• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kaszuby - lasy, pola i jeziora; edycja 03

16 maja 2006 (artykuł sprzed 18 lat) 
W sobotę 13 maja, na miejsce naszej zbiórki przybyło 21 osób, w tym dwie dzielne przedstawicielki płci pięknej: Emilia i Dorota. Na minutę przed startem, jak zwykle rozdzwoniły się telefony od spóźnialskich, ale jako, że w zapowiedzi wyraźnie podkreśliliśmy, iż radzimy przybyć wcześniej, bo czekać nie będziemy, ruszyliśmy zgodnie z planem. W końcu może to nauczy co po niektórych przyjeżdżać punktualnie...

Tym razem funkcję prowadzącego przejąłem aż do samych Łapalic, Kuba jechał raz z przodu raz w środku, raz na końcu sprawując funkcję głównego fotografa. Dropi i Jarek zajęli się tylnią częścią peletonu, zaś Satan środkową i informowali mnie o wszelkich trudnościach. Ale jako, że pierwszą część trasy jechaliśmy w miarę spokojnie nie było szans by peleton rozciągnął się, czy byśmy kogoś zgubili.
Pierwsze kilometry były dość piaszczyste. Z Gdańska Moreny wydostaliśmy się przez poligon, a następnie tylnią część Jasienia przy ogródkach działkowych do obwodnicy. Następnie przejeżdżając przez most odbiliśmy nad Otomin. Żeby znowu nie jechać piachami i tym samym nie dostać "opr" od dziewczyn postanowiłem zjechać nad jezioro małym skrótem przy zabudowaniach po czym wskoczyć na drogę asfaltową wiodącą z Szadółek nad Otomin.



Nad Otominem, pomimo, iż nie planowałem robić postoju opóźniłem nieco grupę, gdyż obiecałem Obcemu, który dzwonił do mnie na minutę przed startem, że zaczekamy nad jeziorem. W między czasie odbyła się sesja zdjęciowa, lecz niestety naszego spóźnialskiego się nie doczekaliśmy. Ruszyliśmy zatem dalej tradycyjnie w kierunku Sulmina i Niestępowa. Tej drogi osobiście strasznie nie lubię, ale co zrobić, jeżdżenie na około byłoby tu bez sensu.

Z Niestępowa, szlak niebieski którym początkowo chcieliśmy dotrzeć do Przyjaźni, sprawdziłem już wcześniej i wiem iż ostatnio jest bardzo zapiaszczony, dlatego też poprowadziłem grupę przez Widlino. Wprawdzie droga tu nieco się wydłuża, ale przynajmniej nie trzeba się szarpać przez tumany kurzu, a spokojną wpierw gruntową, później asfaltową drogą. Pomimo, co po dla niektórych, wczesnego ranka pogodę mieliśmy świetną. Nie było ani za gorąco, ani za zimno. Za Przyjaźnią odbiliśmy na Nowe Pole i Nowy Glińcz, by na skróty dostać się do Jaru Radunii.
Na większości map wyraźnie widać, iż przed Babim Dołem trzeba wjechać na dość ruchliwą szosę z Żukowa do Kościerzyny, lecz my jedynie się przez nią przedostaliśmy na drugą stronę i leśną drogą dostaliśmy się do drogi asfaltowej zjeżdżającej z Babiego Dołu do samego jaru rzeki Radunii. Stamtąd zaś, jeszcze przez wiaduktem odbiliśmy w lewo i płytową drogą dostaliśmy się na szlak niebieski (Kartuski). Tu dostałem małą rekomendę od zamykających peleton, bym trochę zwolnił, dlatego też tempo osłabło, ale nie można tu mówić o ślimaczeniu się!



Szlakiem Kartuskim dostaliśmy się przez Mezowo i Rezerwat Starych Modrzewi do Kartuz, jedynie zboczyliśmy nieco przy Jeziorze Mezowskim. Tu szlak wymagał trochę więcej siły, gdyż wiódł w większości przypadków pod górkę, a miejscami i to niezłą górkę. Wjeżdżając nie raz resztkami sił, myślałem że nasze dziewczyny mnie zabiją, w końcu obiecałem, że nie będzie już więcej wzniesień ;-/ Ale jak się okazało to nie dziewczyny wymiękły, a panowie ;-)

Jako, że na półmetku, gdzie zamierzaliśmy zrobić dłuższą przerwę nie było żadnych sklepów, gdzie moglibyśmy uzupełnić płyny i prowiant, postanowiłem małe zakupy zrobić w Kartuzach. Dlatego też jeden postój był przy sklepie niedaleko Jeziora Mielenko, następny zaś przy zamczysku w Łapalicach.



No właśnie a do zamku dostaliśmy się takim małym skrótem, który też już nie raz miałem okazję jak nie przejechać to przejść. Droga ta zaczyna się na skraju lasu tuż na samej górze ul.Chmieleńskiej. Gdy ulica odbija mocno lewo, należy dosłownie odbić mocno w prawo w drogę gruntową która zagłębia się w las (prosto prowadzą szlaki czerwony i niebieski). Po niespełna 3 kilometrach jadąc cały czas przed siebie, nigdzie po drodze mocno nie zbaczając dojedzie się do wznoszących się na ponad 2 metry żel betonowych mórów, za którymi ... wydaje mi się, że nie muszę kończyć, co się kryje.



My zjechaliśmy aż do bramy głównej zamczyska, która okazała się zamknięta na wszystkie spusty, a wcześniejsza dziura w murze została już zalepiona. Stróża też w środku specjalnie nie było widać i wszystko wskazywało na to że sobie zamczyska nie oglądniemy ;-/ Lecz zanim poddaliśmy się, postanowiłem objechać mury dookoła w celu znalezienia "wyjścia, a raczej wejścia awaryjnego" i udało się! Przez następne ponad pół godziny jak nie zwiedzaliśmy zamek, ze wszystkich możliwych stron, to leniuchowaliśmy na łonie otaczającej go natury. Co po na niektórych zrobił on ogromne wrażenie, osobiście odkryłem w nim kilka nowych komnat, których nie widziałem wcześniej oraz znalazłem ślady istot z znajomego mi klubu GDAKK. (Ps. Gdakki! Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!)

Ok. godziny 12 podzieliliśmy się na 2 grupy. Mój "przydział", to była grupa A "turystyczna", którą miałem doprowadzić jak najkrótszą drogą, ale w miarę bezpieczną do Trójmiasta. Kuba zaś zajął się grupą B "hardcorową", którą zamierzał przeciągnąć po kaszubskich wzniesieniach nad Jeziorami Raduńskimi i do Trójmiasta wrócić czarnym szlakiem "Wzgórz Szymbarskich". Z tego co wiem grupa B "dostała mocno po garach", ale o tym opowie Kuba, ja zaś skończę to co rozpocząłem....



Wracając więc do opowieści o grupie A chciałem dopowiedzieć, iż my wcale tak sielankowo w drodze powrotnej nie mieliśmy. Po pierwsze zmienił się nieco dystans, za co już chyba bić mnie nikt nie będzie, bo do Trójmiasta raczej wszyscy dotarli zadowoleni. Po drugie drogi gruntowe przez Kaszuby to nie takie jak przez Żuławy ... jak jest na chwilę z górki, to zaraz potem pod górkę i tak co chwilę ;-)

Z Łapalic wróciliśmy z powrotem do Kartuz, po czym kawałek pojechaliśmy szosą na Przodkowo, na szczęście nie było zbyt wielkiego ruchu samochodowego. W Grzybnie odbiliśmy z powrotem "na łono przyrody" zmierzając do Kobysewa i Smołdzina. Chcąc nie chcąc, tu nieco pomyliły mi się drogi, a posiadaną mapę miałem ochotę wyrzucić albo spalić. Na szczęście pohamował mnie kolega, dobrze znający te tereny, jedyny przedstawiciel Bąbli, do których my ostatnio zbieramy się i zbieramy i zebrać nie możemy ;-/ Dziękuję za pomoc w nawigacji zaś reszcie uczestników grupy A za wsparcie psychiczne, my organizatorzy też nieraz tego potrzebujemy. To nie działa tylko w jedną stronę ;-)



Tak więc po zaplątaniu się, w końcu jakoś wybrnęliśmy... miejscami przez wysokie trawy, druty kolczaste i pastuchy na szczęście "bez napięcia" dotarliśmy do Małkowa, skąd do Trójmiasta został już "rzut beretem". Ostatnie kilometry po części przejechaliśmy drogami polnymi po części asfaltowymi. Zanim jednak faktycznie uderzyliśmy w stronę Gdańska zatrzymaliśmy się jeszcze przy sklepie na zgaszenie pragnienia. Z Małkowa przez Pępowo, Rębiechowo, Matarnię zjechaliśmy do Metamblewa, gdzie pożegnałem się z większością uczestników (z częścią również jeszcze przed Rębiechowem), mile kończąc rajd. Mam nadzieję, iż pomimo drobnych pomyłek w kilometrażu w drodze powrotnej wszyscy bawili się świetnie i już nie mogą doczekać się kolejnego wypadu.



Podczas, gdy Kristof wraz z grupą A nadal dusił komara na łące przed zamkiem, ja zacząłem wyciskać ostatnie poty z grupy B ;-) Plany mieliśmy bardzo ambitne, może nawet za bardzo... Za zamkiem skręciliśmy w prawo do lasu, gdzie czekał na nas pierwszy podjazd. Założyłem sobie, że ta część rajdu będzie bardziej górzysta i pojedziemy zdecydowanie szybciej. Jednak plany trzeba było szybko zmienić. Okazało się że grupa 11 rowerzystów przy tak szybkim tempie się rozciąga za bardzo, dlatego podjęliśmy decyzje o zmniejszeniu tempa.

W Chmielnie wjechaliśmy na chwile na szosę, lecz zaraz odbiliśmy w prawo na czerwony szlak pieszy. Okazało się, że długi okres suszy spowodował, że szlak przypominał miejscami piaskownicę. Teren nadal pozostawał górzysty, co w połączeniu z wysoka temperatura powietrza odbijało się na formie. Miejscem przełomowym był stromy podjazd pod Jastrzębią Górę w okolicach Ostrzyc. W tym miejscu zrobiliśmy sobie przerwę. Z batonikami w ręku podziwialiśmy fajne widoczki. Po 20 minutach ruszyliśmy w dalszą drogę. Zaczął nas gonić czas, dlatego też postanowiliśmy trochę zmodyfikować trasę jadąc szosą w stronę Wierzycy.



Po naprawdę długim podjeździe skręciliśmy w lewo na czarny szlak. Tym razem podarowaliśmy sobie wjazd na punkt widokowy. Na tym etapie szlak podarował nam bardzo zróżnicowane tereny. Były moje kochane podjazdy jak i uwielbiane przez wszystkich zjazdy. Były ubite drogi jak i piach po kostki ;-) W bardzo dobrych humorach dotarliśmy do miejscowości Dolne, gdzie zjechaliśmy ze szlaku i płytami dojechaliśmy do Somonina. Zatrzymaliśmy się pod sklepem gdzie uzupełniliśmy płyny. A czas gonił i gonił niemiłosiernie. Jako, że nie miałem zamiaru spędzić tu całej wieczności i do domu dotrzeć w miarę o normalnej porze w tym miejscu postanowiliśmy wszyscy jak jeden mąż, że dalszą część trasy przejedziemy szosą.



Za Somoninem pożegnaliśmy się z bierkami z okolic Gdyni, a sami skierowaliśmy się bocznymi drogami w stronę Dzierżążna. Na zegarkach wybiła godzina 15 co według prognoz pogody na ICM miało oznaczać opady deszczu. No i stało się to faktem, tam pogoda nie kłamie. Dokładnie jak w zegarku szwajcarskim zaczęło kropić, a my z radością przyjęliśmy wiosenny deszczyk. Padało jakieś 10 minut, powietrze zrobiło się bardzo rześkie.

Ostatnie 3 km przez Żukowem, nie należały do najciekawszych, pomimo iż mieliśmy z górki a prędkość oscylowała koło 45 km/h musieliśmy borykać się z dość dużym ruchem samochodowym. Dlatego z ogromną przyjemnością za Żukowem skręciliśmy w prawo z powrotem na mniej uczęszczane drogi asfaltowe i gruntowe kierując się na Niestopowo a dalej nad Otomin. Na tym odcinku staraliśmy się cisnąć ile sił w nogach, gdyż cały czas zmierzała za nami czarna chmura deszczowa. No ale, że z prawami natury rowerzysta nie ma szans przekonaliśmy się nad samym jeziorkiem, kiedy to z nieba polało się jak z wiadra. Do tego wszystkiego doszła burza a nam niezbyt specjalnie chciało się wystawiać do trzaskających piorunów. Dlatego też schowaliśmy się pod parasolem w jednym z barów gdzie spędziliśmy około 30 minut. W między czasie zadzwonił prowadzący grupy A informując, iż ich rajd zakończył się jakąś godzinę wcześniej, a on właśnie wyszedł spod prysznica, tyle, że nie naturalnego, a domowego ;-)



My nasz rajd zakończyliśmy jak tylko przestało padać. Z Otomina każdy udał się do swoich domów. Rajd po raz kolejny pokazał nam piękno Kaszubskich terenów. Dla mnie osobiście to wymarzone tereny dla rowerzystów. Dziękuję wszystkim za uczestnictwo w grupie którą miałem przyjemność prowadzić. Mam nadzieję, że następnym razem uda nam się zdobyć Szlak Wzgórz Szymbarskich w całości ...

Pomysł z dwoma grupami, zaczerpnięty od naszych kolegów wypadł całkiem fajnie, być może jeszcze kiedyś coś podobnego zorganizujemy. Trasa, którą jechaliśmy zarówno w jedną stronę jak i w drugą przebiegała głównie w terenie wzgórzystym, gdzie można było podziwiać piękne panoramy kaszubskich krajobrazów. Nie brakowało tu malowniczych pól, jak i przepięknych jezior. Pomimo trudności na trasie było gdzie zaczepić oko, i o to w tym wszystkim właśnie chodziło !

Na zakończenie: Chcielibyśmy podziękować wszystkim uczestnikom jak i kolegom z grupy, którzy tego dnia pomagali nam na trasie, a w szczególności przedstawicielowi Bąbelków. Mamy nadzieję, że bawiliście się równie dobrze jak my.

Tego dnia grupa A zrobiła trochę ponad normę, czyli 92 km ;-) Zaś grupa B nieco mniej niż zakładali, czyli 126 kilosów.

Organizatorzy główni rajdu: Krzysztof Kochanowicz & Jakub Barański
Również i autorzy relacji jak i zdjęć
Grupa Rowerowa Trójmiasto (gr3miasto@gmail.com)

Wszystkie zdjęcia z tego rajdu są już dostępne w galerii na naszej stronie: www.rowery.trojmiasto.pl/grt/ Serdecznie zapraszamy!

P.S. Jeżeli chcecie poznać fajne towarzystwo, a przy tym aktywnie spędzać wolny czas - dołączcie się do nas. Piszcie na adres e-mailowy powyżej a gwarantujemy, że odpowiemy na każdy Wasz mail.

Do zobaczenia na trasie!

UWAGA: Każdy podejmowany temat nie związany z powyższym rajdem będzie usuwany z forum, na życzenie Grupy Rowerowej Trójmiasto. Więc jeśli szukacie jakiejś dziury, proponujemy znaleźć inne forum!

Parametry trasy

  • Region woj. pomorskie
  • Długość trasy 100 km
  • Poziom trudności średni

Znajdź trasę rowerową

Opinie (26) 2 zablokowane

  • ładne okolice

    Ba, nawet barzo ładne. Tak sie złozyło, że GER zwiedził te same okolice + Węsiory (troche dalej), tyle, że w niedzielę.

    • 0 0

  • Bardzo fajnie że organizujecie takie wyjazdy ale sama byłam świadkiem w Otominie jak grupa rowerzystów po odpoczynku na polanie pozostawiła śmieci to było straszne.Anastępny raz przyjadą i zdziwią się że tak tu brudno.

    • 0 0

  • dzięki

    Dzień Dobry

    Chciałbym podziękować za miłą jazdę i pogratulować bardzo dobrze zorganizowanego rajdu. Podobała mi się trasa, miejscami wymagająca dla jeźdźca i roweru, czasami szybka po świetnym asfalcie. Można było dać odpocząć czterem literom od czasu do czasu :)

    Jadąc w grupie B zgodnie z planem odłączyłem się w Ostrzycach, gdzie próbowałem popływać na kajaku. Niestety z 3 miejsc w których byłem, popływać można było tylko w jednym, ale mieli tylko nieskręcalne, drewniane wiosła więc sobie podarowałem. Po około 40min i obiedzie ruszyłem w pościg za Wami. Od parkingu wjechałem na Wieżyce, ktoś mi tam powiedział, że też tak jechaliście . Potem czarnym do szosy 224, tam miałem wrażenie że pognaliście gdzieś asfaltem, bo nie widziałem śladów na wjeździe do czarnego szlaku. Zresztą nie wyglądało to z szosy zachęcająco . Sam cofnąłem się i przez Egiertowo, Roztokę dotarłem do Marszewskiej Góry. Tam znów wbiłem się na czarny. Próbowałem uciec przed burzą, ale w lesie było to niemożliwe. W totalnym prysznicu zawieruszyłem gdzieś szlak i wypluło mnie pod Małą Przyjaźnią. Resztę pokonałem już szosą ze względu na brak czasu.

    Szlak nam się nie dał, ale liczę w przyszłości na jakiś kosa-wypad, który go załatwi 

    Pozdrawiam

    • 0 0

  • Pierwszy taki długi rajd :)

    Z pewną obawą podszedłem do 65 km opisywanych na początku - okazało się ze przejechałem duuużo więcej. Rewelacyjny rajd, piekne krajobrazy, super organizacja. Będę śledził następne propozycje. Wielkie dzięki

    • 0 0

  • Heh

    No tak. Najpierw organizator stawiał piwo (sorry Frans he he), a teraz wszyscy będą mu dziękować

    • 0 0

  • ;))))))))))))

    Wydała się popularność rajdów GRT ;D

    • 0 0

  • Nadal podtrzymuję moje słowa ;-)))

    Osoby, które złożą "zażalenie" w sprawie małej pomyłki organizatorskiej w związku z nadłożonymi kilometrami, proszę o kontakt ;-))) Przy najbliższym rajdzie, najlepiej Totalnym Lighcie, dotrzymam słowa, gdyż nie lubię ich rzucać na wiatr.

    • 0 0

  • Dzięki za fajną zabawę

    Tylko się od was odłączyłem i złapałem gumę. Mi Do Redy udało zrobić się 101km, ale było super. Pierwszy raz byłem na tak dobrze zorganizowanym rajdzie. Dzięki bardzo czekam z utęsknieniem na następny i żałuje, że nie pojechałem z grupą B, bo trochę sił mi zostało

    • 0 0

  • Oczywiście całe Kaszuby są przepiękne. Wiem co mówie bo sama z nich pochodzę. Ale mam pytanie szukam trasy rowerowej z Gdńska do Kamienicy Królewskiej ponoć taka istnieje?

    • 0 0

  • do Kaszubki

    Akurat z Gdańska do Kamienicy Królewskiej to prowadzi szlak czarny :) .. no, dokładniej to z Sopotu... albo z Kartuz czerwonym, ba, ta druga trasa jest nawet krótsza, tylko trzeba jeszcze dojechać do Kartuz, ale jeśli szlakiem to niebieskim, ale raczej z pominięciem Jaru Raduni, w tym celu proponuje odbić w Przyjaźni na Babi Dół

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wycieczka rowerowa wśród kwitnących sadów Dolnej Wisły

40-60 zł
zajęcia rekreacyjne, rajd / wędrówka

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk (5 opinii)

(5 opinii)
zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum