za niespełna 170 zł, czyli cenę noclegu w podrzędnym hotelu dostajemy od organizatorów dwa noclegi na promie, rejs tam i z powrotem do Karlskrony, pyszne śniadanie, dwie noce z dyskoteką, wycieczkę rowerową (do wyboru jedną z czterech) i wspaniałych ludzi dookoła. Pomimo niewielkich w sumie minusów (deszcz na terminalu w Gdyni, brak mocowań rowerów, brak skali na mapce i słabe oznaczenia na trasie), które można w prosty sposób wyeliminować, mogę spokojnie polecić taką wycieczkę, a raczej przygodę każdemu.

Pozdrawiam serdecznie i do następnego razu.

Autor relacji: Marek Puchalski [GR3miasto]

Informacje na temat kolejnych edycji Rowerowego Potopu

Parametry trasy

  • Region Świat
  • Długość trasy 90 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Miejsca

Opinie (25) 1 zablokowana

  • Brzmi super.

    Moze dolacze w przyszlym roku.

    • 22 18

  • Tak jak autor wspomniał: świetna wycieczka za niewielkie pieniądze!

    Z pewnością będę miał na uwadze tę propozycję może w przyszłym roku na wiosnę, zabierając ze sobą paczkę znajomych. Proponowane przez organizatorów trasy są ciekawe, jednak można też ułożyć coś własnego i nie turlać się w tłumie. Bogatość tras rowerowych, przepiękne okolice, a przede wszystkim bezpieczeństwo na drogach Skandynawii pozwala zwiedzać te rejony z ogromną dowolnością. Poza tym wspólna impreza, ehhh, było super!

    • 16 15

  • Załapałam się na wyjazd 29 września i bardzo cieszą mnie pochlebne opinie na ten temat (3)

    Jedno nad czym ubolewam, to fakt iż przez dłuższy czas nie mogłam znaleźć osoby towarzyszącej przez co mój wyjazd stał pod wielkim znakiem zapytania. Przydałoby się jakieś dodatkowe forum np: na stronie organizatora dla osób podobnych jak ja, które szukały bratniej duszy na wspólny wyjazd, który pozwoliłby osiągnąć taką, a nie inną cenę. Niestety wśród moich znajomych nie ma osób zbyt aktywnych, nie mówiąc już o wycieczkach rowerowych poza sezonem letnim ;-/ Na szczęście udało się znaleźć kogoś do pary przez uprzejmość Grupy Rowerowej 3miasto. Dzięki !
    Dzięki również za mapkę na traseo.pl - przyda się! Już kombinowałam jakby tu kupić jakąś szczegółową mapę z dobrą podziałką okolic Karlskrony, ale jakoś nie mogę niczego rozsądnego znaleźć.

    • 18 16

    • GR3 (1)

      Aniu,
      Dołącz do GR3, tutaj znajdziesz wielu wspaniałych ludzi i bratnich dusz.

      • 8 7

      • Sęk w tym, że jestem spoza Trójmiasta

        Mam tu rodzinę, ale nie bywam za często ;-/
        Chyba się tu przeprowadzę, bo jak przeglądam Wasze działania, to nie mogę pogodzić się z faktem, że wokół mnie nic się nie dzieje.

        • 8 7

    • rowerowy potop

      Mało kto zauważył że w Recepcji na promie można było dostać plan Karlskrony
      z interesującymi miejscami wraz z mapką okolic wraz z zaznaczonymi trasami i ścieżkami rowerowymi ,może trochę mało ale zawsze coś- wg. mnie już z taką mapką można było samodzielnie wyruszyć w trasę.

      • 3 3

  • Ta oferta jest dobra ale nie dla samotnych (3)

    Fajna jest ta oferta , ale trzeba mieć kogoś ze sobą , jeśli bym chciał jechać sam muszę płacić 300 zł. Uważam to za dyskryminację osób samotnych przez Stena Line . Firma ta traktuje nas singli jak osoby 5-tej kategorii , bowiem nie posiada dla nas żadnych korzystnych ofert. A jeśli już są to bez opcji z rowerem

    • 7 8

    • Dlatego fajnie byłoby jakby organizator założył coś w rodzaju forum ;)

      Gdzie wszystkie zbłąkane dusze mogłyby znaleźć bratnią ;)))
      ...i żyłoby się wszystkim lepiej. Jak to niewiele trzeba do szczęścia.

      • 6 6

    • a właśnie dobra, bo

      jest pretekst do zwabienia/zaproszenia

      • 3 4

    • DLA CHCĄCEGO NIC TRUDNEGO

      nie rozumiem tego zarzutu, nas w ekipie było 8 osób i żadnej pary... nawet nie wszyscy się znaliśmy, bo znajomy znajomego... żeby dopełnić rezerwację. Przez to było jeszcze ciekawiej, bo wycieczkę zakończyłam z poszerzonym składem znajomych, z którymi chętnie uskutecznię jeszcze niejedną wycieczkę rowerową :)

      • 3 1

  • zdjęcie starej łódki

    bardzo ładne

    • 9 9

  • Okazało się, że nie przejechali tych 200 km - z braku czasu skrócili dystans. (9)

    • 3 3

    • Dodatkowe mocowania były - przyjechałem z mojej trasy o 19.10 i wszystkie (1)

      rowery były zabezpieczone, tylko spóźnialscy (w tym ja - ale z racji dystansu jaki przejechałem) położyli rowery na boku na podłodze przy dziobie (w Gdyni wyjazd jest przez rufę).

      • 5 5

      • Brawo

        W takim razie potwierdziłeś to, co zapewniali przedstawiciele Stena Line i to jest duży plus dla nich. Dzięki Tobie wiemy, że nasze rowery były bezpieczne. Brawo!

        • 6 5

    • szacun (3)

      Ale i tak szacun dla nich, bo przy tym wietrze jaki był po południu, to nawet sto kilkadziesiąt było dużo. Nawet na krótszych dystansach co mniej wytrawnym kolarzom dawał się na tyle we znaki, że nawet z rowerów schodzili. :)

      • 3 3

      • Dobra, będę nieskromny, ale to ja przejechałem te 198 km które podała szefowa (2)

        na tym spotkaniu na promie. Zaplanowałem sobie że połączę te 3 trasy związane z Karlskroną - czerwoną, niebieską i żółtą z korektami. Czerwona - zamiast na północ to udałem się na wyspę Hasslo (ta po zachodniej stronie wyspy Aspo), potem do Ronneby (wpierw do dzielnicy Ekenas - tam gdzie jest port) i do centrum dojechałem obok jeziora Harstorpssjon. Z Ronneby do Karlskrony - tu trochę pokręciłem się po najważniejszych obiektach centrum - nabrzeża, kościół Admiralicji, Rynek (Stortorget), drobne zakupy, zaliczyłem wyspę Dragso (do kempingu) i o 16.10 wyjechałem na Tjurko, gdzie po drodze mijałem się z grupą "żółtą" (wracali).
        Trochę się obawiałem czy nie stanę, ale batoniki "Milky Way" nie po raz pierwszy pozwoliły mi utrzymać kondycję do końca. A obawiałem się - jeszcze miesiąc temu jechałem z Gdyni do Gdańska przez Chełm i z powrotem i po prostu po wjechaniu na ten Chełm w drodze powrotnej energia odpłynęła - ledwo dojechałem do domu z Vmax - 15 km/h.
        Ale wszystko było O.K. i do Tjurko dojechałem o 17.40 - mała przerwa na kolejne batony i napój izotoniczny, zdjęcie twierdzy Kungsholmen (dla "dowodów" zrobiłem zdjęcia z osiąganych celów) i z powrotem (na Sturko musiałem już obciąć skok w bok do kościoła) już na prom, gdzie dojechałem o 19.10 (równe 1,5 h na tam i powrót).
        Satysfakcję miałem nie do końca - owszem prawie 200 km bardzo mnie zadowoliło, ale praktycznie prawie cały czas jechałem i trochę ta presja czasu przeszkadzała. Średnia prędkość z przerwami wyniosła na moim "góralu" 20,3 km/h; przez cały czas uważałem aby nie szarżować za bardzo wzniesień i raczej się nie spieszyć, aby siły rozłożyć na cały dystans - policzyłem czas swoich przerw (chyba między 45 minut a godziną) i wychodzi tyle ile zakładałem - 22 km/h. A ostrych górek nie brakowało - most na Senoren, okolice Losens kyrka, Lyckeby, albo z Nattraby do przejazdu pod trasą E22 - Gamla Lanosvagen: widzę jeden podjazd, za chwilę znowu - trochę płaskiego i znowu pod górkę. A wracając z Tjurko to chyba już jakieś zmęczenie dawało znać - ciągle widziałem tylko podjazdy.
        A o tych dwóch śmiałkach dowiedziałem się od p. Zuzy - spytałem ją jak im poszło i wtedy dowiedziałem się iż to przejechałem najwięcej (podałem jej mój dystans). I zrozumiałem wtedy dlaczego im nie wyszło do końca i musieli skrócić trasę. Tu znaczenie miał też nieco późny wyjazd - ja planowałem zjechać o 9.10 - myślałem iż TIR-y i pozostałe auta szybko się uwiną i szybko znikną. Okazało się iż załogi dwóch aut "zaspały" - były kilkuminutowe przerwy w wyjeździe aut, a p. kierownik pokładu nie pozwolił na szybszy wyjazd rowerem. Zgłosiłem to w ankiecie - aby długodystansowcy, których przecież dużo nie jest mogli szybciej wyjechać (plac wyjazdowy jest ogromny, a TIR-y i tak gdzieś zaraz po zjeździe stawały (jakieś formalności ?) i mnie wyprzedzały (a wyjechałem z promu po nich). I te 15 minut zwłoki miało znaczenie - przyjechałem 10 minut po 19.00.
        Na koniec - oczywiście dla tych dwóch chłopaków wielkie brawa !!! Jak i dla wszystkich innych uczestników !!!
        I podziękowania dla Grupy - GR3miasto. Ten wypad z Wami 19.09 przez gdańskie lasy do Otomina i ta szaleńcza jazda i pod górę i na dół po korzeniach wiele mi dała - na pewno kondycja się dopełniła. A jazda z Wami była "hard-core" - łańcuch spadał mi z 4 razy i szczęka przedniego hamulca odpadła mi, tak że połowę dystansu przez lasy pokonywałem tylko na tylnym hamulcu. Oczywiście w piątek byłem w serwisie kupić szczęki i wyregulować przerzutki i łańcuch.
        Pozdrawiam !
        PS. PS też musi być - jadę 29.09 i celem jest Kalmar - muszę odwiedzić pewien sklep hobbystyczny, do którego chciałem wstąpić w sierpniu zeszłego roku, ale właściciel wyjechał na wakacje. Chciałem jechać przez wschodnie ramię czarnej trasy przez Gullabo i Paryd, ale wyszło 201 km w obie strony, co oznacza brak wypoczynku, presję czasu i zdecydowałem, że pojadę przez Torsas i Soderakrę. Tu gogle wyliczyło mi 175 km, co powinno dać jakąś przerwę w Kalmarze na wyprostowanie nóg. Zamku nie muszę zwiedzać, bo widziałem go w zeszłym roku (podobnie jak inne zabytki i kawałek Olandii - oczywiście z żoną na wycieczce Steny Line).

        • 4 4

        • mała poprawka tekstu: "ja planowałem zjechać o 9.10" - oczywiście "zjechać z promu o ..."

          I oczywiście - google, a nie gogle jak jest gdzieś w moim tekście (automatycznie się poprawiło wbrew mojej woli).

          • 1 1

        • I jeszcze jedna poprawka: "dowiedziałem się iż to przejechałem najwięcej ..."

          powinno być "dowiedziałem się iż to ja przejechałem najwięcej ...". Szkoda, iż nie można poprawić swoich błędów i literówek jak na FB (w każdej chwili). Tu czas edycji jest za krótki.

          • 1 1

    • Jeszcze jedna uwaga do autora - tak, można było zostawić rzeczy w kajucie,

      dlatego też termin nie jest przypadkowy - w poniedziałki i piątki oba promy mają całodniowe (od rana do wieczora) postoje w obu portach (w piątek krótszy o godzinę - od 9.00 do 19.00). Wadą tych postoi dla rowerowych długodystansowców są właśnie te godziny. Lepiej byłoby przypłynąć o 7.45 i z powrotem odpłynąć o 21.00 (bo takie dni są) ale wiąże się to ze zmianą promu na powrót i koniecznością zostawienia rzeczy w skrytce na terminalu w Karlskronie, co dla 500 osób tych skrytek nie starczyłoby a dodatkowo wywołałoby niemałe zamieszanie z dopchaniem się do nich.
      Ale wtedy dystans 218 km (czarna trasa) tych dwóch pokonałoby go, bo mieliby dodatkowe 2 godziny i 15 minut - o 8.15 zaczęliby go i o 20.00 musieliby być z powrotem. A tak mieli czas między 9.30 a 19.00.

      • 4 5

    • Przejechalismy ok.180km (1)

      Niestety ruszylo nas 2 i niestety pierwsza setka szla pod wiatr ; chociaz mialbym sily pokonac calosc na trasie nikogo sie nie zostawia bo jest to cenniejsze od paru km

      • 3 3

      • :)

        Święte słowa - na trasie nikogo się nie zostawia, bo to jest cenniejsze od "wyniku"!

        • 2 2

  • W A R T O !!!

    byłem, jestem zachwycony i kolejnego wyjazdy nie odpuszczę .POLECAM

    • 9 6

  • rowerowy potop (1)

    byłam ,było wspaniale też już myślałam że nie pojadę nie mogłam znaleźć chętnej no ale udało się,jestem emerytką a w moim wieku nie znam żadnej która była by chętna na taki wyjazd.Pozdrawiam wszystkich uczestników i do zobaczenia na wiosnę.(jechałam trasą żółtą)

    • 8 6

    • Wiosna

      I ja również na wiosnę pojadę, bo warto. Do zobaczenia więc na trasie! :)

      • 7 5

  • trasa niebieska a tydzień pózniej żólta

    Witam,dawno minął mi 6 krzyżyk ,przejechałem 22.09. trasę niebieską by tydzień później pojechać ponownie i wykręcić przeszło 90 km trasy zółtej i trochę niebieskiej zachaczając w drodze powrotnej o Karskrone. Szkoda iż pyszna lodziarnia już skończyła sezon JAK I większość kawiarenek.Pogoda dopisała ,zobaczyłem pogodnych Szwedów pozdrawiających przybyszy,kolorowe domki czystość i porządek ,polecam każdemu ..czekam na wiosnę i trasę czerwoną ..

    • 5 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum