• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Karlskrona Bike Marathon 2012

Krzysztof Kochanowicz
21 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Grupy zawodników szykują się do startu na wybranym przez siebie dystansie. Grupy zawodników szykują się do startu na wybranym przez siebie dystansie.

Czas na wspomnienia... czyli jak to było na Karlskrona Bike Maraton 2012. Podobnie jak w zeszłym roku, w ostatni weekend wakacji letnich, tłumy rowerzystów zalały południową Szwecję, biorąc udział w dwuetapowym maratonie szosowym miedzy Karlskroną a Kalmarem.



... Piątek , rejs z Gdyni do Kalskrony:

W piątkowe popołudnie stawiliśmy się w terminalu linii promowej Stena Line z zamiarem ruszenia na podbój Szwecji. Pierwsze pozytywne wrażenie, z całej serii kolejnych, to spora liczba uczestników, a wśród nich wielu naszych znajomych i sympatyków Grupy Rowerowej 3miasto, którzy w ostatnim czasie dołączyli do naszych inicjatyw. Była więc okazja do wspomnień, ale również do nawiązania nowych znajomości i żartowania, że nasz maraton, to odwrócona fala potopu sprzed 350 lat.

Dzięki znakomitej organizacji formalności związane z rejestracją, odprawą i zaokrętowaniem w "brzuchu" olbrzyma o wdzięcznej nazwie Stena Spirit, który miał nas przetransportować do Karlskrony, przebiegały niezwykle sprawnie. Było to dowodem, potwierdzonym podczas kolejnych dni imprezy, że team organizacyjny to perfekcjoniści przygotowani na każdą ewentualność. Od pierwszej chwili mieliśmy poczucie, że jesteśmy w dobrych rękach i to przekonanie towarzyszyło nam do końca tej wspaniałej imprezy. Warto dodać, że nasze zdanie podzielali wszyscy, z którymi mieliśmy okazję na ten temat rozmawiać i na tej podstawie sądzimy, że podzielają ją, pozostali uczestnicy Karlskrona Bike Maraton 2012.

Po zabezpieczeniu i zamocowaniu rowerów na pokładzie samochodowym, udaliśmy się do przydzielonych nam kabin, a chwilę później spotkaliśmy się ponownie w sali restauracyjnej, której panoramiczne okna pozwalały na rozkoszowaniu się widokiem nieba i sierpniowego zachodu słońca. Po jakimś czasie, w trakcie kolacji, poczuliśmy lekkie wibracje sygnalizujące, że nasza podróż stała się faktem a stalowy, jedenastopiętrowy prom odbił od nabrzeża i rozpoczął manewry. Po kilkunastu minutach od odcumowania opuściliśmy Gdynię, obierając kurs na Karlskronę.

Nad bezpieczeństwem czuwają piloci. W rolę jednego z nich angażuje się również główny organizator - Andrzej Gołębiowski. Nad bezpieczeństwem czuwają piloci. W rolę jednego z nich angażuje się również główny organizator - Andrzej Gołębiowski.


Po kolacji skierowaliśmy się do sali konferencyjnej na zebranie w celu odbioru plakietek startowych i pamiątkowych koszulek. To było kolejną okazją do zawarcia znajomości i integracji z grupami uczestników. Ten wieczór był również okazją do spacerów i podziwiania oddalających się świateł polskiego wybrzeża, które jeszcze długo żegnało nas widocznymi z oddali, coraz słabiej dostrzegalnymi błyskami latarni morskich. Pomimo wielu atrakcji i szampańskich nastrojów, rozsądek kazał nam odpocząć przed trudami czekających nas dni, dlatego też nie balowaliśmy do białego rana, a jedynie do północy ;)

.... Sobota, 1 dzień maratonu:

Następnego dnia o świcie, kabinowy interkom wyrwał nas z błogiego snu. Po krótkiej chwili poświęconej na ogarnięcie się i poranną toaletę, zebraliśmy się w ponownie w sali restauracyjnej głodni wrażeń, cudownych widoków wschodzącego słońca i przysmaków jakie dla nas przygotowano. Po śniadaniu sprawnie zebraliśmy się na pokładzie samochodowym, umieszczając bagaże w busach, które niezawodnie towarzyszyły nam podczas kolejnych etapów naszej trasy.

Po zacumowaniu i wyjechaniu z promu zebraliśmy się na terenie terminala portowego. A po krótkiej chwili, pilot na motocyklu, a zarazem również organizator imprezy - Andrzej Gołębiowski poprowadził naszą kolumnę w kierunku ośrodka sportowego zlokalizowanego na przedmieściach Karlskrony, skąd poszczególne grupy startowały na wybrane przez siebie dystanse: dłuższy liczący 190 km i krótszy 135 km. W tym roku większość naszej grupy postanowiła wyruszyć na trasę z większą sielanką, podchodząc do tematu ,,z turystycznym duchem", o którym opowiemy w odrębnej relacji pt. ,,Weekend w południowej Szwecji".

Każdy jedzie na rowerze jakim dysponuje: jedni na szosówkach, inni na rowerach miejskich i turystycznych. Niektórzy również na rowerach górskich. Dla chcącego, nic trudnego. Każdy jedzie na rowerze jakim dysponuje: jedni na szosówkach, inni na rowerach miejskich i turystycznych. Niektórzy również na rowerach górskich. Dla chcącego, nic trudnego.


Wielu naszych znajomych do imprezy podeszło bardziej na sportowo chcąc sprawdzić swoje możliwości, a tym samym osiągając jak najlepszy czas i tak na przykład podczas całego dwuetapowego maratonu, najlepszemu zawodnikowi udało się wykręcić łacznie 330 km ze średnią prędkością 33,5 km/h! Nam jednak donikąd się nie spieszyło, świeciło piękne słonko więc turystycznym tempem między 25 a 30 km/h pokonywaliśmy kolejne etapy naszej trasy. Sprzyjała nam nie tylko cudowna pogoday, ale i fantastyczne nawierzchnie oraz śladowy ruch samochodów, w które trudno było uwierzyć nam - doświadczonym bywalcom naszych polskich dróg. Należy jeszcze podkreślić niespotykaną niestety u nas, kulturę i rozsądek szwedzkich kierowców w traktowaniu rowerzystów. Nie ma wątpliwości, że uważa ich się za pełnoprawnych uczestników ruchu drogowego.

Trasa przejazdu była urozmaicona i przebiegała bardzo urokliwymi miejscami. Niewielkie pofałdowanie i łagodne podjazdy sprzyjały dynamicznej jeździe. Cały czas towarzyszył nam sielski krajobraz i fantastyczna architektura skromnych ale gustownych domków, mile harmonizujących z przyrodą i otoczeniem. Bujne lasy, liczne jeziorka i od czasu do czasu rude skały oraz mieniące się we wszystkich barwach tęczy domy regionu Blekinge, zwanego potocznie ,,ogrodem Szwecji", na długo pozostaną w naszych pamięciach. Wiele miejscowości i wiosek, przez które przejeżdżaliśmy sprawiały wrażenie wyludnionych podobnie jak drogi, którymi jeździliśmy. Po drodze robiliśmy sobie liczne przerwy i to nie tylko ze względu na uzupełnienie kalorii, ale przede wszystkim pod kątem krajoznawczym. Trasa wszak przecinała wiele ciekawych miejscowości regionów Blekinge oraz wschodniej Smalandii, których nie dało się tak po prostu przejechać ... tylko z wiatrem we włosach ;)

W punktach żywieniowych / bufetach, z których gościliśmy, organizator przygotował lekkie i kaloryczne posiłki, napoje i owoce. Zauważyliśmy, że w ich przygotowanie zaangażowali się również obywatele lokalnych społeczności, co było ogromną pomocą i miłym gestem z ich strony. Dodam, ze Szwedzi, którzy nie należą do ludzi okazujących emocje, w bezpośrednich kontaktach okazywali się bardzo mili i życzliwi, choć brakowało im tej słowiańskiej żywiołowości. Przyznam, że szczególnie na drodze i dojeździe do skrzyżowań, gdzie często znajdowaliśmy się na pozycji podporządkowanej bardzo odpowiadała nam ta szwedzka przewidywalność i roztropność, ponieważ kierowcy widząc zbliżających się rowerzystów, nawet z dużej odległości, spokojnie czekali na ich przejazd ustępując drogi. Sądzę, że wielu naszym "asom" kierownicy przydałoby się takie doświadczenie i lekcja poglądowa, dlatego już teraz zachęcam do udziału w przyszłorocznej edycji Bike Maratonu.

A oto nasza kameralna paczka... reszta popędziła do przodu bijąc kolejny rekord czasowy ;) A oto nasza kameralna paczka... reszta popędziła do przodu bijąc kolejny rekord czasowy ;)


Tak jak już wspomniałem wcześniej, każdy uczestnik lub grupa jechała swoim tempem i wedle własnej taktyki pokonywała trasę. Naszym celem prócz pokonania trasy była turystyka krajoznawcza, dlatego też do celu dotarliśmy tuż przed zamknięciem mety. Jak podkreślał sam organizator, skoro nie był to wyścig, gdzie najważniejszy jest czas, a raczej satysfakcja z przejazdu trasy, gdzie każdy uczestnik, który ją pokona może czuć się jak zwycięzca, tak i my byliśmy z siebie bardzo dumni.

Prosto z mety podjechaliśmy rowerami do hotelu, w którym zostaliśmy zakwaterowani. Kąpiel i zmiana ciuchów tchnęła w nas nowe siły. Następnie spacerkiem udaliśmy się do centrum Kalmaru na wieczorny posiłek, przy okazji rozciągając obolałe mięśnie. Niewyszukany, ale smaczny posiłek oraz zimny kufel piwa pozwoliły nam, na osiągnięcie chwilowego poczucia błogostanu. Zaraz ruszyliśmy na miasto zaintrygowani cudownym brzmieniem ośmiocylindrowych silników amerykańskich krążowników, których zlot właśnie miał miejsce i był częścią uroczystości związaną z lokalnym zwyczajem obchodzenia końca lata. Z podziwem obserwowaliśmy te przejeżdżające obok nas krążowniki. Stan niektórych z nich był naprawdę imponujący, często jednak kolidował ze stanem wskazującym ich właścicieli. Można było odnieść wrażenie, ze szwedzka drogówka w Kalamarze została skierowana do innych zadań lub tego dnia miała wolne. Oprócz zlotu odbywały się jeszcze koncerty i imprezy taneczne, których odgłosy towarzyszyły nam podczas prób zaśnięcia, kiedy przewracaliśmy się z boku na bok w naszym hotelu. Po gwałtownej burzy zapanował jednak spokój.

...Niedziela, 2 dzień maratonu:

Drugi dzień zaczęliśmy oczywiście od "szwedzkiego stołu" i obfitego śniadania. Prognoza pogody była niepokojąca, a wszelkie znaki na niebie tylko ją potwierdzały. Na szczęście jednak podczas przygotowań do startu, zaczęło się wypogadzać, pozostał jedynie z nami wiatr, który niestety nie dmuchał w plecy.

Tego dnia, podobnie jak poprzedniego staraliśmy się wykorzystać wszelkie uroki trasy pod kątem turystyki krajoznawczej, zatrzymując się tu i ówdzie, poznając urokliwe miejsca południowej Szwecji. Widząc jednak, że mamy jeszcze sporo czasu, na kilkanaście kilometrów przed końcem postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę nad jeziorem. Tu niektórzy spoczęli na trawie wystawiając śmiało ciało ku ostatnim promieniom słonecznego lata, inni wskoczyli od razu do wody... Gdyby nie fakt, że uczestniczymy w maratonie, pewnie nasza sielanka trwałaby do zachodu słońca.

Po długim odpoczynku pojawił się w nas duch sportowy, dlatego też postanowiliśmy wjechać na metę pełną parą, jak przystało na prawdziwych maratończyków. Pomiar czasu był mierzony do przedmieść Karlskrony, a meta miała miejsce w Wamoparken, na terenie lokalnego ośrodka rekreacyjnego, gdzie na wszystkich czekały medale, gorący posiłek, który smakował jak najbardziej wykwintne danie i polskie piwo dostarczone przez organizatora. Chętni mogli również skorzystać z masażu, choć w naszym przypadku byłoby to grubą przesadą.
Po posiłku wielu uczestników maratonu zaległo gdzieś na trawie, wygrzewając się w słońcu i omawiając wrażenia z ostatnich dwóch dni. My natomiast postanowiliśmy zrobić sobie jeszcze małą rundkę po okolicach Karlskrony...

OBEJRZYJ GALERIĘ ZDJĘĆ ;autor: Krzysztof Kochanowicz

... Poniedziałek, z powrotem do domu:

Dzięki naszym wspaniałym organizatorom w tym roku nie doszło do zablokowania terminalu, a odprawa poszła znaczne szybciej niż moglibyśmy sobie to wyobrazić.
Dla jednych koniec maratonu, był końcem dnia, dla nas jednak impreza nadal trwała! Po wypłynięciu promu spragnieni ruchu, postanowiliśmy wyszaleć się na parkiecie do ostatnich resztek sił... Tańce, hulańce, i świetny humor towarzyszył nam niemalże do białego rana... Spać położyli się jedynie na chwilę Ci, którzy w poniedziałek musieli stawić się do pracy ;)

  • Wśród uczestników spotykamy również naszych znajomych i sympatyków, co nas bardzo cieszy.
  • Grupa Intel jednak dominuje
  • Team Nexus opracowuje strategię
  • W końcu jednak ruszamy spod terminala.
  • Potop rowerzystów z Polski zalewa Szwecję ;)
  • Póki co to tylko rozgrzewka
  • Pomimo wczesnej godziny, wszyscy już gotowi do głównego startu
  • i starsi i młodsi, dziś są jedną rodziną!
  • Prowadzeni przez pilota zmierzamy ku przedmieściom Karlskrony
  • Prowadzeni przez pilota zmierzamy ku przedmieściom Karlskrony
  • Prowadzeni przez pilota zmierzamy ku przedmieściom Karlskrony
  • Prowadzeni przez pilota zmierzamy ku przedmieściom Karlskrony
  • Prowadzeni przez pilota zmierzamy ku przedmieściom Karlskrony
  • Niektórzy podróżują z dodatkowymi cegłami w torbach ;)
  • My nieraz zbaczamy z głównej trasy maratonu, ale i tak udaje nam się dojechać na czas do mety
  • Każdy jedzie własnym tempem i taktyką
  • Podczas maratonu, Maciej bije swój dotychczasowy rekord w pokonanych km i o dziwo wcale nie jest zmęczony, co widać podczas wieczornych hulanek ;)
  • A oto najmłodszy uczestnik maratonu! Brawo za odwagę!
  • na mecie
  • Masaż na 4 dłonie, to jest to ;)
  • A na koniec oczywiście pożywny makaron ... i browarek !


Podziękowania:

Korzystając z okazji, w imieniu Grupy Rowerowej 3miasto, chcielibyśmy podziękować za zorganizowanie tak fantastycznej imprezy. Nie mamy wątpliwości, że organizatorzy spisali się na szóstkę z plusem. Jesteśmy szczęśliwi, że mieliśmy okazję być uczestnikami kolejnej edycji Karlskrona Bike Maratonu i wierzymy, że będziemy obecni na kolejnych edycjach tej wspaniałej jak i innych imprezach organizowanych przez Stowarzyszenie RowerOver

Tym, którzy nie zdecydowali się na wyjazd, mówimy: - ŻĄŁUJCIE !

Wszystkich, którzy chcą choć po części poczuć klimat imprez organizowanych przez Stowarzyszenie RowerOver, zachęcamy do udziału w ostatnim tegorocznym maratonie pt. "Żuławy Wkoło".

Wydarzenia

Opinie (7) 1 zablokowana

  • To był jeden z lepszych maratonów rowerowych, na których byłem w tym roku (4)

    Teraz już wiem jak to wszystko wygląda i nie mogę doczekać się startu w Żuławy Wkoło. Bardzo podoba mi się formuła gdzie przeplata się trochę ducha sportowego z rekreacją i folklorem. To zawsze okazja by poznać inną kulturę, np: państwa, czy regionu, jak również podzielać swoją pasję z innymi.
    PozdRower

    • 9 0

    • Podzielam Twoje opinie ! (3)

      Byłem już po raz drugi. Tym razem jednak pozwoliłem sobie na więcej sielanki, choć nie zbaczałem z trasy tak jak GR3 ;) ... ile Wam km wyszło pierwszego dnia? ;)

      • 3 0

      • 156;) (2)

        ...późnym popołudniem po dojechaniu do Kalmaru mieliśmy jeszcze zamiar udać się przez most na Olandię, jednak okazało się, że ten zamknięty jest dla ruchu rowerów, dlatego ostatecznie pokręciliśmy się po mieście oglądając piękne amerykańskie krążowniki szos.
        ps. wiecie może jak przedostać się z rowerem na Olandię? W przyszłym roku planujemy grupową wycieczkę właśnie przez południową Szwecję na Olandię.
        Pozdrawiam

        • 1 0

        • Autobusem (1)

          Jak w temacie.

          • 0 0

          • A może zdradzisz więcej szczegółów?

            -Skąd ten autobus?
            -ile rowerów można zabrać za jednym kursem?
            itp

            • 0 0

  • Szwecja jest piękna, i to co mnie ciągnie w kierunku Skandynawii, to kultura na szosie !

    Dlatego też po raz drugi byłem na tym maratonie. Żuławy Wkoło, czy Kaszebe Runda, też mają świetne idee, ale ruch na drogach i kultura naszych kierowców, niestety nie zachęcają mnie do kolejnych startów. Impreza na Żuławach, jeszcze, jeszcze, bo podąża się bocznymi drogami, ale na Kaszubach... nigdy więcej.

    • 4 0

  • Moje gratulacje z okazji startu i udanej wyprawy.Ja w tym roku zaliczylem wloskie Dolomity.polaczylem rower ze wspinaniem sie.podobnie jak u Was stawalem podziwiac widoki.cos niesamowitego spotkac na gorskiej drodze swistaki albo uparte osly.pozdrawiam i zycze dalszych sukcesow.ps.milo sie czyta Wasze reportaze z wypadow.

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

MH Automatyka MTB Pomerania Maraton - Kwidzyn - Miłosna (1 opinia)

(1 opinia)
80 - 115 zł
zawody / wyścigi

Nocny Duathlon - Airport Gdańsk

zawody / wyścigi

Cross Duathlon Gdańsk

89 zł
bieg, zawody / wyścigi

Znajdź trasę rowerową

Forum